poniedziałek, 16 lutego 2009

Pięć cylindrów, melonik i bose stopy dwie



Spędziłam kiedyś miesiąc w Himalajach. Niosłam plecak , który ważył prawie tyle samo co ja. Na nogach miałam buty Alpinusa, na sobie różne polary, goreteksy i inne śmeksy. Parłam z wysiłkiem pod górę. Na górskich ścieżkach mijali mnie z uprzejmym "Namaste" Szerpowie obciążeni bagażem, spoza którego nie było ich widać. Jedyną widoczną częścią ich ciała były bose stopy, oddalające się ode mnie.
Zawsze lubiłam chodzić boso. Od czasu przyjazdu w Bieszczady buty zakładam tylko jak jadę do miasta. Chodzę boso cały rok. Często zimą nie chce mi się zakładać butów jeśli na chwilę, muszę wyskoczyć po coś z domu. Potrzebuję tego kontaktu z ziemią. Namacalnego dowodu na istnienie trawy, kamieni i własnej podłogi.
Czuję się stabilnie, organicznie tu, przynależnie.
Goście na początku wykrzykują: Och przeziębi się Pani! Mija dzień i przy śniadaniu siedzą sami bosonodzy ludzie. Na początku chodzą z podkurczonymi palcami, potem zaczynają czuć tę samą przyjemność.
Nie mogę się doczekać wiosny i wrażenia jakie robi na mnie rano, dotyk wilgotnej rosą trawy.
Wiele jest przesądów na temat zdrowia. Jeden pozwolę sobie obalić: od chodzenia boso nie choruje się!








Byłam kiedyś w Essen. To niemieckie miasto oddalone od Szczecina 0 700 km. Poznałam tam starszego Niemca, który na koniec naszego spotkania dał mi jakąś torbę - mówiąc, że to prezent. Podziękowałam zdawkowo i dopiero w domu zobaczyłam, że otrzymałam Skarb! W pudle na kapelusze znajdowały się cylinder i melonik , i one razem z pudłem zostały zrobione w przedwojennym, niemieckim wtedy Szczecinie! Potem dowiedziałam się, że należały do ojca tego Pana. Oczywiście przyjechały z nami w Bieszczady. Obliczyłam, że na trasie Szczecin- Essen - Szczecin - Bieszczady zrobiły 2400 km.





Napisałam o tym dlatego, bo kilka dni temu dostałam paczkę od przyjaciółki - modystki. W swej pracowni miała zawsze wiele przepięknych kapeluszy. Na górnych półkach zaś, stały cylindry, które robiła kiedyś dla teatru. Zawsze się nimi zachwycałam. Teraz cztery z nich są z nami. Dziękuję Elu! Poszukam dla nich dobrego miejsca w naszym domu.








Oprócz kapeluszy, zawsze lubiłam pudła na kapelusze. Mam zatem to przedwojenne, jedno współczesne i niedawno wyplotłam z wikliny własne, krzywe.



22 komentarze:

  1. Ostatnio nie nadążam , z czytaniem Twoich postów ,tyle się u Ciebie dzieje !
    Dopiero co oglądałam z zachwytem zwierzyniec ,a tu nagle Himalaje !!! Az mi zazdrość w środku gdzieś popiskuje .
    Z ty chodzeniem na boso masz rację , też uskuteczniam .Tylko niestety stópki (pięty) masakryczni wyglądają ...hi hi hi .
    Cylindrami mnie zastrzeliłaś ...SUPER .Jednak staruszek cylinder i melonik wygrywają konkurencję .
    Sama wyplotłaś kosz !!!!????
    NIESAMOWITA JESTEŚ !!!
    Podziwiam talent.
    Pozdrawiam ciepło .

    OdpowiedzUsuń
  2. alez z ciebie kobitka.Kosze pleśc potrafi..niesamowita jesteś.Chyle czoła..
    Cylindry bardzo ciekawe.super...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Cylindry rewelacyjne:)
    Podziwiam Cię za własnoręcznie wypleciony kosz:))Niesamowite!
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Boso ale w kapeluszu! Oto prawdziwie Stylowa Dama! A o swoim niesamowitym wyczynie himalajskim opowiadasz tak ...całkiem po prostu, niemal jakbyś mówiła "skoczyłam po bułki do sklepu za rogiem"
    :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobnie jak Ty Jagodo uwielbiam chodzenie na bose nogi. Niestety w mieście raczej się nie da tego uczynić - chyba, że na działce u znajomych. Ale kiedy jestem nad morzem stosuję bosoterapię na plaży po piasku i kamykach, trawie. Jeszcze nie próbowałam po śniegu, a pewnie też zdrowe :)
    Brakuje nam tego kontaktu z matką-ziemią.
    Cylindry i pudełka super! Kojarzą mi się z prozą Dickensa. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju, już dawno wypatrzyłam na jednym ze zdjęć, że jesteś bosa i po-zaz-droś-ci-łam!!! Gdy tylko mogę, zrzucam buty, a jeśli już je wkładam, to najchętniej takie "ze szmaty", z konopną podeszwą (espadrillami zwane). W ogóle - ciuchy uważam za zło konieczne, a strój kąpielowy za nieporozumienie :). Ty to masz dobrze, też chcę! A z kapeluszami to uważaj - bo Ci je Johny Depp podkradnie - ma grać Szalonego Kapelusznika i one jak znalazł :D Himalajów to już nawet nie skomentuję... bo nie wiem co powiedzieć...

    OdpowiedzUsuń
  7. Podziwiam takie bose nóżki, bo ja to nawet latem mam tak zimne stopy, ze mogłabym zawsze w skarpetkach chodzić. Nie pomijając oczywiście nocy. I bardzo rzadko nachodzi mnie chęć na takie bosakowanie, brrrr, a Ty po śniegu śmigasz! Kapeluszniki i cylindry i melonik cudowne jak z bajki. Jak z "Alicji w Krainie Czarów" :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chorować to się może nie choruje, ale palec można złamać. Mówię z doświadczenia, bom również wielka fanka chodzenia na boso ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny prezent dostałas w postaci cylindra i melonika. To się nazywa przedmiot z duszą! I to jak starą! Ciekawe ile i o czym mogłyby opowiedzieć...Ile historii w sobie noszą...

    OdpowiedzUsuń
  10. Niesamowita z Ciebie kobieta :) Himalajami mnie "dobiłaś" :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. "Rosą niosę troskę
    na stopach, na bosych.
    Mokre moje włosy
    i sukienka troszkę,
    bo mokra od rosy..."

    Tak mi się przypomniało. Znasz tę piosenkę? Zawsze ją w Bieszczadach śpiewaliśmy. A Himalaje? Co tu gadać! Odpadam na samą myśl ;)
    Uśmiechy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ito - na masakryczne pięty najlepsza Neutrogena:)
    Aagaa, Madziu o koszykach jeszcze napiszę.
    Globalistko, Pasjonatko, Królewno - cieszę się, ze nie sama taka bosa latam po świecie. Kiedyś w Pradze wyrzucono mnie za bose stopy z metra.
    An-na - nie znam tej piosenki - ładna.
    Każdą wolną chwilę spędzałam w górach. Przymus taki. Himalaje były tego konsekwencją.
    Dzięki za serdeczności!

    Dziękuję Wam

    OdpowiedzUsuń
  13. Is that you climbing there!!?
    Nice photo's off the hats you have made ,is everything good with you and your husband in your beautiful house?
    I hope so ,till next time
    greetings from Gea

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozumiem potrzebę kontaktu z ziemią...
    Cylinder, melonik, pudła - zjawiskowe :)

    Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Te Himalaje to wspaniała sprawa,musisz koniecznie o tym więcej napisać. Co się zaś tyczy bosych stóp, to ostatnio jakoś zerwał mi się kontakt z naturą, w domu i owszem, ale codzienne dojazdy do Wa-wy zrobiły chyba ze mnie jakiegoś mieszczucha, stąd też pomysł na pisanie bloga i powrót do korzeni...od lata zacznę i ja, zimę może na razie sobie daruję z tymi bosymi stopami:)
    Koszyk jest wspaniały, też się do czegoś takiego przymierzam od paru lat i ciągle jakoś brak weny twórczej, ale na blogach naprawdę można się podbudować, popatrzeć na takie cudeńka i samemu zabrać do dzieła..

    OdpowiedzUsuń
  16. Niecierpliwie czekam Twoich wpisow. Bije z nich ogromne cieplo i energia wawodzaca sie z natury. Dlatego nie dziwie Ci sie, ze chodzisz boso. Widac,ze zyjesz w wielkiej zgodzie ze soba. Ciekawa jestem juz wpisow o koszach.
    violcio11

    OdpowiedzUsuń
  17. Ty wiesz co, Ty już może nie pisz nic więcej co robiłaś i co robisz bo ja się zakocham na amen w Tobie, rzucę męża i przyjeżdżam w ten Twój Bieszczad!

    OdpowiedzUsuń
  18. No ładnie! Jeszcze żadnej rodziny nie rozbiłam! :)))) Stula Ty lepiej czytaj książkę co ją wygrałaś a ja Ci zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jagódko - POPROSZĘ o lekcje wyplatania!!!!!Co prawda nie mam tu wikliny, ale kupe witek brzozowych - a wiem , że mozna tez z brzozy wyplatac , prawda???? Pokażesz nam tu jak wyplasz krok po krokU???? PROOOOOOOOOSZĘ :):)
    Cylindy ZJAWISKOWE, po prostu magiczne, melonik mnie wzruszył.....o matko, jak kiedyś ludzie pięknie się nosili.....jak patrze czasmi na te spodnie teraz u facetów z krokiem w kolanach...to mi słabo:( Himalaje mnie w Twoim przypadku wcale nie dziwią:):):):) Jak napiszesz, że na księzyc się wybierasz - tez się nie zdziwie:):):)
    OBIE CHODZIMY na tych naszych wsiach na boso:):) Ja tez porankami, jeszcze w koszuli nocnej wychodzę na podwórko, na zroszona trawę i stoję tak, z kubkiem kawy w reku - patrząc jak śliczny jest świat:)Umówmy się na jedno Jagódko- jak tylko przyjdzie wiosna i pojawi się ta 1a trawka i wyjdziemy na bosaka - pomyślmy tez o sobie wtedy, ok???? Ja na pewno będę myślami z Toba w Bieszczadzach!!!!:):):):)
    buziaki, Asia.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie pokażę zdjęcia melonika Ślubnemu Chudzielcowi, bo go zazdrość od środka zeżre na amen :))
    Nie dalej jak kilka dni temu mierzył taki podobny (tylko bardziej czarny) w jednym sklepie z antykami i wyglądał re-we-la-cy-jnie. Niestety cena też była rewelacyjna :)). A już sobie do tego pozostały look tworzył: laska z gałką szklaną i wizyta u krawca, który uszyje mu kolejny surdut :))).
    Tylko gdzie poszedłby tak ubrany? Wrót do ubiegłego wieku JESZCZE nie odkryliśmy :)))

    OdpowiedzUsuń
  21. Jejku, jak Pani pięknie pisze... zachwycam się , wzdycham (razem za mamą)
    Z niecierpliwością zawsze czekamy na następny wpis :)

    Bose stopy ... ech wiem jak "smakują " bose stopy i świeża ziemia przeciskająca się miedzy palcami ... ech dzieciństwo mi się przypomniało i praca w polu ....

    Mama zachwycona cylindrami, sama uwielbia kapelusze wszelkie ...chyba sama nie wie ile ich ma :o)

    Przesyłam pozdrowienia ...

    OdpowiedzUsuń
  22. Dopiero teraz trafiłam na ten blog...bije z niego piękno bieszczadzkich klimatów, piękno Waszego domu (to nie tylko budynek) i piękno przedmiotów, którymi jesteście otoczeni. Ale ja w temacie kapeluszy...otóż niedaleko mnie, w czeskim Novym Jicinie, jest muzeum kapeluszy w zamku, chyba jedyne w Europie. Jakie piękne, oryginalne nakrycia głowy z różnych epok tam się znajdują!!! Jakby los Was kiedyś tam zaniósł nie możecie tam nie pójść.
    Serdecznie pozdrawiam.
    Elżbieta z Bielska-Białej.

    OdpowiedzUsuń

Filmowo:


Chata bojkowska

Chata bojkowska

Chata Magoda

Chata Magoda

Widoki z tarasu:

Widoki z tarasu:



Okolice domu

Okolice domu