środa, 11 marca 2009

Żywioły - ogień

*



Trochę to już monotonne, ale zima trzyma, zatem moje myśli krążą wokół ciepełka. Aby w domu było ciepło zimą, przygotowania należy rozpocząć jeszcze poprzedniej zimy.
Krok pierwszy to zamówienie drewna do kominków. Najlepiej uczynić to ok 10 miesięcy naprzód. Nie dlatego, że drewna brakuje ale tyle trwa realizacja. Dzwonimy w lutym do Pana Drewno i mówimy, że potrzebujemy Natychmiast! 40 metrów buka. Ok, mówi Pan na przyszły tydzień będzie! Za tydzień mówi, że za tydzień, za kolejny tydzień, że za kolejny tydzień.... Zabawa trwa do lipca, sierpnia. Wreszcie jest! Okazuje się, że tylko połowa. Reszta za tydzień....

Pan Drewno przyjechał!



Krok drugi, to drewno należy wysuszyć. Palenie świeżo ściętym zatem mokrym drewnem, skończyło się raz efektami pirotechnicznymi w postaci słupa ognia walącego na 10 metrów w górę z komina. Zapaliła się sadza. Nasz dom był widoczny na wiele kilometrów. Ponieważ wszelkie kataklizmy dzieją się pod nieobecność Maćka i tym razem miałam przyjemność wzięcia tego widowiska "na własną klatę". Biegałam wokół domu brnąc przez zaspy śnieżne, najpierw w kapciach a potem jak je pogubiłam to bez. Dziś kiedy to wspominam to przyznaję, że widok był przepiękny ale wówczas nie w głowie było mi robienie zdjęć.




Krok trzeci to drewno trzeba pociąć na klocki mieszczące się w kominkach. To jest zadanie dla Maćka, zajmuje mu to ponad miesiąc ponieważ nie jest to jedyny jego obowiązek. Klocki układa się w równiutkich szpalerach i nadal schną. Pod koniec lata można je znosić do drewutni.





Krok czwarty to codzienne przenoszenie drewna z drewutni do domu i codzienne palenie w dwóch kominkach.
Wtedy jest ciepełko, co lubią i ludzie i zwierzaki.






W lutym należy zadzwonić do Pana Drewno i zamówić........
Drewno na zimę to w Bieszczadach to samo co rozmowy o pogodzie na Wyspach Brytyjskich. Ceny, terminy, dostawcy, sposoby cięcia, rodzaje pił spalinowych, stan przygotowania drewna - wszystko to powoduje wypieki emocji na twarzach rozmówców. Nie ukryję już, że dałam się w to wciągnąć!

Miło jest także posiedzieć przy ognisku!



Mamy przy domu miejsce na ognisko, eksploatowane jest niemal przez okrągły rok - obowiązkowo także w Sylwestra.

Ogień to nie tylko miłe ciepełko. Kiedy wymknie się spod kontroli - niszczy. Spośród naszych bieszczadzkich przyjaciół, trzy rodziny straciły domy w pożarze, wśród dalszych znajomych znamy kilka kolejnych takich przypadków.


Kiedy zaczęliśmy mieszkać w chacie Paraskewii, obok domu stał wychodek. Miał tyle samo lat co dom, zatem ponad 80. Zdecydowanie odmówiłam jakiejkolwiek wizyty w tym przybytku i Maciek w tempie ekspresowym wykonał ręcami łazienkę. Wychodek należało zlikwidować - ale jak?
Podpaliliśmy go. Jak zaczęła się palić jego prawie stuletnia zawartość - ludzie! jaki to był widok!




Właśnie zauważyłam, że to kolejny post w którym poruszam temat wychodkowy - nie wynika to ze szczególnego upodobania do tematu - tak wyszło.

Z pewnością zainteresuje to nielicznych ale nie potrafię sobie odmówić przyjemności pokazania w pełni rozwiniętych kwiatów hoi co nie chciała kwitnąć przez 15 lat! Oto one:







Na koniec pragnę pozdrowić naszych Kochanych Gości (nazwijmy ich Placek i Agatka), którzy wczoraj po odkryciu tego bloga do późnej nocy czytali go. Dzisiaj odebrałam telefon z pretensjami, że nie napisałam nic o nich. Placku! naprawdę doceniamy to, że z takim uporem przyjeżdżacie do nas mimo pecha, pogody zawsze odmiennej od oczekiwań, nękających Was chorób, szykanów i głupich żartów z naszej strony. Czekamy na Was ponownie z utęsknieniem i niecierpliwie. Tylko uprzedzam - tym razem będę miła a tego Wasze skołatane nerwy mogą nie wytrzymać. Buziaki!

*

25 komentarzy:

  1. Witam
    Przez klkanaście dni nie miałam internetu, ale nie rozpaczałam bo...żyłam myślą ile to będę miała "śliczności" do oglądania i do czytania.
    I nie zawiodłam się, nowa szatka jest piękna, ale tamtej też nic nie brakowało, ale rozumiem , wiosna-nowe pomysły, zapał.
    Dusza pełna pomysłów, wiosna ma w sobie magiczną moc, która udziela się wszystkim.
    Fotografie, które umieszczasz są piękne.
    Dzięki nim i Twoim opisom inaczej spojrzałam na Bieszczady.
    Dziękuję Mirka

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieć domek z kominkiem,ogródkiem... To takie często słyszane życzenia. A co za tym się kryje, to Ty wiesz najlepiej. Obrazki nie oddają trudu jaki trzeba włożyć w przygotowanie wspomnianego przez Ciebie drewna, a o uprawianiu ogródka już nawet nie wspomnę! Pozdrawiam - Mieszczuch!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj jak się uśmialiśmy z zamawiania drewna. Może i my już zamówimy, choć kominek ciągle w budowie ;) Podziwiam szczerze Twoje cudowne podejście do życia i poczucie humoru!
    Wyobrażam sobie Twoje przerażenie jak ogień buchał z komina :O
    A hoja.... A nic nie powiem żeby nie zapeszyć :D
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  4. Płonący wychodek - toż to lepsze niż "Płonąca żyrafa"! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiedziałam, że z drewnem to tak trzeba :))
    Czy z wszystkim w Bieszczadach tak? Takie terminy samowydłużające się i porażające poczucie obowiązku?
    Płonący wychodek wcale mnie nie dziwi - to musiał być niezapomniany widok :))

    OdpowiedzUsuń
  6. witam serdecznie,
    śmiało mogę napisać, że z wielką przyjemnością śledzę Pani blog od początku jego istnienia. Jestem zachwycona każdym wpisem i z niecierpliwością oczekuję każdego następnego... Jestem wielbicielką życia w zgodzie z naturą i przyjaźni ze zwierzętami, które kocham i dokarmiam z całej już chyba okolicy (od ponad 2 lat mieszkam na wsi, niestety w wielkopolsce, a nie w tak pięknej i urokliwej okolicy jak Pani). Wcześniej nie zostawiałam żadnych wpisów, a dziś stwierdziłam, że znam już tak dobrze Pani piękny dom, a przez to i Panią, że odwarzę się zostawić ten malutki wpis. Od jakiegoś już czasu noszę się z zamiarem pisania swojego bloga i może w końcu zbiorę się w sobie :-))). Chciałabym odwiedzić kiedyś Bieszczady, a wówczas na pewno zatrzymam się w Chacie Magoda :-). Proszę pisać i dokładać kolejne piękne zdjęcia domku, okolicy, zwierzaczków. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za te wszystkie wspaniałości.
    Magda z Nowego Folwarku

    OdpowiedzUsuń
  7. no tak, temat mi nie obcy :) wprawdzie moglismy zupelnie poprzestac na wspolczesnym ogrzewaniu domu ale jezeli juz sa kominy a w kuchni stoi kuchnia na drewno... drewna nie musimy zamawiac (czasem to robimy, zeby miec jakby co), bo mamy swoj rosnacy ciagle zapas. co jakis czas trzeba cos wyciac i juz pol zimy z glowy :) poza tym maz zwozi do domu rozne odpady ze swoich budow i tak tej zimy bylismy zaopatrzeni w drewno z ponad trzystuletnich debowych belek stropowych ze spalonego domu. nadpalonych belek nie dalo sie wykorzystac inaczej a nasza skandynawska koza az huczala z radosci :) a nam bylo cieplo.
    fajerwerki z zapalonej sadzy tez przerabialam, maz byl na szczescie w domu i zostal pognany w srodku nocy na dach ze szlauchem, zeby gasic. nie pytaj sie jak potem wygladala nasza kuchnia i jaki zapach byl w domu :/
    natomiast widoku plonacego wychodka zazdroszcze, nie sadzilam, ze "to" sie pali ;) choc przeciez sa ludy, ktore susza krowi nawoz na opal ... ale krowie g...o z trawy ;)
    pozdrawiam cieplo :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hello ,
    beautiful pictures you placed again on your blog,I love your fireplace!
    Also the photo's from the nature around your house I find very ,very nice !!
    warm greetings from Gea

    OdpowiedzUsuń
  9. Pani Jagodo!
    Doprawdy zadziwiła mnie treść Pani postu, z którego mylnie można by wnioskować, że osoba obdarzona takim wewnętrzym ciepłem jak Pani (czego ten blog jest najlepszym dowodem)bywa (nie chce mi to przejść przez klawiaturę) złośliwa i nieserdeczna.
    Wielbiciel Magody

    OdpowiedzUsuń
  10. Pozwolę sobie jeszcze dodać, ponieważ żadna siła nie jest mnie w stanie powstrzymać, że zachwyt jaki budzi we mnie Pani blog nie znajduje żadnej znanej mi i mierzalnej skali. Pani kunszt literacki równy jest chyba tylko przeogromnemu talentowi do nadawaniu temu cudnemu miejscu na ziemi nieziemskiej atmosfery - bo właśnie w takich kategoriach znajduję Pani sioło.

    OdpowiedzUsuń
  11. Drogi Placku - przepraszam - Proroku! Naocznie pokazałeś jak trudną jest moja praca i jakich Himalajów cierpliwości ona wymaga. Z miłością i tęsknotą Wasza złośliwa gospodyni.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mirko - cieszę się jeśli dzięki moim postom spojrzałaś łaskawiej na Bieszczady.
    An-no - dokładnie takie miałam skojarzenia - Dali!
    Zielona - bieszczadzcy ludzie to osobny temat na posta. Kiedyś o tym napiszę.
    Magdo - wzruszyłam się - dziękuję! Leloop ja wiedziałam, że i to nas łączy, a zapach znam bo próbowałam zagasić kominek wodą. Potem się dowiedziałam, że to najgorsza metoda.
    Looka, Jo-hanach dziękuję i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kwiat Hoi uschnął mi hmm ..
    A co do palenia wychodka toż to performensowe wydarzenie :)

    To prawda bardzo miło się czyta tegoż bloga :)
    te klimaty...ech... A lablador przy kominku cóż za słodki widok. :)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Z wypiekami na twarzy czytam wszystko co napiszesz :) Może napisałabyś książkę o życiu w Bieszczadach? Taką grubaśna książkę. Kupiłabym ją już w dniu jej premiery :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Płonący wychodek...he he he, fantazji to Wam nie brakuje !
    Czytając o zamawianiu drewna ,widzę pewne podobieństwa w mentalności ludzi mieszkających w mojej okolicy . Wiadomo wieś ,tu czas ma inny wymiar .
    Szkoda ,że u mnie nie ma kominka , może kiedyś? Za to miejsce na ognisko posiadam ,uwielbiam wpatrywać się w ogień .
    Moc pozdrowień ślę!

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam widok starannie poukładanego drzewa przy domu....Zawsze gdy widze cos takiego podczas naszych wojaży-zachwyca mnie taki widok; proste piękno. U Was tez cudnie to wygląda. Kocham ogniska, kominki, drzewo...

    OdpowiedzUsuń
  17. Kominki...to moje marzenia z dzieciństwa: siedzieć przy kominku z książką w ręce i kubkiem dobrej herbaty...no, i spełniło sie. Nasz dom ogrzewamy kominkami. Uwielbiam siedzieć szczególnie przy jednym z nich i np. dziergać coś (pisalam o tym tez u siebie). Ale wiem, że to nie tylko plusy...też biegałam wokół domu, kiedy zapaliła się sadza w kominie, sprawdzając czy nie ma z tego pożaru. Teraz sie też z tego śmieję. Zakup drzewa i jego zmagazynowanie, układanie, rąbanie to rzeczywiście wydarzenie, jak żniwa, czy coś w tym rodzaju, rytuał jakiś, ale ja to lubię. Lubię zapach drzewa i pracę z tym związaną. Lubię też waszą belkę nad kominkiem, ale o tym już ci kiedyś wspomniałam. I powodzenia w tegorocznych zakupach drzewa!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale kiełbasek chyba nie piekliście przy płonącym wychodku? ;P
    Rozumiem Twoją radość z kwitnącej hoji, moją kiedyś przenieśliśmy do innego pokoju i przez kilka lat nie raczyła wypuścić ani jednego liścia :( Dopiero po powrocie na stare miejsce zaczęła się rozrastać jak szalona i kwitnąć, z czego akurat nie jestem zadowolona, bo kwiatuszki owszem cudne, ale to miejsce to sypialnia, a jak wiadomo to nocą hoja wydziela bardzo silny zapach, za którym nie przepadam, bo jak kwitnie kilka kiści naraz to zbyt wiele szczęścia jak dla mojego nosa ;))

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękna ta Twoja ,,ogniowa,,opowieśc.I zdjęcia cudne.I kominek cudny.Wszystko.
    Moja hoja też nie chce kwitnąć.Ale poczekam cierpliwie,Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudowna opowieść o ogniu i drewnie:) Ale kontrapunkt w postaci płonącego wychodka sprawił, ze zarżałam przed monitorem!
    A propos pił spalinowych: Stihl? Husqvarna?

    OdpowiedzUsuń
  21. Rybiooka, Aliszek, Ito, Asiu, Rani, Zmorko. Aagaa, Olla - dziękuję za miłe słowa! Olla Stihl - oczywiście!

    OdpowiedzUsuń
  22. Płomieniom buzującym w kominku, mogę się przyglądać cały czas-lepsze od telewizora:) Ale płonącego wychodka jak żyję nie widziałam:)Ognicho musiało być olbrzymie, ja raz podpaliłam fotel i prawie wzywałam straż, szły takie płomienie,że aż się wystraszyłam- ale u mnie miejsca mało, a u Ciebie na połoninach , to i wychodki mają gdzie płonąć!
    Pozdrawiam serdecznie i daj znać kiedy zima w końcu u Ciebie odpuści:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ach, pięknie tu u Ciebie...
    Czy coś szczególnego wpłynęło na to, że hoja raczyła obdarzyć Cię tak pięknym kwiatem? Moja ma lat 7 i nawet nie myśli kwitnąć:(((
    Pozdrawiam
    Edyta

    OdpowiedzUsuń
  24. Bardzo orginalny sposób pozbycia się wychodka nie powiem:))). A jeśli chodzi o ogień ten w kominku to też uwielbiam i palimy kiedy tylko mamy na to ochotę.
    Hoję natomiast mam od niedawna ( rozmiarów raczej skromnych) ale mam nadzieję ze kiedyś uraczy nas widokiem swych kwiatów
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Z tym drewnem to wiele zachodu , i co rok trzeba od nowa :-) , ale palenie wychodka to dopiero atrakcja ;-),a Bieszczady są cudowne , więc pozwolę sobie tutaj zaglądać . Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń

Filmowo:


Chata bojkowska

Chata bojkowska

Chata Magoda

Chata Magoda

Widoki z tarasu:

Widoki z tarasu:



Okolice domu

Okolice domu