Pleść koszyki nauczyłam się od Irenki z Bandrowa. Dowiedziałam się o warsztatach koszykowych i zapisałam się natychmiast. Przed rozpoczęciem nauki musiałam sama naciąć sobie łozy na koszyk. Łoza to gatunek wierzby, rosnący w Bieszczadach - ma elastyczne witki. Niezbędny do tego jest sekator z którym nigdy się nie rozstaję, bo przecież nie wiadomo co się może trafić po drodze. Zawsze wożę go w torebce. Dwukrotnie przez ten sekator miałam delikatne problemy, raz na lotnisku a raz w głównej kwaterze NATO pod Brukselą - tam też prześwietlają torebki. Panowie wojskowi z wielkim niedowierzaniem przyjęli tłumaczenie, że ja koszyczki...
Koszyczek poniżej zrobiłam na słoik z miodem:
Kursu wyplatania nie zrobię bo zwyczajnie nie mam czasu aby cały cykl plecenia opracować i zrobić zdjęcia. Odsyłam do strony na ten temat Tutaj oraz do książki Gabrieli Markovej "Wyplatanie koszyków".
Kosze można pleść ze wszystkiego: z wikliny, łozy, brzozy, rdestu, derenia, papieru nawet! Najbardziej kocham brzozowe gałązki. Wykonałam z nich nawet gigantyczny kosz na śmieci ale ostatniej jesieni konie sąsiada go zżarły.
Prezentowane koszyczki są krzywe ponieważ aby robić proste trzeba mieć wprawę. Z braku czasu nie mogę jakoś tej wprawy nabyć - zresztą podobają mi się takie jakie są.
Brzozowa czarownica na miotle zrobiona przez Irenkę:
Namordowałam się dzisiaj upiornie bo chciałam zrobić zdjęcia na których będzie coś widać a dzień wyjątkowo pochmurny. Nie muszę dodawać, że śniegu mamy jeszcze duuużo!
Z tęsknoty za ciepłem dwa zdjęcia tarasu - latem. Mój koszyk pierwszy po lewej.
Przy okazji zdjęć odkryłam, że moja Hoja zakwitła. Mam ją już 15 lat, przez 14 prezentowała rachityczne 4 listki, w zeszłym roku latem obrodziła liśćmi obficie a dziś proszę: TADAM!!!
Koszyki wyplecione ze świeżo ściętej łozy są zielone, potem brązowieją. We wszelkich pracach domowych aktywnie uczestniczy zwierzyna.
W domku Paraskewii, który na wiosnę zaczniemy remontować będą pokoje dla gości. Wymyśliłam, że jeden z nich będzie udekorowany ptaszkami wszelakimi. Postanowiłam zatem rozpocząć produkcję ptaszków. Moja maszyna do szycia jest zepsuta ale niestety wśród różnych cech charakteru nie dostałam od natury w pakiecie cierpliwości. Udziergałam zatem dwa szmaciane ptaszki w rączkach. Oto one:
Sliczne te Twoje koszyczki, dzięki wielkie za stronkę o wiklinie...w tym roku mam zamiar zacząć własną produkcję koszyków, a Ty dałaś mi natchnienie:)Zbieram się do tego od paru lat,gdyż brzoza zaśmieca mi prawie cały ogród zrzucając gałązki, a mi jakoś tak szkoda ich wyrzucić, więc plotę wianki, ale ile można! Jak w zeszłym roku kupiłam koszyk brzozowy za 50zł, to stwierdziłam,że jakiś idiot ze mnie, bo przecież mogłabym sama:( No i tak się zbierałam i zbierałam..zaraz lecę do ogrodu po brzozę i będę pleść, Dzięki, dzięki,dzięki:)Nie mogę się napatrzeć na Twoje koszyczki, chyba swoje będę robiła wgapiając się w ekran monitora:)
OdpowiedzUsuńA ptaszki śliczne, też właśnie chciałam trochę poszyć na święta, tylko jakieś pokraczne mi wychodzą:(Twoje CUDO!
Koszyki śliczne. Masz rację, że można pleść ze wszystkiego. Sama uplotłam koszyk z papieru (kurs na fotoforum Gazeta.pl.). Ptaszki śliczne, zwłaszcza na tym okienku ;D Zdolne masz rączki:)
OdpowiedzUsuńKoszyczki może i krzywe, ale Twoje własne i z charakterem!O! Ptaszki bardzo udane są, ja z kolei jestem dziwnym typem lenia, któremu się nie chce zmieniać nici w maszynie, czy ją wyciągać z szafy, więc szyję ręcznie, bo wydaje mi się, że mniej kłopotu :D Pośmiałam się z opowieści o sekatorze, jeszcze nie spotkałam się z nikim kto by nosił akurat sekator, ale każdemu co innego do szczęścia potrzebne ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Witaj!
OdpowiedzUsuńPodglądam Twój blog regularnie i bardzo bardzo tu fajnie. Mama często mi zagląda przez rami i towarzyszy w podróży po Bieszczadach. Planują się do Ciebie wybrać kiedyś kiedyś z tatą. Zazdroszczę im, bo tu jest cudownie! :) Gratuluję wyróżnienia w 'Czterech Kątach'! A co do hoi - mam nadzieję, że wiesz, że to nie ostatnia faza rozwoju kwiatków? Będą pięknie włochate ( o ile w chwili gdy to piszę już nie są... ;) ). Nie wiem czy wiesz także, że jak już kwiatki opadną, to zostawia się szypułkę z której wyrastają? Bo niektóre hoje kwitną z jednej szypułki kilka do kilkunastu razy!
Ja aktualnie także piszę o hojach, więc serdecznie zapraszam w odwiedziny, pozdrawiam! :)
Koszyki śliczne, szczególnie te brzozowe- takie puchate. Ja zawsze marzyłam o wyplataniu, niestety nie miał mnie kto nauczyć, a i gałązek nie mam pod ręką. Poza tym zawsze wyplatanie kojarzyło mi się z wikliną, która jest twarda i ciężka do gięcia dla początkujących. Ale skoro można ze wszystkiego... ;) to może kiedyś spróbuję.
OdpowiedzUsuńMagodo, pozwolisz, że dodam Twojego bloga do ulubionych? Co do hoi - ona lubi mieć mocno przepuszczalną ziemię, i raczej rzadkie podlewanie :)
OdpowiedzUsuńMamie przekażę :)
Uwielbiam kosze, koszyki i koszyczki. Twoje są cudowne a to że są krzywe dodaje im tylko uroku. Coś jest w tych koszach niesamowitego bo tworzą nieprzeciętną atmosferę i klimat. A już brzozowa czarownica zwaliła mnie z nóg . Jest boska !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Elisse - jeśli będziesz przy koszykach miała jakieś pytania to chętnie odpowiem - znasz mojego maila. Za pochwały dziękuję, co do ptaszków to Maciek się z nich śmieje, że główki mają niedorozwinięte.
OdpowiedzUsuńAgutek - oczywiście, że możesz dołączyć mojego bloga do swoich ulubionych - to zaszczyt dla mnie! Zdjęcia hoji robiłam dzisiaj więc z niecierpliwością będę czekać na kwiat właściwy!
Globalistko, Zmorko, Raincloud, Kasandro - dziękuję!
Jagoda, kobieto! Czym Ty jeszcze mnie zadziwisz??? Nawet kosze umiesz wyplatać... Super bo kosze wprowadzają przyjemny sielski klimat. Ja nawet nie próbowałam z papieru wyplatać a co dopiero z wilkiny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Magoda , ja juz po prostu kwadratowych oczu dostaje z zachwytu jak widze co tworzysz i ptaszkami bardzo mnie ujęłaś , są takie słodkie ...A sekator definitywnie wygrał z calówka a myslałam , że jestem taka wyjątkowa :)) Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj, Magoda, Magoda, rozmarzylam sie straszliwie przy lekturze Twojego ostatniego wpisu. Czesto przywoluje sie do porzadku, bo mam wrazenie braku kontaktu z natura i prawdziwymi smakami, zapachami. Walcze z latwizna wycieczek do supermarketu, i sama pieke, zamiast samochodem do multikina, ide na piechote do malego klasztorku na wzgorzu, sama wysiewam, sama szyje. Ale teraz wiem, ze tak naprawde, sama bym chciala wyplatac! Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPięknie pleciesz! tak na surowo, cudownie:) Im bardziej krzywe, tym lepsze, bo takie szczere:)
OdpowiedzUsuńPtaszki - proszę produkuj stadami, bo piękne są:)
Co do sekatora, tez noszę wszędzie, nawet torebki sprawiam sobie pod kątem tego, czy przyrząd ów tam wejdzie:)
Koszyki przecudne a ta ich krzywość dodaje im tylko uroku!
OdpowiedzUsuńA ptaszki straaaaaaaaaaaaasznie mi się spodobały,jak pozwolisz to odgapię i może takie uszyję.Pomyślałam,że byłyby fajną wisząca nad łóżeczkiem Leny zabawką.
Pozdrawiam!
Jagódko , pod wpływem Twoich dokonań ,chyba sama spróbuję sztuki wyplatania koszy .Pięknie je wszystkie wyplotłaś . Ja może stuknięta jestem ,ale takie krzywolce bardziej mi się podobają ,niż te wymuskane o idealnych kształtach . Ptaszęta fajne,...jakie niedorozwinięte ?!!!.Przecież widać ,że kształty mają nad wyraz udane !!!
OdpowiedzUsuńTy sekator ,a u mnie w torbie ,zwijana miarka MUSI BYĆ , no i czasami śrubokręt się trafi.
wlasne kosze, najpiekniejsze nawet krzywe :) u mnie tez rozne galezie rosna, z ktorych mozna wyplatac chyba bede i ja sie musiala zabrac, zajrze do linka :)
OdpowiedzUsuńa ptaszkowy pokoj to niezly pomysl, wieki temu gdy "robilam" w kulturze zrobilismy na odpust sw.Bartlomieja w Gdansku oltarz z ptaszkow, ptaszki byly robione przez tzw. tworcow ludowych i bylo ich kilka setek. kilka z nich dojechalo ze mna do Francji :) oltarz byl zjawiskowy, w czasie mszy caly czas cwierkalo w kosciele (puszczane byly nagrania zaprzyjaznionego ornitologa), jedna z ostatnich homilii wyglosil wtedy sp. ksiadz Pasierb.
ja sekator mam zawsze w kieszeni lub w samochodzie z zestawem do wykopywania np. malych drzewek ;) a gdy pracowalam to nosilamw torbie mlotek ;)
pozdrawiam
Hehe :) fantastyczne! zarówno koszyczki, jak i ptaszki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
No i wydało się, że tu żadna Dama nie zagląda! Młotki, śrubokręty, miarki,calówki!!! Co jeszcze te nasze biedne torebki znosić muszą!
OdpowiedzUsuńTrzy lata temu moim największym marzeniem była...kosa spalinowa! Żadne perfumy czy inne głupoty.Nadal się upieram, że jestem kobietą!
BogaczKo Nettiko, Ito Ollu, Paulo, Iwono i Leloopie szalony - dzięki!
No nie mogę- jakież one są niedorozwinięte!!!! Powiedz mężowi,że są śliczne, a faceci to się normalnie nie znają! Z pomocy przy koszach pewnie chętnie skorzystam:)A narzędzia w torebce też noszę:)
OdpowiedzUsuńech, pracowita jesteś bardzo :-)i co najważniejsze konsekwentna. Jakiś czas temu postanowiłam spożytkować, szmatki nie nadające się na patchworki i zrobić koszyki ze szmatek, kilka nawet zrobiłam, że tak powiem w całości, ale potem co zaczęłam jakiś to mi szmatek w odpowiednich kolorach zabrakło , więc zostawiałam i zaczynałam następny. Tym sposobem mam chyba 5 niedokończonych koszyków, ale teraz jak zostałam bezrobotną osobą, to kto wie jakich robótkowych wyczynów dokonam hihi. Ptaszki są fajne a koszyki po prostu extra.
OdpowiedzUsuńkocham wiklinę (i wszystkie plecionki), więc jak dla mnie są idealne :))
OdpowiedzUsuńbardzo, ale to bardzo podobają mi się ptaszki :))
czy mogę się zainspirować?? ;)))
pozdrawiam
Fajne te Twoje koszyki, chyba sie skusze i poczytam sobie stronkę, która polecasz...Moze sama cos wyplete...:)))
OdpowiedzUsuńRobótko z myszką byłam na twoim blogu kilka dni temu niestety nie udało mi się przesłać komentarza. Piękne rzeczy robisz! Anne proszę bardzo - inspiruj się! Asiu - dziękuję!
OdpowiedzUsuńOj, jak mi się zamarzyło wyplatanie koszyków! To taka moja skryta potrzeba, bo mi talentów brakuje, wszystko (poza gotowaniem i pieczeniem) robię rękami męża... Moja rodzina wyplatała kosze (z łozy, chyba wikliny i z trzciny? słomy? - nie wiem), ja tylko patrzyłam zafascynowanymi oczami małego dziecka. Teraz sobie zajrzę na stronę, którą podajesz.
OdpowiedzUsuńPiękne te Twoje dzieła, Magodo :)
Magodo, te Twoje "Krzywulki" są piękne. Masz rozpoznawalny styl;) A oknem wiklinowym już się dawno zachwycałam. Niestety nie dane mi będzie samej pleść, ponieważ talentu do tego nie mam, a i z materiałem kiepsko. Bo przecież miejskiej zieleni nie skoszę:) A w torebce ja sekatora nie noszę, ale nożyczki owszem. Szczególnie przydatne latem, gdy z wypadów potrafię przytaskać całe naręcza traw i innych zielsk...
OdpowiedzUsuńszalony ? ;)
OdpowiedzUsuńja niespotykanie spokojny czlowiek jestem :)
a na kazde urodziny zycze sobie w prezencie a to szlifierke a to wiertarke bezprzewodowa, spalinowej brony tylko jakos doprosic sie nie moge ;)
Ojej, kilka dni mnie tu nie było , a tu takie cuda.
OdpowiedzUsuńNo moja droga tymi koszykami to mnie oczarowałaś. Uwielbiam koszyki nawet te kobiałki po truskawkach.
Twoje są takie nierówne i dlatego są takie piekne
Pozdrawiam i dzięki za odwiedziny
An-no ty mi tu o braku talentów nie mów - bo ja oglądając na zdjęcia wszystkie Twoje pyszności doprowadzę mojego laptopa do śmierci przez zatopienie - tak mi ślinka zawsze kapie!
OdpowiedzUsuńLlooka - ten rozpoznawalny styl to nieudolność oczywista ale dziękuję bo miło coś takiego przeczytać. Człowiek próżnym jest!
Leloop - ja i tak wiem swoje!
Magoda, jest coś, czego nie potrafisz? :)))
OdpowiedzUsuńKoszyki niezłe są, ptaszki ćwierkają o towarzystwo :))
Ile jeszcze talentami i pieknymi rzeczami nas zaskoczysz??? Nie mam nic przeciwko temu :))
OdpowiedzUsuńKosze są obłędne! Cudownie pasują to Twoich miejsc :)
Ale z ciebie utalentowana istota:), podziwiam umiejetnosc wyplatania koszykow, o wiele fajniejsze sa wlasnie takie nie idealnie proste, maja swoj charakter:).
OdpowiedzUsuńA ptaszki super, jakbym miala maszyne to probowalabym od je chyba ciebie sciagnac;) (moze kiedys kupie bo ostatnio duzo inspiracji mi sie uzbieralo). Pozdrawiam cieplutko i zycze duzo cierpliwosci w czekaniu na wiosne:).
Ojej, kilka dni mnie tu nie było , a tu takie cuda.
OdpowiedzUsuńNo moja droga tymi koszykami to mnie oczarowałaś. Uwielbiam koszyki nawet te kobiałki po truskawkach.
Twoje są takie nierówne i dlatego są takie piekne
Pozdrawiam i dzięki za odwiedziny
Wstawiam ten komentarz jeszcze raz, bo mi podpis niewyszedł
uwielbiam koszyki wszystkie...a twoje piękne, przez swoją surowość i naturalność...
OdpowiedzUsuńpodobają mi się takie "krzywe" kosze - swojaki, ptaszki też fajne, kupiłam w ciucholandzie jesienią podobne - fruwają w przedpokoju...
OdpowiedzUsuńjesteś prawdziwą czarodziejką...
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo za wizytę na blogu i miłe słowa :-)). Nie wiem co jest z tym wpisywaniem komentarzy, bo ja też mam problem. U Ciebie mogę się wpisać, ale u Yrsy już niestety nie :-((.
OdpowiedzUsuńSłodkie ptaszęta i bardzo mi się podoba pomysł z oknem tam, gdzie go nie ma... *^v^*
OdpowiedzUsuńA koszyki rzeczywiście są świetnym pomysłem na ocieplenie pomieszczenia.
Magodo, dziękuję za odwiedziny na moim raczkującym blogu, cieszę się, że jesteś pierwsza :)
OdpowiedzUsuńTwoje koszyki mnie oczarowały, jak zresztą ptaszki i wszystko co się znajduje pod Twoim gościnnym dachem.
Podniosłaś mnie na duchu, kiedy napisałaś, że czekałaś na kwiatki u swojej hoi 15 lat! I Ty piszesz, że nie masz cierpliwości? jesteś wzorem do naśladowania, postanowiłam, że też będę czekać i daruje jeszcze mojej hoi życie ;)
Te krzywe koszyczki mają swój urok, ależ masz cierpliwości... zachwyciły mnie też ptaszki i chyba spróbuję coś takiego uszyć :) Co do Hoi jej kwiatki wyglądają jak cukierki, mniam :)
OdpowiedzUsuńJak tak patrzę to myślę sobie jakie szczęście , że sie z tego miasta wyniosłaś. Talentów masz moc. Wszystko bardzo ładne ze smakiem takie klimatyczne, oddaje nastrój waszej "chaty". Koszyków to ja już napewno wyplatać nie bedę :)))chciaż........... juz nie raz tak mówiłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję wszystkim za życzliwe słowa!
OdpowiedzUsuńpozazdrościłam Ci ptaszków i też sobie uszyłam :-)). Na razie jest to ptaszek próbny, więc taki sobie.
OdpowiedzUsuńPrzepiekne te Twoje koszyki, szczegolnie te z brzozy. Pozdrawiam Violcio11
OdpowiedzUsuńWitajcie , zglaszam sie z prosba o informacje . W Chmielu , po dwudziestym trzecim - kiedys mieszkal Ryszard Krzeszewski - po inszemu - "Prezes". Potem z zona , postawili duzy dom i stadnina byla . Ja jestem Jaga z Chelma Mieszkam w Niemczech od przeszlo czterech lat poza Polska . Przesylam pozdrowienia i jesli moge , jesli instnieje internetowy kontakt tam do Chmiela - to Poprosilabym o taki. Pozdrawiam i tu i w Chmielu.
OdpowiedzUsuńczytajac i podziwiajac tutaj http://namiotle.widmo.biz/1156
OdpowiedzUsuńprzypomniala mi sie Twoja opowiesc o koszykach
Fajne wyplatanki:) Ptaszki prześliczne, pozdrawiam pięknie:)
OdpowiedzUsuńśliczne te koszyki i ptaszki, Od jakiegoś czasu podziwiam zdjęcia na Twoim blogu, a teraz postanowiłam zabrać głos. Wasza chata, jej klimat i okolica są miejscem z moich marzeń i snów. Pozdrawiam serdecznie zdzicha
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie zostało to napisane.
OdpowiedzUsuń