poniedziałek, 26 października 2009

Wakacje

*




Pół godziny po pożegnaniu ostatnich "świątecznych" gości, zapakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy na wakacje.
Od ponad tygodnia wędrujemy po Polsce ... od jednych gości - do następnych. Mieszkamy właśnie w kolejnym domu, udostępnionym nam przez tych, którzy przyjechali do nas kiedyś jako goście a stali się naszymi przyjaciółmi. Przez cały czas byliśmy podejmowani jak książęca para w podróży, karmieni pysznościami i hołubieni - w czterech domach.
Dziwny to może patent na wypoczynek ale nam się podoba.
Bubie też się podoba bo spotkała kilka fajnych piesków i jednego kociaka.

Buba w środku:












Do kompletu brakuje zdjęć psa Kofika, ale zwierz ten porusza się zbyt szybko - sfotografowanie go jest technicznie niemożliwe.



To trochę jak podróż w poszukiwaniu straconego czasu.
W dniu naszego wyjazdu Bieszczady wyglądały tak:










A obecnie mamy powtórkę z jesieni. Daleko od Bieszczadów.











Trochę obrazków z otoczenia gościnnego domu:









Zima w październiku sprawiła, że zmarniały dynie w moim ogródku. Dzięki Izie, która czekała na nas z trzydziestoma kilogramami dyni, dzisiaj przetwarzałam.
Pewnie mam coś z głową ale do domu przywiozę słoiczki dyniowych konfitur.








Obliczyłam, że pracowałam bez przerwy przez 244 dni. Pod koniec tego maratonu, przysięgałam sobie, że na wakacjach będę leżała i czytała oraz spała przez tydzień.
I otóż, okazało się, że nie da rady. Po godzinie leżenia chybabym się rozpukła. Z hukiem!




Oprócz przecudownych okoliczności przyrody, pławienia się w ludzkiej i nieludzkiej (psy i kot) życzliwości, zafundowałam sobie kawałek nieba: WIZYTĘ W CZACZU!!!
Co to jest Czacz? To wieś w Wielkopolsce, w której w stu (!) halach, handluje się starociami, gratami i wszelakimi skarbami.
Ja tam byłam!



Hale z cudami w Czaczu:




Ponieważ miałam do dyspozycji tylko jedno terenowe auto z przyczepą, musiałam się ograniczać. Ale i tak udało mi się wykupić chyba większość przedmiotów z wikliny i terakoty.
Kupiłam nawet słomianą świnię - to moja wersja - większość towarzystwa twierdzi, że to krowoświń.



Wiklinowy fotel pokochała Buba.




Krzeseł i foteli kupiłam aż 9. Wszystkie do bojkowskiej chaty. Poza tym kosze, kosze giganty, talerze, miski, ramki, doniczki, świeczniki, szafeczki i dziesiątki innych bardzo potrzebnych przedmiotów. Wszystko za grosze!





Jeszcze tam wrócę!



To nasze pierwsze wakacje od przyjazdu w Bieszczady.
Kiedyś telepałam się po szerokim świecie - ze szczególnym parciem na tereny górzyste. Głodna byłam wrażeń, odmienności, poznawania innych kultur, ludzi, widoków i zabytków. Teraz zaszyliśmy się tam gdzie łąk bezkres, brzozy, jeziora i odludzie.
Na koniec zagadka:
Kto zgadnie w jakim rejonie Polski robiłam jesienne zdjęcia do tego posta - dostanie słoiczek dyniowej konfitury. Wygra ten, kto określi to miejsce najbardziej precyzyjnie. Jeśli nie zgadnie nikt - zwycięzcę wylosuję spośród wszystkich uczestników. Konkurs będzie trwał do 3 listopada.




Za cudowne chwile dziękujemy Eli, Ewie, Izie, dwóm Tomkom i Jackowi!


*

piątek, 16 października 2009

Odwołuję!

*




To faktycznie przestało być zabawne! Śniegu napadało do pasa, zaspy zasłaniają Bubę. Aby pojechać do sklepu najpierw musiałam znaleźć samochód bo spod śniegu nie było go widać!
Prąd raz jest, raz go nie ma, nie działa internet i telefony. Sąsiad spotkany w sklepie obsobaczył mnie za to wszystko. Już słyszał, że to przeze mnie.
Mam sygnały, że tak jest w połowie Polski.
Niniejszym przepraszam!
Ja po prostu nie umiem kłamać i wigilia jesienią nie mieściła mi się.
No to mam.
Oto kilka obrazków zimowych:

Wczoraj:












Dzisiaj:









Nadal sypie!
Ponieważ coś z tym trzeba zrobić, postanowiłam odwołać zimę i pokazać bieszczadzką jesień. Wprawdzie zdjęcia sprzed kilku dni - jeszcze to nie była ta orgia kolorów. Ale lubi się co się ma a ja innych zdjęć nie posiadam.


Oto jesień:












Zrobiłam co mogłam.

Tylko jak to wszystko stopnieje i zrobi się powódź, to proszę mnie już za to nie winić.


Dostałam wiele wyróżnień. Dokładnie siedemnaście od 45 osób. Jeszcze raz bardzo za nie dziękuję! Wszystkie można zobaczyć na bocznym pasku bloga. Nie posyłałam ich dalej bo brakowało mi czasu. Dzisiaj chcę to nadrobić.
Wszystkie, WSZYSTKIE wyróżnienia chcę przekazać jednej osobie. Wyjątkowej, wspaniałej! Podziwiam ją i darzę najwyższym szacunkiem. To Ori. Prowadzi trzy blogi. Nie umiem się zdecydować, który podoba mi się bardziej, obdarowuję zatem wszystkie trzy. Kto zna te blogi ten rozumie moją decyzję, kto nie zna - zrozumie jak tam wstąpi. Ona nie mówi o pomocy - Ona pomaga! Ori - pozdrawiam Cię!


*

wtorek, 13 października 2009

Zimowo i świątecznie

*



Nie zwariowałam! Przysięgam.
Mamy zimę a wczoraj była wigilia!




Już wyjaśniam. Przez dwa dni w naszej chacie odbywała się świąteczna sesja zdjęciowa. Efekty (widziałam - przepiękne zdjęcia!), będzie można zobaczyć w grudniowym numerze Mojego Mieszkania.
Co tu się działo! Zastawiony wigilijny stół, choinka a wokół tego, tłum pracujących nad zdjęciami ludzi. Do przedsięwzięcia wciągnięci podstępem zostali również nasi goście i Buba.
Salon wyglądał tak:


Parasole:




Światła:





Blendy w ilościach niepoliczalnych:



Komputery:



Aparaty:






Biegałam za fotografem jak Buba za mną. Zaglądałam mu zza ramienia, pchałam się wszędzie, podglądałam i zamęczałam pytaniami. Mam szczęście do świętych ludzi bo nikt mnie nie pogryzł.
Nabawiłam się kompleksów wielkich jak słoń. Próbowałam moją małą pstrykaweczką coś tam fotografować ale to żałosne i nędzne w porównaniu z dziełem profesjonalisty. Tyle tylko zyskałam, że teraz wiem co źle robiłam do tej pory! To była dla mnie ważna lekcja.
Pokażę zatem trochę wigilijnych, źle zrobionych obrazków.




















W dzikim pośpiechu przygotowywałyśmy ozdoby świąteczne. Poniżej łańcuch kominkowy uszyty przez świętą kobietę, która jest kobietą uniwersalną!





Jutro święta kobieta, po czterech miesiącach pracy - opuszcza nas. Dziękujemy Ci Marysiu za wszystko!

Korzystając z profesjonalnego oświetlenia zrobiłam jeszcze kilka nieprofesjonalnych zdjęć:



















Maciek uważa, że ja mogę wszystko. Odpowiedzialność za to, że dzisiaj spadł śnieg w ilościach hurtowych (przypominam pierwsza połowa października), zrzucił na moje barki. Mówi, że jak zachciało mi się teraz wigilii to sama sobie jestem winna.







Teraz, gdy piszę te słowa, zaspy sięgają do kolan!

*

Filmowo:


Chata bojkowska

Chata bojkowska

Chata Magoda

Chata Magoda

Widoki z tarasu:

Widoki z tarasu:



Okolice domu

Okolice domu