Kiedyś, dawno temu,w poprzednim życiu, byliśmy z Maćkiem u mojej przyjaciółki. Miało być dużo ludzi, ale nie dopisali panowie i Maciek był jedynym mężczyzną w towarzystwie. Wokół dużego, okrągłego stołu siedziały prawie same panie i w miarę spożywanych napojów powoli zapominały o obecności płci przeciwnej. Tematy zaczęły się sypać typowo kobiece i zanim zdążyłam zaprotestować (ja o Maćku pamiętałam), zeszło na porównywanie, która z moich pięknych, szczupłych, zgrabnych i młodszych ode mnie przyjaciółek ma większego celulitisa. I gdzie.
O! -zawołała jedna z nich - Maciek! Ty powiesz!
I zaczęły podtykać mojemu chłopu pod nos zgrabne uda i inne części młodych ciał. Maciek nie powiem, normalny jest, zatem z zainteresowaniem obejrzał eksponaty i na koniec złożył oświadczenie: Ja się na tym nie znam, Jagódka tego nie ma.
Może nie ma, może ma. Do głowy by mi nie przyszło jednakowoż by z tego robić problem, temat rozmowy czy cokolwiek innego. Dopóki nie będę podtykać mężu mojemu celulitisu, który zaplęgł mi się na ten przykład na plecach czy czole - to on go nie zobaczy i już.
Kogóż zresztą miałby obchodzić mój celulit, krzywe nogi, nadmiar kilogramów czy kurzajki na nosie???? No - zgaduję, że nikogo. Dlaczego zatem wszędzie tyle się o tym mówi? O sadle do zgubienia, łupieżu, wypryskach czy innych obrzydliwościach. Czy ludzie nie mają większych problemów?
Co się stało z ludźmi, że myślą tylko o swoich przyjemnościach, odrzucając to co niewygodne lub niemiłe. Niedobrze mi się robi od samego słuchania o Euro, taką obłudę i znieczulicę pamiętam z czasów zdziczałego komunizmu.
Nie umiem kłamać, nie idzie mi to. Zawsze ceniłam sobie szczerość, a za szczerość własną - wielokrotnie płaciłam wysoką cenę. Dobrze się czuję w Bieszczadach, bo tu nikt nie bawi się w obłudę. To jeszcze jeden powód by nigdy się stąd nie ruszać.
Wiosna w tym roku przyszła szybko. Na początek pokażę tak wyczekiwane w poprzednim poście kózki. Ramona urodziła chłopca i dziewczynkę:
Po kózkowo - fotograficznym rozpasaniu pora na inne zwierzątka. Bez specjalnego porządku -jak blogger wrzuci, na początek Bury:
Kićka, która - powtarzam się, wiem - jest cudowna!
Beza:
Buba:
I obie razem:
Trochę wiośniano - bieszczadzkich widoczków z nieistniejącą już bieszczadzką wsią, bobrowiskiem, rezerwatem śnieżycy i sanem w tle:
Teraz obowiązujące w tym sezonie fryzury. Na gładko z krótką grzywką:
Trwała typ "baranek":
Uczesanie na "chryzantemę":
Pora na okolice domu i wiosenne kwiecie:
Nowy look tarasu:
Po kilkudniowych chłodach i deszczach przyszło słońce.Maciek oświadczył, że jutro zaczyna sezon na desce. Oto przymiarka:
Na wiosenne chłody doskonała jest rozgrzewająca zupa dyniowa z imbirem. Jesienią kiedy robię dyniowy dżem, zawsze pewną część dyni zapiekam w piekarniku i mrożę. A kiedy jest potrzeba rozgrzania, gotuję w bulionie z ziemniaczkami i marchewką, miksuję, dodaję śmietanę, bazylię, czosnek i imbir. Naprawdę działa!
Od pewnego czasu obserwowałam nowe na rynku pismo o tematyce wiejskiej "Sielskie życie". Z rosnącą przyjemnością obserwowałam. Teraz pismo jest już dwu miesięcznikiem i ma się coraz lepiej i ciekawiej. A na dokładkę dostałam ostatnio zlecenie na wykonanie do Sielskiego, dużego materiału, mam napisać tekst i... zrobić zdjęcia! Trzymajcie za mnie kciuki proszę!
Miałam jeszcze wkleić zdjęcia przemeblowanych nieco wnętrz naszych chat, jednak z przerażeniem zobaczyłam przed chwilą, że siedzę nad tym postem piątą godzinę! Sezon nam się już zaczął. Pracy jest masa a jeszcze jak to my - zaczęliśmy realizację kolejnego, dużego projektu... Zatem wnętrza muszą poczekać. Dziękuję za cierpliwość tym, którzy dotarli do końca.Do zobaczenia - pewnie nie wcześniej jak we wrześniu. Miłego lata życzę, wspaniałych wakacji, dużo słońca, szczęścia i miłości!