poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Są!!!!!

*


Znów będzie o kozach!
Na początek muszę wyjaśnić skąd się wzięło imię Ramona - dostaję wiele pytań na ten temat. Kozy są wspólne jak już pisałam. Każde z nas nazwało jedną kozę (moja jest Ruda). Na imię Ramony nie miałam żadnego wpływu.
Tak się złożyło, że Rudą właśnie polubiłam najbardziej - ma dziewczynka charakter. Nie słucha nikogo, jest sprytna i niezależna, zawsze pod prąd, po swojemu. Cenię to i szanuję. Kolejny raz okazało się, że Ruda nie daje się włożyć w żadne ramy: w żadną ciążę nie zaszła! Nie będzie miała dzidziusia, nie będzie mleka - mamy kozę ozdobną! Najwyraźniej kawaler do gustu jej nie przypadł - przebierna taka!
Natomiast Mańka zaszła i to nawet bardzo. Od kilku dni co kwadrans monitorowałam jej stan, Maciek po nocach przeganiany przeze mnie, biegał do koziarni sprawdzać czy to już. Nie słyszałam, żeby jakieś kózki były tak wyczekiwane.
No i stało się!!!!!
Są dwie!
Pisałam już, że w trudnych momentach zazwyczaj jestem sama w domu - tak było i tym razem. Od rana wiedziałam, że coś jest na rzeczy bo koza Mańka meczała. No i za kolejnym razem, wyglądając na łąkę - widzę, że właśnie rodzi! Zadzwoniłam po Maćka, biegł tak, że naraził się na wątpliwej jakości kpiny. Na poród drugiej kózki zdążył.
Ludzie co to się działo! Wylegli wszyscy goście, kozy meczały, ja biegałam i szukałam gniazdka bo mi się bateria w aparacie rozładowała, przyszli sąsiedzi, okoliczne psy zwąchały atrakcje i zbiegły tłumnie na naszą łąkę, Buba nosiła misie. Jeden maluszek jest słaby zatem telepałam się z nerwów, czy przeżyje bo nie umiał ssać. Pozostałe kozy z nerwów pochłaniały moje kwiatki. Tylko Mańka czyli mama, spokojnie pasła się dalej. Zżarła mi młody modrzew ale jej darowałam. Teraz z napięciem czekamy aż urodzi resztę łożyska.
Pokażę trochę zdjęć maluchów - mam tych zdjęć kilkaset tysięcy. Oto kózki w różnych fazach wysychania:













Kiedy wszystko się uspokoiło, zrobiłam zakupy, ugotowałam obiad, słaby maluch zaczął ssać, myślałam, że to koniec atrakcji na ten dzień.
Niestety wrócił kot Bury wykazujący ewidentne objawy zatrucia. Nie wiemy jeszcze co z nim będzie.
Właśnie zaczyna się pierwsza wiosenna burza...
Znikam kochani bo jak na spokojne, sielankowe życie dostałam dziś zbyt dużą dawkę emocji.


*

środa, 21 kwietnia 2010

Droga aprowizacyjna

*



Wiele razy pisałam o tym, że samochód w Bieszczadach to artykuł pierwszej potrzeby, funkcjonowanie bez auta przy prowadzeniu kuchni dla wielu osób jest niemożliwe.
Ot i życie pozwala mi sprawdzić prawdziwość tej tezy - od pewnego czasu auta nie mam. Dygam zatem z zakupami, z siatami i tobołami. Na nogach.
Moja szczecińska przyjaciółka powiedziała mi kiedyś, że jestem jak kot: zawsze spadam na cztery łapy. Wtedy trudno było mi się z nią zgodzić ale dzisiaj pomyślałam, że wiele prawdy w tym się zawiera. Obecna sytuacja wymuszająca noszenie wszystkiego sobą, z pewnością sprawi, że rączki wyciągną mi się do kostek. Jak będę miała trochę szczęścia - to nawet dalej, ręce będę ciągać za sobą po podłożu. Zdobędę dzięki temu nowe zajęcie; otworzy się możliwość kariery cyrkowej. Będę się pokazywać razem z kobietą z brodą!
Drugim plusem biegania na nóżkach jest możliwość podziwiania tego co zazwyczaj mijałam jadąc autem. Wczoraj wzięłam ze sobą aparat i pstrykałam po drodze mijane atrakcje.
Jak wychodzę z domu to mam widok na pierwsze kwiatki, te na zdjęciu dostałam w zeszłym roku od Elizy z bloga Utkane z marzeń. Popatrz Elizka jak kwitną! Jeszcze raz dziękuję!



Zakwitły też pierwiosnki!


Kilka przydomowych widoczków:






Wychodzę na drogę odprowadzana wzrokiem przez kozy. Jak widać nadal się nie rozwiązały. Zaczynam podejrzewać, że z tą ciążą to ściema.


Pierwsze, nieśmiałe pączki modrzewia:


A tutaj, po drodze mijam Maćka, który przenosi dla sąsiadów bojkowską chatkę. Machamy do siebie i idę dalej.


Przydrożne kwiatki:


Na grecko - katolickim cmentarzu rozkwita powoli pierwiosnkowy dywan:


Kilka kroków i dywan z kaczeńców:


Wierzby puszczają już nieśmiało listki. W tle nasz potok. Dzisiaj przy nim zawarłam znajomość z rudym kotkiem, który głośno utyskiwał na rzeczywistość. Udało mi się go uciszyć puszką, którą targałam dla Buby.


To częsty widok w naszej wsi:


Przyleciał już pierwszy bocian! Z namaszczeniem porządkuje gniazdo i czeka na drugą połowę. Mam nadzieję, że się doczeka.


Dalej już jest sklep. Nie będę pokazywać bo każdy w swym życiu już sklep jakiś widział.

W domu produkuję przemysłowe ilości wianków z rdestu. Mam go tyle, że mogłabym wysyłać potrzebującym.
Ponieważ nie ma jeszcze świeżego badziewia, wianki dekoruję czym tam wymyślę. Temu dałam kwiatki zerżnięte od Llooki:




Inny również jajowaty wianek. Okrągłe też robię ale nie robiłam im zdjęć bo wyglądają banalnie.


Rozczochrany wianek ozdobiłam sercem otrzymanym od Elle:


We wszystkim dzielnie pomagają mi domowe zwierzątka:


Z ostatniej chwili: Maciek powiedział, że Mańce przesunął się brzuch (cokolwiek to znaczy), zatem chyba będzie jakieś koźlątko. Chyba, żeby nie było...


*

sobota, 10 kwietnia 2010

Świat według Buby

*


"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies".



Świat według Buby, jest światem dobrym, przyjaznym i pięknym. Zaludniają go cudowni ludzie i miłe zwierzęta. Oczywiście nie dlatego, że tak jest, tylko dlatego, że Buba widzi i otrzymuje wyłącznie dobro. Często się nad tym zastanawiam. Psinka przecież pokorna i uległa, tylko kochająca, tylko tę miłość rozdająca każdemu i zawsze - zawojowuje każdego. Dlaczego my ludzie nie mamy tej prostej umiejętności obdarzania świata zaufaniem, czułością, troską bez uprzedzeń i kombinacji myślowych. Znam kilka takich "ludzkich Bub" ( jednym z przykładów jest mój Maciek) i często widziałam jak łagodnie potrafili rozbrajać największą agresję - życzliwością.
Buba nie chowa urazy, nie jest pamiętliwa, wybacza nam nasze potknięcia i uważnie otacza opieką. Zawsze można na nią liczyć, jest prosta i przewidywalna ale nie nudna. Nigdy nie bywa nachalna, nie upiera się przy swoim a i tak otrzymuje to czego potrzebuje. Od wszystkich.
Wiele się uczę od mych zwierzaków. Przez dwa dziesiątki lat żyjąc pod jednym dachem z ciągle zmieniającą się liczebnie gromadką kotów, obserwując je bacznie, nauczyłam się tego co mądrzy ludzie zwą asertywnością. Kot zawsze robi tylko to, na co ma ochotę ale nigdy nie przyszło mi do głowy aby się na kota gniewać.
O ileż świat byłby prostszy gdybyśmy nie zakładali, że spotka nas coś złego, że ten drugi ktoś knuje i ma nieczyste intencje. Bubą nie jestem, widziałam wiele i często odkrywam w sobie głęboko zakorzeniony strach przed wieloma sytuacjami. Jednak jeśli sobie to uświadamiam, mam szansę. Na szczęście, na uśmiech, na życzliwą relację zwrotną. I proszę - nie mówcie, że tak się nie da, że świat jest okrutny, że pełno jest oszustów - ja to wiem, ale naśladując Bubę nawet jeśli spotykam to wszystko na swojej drodze, w ostatecznym rezultacie - nie krzywdzi mnie to, nie odczuwam dotkliwie, zapominam.

Nie było mnie czas jakiś. Odbyłam ostatnio daleką podróż, zaskakująco miłą choć bardzo męczącą. Po powrocie czekało na mnie wiele listów, życzeń, prezentów. Zabieram się do nadrabiania zaległości, wszystkim z całego serca dziękuję!

Kozy jeszcze nie urodziły, ponowne wyliczenia wykazały, że pomyliliśmy się, termin porodu został przesunięty na połowę kwietnia. Wszystko jeszcze przed nami! Na szczęście wielkie, bo ciężko byłoby mi odżałować gdyby rodziły pod moją nieobecność.

Z dalekiego świata przywiozłam ze sobą przyjaciółkę, z którą - wykorzystując wiosnę, postanowiłyśmy zrobić sobie oczyszczającą głodówkę. Bieszczadzkie powietrze, czysta woda i kontakt z rodzącą się do życia przyrodą są idealnym dopełnieniem. Od lat stosuję wiosenną głodówkę jako kurację na zdrowie. Od lat nie mam żadnych z nim problemów.

Przekornie pokażę kilka fotek świątecznego stołu. Tak było:













Jak pisałam, koty robią to na co mają ochotę. Nasz Bury postanowił wystąpić w roli Kota Wielkanocnego:








Pozdrawiam serdecznie!

P. S. Tuż po opublikowaniu tego posta dowiedziałam się o tragicznym wypadku samolotu pod Smoleńskiem. Ze ściśniętym sercem łączę się ze wszystkimi opłakującymi swych bliskich!


*

Filmowo:


Chata bojkowska

Chata bojkowska

Chata Magoda

Chata Magoda

Widoki z tarasu:

Widoki z tarasu:



Okolice domu

Okolice domu