*
W postrzeganiu świata zasadniczo są dwie szkoły: od szczegółu do ogółu, i - odwrotnie.
Kiedy myślę o moim życiu w Bieszczadach to zazwyczaj widzę małe, drobne zdarzenia, które jak kamyczki układają się w jedną mozaikową całość.
Dzisiaj przedstawię kilka takich kamyczków, zaznaczając z naciskiem, iż nie tworzą one kompletnego obrazu. To kamyczki tematyczne - jak kolory w mozaice.
A temat brzmi:
Nie wiedziałam, że w Bieszczadach:
Zmienią mi płeć i tożsamość!
Mój tato, kiedy dowiedział się, że mama jest przy nadziei, wybiegł z domu i po godzinie wrócił z autkiem zabawką. Śpieszył się bardzo, by zdążyć przed narodzeniem syna - córki jakoś pod uwagę nie wziął. No i wycięłam tacie numer! Nie byłam chłopcem. Chociaż jednak nie do końca.
O naszych dziarskich policjantach z Lutowisk mogłabym długo i z lubością opowiadać. Przytoczę jednak jedną historię i będę się bić po łapach by nie kontynuować. To temat rzeka!
Oto skan mandatu jaki zapłaciłam za przekroczenie prędkości:
Objaśniam, że nie nazywam się tak jak powyżej - podobnie, ale jednak nie tak, a co znaczy "s. Jan"? To, że jestem synem Jana! I tu Tatuś by się ucieszył!!!!
Jestem ostrożnym kierowcą, Maciek nawet twierdzi, że wlokę się jak żółw, mam teraz argument: że to nieprawda bo dostałam mandat za szaleńczą jazdę! Dla uzupełnienia dodam, że jechałam wtedy 70 km/h.
Nie wiedziałam,że w Bieszczadach noc jest taka cicha.
O ciszy już niedawno pisałam, jest niesamowita!
Zdarzają się jednak wyjątki - te się pamięta przez kontrast.
Mieszkaliśmy wtedy w bojkowskiej chacie. Odwiedził nas znajomy, a że zrobiło się późno, miał przenocować. Piętnaście minut po położeniu się spać wiedzieliśmy już, że tej nocy nie zmrużymy oka. Jeszcze nie słyszałam żeby ktoś TAK chrapał! Burza z piorunami, lawina kamieni, start odrzutowca i jedna moja przyjaciółka - razem, nie uczyniłyby tylu decybeli!
Spać się nie dało, włączyliśmy światło a przed nami widok następujący: śpiący znajomy a przy jego głowie siedzący mały Bury (był wtedy dzieckiem), w oniemiałym zachwycie chłonie to potężne "mruczenie". Kiedy znajomy wciągał powietrze z charkotem i świstem, Bury jak wciągany przez wielki odkurzacz zbliżał się do niego, by za chwilę być odepchniętym przez wulkaniczną energię grzmiącego wybuchu! Oczy miał większe od pyszczka i w uniesieniu podszytym nabożnym lękiem przesiedział tak, chrapaniem miotany, wiele godzin do rana!
Innym razem na strychu bojkowskiej odbywała się wielogodzinna schadzka okolicznych kotów. Takie kocie seks party. Każdy chyba słyszał jakie dźwięki one przy tym wydają. Wyglądało to jakby tuzin oszalałych furii robiło krwawą jatkę nad naszymi głowami. Nie spaliśmy i tym razem.
Nie wiedziałam, że w Bieszczadach prawie każdy może być celebrytą.
Ludzi tu mało. Powstało kilka książek o mieszkańcach tej pięknej krainy. Na przykład "Majster Bieda czyli zakapiorskie Bieszczady" Andrzeja Potockiego, gdzie między tekstami o znajomych i nieznajomych, znalazłam wzmiankę o naszej Kozie Marii. W innej "Bieszczadzkie twarze" Jana Jano Dareckiego znaleźliśmy się nawet my. Książka Potockiego napisana z nerwem i potoczyście jest bardzo popularna wśród tych, którzy Bieszczady odwiedzają. Jeden z jej bohaterów bardzo często przesiaduje pod sklepem w Lutowiskach. Za każdym razem gdy go mijam woła w moją stronę śpiewnie "Królooowooo eegiipskaaa! Daj na piwo!" Kiedy przedstawiał mi się kiedyś, usłyszałam "Jestem ( tu padło nazwisko), legenda Bieszczadów!"
Kiedyś kręcił się wokół naszego domu. Któryś z gości go rozpoznał, łapiąc aparaty wylegli wszyscy by zrobić mu zdjęcie. Podbił stawkę i zażądał wina!
Nie wiedziałam, że w Bieszczadach nie każdy bysnes się opłaca. Niedawno opowiedziano mi historię jedynego w okolicy taksówkarza. Założył firmę, dostosował auto, zdał konieczne egzaminy. Przez tydzień stał czekając na klientów pod sklepem w Lutowiskach. Nic! Aż kolejnego dnia zobaczył, że ktoś się zbliża, tak! idzie wyraźnie w jego stronę! Ten ktoś podszedł, otworzył drzwiczki i powiedział: pożycz stówę!
Nie wiedziałam, że w Bieszczadach mieszkać będę na Tajwanie!
Tak się nazywa ta część wsi. Jest jeszcze Meksyk i Chiny. Jak w starostwie w Ustrzykach Dolnych załatwiałam pozwolenie na budowę, to dopiero jak powiedziałam, że o Tajwan chodzi, rozmowa ruszyła z miejsca.
Podobno tak wieś podzielił ksiądz, nazewnictwo też jest jego autorstwa.
Wiele jeszcze tych kamyczków...
Zima złośliwie zasypuje śniegiem przed chwilą odśnieżoną ścieżkę, zamraża szyby w samochodzie, psuje prąd i dostęp do internetu.
Mamy jak w tym dowcipie:
Zmarznięty w czasie śnieżycy turysta puka do bacówki - otwiera baca.
- Macie baco coś do jedzenia?
- Ni!
- To może chociaż wrzątek macie?
- Mom... ino zimny.
Buba przemieszcza się wyskakując wysoko w górę i opadając w zaspę.
Cudowna opowieść, Jagódko... :-)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza ten opis młodziutkiego Burego chłonącego z zachwytem 'potężne mrrrruczenie' Waszego znajomego. MAJSTERSZTYK !!!
Plantacja świerków - też niczego sobie... ;-)
Pozdrawiam serdecznie i uciekam już do realnego świata (bo choć dobrze mi tutaj, obowiązki wzywają ;-)
Kasia
Buba chociaż skacze w śniegu a moja dama Diana tylko łeb chowała .Dzięki temu mam na działce nietknięte stopą psią miejsca białe i gładkie.
OdpowiedzUsuńCiekawie piszesz a koty...wiem,że jak "marcują" to ich miauczenie jest jak płacz dziecka,a mimo to ciągle wątpię jak słyszę.Zima piękna ale i my na nizinach też mamy podobną.Po 20 latach widzę u siebie tyle śniegu
Oj, ale się uśmiałam czytając. Humor mi bardzo poprawiłaś, droga Jagódko - dziękuję:)
OdpowiedzUsuńZima u Was fantastyczna, a u mnie dzisiaj kwieciem opgród obsypało, hehehe:)
Pozdrawiam cieplutko i życzę miłego wieczorku :)
Piękne kamyczki Magodo, przy Burym wpatrzonym w chrapiącego jegomościa śmiałam się w głos :)) no nieźle, nieźle!
OdpowiedzUsuńJagódko, dorzuć jeszcze troszkę tych kamyczków do mozaiki :) :) :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wytrwałości w odśnieżaniu ciągle tych samych miejsc wokół domu.
Codziennie "latając na szufli", marudzę, że to zajęcie "nudne aż do bólu"...
Zimę to mi się, ostatnio, fajnie oglada ... u kogoś :) Swojej już mam leciutki przesyt.
A czy robicie coś przy chacie bojkowskiej, tak mi jakoś teraz się o niej pomyślało.
Pozdrawiam
Dobrze, że Bury na tą grdykę chrapiącego się nie rzucił :), to by się działo :)
Miło u Ciebie...posiedziałam, poczytałam, gorącą herbatę wypiłam...Cudne masz wspomnienia...Buba swoimi susami wywołał uśmiech na mojej twarzy...moja Boni nie chce nosa na chwilę nawet wystawić, kiedy wieje i biało na dworze...za to Junior szaleje tak jak Twoja Buba...Pozdrawiam Was ciepło!
OdpowiedzUsuńWłaśnie miałem telefon od swojej ukochanej Bieszczadzkiej Ciotki z Dziurdziowa. Mówi ze zasypało ich kompletnie że ledwo do stodoły są w stanie dojść. No ale tak do końca to jej nie wierzyłem. Dopiero twoje zdjątka uzmysłowiły mi ze nie tylko u nas Syberia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Markos
Cudowne macie widoki, a w domu tak ciepło, przytulnie, tak że aż chce się tam zostać na zawsze. :) Twoje opowieści przyciągają jak magnes, zaglądam do was od pewnego czasu i wciąż się naczytać nie mogę. :)))
OdpowiedzUsuńA co do kotów i chrapania to one tak mają, bardzo lubią te dźwięki, wiem, bo mam na stanie chrapiącego męża i dwa koty w domu, mogłyby przespać na nim całą noc dosłownie. ;)))
Pozdrawiam serdecznie z powoli rozmarzającego Wrocławia. Ania.
Zachwycające zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńI kamyki też ;)))
Mam nadzieję, że Ty też napiszesz książkę, Jagódko :)
Ja właściwie to już czekam na nią ;)
Plantacja? Plantacja! Brawo dla Maćka :)
Ściskam Was gorąco :)
fajne te Wasze puzzle, zwierzeta wnosza jednak duzo koloru do naszego zycia, cos wiem o "spiewajacych" kocurach ;)
OdpowiedzUsuńa Mackowa plantacja wyglada jak z filmu "Lsnienie" wg. Stephena Kinga, juz sie boje ;)
u nas chyba powoli idzie ku wiosnie, zaczelam juz grzebac w ogrodzie
sciskam
Pieknie u Was, jak zawsze, wiec i te zdjecia prawdziwie urzekajace. Mozna troche zapomniec o calym "naszym" swiecie i tak porzadnie sie rozmarzyc...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO rany,jak sie uśmiałam z chrapiącego znajomego i Burego!!!
OdpowiedzUsuńPiękne elementy mozaiki!!
Pozdrawiam
Fajnie czytało się Twój wpis. Bardzo wciagający. Ta przygoda z chrapaczem robi wrazenie! Piekne fotki dopełniaja całosci! Bardzo tu miło na tym blogu, az przyjemnie tu zagladać! Pozdrawiam goraco z mroźnej Warszawy! :)))
OdpowiedzUsuńŻycie składa się z drobiazgów, z fragmentów większej układanki. Oby do siebie pasowały
OdpowiedzUsuńCzekam na wiecej takich kamyczków;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Podczytuję Twoje zapiski już od dawna ale dzisiaj muszę napisać że chyba przestanę to robić.... bo ja bujną wyobraźnię mam i jak przeczytałam o Burym i jego ekscytacji "mruczącym" znajomym to nie dość że oplułam ze śmiechu monitor to jeszcze ryknęłam tak głośno że dziecko obudziłam... Kapitalnie opisujesz swoje codzienne życie w pięknych ale też i trudnych Bieszczadach... proszę o dalsze części mozaiki, będę wyczekiwała ich z niecierpliwością. Pozdrawiam serdecznie i przekazuję głaski dla pięknej Buby i dostojnego Burego :) Gabriela B.
OdpowiedzUsuńSzczerzę się po zabawnym tekście i podziwiam zdjęcia.:)
OdpowiedzUsuńPaweł /blog Refleks/
Piękne te nasze Bieszczady...
OdpowiedzUsuńOoo...bardzo u Was gustownie...profesjonalna robota, gratuluję ! Ale pewnie zimy też macie już dość ?
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo bieszczadzko... Zawsze jak do Ciebie zaglądam to zastanawiam się jakim cudem potrafisz zamknać w słowa cały urok i magie tych gór, jakby przy okazji, opowiadając o zwykłych rzeczach.
OdpowiedzUsuńBuba niczym moja Kotka Fiona....jak widzę swojego kota skaczącego w śniegu nigdy nie mogę powstrzymać się ze śmiechu.Jest mała zatem musi wysoko podskoczyć,a to niezwykle ciekawy widok:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gawędziara z Ciebie, chłonę każde słowo, uwielbiam te opowieści. Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńZima jest piękna, te obrazy, które malujesz słowami - czytam z zapartym tchem...jakoś nie mogę do Was trafić ale bloga śledzę uważnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Nadrobiłam lekturę postów i od razu mi się uśmiech na twarzy pojawił :)) Na obrazkach zima jest piękna, choć mam jej dosyć serdecznie (Wy już pewnie od dawna?)
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się i nie dajcie się zasypać ;)
Pozdrawiam serdecznie :))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAh, coś cudownego takie kamyczki mozaikowe. Można czytać i czytać. Uśmiałam się przewspaniale z wciąganego przez chrapanie Burego :)
OdpowiedzUsuńCo za fantastyczna Książka-Mozaika mogła by powstać z kolekcji tych kamyczków! Proszę o przemyślenie tego! ;)
No to zasypało Was po czubek... świerków:) Co do postrzegania świata, to jest teoria, że kobiety są stworzone do analizy ( czyli rozkładania wszystkiego na części) a mężczyźni do syntezy (czyli scalania tego w całość:), ale to takie gadanie...
OdpowiedzUsuńChrapanie to okropna przypadłość! Dobrze, że mój chłopina tylko lekko postękuje:)
Pozdrawiam Cię Jagódko - Królowo Bieszczad!!!
ha ha ale się uśmiałam
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Agnieszka
pijąc kawę wchłaniałam Twoje "kamyczki" jakby były w czekoladzie ;)
OdpowiedzUsuńPomimo dodatkowych utrudnień i kolejnych "egzaminów" bieszczadzka zima jest piękna.
Zawsze jak tu wpadam oddycham pełną piersią ... prawie jakby znów u Was była. Wspaniale jest poznawać Was tak po kamyczku - kamyczek do kamyczka, aż uzbiera się niezły stosik. Ściskamy Was ciepło :*
OdpowiedzUsuńMadzia i Sebastian
Kurcze ,tyle się napisałam i przerwało mi połączenie ...wrrr.
OdpowiedzUsuńZatem napiszę to co najważniejsze! Uwielbiam Cię i uwielbiam czytać snute przez Ciebie opowieści z wielką przyjemnością nadrabiam zaległości .
Pozdrawiam cieplutko.
Uwielbiam te Twoje anegdoty Jagodo :) Masz dar opowiadania :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
piękna zima, cudne kamyczki, opowieść o Burym zasłuchanym w potężne mrrrruczenie rozczulająca...
OdpowiedzUsuńAle chyba masz w sobie coś z "s.Jana" skoro kochasz bieszczadzkie wyzwania:)
Ja również nie miałabym nic przeciwko temu żeby powstała książka o Lutowiskach i Tajwanie:)
ciepło pozdrawiam:)
A zawsze myślała,że palmę pierszeństwa w zakresie chrapania dzierży mój ślubny pan, który chrapi od ucha do ucha i jak trza. Okazuje sie,że ma niestety konkurenta , jednakowoż trzeba powiedzieć, że nasza kotka kocha pana za te pieśni bez okazji.
OdpowiedzUsuńBardzo się uśmiałam i ślubny musiał wysłuchać też. Serdeczności
Witam i serdecznie wszystkich pozdrawiam dziękując za wizytę!
OdpowiedzUsuńRumianku - miło mi Cie widzieć znów, trochę mogę jeszcze tych kamyczków dorzucić. Pozdrawiam!
Anielino - szalejące ze szczęścia w zaspach zwierzaki to super widok.
Markos - fakt zasypało nas ale tutaj to jest zwyczajne zimą.
Aniu pozdrów Wrocław ode mnie i chrapiącego męża też!
Joanno z tą książką to gruba przesada wystarcza mi blog. Uściski Ci ślę gorące!
Leloop tym ogrodem to nie zastrzeliłaś! U nas zima dopiero się rozkręca! Pozdrawiam najserdeczniej!
Gabrielo - nie budź dziecka bo będzie nerwowe :))) Pozdrawiam!
Pawle - trzymam za Ciebie kciuki!
Lambi - zima w Bieszczadach zawsze długo trwa, przyzwyczajeni jesteśmy. Jeszcze nie mam dosyć. Uściski!
Yadis - jesteś dla mnie zbyt łaskawa :) Dziękuję i pozdrawiam!
Piotrze - zapraszamy!
Zmorko - fajnie Cię widzieć! Nie zasypało jeszcze nas bo Maciek wytrwale odśnieża. Pozdrawiam ciepło!
Raincloud - jak pisałam już Joannie - książka to raczej nie dla mnie. Dzięki za wizytę. Buziaki!
LLooko pozdrawiam Cię Królowo Nastroju!
Tili Uściski Wam ślę!
Lauro nie wiem która z Was by wcześniej padła. Buba potrafi "zakochać" na śmierć każdego! Posyłam Ci ciepełko!
Ita - fajnie, że już jesteś. Dziękuję!
Jadwigo - jak widzisz nie masz jeszcze tak najgorzej! Pozdrowienia!
Niezwykła jest Twoja mozaika Jagódko , każdym kamyczkiem delektuję się osobno ... i uśmiecham :))) Pozdrawiam Was gorąco
OdpowiedzUsuńAlez macie pieknie, tak slonecznie i bialo:).
OdpowiedzUsuńTwoja mozaika wspomnieniowa swietna, ach, te niezliczone paradoksy wokol nas...
Pozdrowienia!!
dziekuje za wspaniale opowiesci...no i piekne zdjecia :) ale zima !!! u mnie 32'C .od niedawna czytam twoj blog jest taki cieply i "normaly" dziekuje ze moge byc swiadkiem twojego zycia .Dzis dowiedzialam sie ze nie dostalam pracy o ktora sie staralam bylam troche w dolku ale po przeczytaniu "kamyczkow"jakos mi lepiej o wiele lepiej ....pozdrawiam serdecznie Dorota
OdpowiedzUsuńPiękne te opowieści bieszczadzkie. Przypomniały mi dialog, który w czerwcu prowadziliśmy w Wetlinie.
OdpowiedzUsuńUczestnicy dialogu:
Bolo (niezawodny kierowca busa na linii Wetlina – Ustrzyki – Wołosate)
My – Turyści
Rozmowa zeszła na wypadki, którym w ostatnich dniach ulegli turyści.
My: A gdzie tu jest najbliższy lekarz? W Wetlinie?
Bolo: Nie, w Cisnej. A po co tu lekarz? Miejscowi są zdrowi. Chorzy poumierali. A z czego tu ludzie mają być chorzy? Powietrze zdrowe, bimber własnej roboty bez konserwantów i chemii, żadnych stresów. Bo czym się tu stresować? No może pogodą…. Bo rano człowiek wstaje, na pogodę patrzy. Jak dobra, to czego się będzie stresował?!
Polecam też inny dialog zasłyszany na szczycie:
http://widocznie.blogspot.com/2009_05_01_archive.html
Jagodo! smoków juz NIC nie zachwyca........WYTRZYMAJ!
OdpowiedzUsuńMandat to nieporozumienie jakich wiele na "naszych antypodach" ale łańcuchy na kołach to juz COS ! moze powoli ale kontakt z tzw cywilizacja zapewniony
cmokasy z narciarskiej trasy
Piękne zdjęcia, piękne widoki,piękne słowa... Już nie umiałabym tu nie zaglądać.
OdpowiedzUsuńHistoria z Burym i chrapaniem - świetna! Będą kolejne "kamyczki", prawda?
Jagódko pięknie piszesz........ zawsze poprawiasz mi humor :) chętnie poczytam więcej historyjek :) A o takim chrapaniu coś wiem- przeżyłam to po sylwestrze- zmęczona, padnięta, a nie zasnęłam, bo jeden współlokatorów wydawał właśnie z przerażającą glośnością takie dźwięki jakich wcześniej nigdy jeszcze nie słyszałam. Na miejscu malego Burego też chyba miałabym "oczy większe od pyszczka " hehehe pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńDzastus
Uśmiałam się serdecznie! :) Mam nadzieję, że pojawi się kontynuacja opowieści "Nie wiedziałam, że w Bieszczadach", może jakiś cykl? Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńDialogi, jak z Domu nad rozlewiskiem :)
OdpowiedzUsuńA na naszym strychu harcowaly lasice, lo matko, co sie dzialo, kot malo zawalu nie dostal:))
Trzymaj sie cieplo synu Jana(przecudnie smaczna opowiastka).
kasia
Magoda! Zimowych obrazkow juz Ci nie zazdroszcze! Mam swoje! Zasypalo nas z kretesem! Niestety, dla naszych psow wrecz tragedia; nie dziela enuzjazmu z powodu zimy stulecia! Obiecuje im szybka wiosne, ale patrza na mnie dziwnie..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
P.S. Mandat zaplacony? (wydawalo mi sie, ze obecnie w odmienionej Polsce policjanci musza zdac egzamin maturalny; widac, ze od 30 lat niewiele sie zmienilo w tym zawodzie- nie obrazajac nikogo)
Z przyjemnością czytam każda kolejną opowieść:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i trzymam kciuki!
Jak zwykle z lubością i ciekawością czytam twoje opowieści. Nie ma nic fajniejszego usiąść z kubkiem kawy i rozkoszować się pięknem twojej okolicy. Zaciekawił mnie podział na landy pod tytułem Tajwan itd, czy jest jakieś wytłumaczenie? Ciekawam okropnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu kilka dni temu i oczarowana widokami z tarasu będę wracać!! Zazdroszczę odwagi i zamieszkania w tak cudnym miejscu! Pięknie tam u Was!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBuba na zdjęciach wygląda jak w kąpieli śnieżnej :)))
OdpowiedzUsuńMnie z chłopakiem mylono kiedyś jak miałam 9 lat i ściełam się "na chłopaka" ;) ale mandacik pierwsza klasa! :D
To jeszcze ja ;) eh widzę omineła mnie zabawa :/ widziałam u Elle cudnego ptaszorka - rewelacyjny :)))) no ale ja nie o tym gratuluję z okazji 100-go posta, roku prowadzenia bloga i z okazji urodzin życzę kolejnych wspaniałych wpisów - po prostu bądzcie szcześliwi :***
OdpowiedzUsuńJagódko kochana, jak zwykle Twoje opowieści przeczytałam z uśmiechem na ustach:) A już najbardziej to mi się chyba Pan spod sklepu podoba:)))No normalnie chyba trzeba się w Bieszczady przeprowadzić, człowiek ma szansę na sławę.Buziaki posyłam
OdpowiedzUsuńJagodo kochana, jak będziesz miała pięć minut czasu to wpadnij do mnie. Czeka na Ciebie Oskar, to znaczy nagroda...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
U mnie takim kamyczkiem w mojej życiowej mozaice był właśnie króciutki pobyt w Waszej Chacie ... dziękuję Ci Jagodo za te kilka chwil ... jeszcze czuję język Buby na mojej twarzy ... pięknie u Was ... zdjęcia chyba nie oddają tej całej magicznej atmosfery Chaty i jej otoczenia ... a Bieszczady są cudowne o każdej porze roku ... dzwoneczek, który był w pudełku wisi w innej Chacie, zrobię nowy i kiedyś Ci wyślę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Piekna stronka!!! Nie moge oderwac oczu od wszystkich Twoich zdjec!
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze ze wylansowano Cie z posrod tysiaca blogow, dzieki temu moglam Cie odnalezc.
Jestem zachwycona wygladej Twojej Chatki, przepieknie urzadzona, z gustem, smakiem. Widok z chatki gorny pozazdroszczenia, weranda moich marzen :)
Oczarowaly mnie rowniez rozne Twoje wyroby, od ozdob po przetwory. Jestem pelna podziwu i uznania dla twoich prac i pomyslow.
Mieszkam od kilku lat na obczyznie, po glowie przemykaly mi pomysly z agroturystyka, ale nie mialam spcecyzowanego planu i pomyslu. Twoje zdjecia i opowiadania natchnely mnie ponownie do zakasania rekawow i zabrania sie do pracy.
Boze jak Wy tam macie cudnie.
Maly Paradise na ziemi :)
Goraco pozdrawiam ze Szwecji
Adam Małysz srebrny medal na IO Vancouver
OdpowiedzUsuńzapraszam na spotkanie z panem Adamem
www.okiemjadwigi.pl
Ja pisałam 13 lutego, jam nie prorok, 11 lutego nikt nie wiedział, że Adam bedzie miał medal,
OdpowiedzUsuńsorry,