*
Zacznę od wyników losowania. Nie spodziewałam się, że będzie konieczne, myślałam, że może ktoś zechce przyjąć obrus i makatkę, no to wyślę, a tu tyle osób chętnych! Z braku czasu zapisałam w dwóch kolumnach te Panie (bo Pana żadnego nie było), ponumerowałam, a sierotkiem był Maciek. Kazałam mu podać dwie liczby od jeden do.. I po wszystkim.
Obrusik poleci na emigracyjny, wigilijny stół Pauli71 a makatka do Eugenii. Proszę obie Panie o podanie adresów. Gratuluję!
Odwaliłam masę dobrej roboty! Wypucowałam, poprałam poprasowałam już prawie wszystko. Rąk i pleców nie czuję! Ale jak się rozglądam wokół siebie to mi dobrze. Mam nadzieję, że ten fengszuj zadziała również nie tylko na samopoczucie ale na całokształt, bo po całym dobrym roku, grudzień dowalił nam niespodziewanie kłopotów i zmartwień. Od pierwszego dnia grudnia się zaczęło i tak po kolei każdego dnia. Spotykamy się z Maćkiem wieczorami, bo on w bojkowskiej chacie fedruje - ja w domu, i wymieniamy się wieściami o kolejnych najnowszych kataklizmach. Już tyle tego jest, że łapie nas głupawka. Przykład: wraca Maciek i mówi - zepsuła się szlifierka! Patrzymy na siebie i wybuchamy śmiechem. No to ja mówię - byłam w banku, skończyły się pieniądze na remont bojkowskiej! Teraz już ze śmiechu nie możemy ustać więc walimy się na ziemię i wyjemy jak durni. Na to Maciek dławiąc się ze śmiechu: nie wiadomo kiedy energetyka podłączy prąd do bojkowskiej! Przez łzy wtedy chrypię , że goście odwołali świąteczną rezerwację i będziemy w święta mieć pusty pokój. I tak sobie dalej ciągniemy listę, dopóki się nie zmęczymy tym śmiechem. A następnego dnia dochodzą nowe rozrywkowe wieści. Trzeba przyznać, że jak się coś psuje (a popsuło nam się tak około połowy sprzętu), to nie tak zwyczajnie, tylko naprawdę śmiesznie. Kiedy Maciek wyciąga swoją komórkę aby gdzieś zadzwonić, biegniemy z Bubą szybko bo zawsze wtedy jest fajnie. Wczoraj jak próbował wysłać sms to komórka zamiast tego - robiła zdjęcia, a jak próbuje znaleźć numer do kogoś to wtedy właśnie - wysyła sms - do kogoś innego. Poza tym nic w niej nie słychać. Uwielbiam być przy tym jak Maciek huczy: "przepraszam, ja nic nie słyszę, to szybko powiem o co chodzi i będę się rozłączał". Drze się przy tym tak, że słychać go wieś dalej.
A jak fajnie popsuł się telewizor! Nadaje tylko jeden program - dwójkę. Jak koniecznie chcemy zobaczyć coś na jedynce to trzeba ją kodować. Jak się wyłączy telewizor to już po ptakach - trzeba kodować ponownie. Ale najlepsze jest to, że kanał na którym się kodowało - znika! Ponieważ tych kanałów jest ( a raczej było) 99 to wyliczyliśmy kiedy nam się skończą. I wtedy zostanie ta dwójka. Ale telewizor to najmniejszy pikuś bo i tak mało w niego patrzymy.
Grudzień to zawsze dla mnie czas podsumowań. Tak mam. Dziwny to był rok. Wydarzyło się dla nas dużo dobrego, mogliśmy wreszcie wziąć się za remont bojkowskiej, przeżyliśmy wiele dobrych, miłych chwil, poznaliśmy wielu nowych, wspaniałych, wyjątkowych wręcz ludzi, obdarzeni byliśmy dowodami przyjaźni przez tych, których już znamy.
W tym roku też odszedł po pięknym, długim życiu, najwspanialszy mój przyjaciel - Niuniuś. Zetknęliśmy się również z ludzką "bezinteresowną" nieżyczliwością. Niezrozumiałą, niepojętą wręcz agresywnością - tym bardziej cieszymy się, że mieszkamy tutaj, z dala od zgiełku i miejskiej nerwowości.
Wygrany konkurs w Czterech Kątach, blog pewnie też - skierowały na nas zainteresowanie mediów. Kilkukrotnie musiałam odmawiać wizyty w jakimś studiu telewizyjnym czy radiowym. Zazwyczaj miały to być audycje o wariatach takich jak my, którzy zmienili swoje życie. Nie szukamy popularności, jesteśmy bardzo kameralni i naprawdę najlepiej czujemy się w naszym bieszczadzkim domu. Telepanie się po polskich drogach przez wiele godzin po to by przed kamerami, na "wizji" odpowiedzieć na jedno pytanie - wydaje mi się ekscentrycznym pomysłem.
Był to także rok nowych pomysłów, które będziemy chcieli zrealizować. Jest ich wiele i wszystkie kuszą. Mam nadzieję, że życia starczy!
W przerwach, kiedy nie robiłam za Pucfrau, dla relaksu popełniłam na szybko kilka drobiazgów świątecznych i nie tylko. Dekoracjami dopiero chcę się zająć (wymyśliłam małe choinki z lnu do pokoi gości i jedną większą plecioną z rdestu i brzozowych witek) ale ponieważ do bloga wrócę dopiero po Nowym Roku to już ich wtedy nie będę pokazywać bo to by była herbata po obiedzie. Pokażę zatem co uczyniłam w rączkach pauzując między praniem a szorowaniem podłóg i ścian.
Na początek lniane ubranko. W każdym pokoju leżą informatory z telefonami, bieszczadzkimi atrakcjami, adresami i godzinami otwarcia, rozkładem jazdy lokalnych autobusów i tak dalej. Wydrukowałam je i zbindowałam trzy lata temu. Każdy dostał ozdobną okładkę - ale te okładki już dość są podniszczone. Uszyłam zatem lniane okładki. Z kieszonką na foldery. Jeszcze muszę uszyć dwie. Okładki te.
Oto efekt:
Postanowiłam rozjaśnić ciemny kącik przy stole. Latem i jesienią nasuszyłam sporo "badziewu", teraz chlapnęłam go śniegiem w sprayu, omotałam choinkowymi światełkami i efekt mnie zadowala. Kącik tworzy nastrój, którego na zdjęciach pewnie nie widać - aparat też się psuje!
Miłym zajęciem było uszycie kolekcji serduszek. Tegoroczne święta u nas, to będą głównie białe i lniane ozdoby, serduszka też są takie. Z nadprodukcji rdestowej porobiłam wianuszki i zawiesiłam w sieni.
Kiedy zamieszkaliśmy przed laty w bojkowskiej chacie, zastaliśmy ją taką jaka była za życia Paraskewii. Wisiało tam dużo kwietnych wianków i bukietów - Paraskewia kochała kwiaty. Niestety ze starości ozdoby te rozpadały się już w rękach. Zrobiłam do bojkowskiej kwietny wianek a'la Paraska.
Zapowiadany śnieg pada! Za oknami biały lecz pochmurny świat. Słońce wyjdzie pewnie za kilka dni jak odpracuje ten śnieg. Święta zapowiadają się piękne!
Kochani! Dziękuję Wam za ten wspólny, mijający rok! Wszystkim tu zaglądającym życzę przede wszystkim bliskości w Święta! Aby nikt nie czuł się wtedy samotny. Aby w Waszych sercach zagościły spokój i miłość!
A Sylwester, aby był taki jak sobie każdy życzy. Z radością i uśmiechem wejdźcie w Nowy Rok!
Do zobaczenia!
I trzymajcie proszę dzisiaj kciuki mocno, o 17.00 Buba ma operację.
*