*
Każdego dnia bardziej zielono! Wczoraj zakwitły jabłonie, jeszcze nieśmiało ale pięknie. Chce się żyć!!!
Dom pełen gości - właśnie wypchnęłam wszystkich w góry i mam chwilkę spokoju.
Do Buby przyjechały dwie ukochane koleżanki: Beta i India, których właściciele tak często do nas przyjeżdżają, że powinni mieć abonament. Na spacery z koleżankami obowiązkowo wybiera się nasza Buba, zapominając o nas kompletnie.
Dostajemy później dokumentację zdjęciową z dokonań pieska i oto właśnie jedna z nich:
Jest susza, od dawna nic nie padało. Jednak Buba jest mistrzynią w wyszukiwaniu wody, kałuże mile widziane!
Do procederu tego wciąga stateczniejsze koleżanki.
To miał być kulinarny post. Wczoraj postanowiłam pokazać co goście jedzą. Zanim półmiski wyjechały na stół robiłam zdjęcia. Nawet fajne wyszły. Niestety wieczorem przy gitarze, winie i świecach chciałam porobić nastrojowe fotki, no i skasowałam wszystko jak leci - ciemno było - pomyliłam pstryczki.
Do rana uchował się tylko jeden kawałek marchewkowego ciasta zatem pokazuję i przepis podaję:
Składniki:
2 szklanki mąki puszystej
2 szklanki cukru
1 3/4 szklanki oleju
2 szklanki startej marchewki
4 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki sody
2 łyżeczki cynamonu
cukier waniliowy
szczypta soli
cukier ucieramy z jajkami, dodajemy resztę składników, można dodać rodzynki i orzechy. Wlewamy na blachę i pieczemy w 180 stopniach 45 minut. Gotowe.
Dziś o 16.00 jest godzina zero! Przywozimy kozy!
Pastwisko czeka:
W przewożeniu kóz wezmą udział wszyscy nasi goście, sąsiedzi i ich goście. Jeszcze chyba żadna koza świata nie byłą tak witana. Siłą uniemożliwiłam wykonanie transparentów powitalnych!
Boję się...
*
Trzymam kciuki za kozy! I juz czekam na ich pierwsze zdjecia :) Moja ciocia przez jakis czasa miala kozy wlasnie, wiec mam do nich maly sentyment ;)
OdpowiedzUsuńA ciasto marchewkowe bardzo smakowicie sie prezentuje! Takie marchewkowce, to jedne z moich ulubionych ciast :)
Pozdrawiam serdecznie i wracam do kuchni ;)
A o 16.00 siade sobie z kawa i bede myslec o Tobie i o kozach :)
Pozdrawiam wiosennie i slonecznie!
Oj! Kozy! Marzenie... To takie cudne, kochane stworzenia są! Trzymam kciuki i głęboko wierzę, że wszystko będzie dobrze. Tylko co będzie jak kozy uznają, że takie komitety powitalne to ma być norma i potem się zdziwią, że tak nie jest codziennie?
OdpowiedzUsuńCiasto bardzo apetyczne. Bardzo lubię marchewkowce.
Buba supr! Czy jej koleżanka to sznaucer olbrzym?
Pozdrawiam gorąco
ale piekna wies :) :) :)
OdpowiedzUsuńtez bym sie wytarzala jak Twoj pies na takim pieknym zboczu ;)
kaczencow zazdroszcze, tu wprawdzie mokro wszedzie ale nie rosna w naturze :( ja oczywiscie mam w ogrodzie ale to nie to samo co przy jakiejs plynacej struzce wody.
ja "odkrylam" ciasto marchewkowe dzieki naszym sasiadom Anglikom, pani domu podaje do niego jeszcze krem robiony z serka mascarpone, mmm ... niebo w gebie
pozdrawiam spod kwitnacych i pachnacych jabloni :)
Bea - dzięki za duchowe wsparcie! Właśnie Maciek pojechał po kozy. Wszystko przygotowane: i stajenka z siankiem i pastwisko i drżące serca nasze!
OdpowiedzUsuńJo-hanah koleżanka Buby to terier rosyjski - jeszcze większy pies od sznaucera!
Leloop to wreszcie obie mamy tak samo - kwitnące jabłonie nad głowami! Pozdrawiam cieplutko!
Kozy są fajne i własciwie bezproblemowe. Moja kumpela miała kozy na małej łączce koło domu w mieście, małym wprawdzie, ale jednak. Nigdy niczego nie zniszczyły, tylko upominały sie rano o dojenie baardzo głośno niekiedy. Nie ma się co martwic, dobrze będzie :D
OdpowiedzUsuńHa! Wodą z potoku to pewnie sama nie pogardziłabym :-DDDDDDD
OdpowiedzUsuńA ciasto wygląda cudnie, nie robiłam jeszcze ale chyba za Twoją namową skuszę się, bo o marchewkowym słyszałam wiele dobrego.
Poza tym jak zwykle u Ciebie pięknie, no i jeszcze kozy będą.... ja nie mogę, one takie fajne są.
Pozdrawiam cieplutko!!
Chyba wszystkie Goldeny mają w genach zakodowane włażenie w KAŻDĄ wodę, bez względu na głębokość i czystość tejże;)
OdpowiedzUsuńPowodzeeeeenia z kozami;)
Magoda :-) pieknie tam u Ciebie i dom i te krajobrazy!
OdpowiedzUsuńOdwiedzam Twoj blog od niemal poczatku i czesto opuszcam go z lezka w oku - tesknota we mnie budzi sie gdy patrze na te Twoje piekne zdjecia... A teraz dodatkowo poczytalam o wodzie z ropa, kamieniu - rozczulilam sie...
Powodzenia z kozami :)
Dziś znowu się zachwyciłam, bo oprócz zdjęć domu i okolic pooglądałam sobie psiaki. A to bardzo lubię, bo mojego psa też bardzo często fotografuję. Tylko mój pies wszelaką wodę omija szerokim łukiem :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się na zdjęcia z kozami!
Ciasto wygląda smakowicie :-))i ciekawa jestem kozich mieszkańców. U nas zakwitły bzy i jest naprawdę pięknie, ale po bardziej wiosennych kwiatkach zostało już tylko wspomnienie.
OdpowiedzUsuńPiękne wiosenne krajobrazy u Ciebie . My też tęsknimy za deszczem , meszki tną bez litości , czy w Bieszczadach też są te małe utrapieńce?
OdpowiedzUsuńCiasto wygląda pięknie muszę spróbować ,przepis wydaje się prosty.
Kózki są słodkie ,ale sąsiad miał capa z dużymi rogami - wszystko niszczył i atakował wszystkich z wyjątkiem właściciela .
Jak kózki przyjadą pewnie nadasz im imiona i zrobisz zdjęcia , nie mogę się doczekać - pozdrawiam serdecznie -Yrsa
Jaka piękna u Was wiosna. W moich stronach po kaczeńcach już tylko wspomnienie.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na Twoje kozy. Pozdrawiam majowo.
Przepiękne widoki. Widać, że jest gdzie spacerować z czworonogiem :D. Raj dla duszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dobrze, Jagódko, że masz pomoc i wsparcie przy kozach ;)) Wszystko będzie dobrze, ale początki bywają trudne, co sama wiesz najlepiej :))
OdpowiedzUsuńW końcu jest takie przysłowie "Raz kozie śmierć" (właściwie skąd ono się wzięło?)
Marchewkowe zrobię na pewno, bo już testowałam babeczki - pyszne fotki!!!
Buba ma słodki brzuszek ;))
Ściskam mocno...
Buba w ujęciach UROCZA, fajnie ,że masz takich gości co to przywożą psie koleżanki:)
OdpowiedzUsuńWidoki jak zwykle zapierają dech w piersiach, nawet nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam kaczeńce w naturze rosnące!
Do "dziwnych" przetworów z warzyw już mnie przekonałaś, więc teraz pora na ciasta i desery:)Mam nadzieję,że od kozy będziesz się mogła na chwilkę oderwać, a kolejny post to pewnie będzie koza w ujęciach:) Oby jak najszybciej, bo strasznie jestem ciekawa!
Bardzo bym chciała miec kozę, ale Twoja ma chyba większy wybieg, niż ja cały ogród!Za to walczę dzielnie o kury, na które M. absolutnie nie chce się zgodzić!
Serdecznie pozdrawiam Ciebie, Maćka i wszystkie czworonogi
W takim miejscu jak Twoje rzeczywiście tylko kóz brakuje aby dopełniły tej wyjatkowej atmosfery jaka u Was panuje :) Ciasto marchewkowe zaś jadłam tylko raz ale tak mi smakowało , że chetnie skorzystam z Twojego przepisu :) Pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńPiękne okolice...aż mi się wyjazdu z miasta na dłużej zachciało!
OdpowiedzUsuńA kozy są świetnymi, mało wymagającymi zwierzakami, a jakie one malownicze...też czekam na zdjęcia... Buba ma fajną koleżankę, ona sama zresztą też piękne psisko!
Pozdrawiam.
Uwielbiam do Ciebie zaglądać, bo zawsze zaskakujesz :)
OdpowiedzUsuńŚwietne fotki, apetyczne ciasto, no i... kozy! czekam na kolejny post z kozami :)
Pozdrawiam majowo :)
Już czekam na zdjęcia nowych mieszkanek :)) Psie zabawy wodne i wszystkie inne są mi dobrze znane, mój nie dość, że namierza bez pudła każdą wodę to często usiłuje wyłowić z niej co się da... ;) Ciasto z apetytem oglądam :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was w ukwieconym już Raju ;))
Mój pies ma taki sam "wyraz twarzy" kiedy biega po łąkach. Samo szczęscie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Odrzykonia (koło Krosna, tak całkiem całkiem niedaleko od Lutowisk) :) I donoszę, że u nas też z dnia na dzień zieleniej i jabłonie kwitną również.
P.S.
Twój blog uwielbiam i z wielkim zamiłowaniem śledzę. :) (Ha! sukces, wreszcie się odwarzyłam na komentarz!)
Dziękuję wszystkim!
OdpowiedzUsuńPolarBear -witaj!
A ja dopiero dzisiaj mogę tutaj zawitać (klawiatura odmówiła posłuszeństwa).
OdpowiedzUsuńBuba i jej "czarna" koleżanka urocze, ja uważam,że pies szczęśliwy to taki co może wytarzać sie i w trawie i w kałuży !
A kaczeńce są piekne, nie wiem czemu ale u nas chyba wyginęły , bo już dawno nie widziałam.
I bzy i jabłonie też kwitną.
Jest po prostu cudownie.
Pa, pozdrawiam
Mirka
a teraz lecę do kózek ;))