czwartek, 25 lutego 2010

Droga

*




Życie swoje jako drogę widzę. Moja droga doprowadziła mnie tu. Imałam się różnych zawodów, szkoliłam się wytrwale w różnych dziedzinach. Szukałam, nawet jeśli nieświadomie - własnego miejsca. Przeprowadzałam się wiele razy, ciągle jednak czując, że to nie to. Kiedy zamieszkałam w Bieszczadach jedna z moich kuzynek powiedziała, że tyle razy zadziwiałam ją swymi życiowymi wyborami, iż teraz dziwić się nie zamierza. Miotając się od jednego pomysłu na życie do drugiego, poznawałam też wielu ludzi. Niektórzy z nich nadal są moimi przyjaciółmi chociaż jestem już daleko, nie tylko w pojęciu przestrzeni.
Dzisiaj wraz z Maćkiem żałujemy trochę, że nie przyjechaliśmy w Bieszczady ze dwa lata wcześniej. Trudno, i tak jest dobrze.
Zaczęłam wszystko od początku w wieku, w którym inni odcinają już kupony.
To mnie akurat nie przeraża, wszak Frank Lloyd Wright ukończył prace nad projektem Muzeum Guggenheima mając dziewięćdziesiąt jeden lat, a Ichijirou Araya zdobył górę Fuji jak miał lat sto!
Nigdy nie jest za późno.
Człowiek rodzi się po to, by w pełni wykorzystać swój potencjał. Spełniam się w tym życiu a już wiem, że to nie jest koniec, ciągle mam pomysły i plany na wiele lat do przodu. Nie potrafiłabym przestać. Na całe szczęście, bo jestem leniwa i gdybym nie wymyślała sobie coraz to nowych zadań, które wymagają pracy to ... nawet nie chcę myśleć!
Aby życie stało się pełne, trzeba się rozwijać. Aby rozwój był możliwy należy marzyć, planować, realizować. Zrozumiałam tę banalną prawdę już dawno. Przed laty nie do końca zadowolona ze swego życia myślałam, że muszę coś zmienić w sobie. Pracowałam nad tym uporczywie. Na szczęście nieskutecznie. Rozwój to nie zmienianie siebie, to wykorzystanie wszystkich swych możliwości, cech i umiejętności. Siebie nie trzeba zmieniać - wystarczy się polubić. Szkoda energii na przebudowywanie własnego wnętrza, to dla niektórych wytłumaczenie, że tkwią w niesatysfakcjonującym życiu: przecież próbuję się zmienić - mówią. I w rezultacie nie zmieniają niczego.
Aby gdzieś dojść trzeba zacząć iść.
Trzeba być w drodze.
Nawet jeśli to ślepa uliczka to i tak jest dobrze bo zdobywamy doświadczenie. Następnym razem będzie łatwiej.
Piszę o tym bo za kilka miesięcy skończymy nasz "projekt bojkowska". Dochodząc do celu patrzymy co będzie dalej.
Znów się wymądrzam. To chyba kompulsywne u mnie. Dajcie znać jeśli przeginam - spróbuję się powstrzymać.
Detali trochę napstrykałam:











































Jakiś czas temu pisałam o Piotrze Kowalskim, człowieku renesansu, mającym wybitne osiągnięcia w dziedzinie biznesu jak i w sztuce. Jego zdjęcia ostatnio zajęły drugie miejsce w kategorii reportażu na Internatinal Photography a Word Award w USA.
W bojkowskiej chacie znajdzie dla siebie miejsce, niesamowity prezent - otrzymana od autora fotografia:





Na pytanie: które zdjęcie chciałabym dostać, bez namysłu wybrałam właśnie to. Chłopiec o mądrych, pełnych inteligencji, smutnych oczach zauroczył mnie.
Więcej można obejrzeć tu.
Dziękujemy Piotrze!


Z bieszczadzkiej mozaiki:
Ostatnio kilka razy usłyszałam, że Buba jest groźnym psem. Miejscowi psów boją się jak leci, bez wyboru. Jest pies - trzeba się bać. Wożę Bubę do wsi i z mieszanymi uczuciami obserwuję panie, które łapią się za serce, wydają ze zgrozą okrzyki strachu kiedy piesek merdając ogonem zbliża się do nich. Już chyba nie ma osoby we wsi, która nie pytałaby mnie czy "ugryzie". Ja nie rozumiem czemu miałaby to robić, oni nie rozumieją mojej niefrasobliwości - no przecież ugryźć może! Od tego jest psem.
Obiecuję sobie, że kiedyś nagram cały ten balet gdy ktoś idzie do nas i skrada się zgięty wpół, z ewidentną zgrozą w oku. Na nic tłumaczenia, że to taka łagodna rasa, że agresja zero. Jedna pani wykrzyczała mi, że taki pies to na łańcuchu być powinien! Mamy groźnego psa, jesteśmy bezpieczni!

Oto Buba postrach bieszczadzkiej wsi:





*

poniedziałek, 22 lutego 2010

Przesyłka

*




"Szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się ją dzieli".
Albert Schweitzer

Dzisiaj: różowe promienie wschodzącego słońca, aromat porannej herbaty, trzy misie przyniesione na dzień dobry przez Bubę, chłód poranka i ciepło kominka, dziwactwa kota Burego, spokój, nieśpiesznie mijające minuty, zapach śniegu, wiatr, biel, miękkość poduszek gdy czytam książkę i ciszę domu - pakuję ostrożnie i wysyłam.
































*

sobota, 20 lutego 2010

Co w bojkowskiej chacie?

*




Praca przy bojkowskiej chacie powoli posuwa się do przodu. Z braku finansów Maciek "wyrabia" wcześniej zakupione materiały budowlane.
Dostaję dużo pytań co nowego w chacie powstało. Zapraszam do zdjęć.


Widok wejścia do małego pokoju na piętrze:




Drzwi do wszystkich łazienek będą miały takie serduszka. Zielony kolor ścian jest tymczasowy.







Stare drzwi, oczyszczone, dostały nową futrynę. Widok z salonu:








Drzwi do sieni:



Trochę zdjęć pokoi na piętrze:












Wejście do łazienki w pokoju.




Maciek przy pracy nad schodkami do pokoju:




I schodki gotowe:






Ten pokój dostanie rybie dekoracje. Maciek wydłubał nad drzwiami do niego taki ornament:






Kładka do rybiego pokoju już prawie gotowa, najbardziej cieszy się tym Buba.












Kominek, jeszcze nie wykończony.






Powstaje sufit w kolejnym pokoju:






Nie umiem sobie odmówić wrzucenia kilku zimowych zdjęć:













*

Filmowo:


Chata bojkowska

Chata bojkowska

Chata Magoda

Chata Magoda

Widoki z tarasu:

Widoki z tarasu:



Okolice domu

Okolice domu