*
Pół godziny po pożegnaniu ostatnich "świątecznych" gości, zapakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy na wakacje.
Od ponad tygodnia wędrujemy po Polsce ... od jednych gości - do następnych. Mieszkamy właśnie w kolejnym domu, udostępnionym nam przez tych, którzy przyjechali do nas kiedyś jako goście a stali się naszymi przyjaciółmi. Przez cały czas byliśmy podejmowani jak książęca para w podróży, karmieni pysznościami i hołubieni - w czterech domach.
Dziwny to może patent na wypoczynek ale nam się podoba.
Bubie też się podoba bo spotkała kilka fajnych piesków i jednego kociaka.
Buba w środku:
Do kompletu brakuje zdjęć psa Kofika, ale zwierz ten porusza się zbyt szybko - sfotografowanie go jest technicznie niemożliwe.
To trochę jak podróż w poszukiwaniu straconego czasu.
W dniu naszego wyjazdu Bieszczady wyglądały tak:
A obecnie mamy powtórkę z jesieni. Daleko od Bieszczadów.
Trochę obrazków z otoczenia gościnnego domu:
Zima w październiku sprawiła, że zmarniały dynie w moim ogródku. Dzięki Izie, która czekała na nas z trzydziestoma kilogramami dyni, dzisiaj przetwarzałam.
Pewnie mam coś z głową ale do domu przywiozę słoiczki dyniowych konfitur.
Obliczyłam, że pracowałam bez przerwy przez 244 dni. Pod koniec tego maratonu, przysięgałam sobie, że na wakacjach będę leżała i czytała oraz spała przez tydzień.
I otóż, okazało się, że nie da rady. Po godzinie leżenia chybabym się rozpukła. Z hukiem!
Oprócz przecudownych okoliczności przyrody, pławienia się w ludzkiej i nieludzkiej (psy i kot) życzliwości, zafundowałam sobie kawałek nieba: WIZYTĘ W CZACZU!!!
Co to jest Czacz? To wieś w Wielkopolsce, w której w stu (!) halach, handluje się starociami, gratami i wszelakimi skarbami.
Ja tam byłam!
Ponieważ miałam do dyspozycji tylko jedno terenowe auto z przyczepą, musiałam się ograniczać. Ale i tak udało mi się wykupić chyba większość przedmiotów z wikliny i terakoty.
Kupiłam nawet słomianą świnię - to moja wersja - większość towarzystwa twierdzi, że to krowoświń.
Wiklinowy fotel pokochała Buba.
Krzeseł i foteli kupiłam aż 9. Wszystkie do bojkowskiej chaty. Poza tym kosze, kosze giganty, talerze, miski, ramki, doniczki, świeczniki, szafeczki i dziesiątki innych bardzo potrzebnych przedmiotów. Wszystko za grosze!
Jeszcze tam wrócę!
To nasze pierwsze wakacje od przyjazdu w Bieszczady.
Kiedyś telepałam się po szerokim świecie - ze szczególnym parciem na tereny górzyste. Głodna byłam wrażeń, odmienności, poznawania innych kultur, ludzi, widoków i zabytków. Teraz zaszyliśmy się tam gdzie łąk bezkres, brzozy, jeziora i odludzie.
Na koniec zagadka:
Kto zgadnie w jakim rejonie Polski robiłam jesienne zdjęcia do tego posta - dostanie słoiczek dyniowej konfitury. Wygra ten, kto określi to miejsce najbardziej precyzyjnie. Jeśli nie zgadnie nikt - zwycięzcę wylosuję spośród wszystkich uczestników. Konkurs będzie trwał do 3 listopada.
Za cudowne chwile dziękujemy Eli, Ewie, Izie, dwóm Tomkom i Jackowi!
*