Że taka piękna tego roku. Postanowiłam ją pokazać. Zdjęcia robiłam przed domem, na połoninie Wetlińskiej oraz Caryńskiej, w dolinie Sanu i w drodze na Otryt. Oto bieszczadzka jesień w całej tradycyjnej, banalnej okazałości wraz z napotkanymi zwierzątkami:
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJGb1Vu2DPYpmiSWv_SaHDvcfl0Qlz9BMw5DaPz_JqjfHbc8NeIyizJsdF51PdGSVlcVizjgTv6CvaYnl9yw76kxPQD9PNyBMb1dIvbPCW0Wu2skTLUN5bi8DmaDLOyKj7Pr8yfbM4A18/s1600/DSC_0128.jpg)
łł
Na koniec odpowiadam na pytania dotyczące Kici. Tak mamy nową mieszkankę Chaty Magoda. Kilka tygodni temu Maciek przyniósł do domu maleńki kawałek czarnej, futrzanej szmatki. Nazwaliśmy ją Kicia. To najbardziej delikatne i kruche stworzenie jakim kiedykolwiek się opiekowałam. Kicię męczą liczne choroby, my męczymy ją licznymi kuracjami, kilka dni nie jadła nic... I naprawdę, może zabrzmi to niewiarygodnie ale jest to jednocześnie niesamowicie dzielna, waleczna, żywiołowa, energiczna i zołzowata kicia! Maciek twierdzi, że mała ma zołzowatość po mnie i dlatego nie umiał się jej oprzeć. Kicia zawojowała wszystkich, rządzi się i panoszy, ale wystarczy, że popatrzy małymi, paciorkowatymi oczkami i jesteśmy wraz z psami i Burym ugotowani na miękko.
Pozdrawiam!