czwartek, 23 kwietnia 2009

Knysze i okołodomowo.

Ha! Ha! Ha! Bardzo śmieszne! No naprawdę śmieszne bardzo! Ha, Ha!
Kupiłam sobie aparat dla idiotów. A co jest jeszcze niżej idioty?
JA!
Porobiłam zdjęcia przez jedną dobę (no z przerwą na sen i gości) - i po herbacie jak to mówią!
Okazuje się, że dwa dyplomy uczelni humanistycznych nie wystarczą aby kupić aparat i cieszyć się nową pasją.
Bateria padła. No to sprawdziłam w instrukcji a tam stoi, że to specjalna bateria jest!
Z nadzieją głupiego udałam się do sklepu gdzie wzbudziłam popłoch żądając baterii litowej. Nie ma!
No to znów musiałam przez internet. Zamówiłam akumulator z ładowarką. Drogo! A jeszcze muszę dokupić pamięć bo mi tylko na 12 zdjęć starcza. A tak się cieszyłam, ze mam wypasiony aparacik!
Wypaść to ja go dopiero muszę.
Ha, ha, ha!
Przerwa, jak to mówią: orkiestra stop! Czekam na przesyłkę.



Na szczęście udało mi się wczoraj pstryknąć zdjęcie knyszy, które robiłam na obiad gościom.
Jest to danie proste i smaczne a pochodzi z tych stron czyli regionalne.

Jeśli lubi ktoś pierogi ruskie to knysze na pewno będą smakować. Była to prostsza i biedniejsza ich wersja.
Cała bieszczadzka kuchnia (właściwie podkarpacka) charakteryzuje się prostotą. Mnie do gustu najbardziej przypadły gołąbki z ziemniakami, pierogi z bobem oraz knysze właśnie.

Trudno mi podać proporcje bo za każdym razem robię dla innej ilości ludzi i sypię na czuja.
Składniki są takie:

Farsz
ugotowane i utłuczone ziemniaki
biały ser
cebula
przyprawy ( ja daję vegetę, pieprz, majeranek, odrobinę czosnku i zioła jakie przyjdą mi tego dnia do głowy. Dobrze "konweniuje" tymianek)

Ciasto
mąka poznańska
jajko
maślanka
soda
sól

Ubite ziemniaki ubijam z białym serem, cebulę podsmażam, mieszam wszystko razem z przyprawami. Farsz gotowy. Powinien być trochę ostry, "przeprzyprawiony" (no co, nie może być takie słowo?) by potem w cieście było go czuć dobrze.
Ciasto - podane składniki mieszam. Ciasto musi być bardzo, bardzo gęste! Jak się nie daj Boże leje, dosypać mąki. Powinno lekko "bąblować".
Objętościowo farszu robię tyle co ciasta.
Z farszu toczy się małe kulki i wrzuca do ciasta. Delikatnie aby nie rozwalić kulek mieszamy wszystko.
Łyżką dużą nakładamy na rozgrzany olej, smażymy z dwóch stron. Ogień nie za duży, powinny chwilę na patelni leżeć. KONIEC!
Na prawdę pycha. Ja do nich robię sos czosnkowy: trochę śmietany, majonezu i maślanki, sól i czosnek. Może być też koperek świeży, posiekany.




Suplement do posta o drzwiach i oknach. Zapodziały mi się zdjęcia, które poniżej prezentuję:

Okienko w drewutni. Te okiennice były przedmiotem naszego z Maćkiem sporu. Ja chciałam proste, Maciek lubi ozdóbki. Kłóciliśmy się o nie tak długo aż po prostu zrobił po swojemu i pozamiatane.



Jeszcze jedna wersja drzwi wejściowych.



Klamka. Co zresztą widać.



Trochę zdjęć z otoczenia chaty. Nowa wersja wozu.



Na wprost drzwi wejściowych rośnie stara wierzba. Tutaj wierzby to chwasty. Walczymy z nimi i jest to nierówna walka. Żywotność ich jest niesamowita! Aby postawić dom musieliśmy usunąć z korzeniami kilka wierzb. Po kilku dniach wyciągnięte z ziemi korzenie puściły nowe pędy!
Ta wierzba jednak podoba mi się bardzo. Postawiłam przy niej krzywą ławeczkę i lubię na nią patrzeć.





Za wierzbą znajduje się miejsce na ognisko.









Maciek robi nową ścieżkę do domu.



Na koniec zdjęcie jak zalegam przed komputerem. Zazwyczaj jest wokół mnie więcej zwierzątek.



Muszę kończyć, mimo iż miałam jeszcze coś skrobnąć bo mi się post opublikował sam.

26 komentarzy:

  1. Narobiłaś mi apetytu!Lecę do kuchni powalczyć z knyszami.Z aparatem miałam to samo...wielka radość i wielkie zdziwienie,że tak mało zdjęć i,że koniec bateri.No cóż...człowiek uczy się przez całe życie.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od niedawna goszczę u Ciebie i z każdą wizytą tu na blogu mam coraz większą chęć, by na własne oczy zobaczyć to cudowne miejsce. Nastorojowo, bajkowo i sielsko ;) Choć zdaję sobie zprawę, że życie w Bieszczadach wcale nie jest takie proste i bezproblemowe ;) Ale podziwiam Wasz Dom. Dom, który stał się pasją życia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ludzie uwielbiam ruskie pierogi, a przez Ciebie jestem teraz głodna jak wilk!!! Jak tylko zając podrosnie, od razu zrobię knysze według Twojego przepisu!!! Muszą być pyszne...jej i jeszcze ten sos czosnkowy! Umrę z głodu jak nic!!! a jeszcze w biurze muszę siedzieć:( Piekne zdjęcia stokrotek i bieszczadzkiej wiosny! Schody będą boskie!!!
    buziaków moc przesyłam

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie się cieszę, że zaserwowałaś nam przepis, bo... już dawno Cię miałam o to poprosić! Tylko jakoś do tej pory się nie zebrałam. O knyszach nie słyszałam, ale z chęcią wypróbuję. I w ogóle, przepisy, konkretnie te wegetariańskie bardzo miło widziane! ;)
    Proszę, nie nazywaj wierzb chwastami bo mi ich żal.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepis zanotowałam , wypróbowywać będę pózniej ...jak z diety zejdę :)
    Uśmiałam się jesli chodzi o aparat ...doświadczenia miałam identyczne a wiosna u Was coraz piękniejsza ... Aha zapomniałam w poprzednim komentarzu dodać , że jak juz przyjadę to jedno okno wymontuje i zabiore ...to półokrągłe razem z widokiem zimowym jak z obrazu Bruegel'a .
    Pozdrawiam super cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale radocha, zaglądam... a tu tyle nowości- ciekawosci.Jak dobrze, że kupiłaś sobie aparacik ;)
    Z aparatami to chyba, jak widzę wszystkie miałyśmy przeprawy. Mój pierwszy był na paluszki, w zimie trzeba było zapasowe baterie, jak i sam aparat trzymać w ciepełku bo zamarzał;)
    Pamięć też była na kilkanaście zdjęć.Teraz mam lepszy ale i tak korzystam z jednej opcji"auto", taki ze mnie niereformowalny człek.Trochę techniki i życie zagmatwane.
    Okiennice piękne, dobrze, że Maciek Ci nie uległ.I ścieżka urocza.
    Wiosna aż dech zapiera, stokrotki boskie.
    Wogóle bosko u Ciebie.
    Jak tak się patrzy... z perspktywy zdjęć na Twoją (Waszą)Chatę to się wydaje, że żyć nie umierać.Tylko żeby było takie odczucie to ile pracy,i serca, w to wkładacie to tylko Wy wiecie, a my się możemy domyślać.
    Podziwiam Was i życzę samych pięknych chwil w Waszej Zaczarowanej Chacie.
    Mirka
    ps. dzięki za przepis, lubię takie proste bo w kuchni to ja,z dwojga złego wolę zmywać...jak mi ktoś ugotuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Otoczenie masz bossssskie!!!!!! Zdjęcia jak najbardziej godne mistrza :-) a knyszami to mi narobiłaś takiego smaku, że prawie mój laptop się utopił ;-))))))
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Mąż się pyta z jakiego drzewa ścieżka ?
    ławeczka skojarzyła mi się z kadrem filmu Andrzeja Kondratiuka jak tak z Igą Cembrzyńska razem siedzieli....
    Piękno w okół Was....

    OdpowiedzUsuń
  9. zazdroszczę, że jeszcze kwitną wam forsycje. U mnie już się zazieleniły. Poza tym rozbawiło mnie określenie, że wierzby są chwastami:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. No uspokoiłyście mnie trochę - dzięki. Myślałam już źle o sobie ale widzę, że nie tylko ja tak mam - chodzi o antytechniczność.
    Matylda - zapraszam.
    Raincloud - ja też nie jadam zwierzaków. Dla gości jednak gotuję. A co do wierzb - myślę, że gdybyś musiała z nimi walczyć na okrągło to żal odszedłby w siną dal.
    Nettika - Breugel nie przyszedł mi do głowy ale masz rację! Masz oko!
    Rybiooka - ścieżka jest z pieńków świerkowych i jodłowych.
    Dziękuję wszystkim za wizytę i ciepłe słowa.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja fanka ruskich! przepis wypróbuję z pewnością - zwłaszcza,że mamy coś wspólnego - ja też z tych niejedzących zwierzaków ;)
    Oprócz tego - jak zwykle - wszystko piękne i takie nastrojowe... tak się składa ze też mam taką klameczkę ;D tylko jeszcze póki co nie otwiera "drzwi do lasu" ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. jedzonko pysznie wygląda i pewnie tak samo smakuje. W kuchni bardziej na wschód knyszami nazywają drożdżowe bułeczki z nadzieniem jak do ruskich pierogów pośrodku. Jedzone na ciepło ze śmietaną to niebo w gębie. Schody wyglądają odjazdowo :-)).

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak zwykle świetnie się Ciebie czyta :) Super fotki, jeszcze piękniejszy dom, cudowna okolica i apetyczne jedzonko :) Czegóż chcieć więcej?? :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    PS. Życzę cierpliwości w oswajaniu aparatu :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ile tu cudowności.....
    Właśnie wróciłam z jogi i pierwsze co zrobiłam to usiadłam przed komputerem i pomyślałam ,że muszę zobaczyć co nowego słychać u Magody .A tu proszę boska knysza pewnie smak też bossssskiiiiiii.Ogromnie się cieszę ,że zamieściłaś przepis na pewno skorzystam.Już widzę minę mojego zadowolonego męża.Okiennicę w drewutni są przepiękne zdolnego masz tego Maćka.Naoglądałam się.... ,poczułam zapach bieszczadzkiej wiosny.... i jestem zadowolona.Jagodo jak dobrze ,że stworzyłaś tego bloga.Te wszystkie widoki działają jak balsam na moją duszę.Kocham łąki,lasy przyrodę, przestrzeń.Dzięki Tobie mam namiastkę tego za czym tak bardzo tęsknie.Amelia

    OdpowiedzUsuń
  15. Miło mi poinformować Cię, że zostałaś wyróżniona na moim blogu :-)))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Jaka ja sie głodna zrobiłam.Nigdy nie słyszałam o knyszach,muszę wypróbować.
    Piękne zdjęcia i tak u Ciebie slicznie,że brak słów.Ale zobaczysz narobisz sobie kłopotów tymi cudnymi zdjeciami.Jak my się wszystkie do Ciebie zjedziemy,żeby zobaczyć na własne oczy te śliczne miejsca,to dopiero będzie...Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  17. No proszę. A ja właśnie miałam robić w weekend ruskie. Ale myślę, że wypróbuję Twój przepis :D
    Usprawniaj aparat szybko, bo już nie mogę doczekać się kolejnych foto-relacji z Twojego otoczenia.
    Zapraszam do mnie, czeka tam na Ciebie niespodzianka :D
    Pozdrawiam wiosennie

    OdpowiedzUsuń
  18. Ależ u Was ciekawie, nie mogę się napatrzeć i naczytać...miejsce piękne, może kiedyś do Was przyjedziemy,...
    A knyszy takich nie znałam, i jak poprzednicy - obśliniłam klawiature, koniecznie muszę zrobić!
    Acha ja też poproszę o te regionalne pyszności!!!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Knysze? - nie jadłam! Nie wyglądają na ubogich krewnych...
    Cały czas się zastanawiam, jak Wy zdążyliście ten dom i otoczenie zagospodarować - przecież to masa, naprawdę masa roboty i to ciężkiej!
    Pozdrowienia dla Was obojga i dla mego ulubieńca - Niuniusia :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Knysze , myślałam ,że to będzie o drewnianych dekoracjach .
    Jadam te kluski , ale inaczej je nazywamy i do ciasta wierzchniego dodajemy jeszcze starte surowe ziemnaki . Lubię smak tego farszu , zawsze zjadam go w pierwszej kolejności .
    Ścieżkę będziesz miała "super de lux" , wyrazy najwyższego podziwu dla Fachowca Maćka , ładnie masz w swoim biurze i w ogóle...jest pięknie . Pozdrawiam Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  21. Ojej, ale nam tu przepis zapodałaś...ja pozwolisz że ściągam do moich ulubionych przepisów i w przyszłym tygodniu o ile czas pozwoli - biorę się za nie "oficjalnie"....
    Ps..z aparatem miałam tą sama przygodę...
    najpierw tylko szaleństwo na 12 zdjęć, a potem...wydatek na drogie baterie...
    oj warto było...
    Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
  22. Magodo, zrobilam Twoje knysze RE-WE-LA-CJA :)
    szczegoly pozniej u mnie
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  23. fantastyczne miejsce!
    prawdziwa odskocznia przy tym codziennym pędzie, cieszę sięże tu trafiłam.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  24. A ja dziekuje za przepis na knysze, zrobilam wczoraj, udaly sie pyszne(farsz mialam zamrozony).
    Cieplo pozdrwaiam.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jakie cudne masz tu zdjęcia, pełny relaks dla zmysłów; miałabym chrapkę na Twoje knysze, ale maślanki nie stosuję, co w zamian? Śmietana chyba?

    OdpowiedzUsuń
  26. Zrobiłam kysze wg Twojego przepisu-WYBORNE.Dziękuję za przepis,Zakochałam się w nich w Wetlinie,przepis wydawał mi się bardziej niż skomplikowany.Miła niespodzianka-szybko,tanio oraz smacznie i regionalnie.Zazdroszczę Tobie wszystkiego w tych Bieszczadach a najbardziej tego,że masz swój"swięty spokoj"Pozdrawiam z Wlkp.Michalina

    OdpowiedzUsuń

Filmowo:


Chata bojkowska

Chata bojkowska

Chata Magoda

Chata Magoda

Widoki z tarasu:

Widoki z tarasu:



Okolice domu

Okolice domu