*
Na zdjęciach poniżej dzisiejszy widok na parking oraz na okno, tak zasypane, że świata nie widać. Nie napiszę co o tym myślę bo mi się ciśnie...
Za trzy dni wiosna!
Zaraz na początku naszego mieszkania tutaj, znalazłam w gazecie ogłoszenie, że ktoś chce sprzedać drewniany wóz. No to pojechaliśmy zobaczyć. Na szczęście prowadził Maciek bo on ma jakąś dziwną intuicję i zawsze trafia do celu. Ja sama kręciłabym się po bezdrożach do dzisiaj chyba. Skręciliśmy z głównej drogi w jakąś wąską, wiejską dróżkę, która wiła się pomiędzy bajkowymi drewnianymi domami. Tam gdzie kończyła się jedna wioska - zaczynała druga. Jechaliśmy i jechaliśmy a ja podpierałam kolanami szczękę bo mi opadła z zachwytu. Była końcówka lata, buchało kwieciem z każdej strony, domki zadbane i czyściutkie.
Po dłuższym czasie znaleźliśmy właściwy adres a tam już na nas czekano...
Z domu wyległa cała rodzina, częstowano nas wszystkim co w domu było, gospodyni przytargała nam dwa wiadra właśnie zebranych, dojrzałych moreli, zagoniła do wykopywania morelowych drzewek syna - "to sobie Pani posadzi i będzie miała własne". Otoczeni taką troską i gościnnością wóz kupiliśmy bez oglądania. Ale nie dane nam było tak po prostu wyjechać. W powolnym rytmie snuły się opowieści - o mężu co już nie żyje a o ten wóz dbał, o wnukach, o dzieciach. Załadowaliśmy wóz na samochód i uściskaliśmy całą rodzinę. Jednak gospodyni postanowiła dorzucić nam stare sanie z wyplatanym koszem. Zatem ładowanie, przekładanie rozpoczęło się na nowo, w międzyczasie - nowe opowieści. Dobrze, koniec. Jedziemy. Znowu uściski. A kwiatków by Pani nie chciała? Syn ukopie! Wychodzimy z samochodu bo widać, że syna od kopania nic nie powstrzyma! Są kwiatki, podziękowania, uściski. Przemykamy do auta i próbujemy zamknąć drzwi. Z obu stron pukanie w szyby - a my mamy taką starą rzecz - syn przyniesie, zobaczycie. Czekamy na syna. Opowieści o pogodzie, o szkole wnuczki. Syn przyniósł - nie wiemy co to za rzecz. Jedziemy! Pukanie w szyby! A tak bez pożegnania jedziecie? Wysiadamy - uściski. Odjeżdżając, w lusterkach długo widzimy stojącą na drodze, machającą nam rodzinę.
Wróciliśmy do domu otumanieni aurą nadludzkiej życzliwości. Zamiziani na śmierć. Z wozem, saniami , morelami i morelowymi drzewkami.
Zapomnieliśmy nazwy tej wsi, telefon do gospodyni zgubiłam. Na dobrą sprawę trudno byłoby uwierzyć, że to zdarzyło się naprawdę gdyby nie wóz (morele zżarliśmy, drzewka nie wytrzymały bieszczadzkiego klimatu a sanie jakiś matoł rozjechał nam, manewrując samochodem).
Wóz stoi przed domem, ma widok na Tarnicę i czuje się dobrze bo co roku maluję go impregnatami do drewna. Jest wdzięcznym tematem do zdjęć zatem dzisiaj prezentuję go w wielu odsłonach we wszystkich porach roku.
Wiosna
Uzupełnię jeszcze mojego posta o drewnie. Na wsi nic się nie marnuje. Przy obróbce drewna są odpady, które wykorzystuję następująco: trociny podsypuję w ogródku, odpryski to ukochane zabaweczki Buby a korą owijam butelki:
Niesamowita opowieść.
OdpowiedzUsuńWóz piękny ale widoki za wozem...nie mogę...jak w bajce....O kazdej porze roku po prostu przepięknie...Serdecznie pozdrawiam
ech, masz prawdziwy dar snucia opowieści, wóz pasuje jakby od zawsze tam był i pięknie jest :-)). Dziękuję za wizytę na "zaptaszkowanym" blogu. Tak mi się Twoje ptaszki spodobały, że jak zaczęłam szyć to nie mogę przestać :-)).
OdpowiedzUsuńOOOch, Magodo!
OdpowiedzUsuńCałusy :), P.
Już mówiłam, że Dobrzy Ludzie przyciągają automatycznie Dobrych Ludzi... i oto kolejne tezy tej potwierdzenie!
OdpowiedzUsuńNieboszczyk właściciel tego wozu pewnie patrzy teraz z nieba i pęka z dumy, że wóz trafił w ręce najlepsze z możliwych...
A o impregnatach do drewna pewnie nawet nie słyszał:)
Swoją drogą patrzę na Waszą zimę i nie dziwię się, że Ci się ciśnie to i owo:)
Widząc zdjęcie wozu i jego gabaryty powróciłam do zdania "załadowaliśmy wóz na samochód" i próbowałam wyobrazić sobie, jakim samochodem pojechaliście po taki Wielki Wóz! *^v^*
OdpowiedzUsuńPiękna historia, a co to było ta stara rzecz, co ją pod koniec wizyty syn przyniósł? Zachowała się do dzisiaj? ~^-^~
Magodo !,przepiękny wóz i cudowne widoki :)i tak bardzo chcę do Was przyjechać z dziećmi,ale nie wiem,czy można robić rezerwację??i czy dzieciaki mogą??pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOooo... wypisz wymaluj moja zimowa droga do szkoły... "Daleko od szosy" od cywilizacji też mimo że to miejscowość pod Lublinem jest... Niejednokrotnie w drodze do szkoły mijałam zakopanew zaspie... pługi śnieżne, a co, mogły być nawet dwa.. Pani Jagodo mnie także się ciśnie, takie soczyste kilka słów jak oglądam te zaspy wymyziane kurzem z pól. Może z ciepłego mieszkanka w bloku przyjemnie jest obejrzeć taki obrazek - no sielsko anielsko po prostu, ale szczerze się z panią solidaryzuję ;)) Ostatnio trudno było znajomym wytłumaczyc dlaczego w zimie znienawidzą swój ukochany domeczek na zadupiu, natura jednak ma swoje sposoby.
OdpowiedzUsuńps/ a jak już wiesna dotrze do pani chaty to i ja z przyjemnością się wybiorę :))) oczywiście jeśli roztopy nie zdewastują dróg poniżej Waszego pagórka :D
piekna historia :)
OdpowiedzUsuńmoze wlasnie musieliscie zapomniec nazwe wsi i numer telefonu, zeby teraz myslec iz woz ten spadl Wam z nieba, a moze rzeczywiscie on stamtad ? chuchaj na niego i dmuchaj :)
obrazki przepiekne choc rozumiem juz Twoje zniecierpliwienie, zwlaszcza teraz gdy my juz "na krotkim rekawie"
pozdrawiam
Cudowna opowieść :) I nic więcej nie napiszę, bo przy Twoim kunszcie pisarskim aż mi wstyd paszczę otworzyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
i dużo sił życzę
Coś jednak muszę napisać. Jestem pod wrażeniem zdjęć z sesji zimowej i jesiennej wozu. Ach, te widoki, ach ten wóz. Coś pięknego!
OdpowiedzUsuńOj Jagódko ,czarująca opowieść .Błogi uśmiech wykwitł mi na twarzy ( że tak powiem)czytając o gościnności tej rodziny . Fajnie od czasu ,do czasu być tak zagłaskanym .Człowiek w danej chwili głupio się czuje ,ale potem jest co wspominać .
OdpowiedzUsuńNa widok zimy u Ciebie ,też ciśnie mi się na usta ..... ... Od tej pory przestanę jęczeć na temat pogody w moim regionie!
Etykiety z kory brzozowej ..ha świetne .Pomysłowo i pasuje mi do jakiś nalewek i miodów staropolskich.
Wóz ..no właśnie ,przewoziliście go w częściach? Superasty,wersja light, do przewożenia siana i snopków słomy.
Pozdrawiam ciepło.
Olla dzięki za dobre słowo, teraz mamy taką zamieć, że nie da się z domu wyjść!
OdpowiedzUsuńBrachdelt - mieliśmy auto dostawcze z duuużą paką. Nie takie wozy woziliśmy! A syn przyniósł jakiś miedziany cylinder naprawdę nie wiem do czego, nie wzięliśmy go.
Trendyforyou - po prawej stronie bloga jest etykietka "Zapraszam" a poniżej jej link do naszej strony - tam znajdziesz telefon i adres mailowy do mnie. Również jest tam oferta z cenami.
Lorienn, mnie się ciśnie ale i tak kocham to miejsce! Drogi u nas zawsze przejezdne.
Leloop za ten krótki rękaw zrewiduję swój stosunek do Ciebie. Musiałaś????
Aagaa, robótki z myszką, Pasjonatko, Aliszek - dziękuję!
Jaki miły poczatek dnia jesiennego tej zbliżającej się wiosny ... ale już nic więcej na temat aury nie powiem widząc jakie masz teraz widoki i też mi się ciśnie ...
OdpowiedzUsuńOpowieść cudna ...masz po prostu wielki dar ...Widoki z wozem jak z obrazka ...
Pozdrawiam ciepło i wietrznie , bo własnie jakieś dziwne zjawiska atmosferyczne tu u mnie występują ...jakby na huragan się zbierało ...
Magodo,
OdpowiedzUsuńopowieść przecudnej urody :)
Ze swojego dzieciństwa pamiętam właśnie takie odwiedziny obcych, miłych gości. Choćby byli to tylko zwykli, przypadkiem napotkani ludzie. Serdecznościom nie było końca ... i tak jak Wy, żegnaliśmy się kilkukrotnie. Sadzonki truskawek, malin i innych dobrodziejstw otrzymywali wszyscy czy chcieli czy tez nie - Krysia daje!
Niektóre znajomości trwają do dziś. Mam dzięki temu kilku przyszywanych dziadków i babć o całej masie cioć już nie wspomnę :o)
Krąży wśród nas takie domowe powiedzenie że od Krysi(mojej Mamy) nikt jeszcze głodny i z pustymi rękoma nie wyszedł!
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję że "za chwil kilka" okienko Ci odtaje a ciepłe promyki słońca rozmrożą ziemię po której tak lubisz chodzić boso :)
Witam
OdpowiedzUsuńUwielbiam zaglądać do Ciebie, robię to nawet kilka razy dziennie....może jest już coś nowego.
Masz cudny styl, czytam na jednym oddechu.
I ciągle mi mało, sama do siebie gadam...czemu tak mało!!!
Wiem, praca, a masz jej pod tam dostatkiem, jestem pełna podziwu dla Waszych poczynań i...czekam na noweopowieści i cudnej urody zdjęcia.
Pozdrawiam Mirka
To obcowanie z naturą sprawia,że ludzie są otwarci. A często im bardziej doświadczeni przez los, to szczodrzej się umieją dzielić tym co mają. I tak kupiliście wóz z zapleczem anegdot. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńMagodo:)Twój blog i przecudnej urody opowieści przyprawiają mnie o zawrót głowy:) Każdego dnia, z wielką niecierpliwością, czekam na kolejny wpis i po tysiąckroć przeglądam zdjęcia Waszego domu i Waszego miejsca na ziemi... Marzę, żeby żyć kiedyś tak jak Wy... Może kiedyś to się spełni... Tymczasem, z Twoich opowieści i Twojego sposobu życia czerpię energię każdego dnia...Powoli się uzależniam...:))))) Czekam na sierpień i na zaplanowany od dawna wyjazd w Bieszczady:) Mam nadzieję, że uda nam się Was odwiedzić, chociaż się nie znamy. Mam nadzieję, że nie będziecie mieli nic przeciwko:). Nie będę w stanie oprzeć się, aby nie zobaczyć tego raju na ziemi, na własne oczy... Pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńChciało by się rzec "zaczarowana dorożka", choc to wóz drabiniasty, ale kto go tam wie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i mam zamiar tu zaglądac, bo pięknie tu jest :-)
Historia opisana tak, jakbym Cię słuchała 'na żywo' - wóz przepięknej urody ;)
OdpowiedzUsuńTakiej zimy to ja dawno nie widziałam, lecę sprawdzić prognozy dla Ciebie, może już wkrótce puszczą śniegi?
Trzymaj się cieplutko :))
Ściskam
Zdjęcie pod tytułem dzisiejszego postu - wzięłam za obraz... ARCYMISTRZOWSKIE!
OdpowiedzUsuńFantastyczna historia :)
OdpowiedzUsuńA wóz prezentuje się cudownie o każdej porze roku :)
Pozdrawiam :)
Joanno - bo też to zdjęcie jest autorstwa naszego gościa, artysty właśnie. Często na blogu umieszczam zdjęcia, które dostajemy od naszych gości. Trudno byłoby osiągnąć taki efekt moją komórką! Miło mi, że poznałaś się na urodzie fotki. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńKasiaw - serdecznie zapraszamy na herbatkę na tarasie. Zadzwoń wcześniej abym miała dla Ciebie chwilkę, sierpień to pracowity czas dla nas.
Ito, Nettiko, Migot, Mirko, Llooko, Janola - dziękuję za Waszą serdeczność!
Ja już mężowi czytuję Twoje posty :) Możesz śmiało pisać opowiadania i zaręczam, że miałabyś czytelników na pewno :D
OdpowiedzUsuńŚniegu jakoś nie zazdroszczę, u mnie pogoda w kratkę dziś, raz słońce raz śnieżyca ;) To tak na pocieszenie...
Niesamowita historia ! A wóz pięknie się prezentuje o każdej porze roku .
OdpowiedzUsuńWłaśnie się zastanawiałam, kto tak piękne zdjęcia robi :))). Podejrzewałam Maćka :))
OdpowiedzUsuńTo teraz już wiem :))
Jagódko-uśmiałam się z Twojej opowieści:)Dobrze,że jeszcze żyjecie:), ale powiem ci,że gdyby na swiecie było więcej tak serdecznych ludzi,to życie byłoby piękniejsze. Jakim cudem ten wóz wsadziliście do samochodu? Tirem jeździcie, czy jak:)?Nie marudź - zima jest u Ciebie przecudna, gdyby u mnie taka była, to bym się cieszyła.Najgorsze są takie dni jak dzisiaj, szare, ponure, deszczowe...ale taki dziewiczy snieżek i słoneczko...BOSKO! Taki wóż to marzenie, też chciałam do ogrodu, ale trochę miejsca u mnie mało, a poza tym facet chciał 5.000 - nie stać mnie cholera na taką brykę!
OdpowiedzUsuńwiosenno zimowe pozdrowienia przesyłam:)
Przepraszam za prywatę, widząc Twój komentarz Elisse bardzo się ucieszyłam . Do Ciebie zagladałam i do dzisiaj żyje nadzieją , że napiszesz słów parę kiedyś jeszcze. Co tu duzo gadać Wasze blogi Dziewczyny są moimi ulubionymi. Pozdrawiam Agnieszka
UsuńNiezwykla zyczliwosc i goscinnosc. Woz trafil jednak w dobre rece. Super pomysl z owijaniem butelek kora. Zima u Ciebie mnie przerazila. Straszne zaspy. Wierze ze daja sie we znaki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper historia Jagódko:D Uśmiałam się, mężowi też czytam Twoje piękne posty. Co tam śnieg, zima - widoki macie przepiękne o każdej porze roku! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść. Aż się wzruszyłam. Szkoda, że nie macie kontaktu z tymi cudownymi ludźmi. Ale jedno jest pewne - nigdy o nich nie zapomnicie. Nie tylko dlatego, że wóz stoi przed domem....
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Weszłam tu - bo skomentowałaś moja notke i mamuniuuuuuuuuuuu! jak wy pięknie mieszkacie! Tak chyba wygląda Raj... Ah. Moze kiedy i mój maż da sie namówić na klimat Bieszczadzki.
OdpowiedzUsuńOj Magodo,
OdpowiedzUsuńNiech ta historia z wozem.....
się nie kończy...
niech będzie jeszcze jakiś ciąg dalszy...
Pozdrawiam słonecznie!
Takiego bloga to aż chce się czytać!
OdpowiedzUsuńEmanuje stąd taka serdeczność i spokój, o jaki w dzisiejszych czasach naprawdę trudno!
Pozdrawiam gorąco!
Lena
Alez piekna historia z tym wozem, wzruszajaca:). A zdjecia niesamowite, rowniez jestem pod wrazeniem, zdolnych macie gosci;).
OdpowiedzUsuńNo i fakt, zima u ciebie z deczka przedluzona, ale za to jakie widoki!
Moc pozdrowien:).
Magodo, nominowałam Cię do Kreativ Blogger Award. Szczegóły u mnie :)
OdpowiedzUsuńopowiesc niesamowita a woz piekny, o każdej porze roku prezentuje sie wysmienicie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Zmorko, Iwjardim, Zielona, Elisse, Violcio, Globalistko, Jo-hanah, Agatha, Leno, Cicha, Martar - bardzo serdecznie dziękuję Wam za wizytę. To miłe jeśli ktoś chce czytać te proste opowieści.
OdpowiedzUsuńAn-no - już pędzę! Dziękuję!
jeszcze w kwestii krotkiego rekawa. moja pogodynka mowi mi, ze 31.03 w okolicach Sanoka (to chyba juz niedaleko Ciebie) ma byc slonce i +18 (osiemnascie ;) )
OdpowiedzUsuńmoze byc ?
z niecierpliwością czekam na nowe opowieści z , już może lekko odtajanej, Magody.
OdpowiedzUsuńnie wytrzymam tak długo...
przesyłam słońce, które u mnie dzisiaj było
Mirka
dziękuje za odwiedziny i miłe słowa...mieć takie miejsce na ziemi jakie Ty znalazłaś to wielkie szczęście...pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń