*
Przeżyłam taki wieczór: siedzieliśmy z Maćkiem na plaży a przed nami huczało, przelewającymi się falami Morze Północne. Wymyślaliśmy nasze nowe życie. Postanowiliśmy wyjechać z miasta, zamieszkać w górach. Trzeba było tylko wymyślić: z czego będziemy żyli. Ten temat zrodził pytanie - ile tak naprawdę potrzebujemy? Co jest naprawdę ważne?
Okazało się, że niewiele!
Nasze podstawowe potrzeby są fundamentem egzystencji. Reszta to zachcianki - często komplikujące życie.
Potrzebujemy butów i ubrań, ale nie muszą one być modne, markowe, drogie. Potrzebujemy jedzenia ale możemy jeść prosto, sami siać i zbierać - truskawki w grudniu nie są konieczne do życia (przykład taki). Nie zjemy więcej niż jeden obiad dziennie - na ten punkt Maciek zgodził się z żalem. Potrzebujemy samochodu ale to nie musi być najnowszy i wypasiony model. Kosmetyki mogę mieć krajowe, tanie - kupno kremu za kilkaset złotych wydaje mi się czynnością nieetyczną. Wyposażenie domu cieszy mnie bardziej jeśli coś wyszperam i rączkami własnymi odnowię - o śmietnikowych inklinacjach i pasjach już na blogu z niejakim wstydem pisałam.
Okazało się, że jeśli odrzucimy to co nam się wydawało, że powinniśmy mieć - pozostaje naprawdę niewiele.
I to niewiele wystarcza.
Wiedziemy życie skromne, szczęścia nie zakłóca mi imperatyw posiadania super butów, super torebki, super sprzętu. Nie boleję, że nie mam tysiąca "niezbędnych" gadżetów czy markowego kremu do łokci za średnią krajową.
Zresztą - co ja bym z tym wszystkim miała robić w Bieszczadach?
Po latach spędzonych na bieszczadzkiej wsi wiemy, że jedynymi luksusami są: sprawne auto z napędem na cztery koła i drewno na zimę. Luksusami - bo są to rzeczy kosztowne.
Snuję te wspomnienia bo ostatnio nabyliśmy i jedno, i drugie. Po miesiącach oczekiwania, dziesiątkach telefonów i godzinach rozmów - Pan Drewno zaczął zwozić nam to co jest tu podstawą bytu - drewno na zimę.
Bez niego można się tylko spakować i wyjechać. Bez opału nie przeżyje nikt.
Radość nasza wielką jest.
Odbyłam kilka sesji zdjęciowych z drewnem w temacie głównym i w tle.
Zapraszam:
Drewno jest piękne samo w sobie. Poleciałam z aparatem po detalach bojkowskiej chaty bo mnie to zachwyca.
A teraz samochód. Z bólem w sercu, jakbym miała rozstać się z osobą ukochaną, musiałam się zdecydować na wymianę auta. Moje śliczne, pokraczne i wymarzone subaru wymaga dokładnego liftingu. W Bieszczadach to niemożliwe. Warsztatów brak, te które są ... spuśćmy zasłonę milczenia.
Musimy sprzedać za psi pieniądz komuś, komu do warsztatów bliżej a będzie miał radość jeszcze długie lata.
Szukanie auta dla mnie to za każdym razem sprawdzian uczuć Maćkowych. No bo który facet podejmie się takiego zadania, mając następujące warunki: samochód ma być zielony! Ma być wyższy ode mnie (tak już mam), nie może być francuski, nie może być włoski (tak już mam), ma mieć napęd na cztery koła i ma być wygodny dla Buby. Oczywiście ma być tani.
Pamiętam jak kupując subaru Maciek tygodniami siedział w internecie i każdą rozmowę ze sprzedawcą zaczynał od pytania: przepraszam, proszę się nie śmiać ale jakiego koloru jest auto?
To wielkie upokorzenie dla każdego mężczyzny, wiem i doceniam, że jednak to robił.
Tym razem postanowiłam się zlitować i odpuściłam zielony. Byle nie niebieski! No czerwony i biały, czarny i granat, żółty i pomarańcz też odpadały.
Acha! i musiało mieć podnoszone siedzenie bo ja niska jestem i w większości aut widzę tylko dolny brzeg szyby... Z zewnątrz widać zazwyczaj czubek mojej głowy. Trudno się tak prowadzi...
Maciek jest wielki, zatem się uparł i znalazł.
Ponieważ Buba nie odpuści nigdy i MUSI jechać ze mną gdziekolwiek się autem wybieram, dostała pokrowiec na tylne siedzenie. Z falbanką. Bo Piesek brudzi. Strasznie. Oczywiście jeździ z przodu a pokrowiec, czysty - jest powodem kpin Maćka. Konkretnie falbanka ta.
Po raz kolejny udowodniłam, że blondynka i technika nie są kompatybilne. Pojechałam nowym autkiem na wycieczkę i kiedy chciałam do domu wracać okazało się, że kluczyk nie przekręca się w stacyjce. Jeszcze spokojnie wyciągnęłam telefon - wiadomo Maciek zaradzi wszystkiemu, a tu kiszka - nie ma zasięgu. Posiedziałam tak w nieczynnym autku chwilę - ale pora już była późna i czas obiad dla gości gotować, a ja w tym aucie.
Poszłam pieszo w poszukiwaniu zasięgu. Na szczęście znalazł się ktoś, kto pomógł, podwiózł do auta z powrotem, lekko skręcił kierownicę i kluczyk się przekręcił. Blokada była. Podobno małe dzieci to wiedzą. Oczywisty dowód na to, że nie jestem już małym dzieckiem.
A Buba tutaj.
Zapachowy woreczek do auta uszyty pracowicie metodą pathworkową przez Świętą Kobietę.
Mając zapewnione podstawowe potrzeby, śmiało patrzymy w przyszłość. My się zimy nie boimy!
*
Jagodo,jestem uzależniona od Twojego bloga.Mażonek wracając do domu pyta:Co dzisiaj słychać w Lutowiskach?Zdjęcia piękne.Patrząc na nie czuję jak drewno pachnie.Hortensja to moja ulubiona roślina.Nie sądzilam ,że są w stanie przetrzymać bieszczadzkie zimy.Nie mogę doczekać się końcowego efektu waszej pracy rzy bojkowskiej chacie.Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńJa chyba napiszę podobnie do przedmówczyni , ale Twój blog zachęca do czytania :):) Uwielbiam las , a drewno opowiada jego historię , nawet jeśli nie jest już drzewem ... Piękne te Twoje zdjęcia i tekst pełen spokoju :):):)
OdpowiedzUsuńNie dość, że zdjęcia zachwycające, to jakimi komentarzami uzupełnione! Aż chce się czytać, czytać, czytać i strach, że zaraz może być koniec. I zakochalam sie w Bubie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
To się pan drewno w tym roku sprężył!Opał to podstawa ,wiem ,też zapas u nas już zakupiony.
OdpowiedzUsuńGratuluję udanego zakupu autka .Z pokrowca z falbanką uśmiałam się do łez .
Pozdrawiam ciepło.
Buba ślicznie się prezentuje w nowym samochodzie. A samochód w hortensjach. Teraz można spokojnie zyczyć Wam "trzymajcie się ciepło":)
OdpowiedzUsuńUwielbiam fakturę drewna! Kawał bali potrafi być taki fotogeniczny. Nie dziwię się więc sesji, a propos przepięknej. Co do terenowego autka, to strzał w 10! I nie trzeba mieszkać w górach żeby się sprawdzało... ściskam mocno!
OdpowiedzUsuńJak zawsze pełna dystansu do siebie, mało tego - lekko kpiąca i drwiąca, z ogromnym poczuciem humoru: taka jest Jagódka :))
OdpowiedzUsuńA Maciek jawi mi się jako OAZA SPOKOJU :)) OCEAN DOBROCI :))
Zdjęcia piękne! Każdy sęk, każdą strukturą widać cudnie :))
Falbana pokrowca kojarzy mi sie z jakimś amerykańskim łóżkiem ;)) Ale dla delikatnej Buby przecież nie może być czarna, plastikowa i siermiężna.
Samochód suuuuper! Kolor dokładnie taki, jak określiłaś Maćkowi w ramach swoich ustępstw ;)
Ściskam Was wszyskich :)
ja mam niesmiale pytanie..... te pola drewna to na opał do Chaty? czy widok na tartak? Poważnie pytam....
OdpowiedzUsuńA po drugie to Pani Jagodo podkówkę na odwrót trzeba postawić - jak uśmiech - wiem, przewraca się, ale w obecnej formie to we wszystkich kwęk szui oznacza przyciąganie smutku. trzeba przestawić :)))
Co do obietnicy ... to ja już nic nie obiecuje :( Mam tylko nadzieję, że kiedys się jednak uda pokonać granice polityczne dosłownie i w przenośni.....
Znowu zachowuję się nienormalnie i śmieję się do monitora czytając Twoje teksty :)
OdpowiedzUsuńSerdecznosci!
Witaj Jagodo!
OdpowiedzUsuńIleż mądrości w tym co piszesz,to prawda,niewiele człowiekowi do życia potrzeba.Szkoda,że niekiedy trzeba się o tym przekonać w innych okolicznościach niż Twoje( Wasze).Jednak sens jest ten sam,jesteśmy w większości zbieraczami i lubimy otaczać się pięknymi przedmiotami ( mam tu raczej na myśli te wyszperane i przerobione),w ostatnim tygodniu moja teściowa zagroziła mi,że już wystarczy tego węszenia wszędzie i wydobywania gratów,bo nie mam już miejsca na 64 metrach,balkon też już zaczyna " zarastać",a dzieci muszą mieć przestrzeń do zabawy!!! To prawda,ale jeszcze przez chwile muszę poczekać na większe M,więc zbieram nadal i główkuję co by tu począć,pewnie jak Wy,z tą różnicą,że drewno na opał kiedyś się skończy i znów będzie więcej miejsca,prawda?Swoją drogą,marzę o chwili kiedy osobiście będę mogła do Was przyjechać,pobyć w Waszej Chacie i porozmawiać z Wami.Wielki spokój od Ciebie Jagodo " bije" ,a mi tego spokoju w ostatnim czasie bardzo potrzeba.
Pozdrawiam serdecznie,
Basia
Hmm mając takie wymagania co do auta już rozumiem czemu odpuściłaś sobie ten krem na łokcie :D :D :D :D
OdpowiedzUsuńUśmiałam się do łez !!! Biszkopt pięknie się prezentuje, oj też kiedyś będziemy mieć labka ale dojrzeć musimy ;D
Pozdrawiam cudna kobieto !!!
chata wypasiona samochód wypasiony śmiało można patrzeć w przyszłość tylko pozazdrościć jak zawsze pełna dystansu do siebie mało tego lekko kpiąca i drwiąca z ogromnym poczuciem humoru taka jest jagódka
OdpowiedzUsuńabigail
Mój boże, nawet nie wiedziałam że jest krem na łokcie :-)
OdpowiedzUsuńAutko fajne, ale drzewa zazdroszczę...jeszcze jak zazdroszczę. Tak z ciekawości, na ile sezonów go wystarczy ?
Teraz cięcie, rąbanie, wiele pracy zanim trafi do kominka albo inszego pieca.
Ale jak się potem będzie miło, "zasmarkaną jesienią " czy zimą, siedziało przy trzaskającym ogniem kominku.Ech zazdość lekka przez me słowa wyziera, ale taka dobra zazdrość.
Pozdrawiam
Teraz trzeba dla Buby na przednie siedzonko taką elegancką kapkę sprawić.
Masz oczywiście rację z tymi potrzebami. Miło jest się otaczać fajnymi przedmiotami ale bez "złotych klamek". Kupując drogi krem płacimy głównie za opakowanie i reklamę.
OdpowiedzUsuńPrzepięny widok tych zapasików wręcz imponujący. I te fragmenty starego drzewa w chacie urzekające. Nowe autko rzec można wypasione. Do swoich potrzeb na moim odludziu dodałabym jeszcze coś dobrego do czytania.
Moja ukochana suczka tak podobna do Twojej też uwielbiała przedenie siedzenie.
Niech się dobrze sprawuje nowu nabytek a drzewo dobrze grzeje w zimie. Pozdrowienia
Jaga
Witam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowa!
Lorienn - to drewno na pierszych zdjęciach to "urobek" leśników nieopodal naszego domu. Dla nas na zimę starcza połowa tej ilości.
Ito, też się śmałam jak szyłam ten pokrowiec. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie!
Joanno - Maciek rzeczywiście jest oazą spokoju.
Uściski!
Basiu - doskonale Cię rozumiem, zbieram wszystko co mi w ręce wpadnie, potem się martwiąc gdzie to upchnąć - choroba taka.
Abigail - dostrzegam złośliwość w Twych słowach - kocham ludzi złośliwych, są solą życia. Pozdrawiam.
Rumianku - drewno zamawiamy na jeden sezon. Pozdrawiam cieplutko!
Jago, to "wypasione" autko ma 9 lat. Mamy nadzieję, że jednak obędzie się bez napraw.
Mabi, Anaste, Cedra, Ayadeco, LLooka, Elle, Rybiooka - miłego dnia!
nie złośliwa tylko pozbawiona hipokryzji nie udaje że pomaga tylko pomaga nie udaje że lubi tylko lubi nie udaje że jest szczera tylko jest szczera ktoś powiedział :dobry materiał na przyjaciela (a ten ktoś to ktoś co krytyk się nie boi)aha uwielbiam czytać twojego bloga
OdpowiedzUsuńabigail
Gratuluję zdobycia drzewa na zimę, bo wyczyn to nie lada ;)) Po raz kolejny Maciek spisał się na medal, bo autko piękne znalazł :) Buba jeździ jak królowa, a nasz ma za to całą przestrzeń bagażową dla swojej brudzącej osoby ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wyobrażając sobie zapach drewna... :))
Magodo,
OdpowiedzUsuńZ Twoja bloga wyszłoby niezłe czytadło, takie w formie książki, może kiedyś wejdę do empiku a tam kniga "Chata Magoda" :)))))
a tak z innej beczki, nawiązując do wcześniejszych postów, o ludziach którzy żyją w Bieszczadach itd., myślę, że tyczy się to jednak poprostu ludzi
przyjaciół bardziej poznaje się jak człowiekowi jest dobrze a nie w biedzie, w biedzie to jeszcze ktoś by sie znazazł żeby pomóc gorzej jak ktoś odnosi "sukces" :))))
ludzie raczej gorzej znoszą czyjś sukces (zazwyczaj odniesiony ciężką pracą, ale tego to już nie widać) niż biedę
pozdrawiam
Agnieszka
Jagodo, dawno u Ciebie nie pisałam, ale czytam regularnie wszystko :-)))
OdpowiedzUsuńWspaniale jest tam u Was. Zawsze i o każdej porze. A w Twojej Bubie jestem zakochana...
Bardzo piękne masz autko, oby Ci długo i dobrze służyło :-)
Pozdrawiam gorąco!
Od poczatku wiedziałam, że autorka tego bloga, to ktoś "z mojego świata".
OdpowiedzUsuńPodobnie urządziłam dom szperając po graciarniach, jarmarkach itp.
Ty osiągnęłaś wspaniałe efekty dzięki swojej pomysłowości i zdolnościom, masz coś wyjątkowo cennego-kreatywność.
Można się wiele od Ciebie nauczyć i ja to, co Ty oferujesz, staram się wykorzystać.
Wiem, ze zazdrość to obce Tobie uczucie, ale drocząc się z Tobą powiem, że mam zielony samochód, niemiecki, który ma już 13 lat.
Pozdrawiam i zapraszam do "mojej normalności".
Zaglądam nieśmiale od jakiegoś czasu z wielką zazdrością... i płakać mi się chce jak oglądam te zdjęcia i czytam o życiu,o którym marzę od zawsze chyba...Kocham Bieszczady i wiem, ja to wiem poprostu,że to moje miejsce na ziemi, może to "zew krwi" ( mój dziadek pochodzi z tych pięknych gór), nie wiem ale drewniana chata zatopiona w zieleni, z widokiem jaki mogą dać tylko Bieszczady to marzenie mojego życia, i choć mąż też je kocha to o przeprowadzce słyszeć nie chce ( bo za daleko, bo z czego żyć będziemy itd.) a Ty masz rację-wystarczy świadomie ograniczyć zachcianki... gratuję Ci, Wam odwagi,której mojemu mężowi narazie brakuje. Ale może kiedyś...nie pozbędę się nadziei :)
OdpowiedzUsuńBędę zaglądać nadal jeśli można :)Piękny blog o pięknym życiu...
netka
Agnieszko - w sprawie nietolerancji sukcesu masz rację. Dobrze, że zdarza się to bardzo rzadko. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńBogaczKo - cieszę się, że zawitałaś. Uściski!
Grażyno - Anno - nie można mieć wszystkiego, cieszę się, ze chociaż Ty cieszysz się zielonym autkiem, serdeczności!
Netko - walcz o swoje marzenia! Dziękuję za wizytę i ślę pozdrowienia.
"wiedziemy życie skromne "
OdpowiedzUsuńjagódko może masz duszyczkę skromną ale zapewniam cię nie żyjesz skromnie domniemam że nie masz pojęcia jak wygląda skromne życie
Eistein był geniuszem
pozdrawiam Magda
Czyli wracamy do pryncypiow.
OdpowiedzUsuńDrewno i jeden obiad.
Bardzo mi sie ten zestaw podoba.
To troche tak , jak nasze ostatnie rozmowy z przyjaciolmi , ktorzy chca kupic dom.
Szukaja i ciagle marudza.
A to za maly, a to nieustawny.
Smialismy sie potem przy winku(dobrze miec czasem wino pod reka), ze tyle lat mieszkalo sie cala rodzina na 30m kw.i bylo dobrze.
A teraz stromy fochy:))
I niech wam autko sluzy.
Buziaki, Kasia
Stroimy...ale kot mi przeszkadza w pisaniu, taki Bury jak Wasz.
OdpowiedzUsuńniebieski citroën nie jest zly, nawet na wsi ;)
OdpowiedzUsuńwprawdzie kremu do lokci nie kupuje ale z autopsji wiem, ze taka wiejska "posiadlosc" to studnia bez dna i nawet jezeli wlasne potrzeby sa minimalne to skarbonka i tak wiecznie pusta:(
Pokój Boży! Bardzo ciekawy blog. Szalom!
OdpowiedzUsuńZdjęcia Buby w aucie budzą we mnie takie niechciane skojarzenia, słowa-klucze "autostop", "lolita" :) Robię ci obciach ale to z miłości. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMagdo, gratuluje udanych (i jakze potrzbnych przeciez...) zakupow! Oby samochod sprawowal sie bez zarzutu, a drewno zapewnilo mile ciepelko na dlugie, jesienno-zimowe miesiace!
OdpowiedzUsuńI masz racje, im mniej mamy, tym mniej potrzebujemy kiedys tak bardzo 'niezbednych' rzeczy :)
Pozdrawiam serdecznie!
PS. Jak zwykle nader urokliwe zdjecia :)
Już wszystko co zbierałam się,żeby powiedzieć zostało napisane, ale dodam swoje trzy grosze:
OdpowiedzUsuń- ogromnie optymistycznie piszesz
- zdjęcia przecudnej urody
- uswiadomiłaś mi jak tęsknie za miejscem mojego urodzenia(k.Sanoka) i spełniłas moje marzenie.
Własnie mieszkam rok w nowym domu i ciagle się szczypię, żeby uwierzyć,że go mam, ale żałuję,że nie stoi w Bieszczadach.
Czasem za spełnienie swoich marzeń płaci się wielkie koszty, traci się przyjaciół , a nawet rodzina się odwraca z zazdrosci.
Pozdrawiam i marzę,żeby choc jedną dobe mieszkać u Was.
Rewelacyjne zdjecia! gratuluje udanych zakupow!
OdpowiedzUsuńPrzeslicznego masz pieska! Ja mam czarna labradorke, tyle ze ona jezdzi grzecznie z tyłu, nawet raz probowalam z nia jechac z przodu to na swiatlach przeskoczyla na swoje ulubione miejsce za to z mordka przy moim uchu!
pozdrawiam!
Kasiu pozdrawiam Twego Burego!
OdpowiedzUsuńLeloop - citroen nie jest zły na bretońskiej wsi. W Bieszczadach jest kłopot z częściami.Bardzo się cieszę, że mnie odwiedzasz. Pozdrawiam najgoręcej.
Michał tą miłością uradowałeś mnie! Przytulam!
Beo - pozdrawiam jak zwykle serdecznie!
Bochenko Artdeco - dzięki za wizytę, serdeczności.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje posty.Świetne,madre,optymistyczne teksty i piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Podniosłaś mnie na duchu tym postem , właśnie przeszłam serię przygód z moim samochodem , ale ostatecznie wszystko zakończyło się dobrze , podobnie jak u Ciebie. Początek posta ,chyba sobie skopiuje i wydrukuje , zdjęcia piękne , nowy samochodzik też piękny . Pozdrawiam Yrsa
OdpowiedzUsuńWitaj:) Od jakiegoś czasu śledzę Twój blog i zawsze łza mi się w oku kręci. Wydaje mi się, że już wiem czego w życiu potrzebuję. Tak , to dzięki Tobie Magodo. Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńMając TAKIEGO Maćka można być zesłanym nawet na Syberię. Życzę szczęśliwych dni. POzdrawiam :)
Slicznosci te zdjecia. Pozdrawiam i mam nadzieje trafic tam do was ktoregos dnia.
OdpowiedzUsuńNie wierze po prostu....napisałam swojego posta, wpadam stęskniona do Ciebie - a tu klimat duszy ten sam!!! ....A auto super - właśnie takie chcę:) Ja mam zawsze ten jeden warunek - ma być terenowiec:)Buziaki Jagódko.
OdpowiedzUsuńUrokliwe miejsce , gospodarze chyba tez :)) i wiele mądrości w Twoich słowach .A tu wszysscy żyją szybko i ciągle gonią ...
OdpowiedzUsuńNabytek na Twoje warunki pewnie się sprawdzi.
Pozdrawiam cieplucho i odwiedzać będę z pewnością , buziole