"Są dwa sposoby na to, żeby znaleźć się na wierzchołku dębu. Jeden, to usiąść na żołędziu i czekać. Drugi, to wspiąć się na drzewo."
Charles Kemmons Wilson
Zawsze wybierałam ten drugi sposób. Czasem tylko zmęczona, utyrana z niedowierzaniem patrzyłam jak tym siedzącym wyrasta. Jednak nie potrafię inaczej bo przywykłam. Mądrze powiedział Ludwik Pasteur:
"Wystarczy tylko przyzwyczaić się do pracy i już bez niej nie można żyć."
Miewam krótkie, króciutkie okresy buntu i wtedy przez chwilkę robię coś dla siebie. Kilka dni temu była w Lutowiskach impreza, której opuścić nie mogłam! Dni Zielonej Turystyki. Organizatorami były: Fundacja Bieszczadzka i WWF (jedna z największych na świecie fundacji zajmujących się ochroną środowiska).
W trzydniowym programie imprezy były: wystawa fotografii, pokazy filmów ekologicznych i ekoturystycznych o Podkarpaciu, seminaria na ten sam temat, pokazy zwierząt hodowlanych związanych z regionem, prelekcje i zajęcia edukacyjne na temat niedźwiedzia, rysia, żubra, wilka, żbika, spotkania z przyrodnikami, leśnikami, ornitologiem, botanikiem, koncerty zespołów regionalnych z Sanoka, Słowacji, Ukrainy. A to jeszcze nie wszystko!
Miałam na to godzinkę - zatem biegałam jak kot z pęcherzem od jednego miejsca w drugie by zobaczyć jak najwięcej. Z emocji zgubiłam kluczyk do auta zatem połowę wolnego czasu przebiegałam szukając go.
Zdobyłam, wysępiłam i wyżebrałam dużo ciekawych materiałów, na przykład gipsowe odlewy śladów niedźwiedzia i wilka!
Popatrzcie jakie są wielkie. Dopiero taki ślad daje wyobrażenie o rozmiarach tych zwierząt:
W związku z akcją żebraczą mam dla czytelników bloga następujące prezenty:
Jeśli będzie ktoś zainteresowany którymś z tych zestawów - proszę się wpisać. Jeśli będzie więcej chętnych zrobię losowanie.
Impreza o której powyżej piszę jest cykliczna, w tym roku była jej druga edycja. Jeśli Wasze drogi zawiodą Was w przyszłym roku, w sierpniu w Bieszczady - polecam!
Chcę pokazać małe fragmenty urządzanej w międzyczasie bojkowskiej chaty. Poniżej salonik:
Beza w bojkowskiej:
Trawka przed bojkowską już rośnie!
A tu efekt czyszczenia starych okiennych ram. Tak było:
A powyżej jak to wygląda
Brakuje jeszcze szyby, ale wyprawa do bieszczadzkiego szklarza przerasta obecnie moje czasowe możliwości.
Tak oprawiałam karty z katalogu parawanów. Mam już sześć takich obrazków. Nadal pracuję nad starym, wiejskim kredensem.
Beza jest psem na niewidzialnej gumce, która rozciąga się maksymalnie do kilku metrów. Nie odstępuje mnie ani na minutę, chodzi za mną wszędzie a z powodu mojego uziemienia w kuchni - w owej kuchni spędza całe dnie. Jest cudowna!!! Kochająca do bólu, posłuszna i urocza. Rośnie w niepokojącym tempie i przez to przeokropnie chuda. Składa się prawie wyłącznie z dłuuuugich łap i oczu. Stał się cud! Nasz Bury, który nie polubił żadnego z naszych zwierząt - Bezę uwielbia! Oczywiście z wzajemnością. Ze wzruszeniem przyglądam się jak okazują sobie sympatię, wymieniają czułości. Nie udało mi się uchwycić aparatem takich chwil zbyt wiele ale - proszę tu maleńka próbka:
Dzisiejszy post ta taka mała odskocznia od codziennych obowiązków. Co ja się jednak naszarpałam z bloggerem aby to wszystko zamieścić! Kolejne innowacje bloggerowe są niestety coraz bardziej kłopotliwe dla prowadzących blogi.
Pozdrawiam serdecznie i ciepło z nadal słonecznych i ciepłych Bieszczadów!
P.S. Dopiero po opublikowaniu posta dopatrzyłam się, że nie podałam do kiedy można się zapisywać na zestawy. Termin jest do 1 września. Przepraszam!