czwartek, 23 czerwca 2011

Z przyrodą na Ty


Nie wdając się w szczegóły, które zabrałyby masę miejsca na tym blogu, powiem tylko, że żyję z przekonaniem o sprawczej sile myśli. Naukowcy dawno dowiedli, że myśl tworzy rodzaj fal o różnych częstotliwościach. Jeśli dzięki podobnym falom działa radio czy telefon to nasze myśli też mogą dochodzić do odbiorcy, a odebrałam ostatnio tyle ciepłych, serdecznych przekazów, że mogę siebie nazwać szczęściarą! Dziękuję kochani za każde  słowo pod poprzednim postem! Niech dobre myśli wracają do Was zawsze wtedy gdy będą potrzebne! Nie spodziewałam się tylu życzeń, wierszy, cytatów i tak potężnej dawki poparcia, wrażliwości, pozytywnej energii. Dziękuję! Dziękujemy oboje!
Jednak wszystko ma swój kres i niemal zaraz po ślubie trzeba było wrócić do pracy. Dzisiaj, już wieczór, goście siedzą przy ognisku a ja załapawszy jakiegoś bakcyla wolałam zostać w domu. Posprzątane po kolacji, no to usiadłam i dziękuję jak umiem - postem.
Pokażę dzisiaj trochę zdjęć przydomowej fauny i flory bo tylko takie zdjęcia, nie oddalając się zanadto, mogłam dzisiaj zrobić.
Na początek powód mojej ogromnej radości: po sześciu latach walki uporczywej, zniechęceń i rozpaczy, mogę powiedzieć, że rośnie! Nareszcie mi rośnie! I kwitnie!
Ludzie, jak ja się natyrałam przez te lata, nasadziłam a potem wyrywałam uschnięte, zmarniałe, zmarznięte. Ile ja sobie głowę nałamałam jak to zrobić by mi rosło cokolwiek oprócz chwastów! Wokół domu nie mamy wcale ziemi tylko czystą glinę, to tak jakby rośliny sadzić w puste doniczki. Na przywiezienie i rozsypanie ziemi zwyczajnie nie było nas stać. Mamy jeden taki  kawałek na którym po pięciu latach dopiero zaczęła rosnąć trawa (wysiewana co roku) a i tak brzydka jest jeszcze.
Tej wiosny się zawzięłam, przerzuciliśmy z Maćkiem dwie tony gnoju. Pod koniec tej akcji "gnój" tak zobojętnieliśmy na jego upojny zapach i właściwości, że spokojnie moglibyśmy przysiadać na nim z kanapką na ten przykład. Oprócz gnoju przywiózł mi Maciek ziemi spod starej chaty, którą przenosił i jeszcze trociny i popiół drzewny i - trochę ziemi kupionej. Kopaliśmy ogromne doły - jak potężne donice i sypałam to wszystko, sadziłam a potem - bo wiosna sucha była podlewałam, podlewałam, podlewałam... Żeby skończyć z chwastami na wyrywanie których czasu latem nie mam wykupiłam wszystkie bieszczadzkie zasoby czarnej agrowłókniny. A na to wszystko jeszcze żwirek lub kora.
Ogródek ziołowy mam w ogromnej drewnianej donicy:
Sałata i koper:
Dynie:
Cukinie:


A tak wygląda okolica domu, już nie pustynia!








Wiem, że nie wygląda to imponująco zwłaszcza w porównaniu z innymi domami ale i tak mam poczucie sukcesu...
Po dwóch latach tłumaczenia Maćkowi, że dzikie róże to piękny krzak, przestał włączać je w pastwisko dla kóz, dzięki temu w tym roku odżyły!


 Największą radość czuję patrząc na schodki prowadzące do domu. Kilka lat nic nie udawało się zrobić a w tym roku - buchnęło kwieciem:


Ziściły się też moje marzenia o kwietnej łące. teren mamy ogromny - aż się prosił o łąkę właśnie. Jednak wszelki chwastowy badziew przerastał i wyglądało to paskudnie. Kilka lat systematycznego koszenia, dosiewania, nawożenia i gdy patrzę w stronę bojkowskiej chaty to mam łąkę!

W zielone okoliczności na każdym kroku wdziera się przyroda ożywiona w postaci naszych piesków:



Ropuszek:




I ptaszków:





Ptaszki czują się bezpieczne bo Bury śpi:

 No to się nawklejałam tych zdjęć.
A na koniec - mamy już grzyby!
 Dziękuję za cierpliwość i dobrej nocy życzę!

piątek, 17 czerwca 2011

Po dziesięciu wspólnych latach...




wzięliśmy ślub.





 Świadkami były nasze dzieci.
 Byli z nami nasi przyjaciele.


 Atmosfera była swobodna.
 Stół był kolorowy.



Dom i jego otoczenie tonęły w kwiatach.



 Pogoda była piękna. Po kilku godzinach skryliśmy się w cieniu.

Wieczorem, było ognisko.

Gdy pieski się nudziły...
 Zawsze znalazł się ktoś, kto brał je na spacer.

Mój mąż.

 Co chwilę dzwonił z daleka ktoś, kto o nas pamiętał. Dziękujemy kochani!!!!

"Kiedy dzieci były małe, dawałem im patyki i kazałem łamać. Robiły to bez trudu. Potem mówiłem aby  związały wszystkie razem i teraz spróbowały złamać - to było niemożliwe. Taka wiązka to rodzina."
cytat z filmu "Prosta historia"

Dziękujemy WSZYSTKIM za życzenia, telefony, maile, przesłane pocztą kwiatową wiązanki, prezenty, za Waszą pamięć, przyjaźń i serce! Za Waszą z nami w tej chwili obecność.
Dominikowi dziękujemy za zdjęcia :)
Dziękuję moim szczecińskim przyjaciółkom, które znając mnie jak nikt na świecie, przysłały mi sukienkę - bo obawiały się, że sama o tym nie pomyślę. I miały rację... nie pomyślałam.

Na koniec zdjęcia ukwieconych bieszczadzkich łąk. Specjalnie nie zmniejszałam ich jak zwykle - jeśli ktoś chciałby mieć któreś z nich na przykład na pulpicie - proszę brać.











Jeszcze trzy słowa do pani Ani ze Szczecina: dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Pozdrawiam serdecznie! 

P.S.
Wpadłam na chwilę bo chciałam dołożyć piosenkę jaką zaśpiewał nam nieodżałowany Marek Grechuta - wklejam link poniżej, (mam nadzieję, ze się uda). Jednak przy tylu serdecznościach i życzeniach pragnę przy okazji najmocniej za wszystkie podziękować! Jestem bardzo wzruszona - dziękuję!!!




Filmowo:


Chata bojkowska

Chata bojkowska

Chata Magoda

Chata Magoda

Widoki z tarasu:

Widoki z tarasu:



Okolice domu

Okolice domu