poniedziałek, 2 lutego 2009
Z pamiętnika: Goście jadą!
Luty 2006
" Mamy problem. Przyjęłam rezerwację dla 4 grup Holendrów, którzy mają przyjeżdżać do nas w odstępach tygodniowych, począwszy od 14 lutego. Cieszę się jak dziecko - to pierwsi goście ale kłopot w tym, że do przyjazdu został tydzień a żaden pokój nie jest jeszcze gotowy, salon jeszcze w rozsypce, nie mamy nawet drzwi wejściowych! Na razie wisi gruby koc, który zatrzymuje wiatr - bo zimno niestety przepuszcza. Kiedy mówię, że nie ma litości - musimy zdążyć, Maciek puka się w czoło i twierdzi, że to niemożliwe. Nie ułoży kafelków w 3 łazienkach, podłogi w salonie, nie wymaluje ścian, nie zrobi drzwi - w tydzień! Acha i jeszcze trzeba podłączyć wodę do łazienek. Potem to trzeba jeszcze tylko posprzątać, umeblować, pozawieszać. I gotowe. Buuuu!
25 Marca
Jeszcze do siebie dochodzę.
Daliśmy radę! Wezwaliśmy do pomocy dobrych ludzi. Przyszły trzy osoby, Łukasz z Maćkiem robili w łazienkach i pokojach, Wojtek robił drzwi do salonu - też ich nie było, a Asia ze mną sprzątała. Pan któremu 2 miesiące temu zleciliśmy zrobienie drzwi wejściowych, został przywieziony siłą. Bardzo się opierał. Na godzinę przed przyjazdem gości w salonie był warsztat stolarski, w pokojach szalała Asia ze ścierką, Pan od drzwi zniknął, a ja rwałam włosy z głowy. Za pięć minut przyjazd - sytuacja się pogorszyła bo okazało się, że czegoś brakuje i drzwi nie da się zamontować. Goście się spóźniali już 15 minut kiedy się okazało, że w jednej z łazienek coś cieknie. Ja szufelką zbierałam trociny z podłogi w salonie, Asia po raz setny odkurzała co się zakurzyło. Wrócił Pan i przyniósł to czego brakowało. Przeciek znaleziono. Drzwi zamontowano. Kiedy goście weszli 35 minut spóźnieni Asia wynosiła odkurzacz, chłopcy zbiegali na dół, Pan czekał w kuchni na zapłatę. A ja się głupkowato śmiałam i zapomniałam angielskiego.
Goście nie zorientowali się, że to dla nas pierwszy raz - to chyba dobrze?"
Na tym kończy się mój pamiętnik. Więcej nie pisałam, bo zwyczajnie nie było czasu.
Dzisiaj na zdjęciach salon.
Od wiosny do jesieni nie brakuje kwiatów a te z łąk są najpiękniejsze...
A w oknach powiesiłam takie kółka, jedno z nich to Bieszczadzki Łapacz Snów, - produkt lokalny, zrobiony czółenkiem, tzw. frywolitka.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najgorzej zacząć ;) A potem z górki!?
OdpowiedzUsuńJesli przypomnisz sobie jakies przygody - opisuj je, bo pamietnik był sympatyczny :))
Bardzo przytulne wnetrza stworzyłas :))
Czy gdzieś można dostać (kupić) taki łapacz snów?
Pozdrawiam późnowieczornie - Joanna szukająca inspiracji
Joanno łapacze można kupić w mojej chacie, bo je wydzieram dla gości od naszej sołtyski, która je wymyśliła i robi. Ma na nie nawet certyfikat Bieszczadzkiego Produktu Lokalnego.
OdpowiedzUsuńSą w różnych kolorach, wielkościach, nawet zupełnie malutkie - te wieszam na choince.
Pozdrawiam!
szkoda, że nie ma wpisów z pamiętnika więcej- miło się czytało o tym, jak w niesamowity sposób realizują się wasze marzenia. Ale nic to, przynajmniej będą wpisy na bierząco:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Twój, pełen humoru, sposób pisania - uśmiech z rana to dobra rzecz :) Proszę Cię, pokaż zdjęcia z bliska tego cuda kredensowego wraz z przystawkami! Salon - luksusowy i klimatyczny bardzo. Pozdrawiam wtorkowo :)
OdpowiedzUsuńAleż tam u Ciebie pięknie !!!! Niech się wali....niech się pali....kiedyś muszę do Ciebie zawitać z rodziną na odpoczynek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i słonecznie
sylwia15a
dziękuje za odwiedziny i miłe słowa ,u Ciebie jest ślicznie ,widać że domek urządzony z serduszkiem ,życzę mile spędzonych chwil oraz mnóstwa sympatycznych gości ...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEti
ojej, jak to u Ciebie pięknie! widoki z tarasu zapierają dech! chyba wproszę się na jakieś wakacje :)
OdpowiedzUsuńpięknie czytać o spełnianiu marzeń. pisz i nie przestawaj!
pozdrawiam,
Uff, aż mnie się ten nastrój udzielił i prawie po przeczytaniu miałam zadyszkę:) Ale daliście czadu i sprawdza się powiedzenie, że chcieć to móc.
OdpowiedzUsuńPiękne wnętrza!!! Masz zmysł do urządzania wnętrz. Tyle pieknych przedmiotów, ciągle coś nowego wpada mi w oko...Cuuuudny kominek!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zasłużyliście na medal. Szok po prostu!. Mój mąż śmieje się, że pewnie już wymyśliłam, gdzie spędzimy jakiś dłuższy lub krótszy urlop ;)
OdpowiedzUsuńAle póki co - ja też bym chciała bieszczadzki łapacz snów; da się przesłać pocztą, czy muszę przyjechać w Bieszczady?
Pozdrawiam serdecznie i też liczę na jakieś wspomnienia z budowy :)
Powstaje nowy blog: pchli-targ.blogspot.com na którym mogę zamieścić kilka zdjęć łapaczy. One są naprawdę różne (kolory, wielkość, ilość ramion w rozetce, z koralikami i bez). Kosztują od 4 do 35 zł.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam wszystkim za serdeczność!
Ale u Ciebie pięknie...Nie mogę...
OdpowiedzUsuńJa muszę się kiedys wybrac do Ciebie...
Dziekuje za odwiedziny u mnie...Baaardzo serdecznie pozdrawiam
No co? Wchodzę w środę rano - a tu nic? W południe - też nic. O 14.15 - nadal nic? To już codziennie nie będzie? Jakże to tak? Pozdrawiam bardzo, ale czegoś mi brak :(
OdpowiedzUsuńByłam już u Ciebie na blogu przez chwilę, ale dziś pierwszy raz się wczytałam. I chciałam powiedzieć, po prostu dziękuję :) Za to, że nie bałaś przewrócić Twojego życia do góry nogami, żeby było takie, jak marzyłaś :)Takie historie zawsze podnoszą mnie na duchu, kiedy chcę zrobić jakieś mneijsze lub większe wariactwo, a "mędrca szkiełko i oko", mówią, że się nie da. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDech mi zaparło!!!.
OdpowiedzUsuńNie było mnie kilka dni ,ale za to hurtem z wypiekami na twarzy przeczytałam , obejrzałam i nie mogę wyjść z zachwytu . Szczęka na kolanach zległa ,oczy po klawiaturze się pętają .Nie wiem co bardziej podziwiać ,wnętrza tak klimatycznie urządzone ,czy widoki wręcz oszałamiające wszystkie zmysły .O pasjonujących historiach ,które piszesz już nie wspomnę ....tyle wrażeń na raz !
Nic dziwnego ,że czeka Cię nawałnica gości .W Bieszczadach byłam 10 lat temu ,najwyższy czas odnowić tą znajomość ...kto wie ,którędy drogi poprowadzą .
Pozdrawiam ciepło.
Gratulacje! Za dojście do celu, za niepoddanie się i powołanie czegoś nowego do istnienia! Keep going!!
OdpowiedzUsuńA belka nad kominkiem mnie zachwyca, pozdrowienia w ten lutowy czas!
Piękna chata,cudowna,urocza,klimatyczna,zapiera dech........!!!!Gratuluję chęci,odwagi,pomysłów, Waszej miłości i przyjaźni!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńGreetings! I've been reading your weblog for a while now and finally got the courage to go ahead and give you a shout out from Porter Tx! Just wanted to tell you keep up the good job!
OdpowiedzUsuńHere is my web-site - luban