*
Jest taki dzień styczniowy, kiedy staję się starsza. Wczoraj byłam jeszcze w miarę młoda, dziś mam o rok więcej. Zerwana kartka w kalendarzu skłania do wspomnień.
Nie bierzemy się znikąd (bardzo odkrywcze prawda?), swe istnienie zawdzięczamy naszym przodkom. Niestety nie znam dawnych ich losów. A żałuję, bo rodzinę mam nietuzinkową, by to oględnie nazwać,i z pewnością wiedza o nich, dostarczyłaby mi wielu rozrywkowych chwil.
O moich dziadkach (i pradziadkach) ze strony taty pisałam tutaj. Dla wygody czytających jednak wkleję fragment - wspomnienie. Tekst miał tytuł "Obietnica" stąd w trakcie - nawiązanie do niej:
"U schyłku dziewiętnastego wieku czyli bardzo dawno temu, w mazowieckiej wsi był sobie dwór. Właściwie: Dwór. Mieszkał tam dziedzic z rodziną składającą się z kilku pokoleń polskiej, ziemskiej arystokracji.
We dworze pokojówką była młoda, wiejska dziewczyna od dziecka do tego przyuczana, powiadają, że piękna. Dziedzic był wdowcem już niemłodym i obciążonym wieloma wykwintnymi chorobami, których na darmo by szukać we współczesnych podręcznikach medycznych. Jeździł często do wód, do lekarzy we Wiedniu, do Niemiec, na wyszukane i drogie kuracje. W przerwach między tymi kuracjami wywczasu zażywał we Dworze rodzinnym. Jak, kiedy zawiązała się nić uczucia pomiędzy nim a dziewczyną? Tego już dziś nikt nie wie.
Kiedy dziewczyna zaczęła tyć w bardzo charakterystyczny sposób, rozpętało się piekło! Wydalona została z pracy, a dziedzic przez rodzinę odesłany na kolejną kurację. Coś tam pisał, obiecywał, że się ożeni ale dziewczyna do czytania przyuczona nie była i zamiar dziedzica odkryto po wielu latach dopiero. Do kraju już nie wrócił. Wykwintne choroby lub wyszukane kuracje - zabiły go przedwcześnie.
W międzyczasie urodził się Zygmuś owoc grzechu dziewczyny (nikt nie potępiał dziedzica - takie czasy).
Rósł z bękarcim piętnem bo wieś wtedy nie wybaczała ani matce, ani dziecku. Dziwny był, milczący, delikatny. Inny.
Klepał biedę, ciężko pracował od dziecka. Był prześladowany przez mieszkańców wsi. Marzył o wyrwaniu się gdzieś daleko.
Kiedy miał osiemnaście lat zaciągnął się do Legionów Piłsudskiego. Tam poznano się na nim. Szybko awansował - był nawet osobistym ochroniarzem Naczelnego Wodza, wtedy to się oczywiście inaczej nazywało.
Jednak do wsi wracał nie tylko ze względu na matkę - zakochał się bez pamięci w Wiktorii - córce bogatego chłopa. Ona jedna była dla niego dobra. Kiedy skończyła osiemnaście lat - uciekli razem. Ksiądz w miasteczku powiedział, że bez rodzicielskiego błogosławieństwa ślubu nie da. Wiktoria odpowiedziała, że w takim razie z tym oto Zygmuntem żyć bez ślubu będzie - no to rady nie było. Ślub się odbył.
Po kolei, w równych odstępach czasu, na świat przyszło pięcioro dzieci. Chłopczyk był tylko jeden - Jan.
Zygmunt w miasteczku otworzył sklep kolonialny. Każdego dnia siadał na rower, jechał kilkadziesiąt kilometrów do Warszawy by na rano w sklepie był świeży towar. Każdego dnia przez wiele lat. Wiktoria rodziła dzieci i stała od rana do wieczora w sklepie. Nie było im łatwo.
Kiedy Jan skończył pięć lat wzięła go babcia - owa eks pokojówka, do lasu. Pokazała mu drzewo pod którym zakopała to, co dostała od swego dziedzica. Mówiła Jasiowi, że to jest majątek i jak dorośnie będzie należał do niego. Niedługo potem umarła.
Przez mazowiecką wieś przetoczyła się kolejna wojna, Zygmunt trafił do niewoli radzieckiej, z krórej uciekł idąc nocami, przez trzy miesiące. Kiedy dotarł do domu był wrakiem człowieka. Wiktoria ostrzeżona o planowanej pacyfikacji wsi, sama w lesie wykopała ziemiankę. Cała rodzina spędziła w niej ponad rok. Wszyscy przeżyli.
Kilka lat po wojnie nasz Jaś przypomniał sobie o wyprawie z babcią do lasu. Cóż, kiedy nie pamiętał w którą stronę wtedy szli, las urósł i zmienił się.
I teraz pora na tytułową obietnicę.
Tym Jasiem jest mój ojciec. Gdyby dziedzic spełnił swą obietnicę ożenku zupełnie inaczej potoczyłyby się rodzinne losy. Może Zygmunt chowany jako panicz nigdy nie spotkałby Wiktorii? A nawet jeśli, to fakt, że żyliby w dostatku zmieniłby, zmiękczył ich charaktery. Dla mnie - a miałam to szczęście ich poznać - są wzorem ludzi niezłomnych, nigdy się nie poddających. Ich miłość przetrwała wszystko. Pamiętam parę staruszków trzymających się za rece. To moje wiano jakie od nich dostałam. Nie chciałabym innego!
Ten ukryty pod drzewem skarb nikomu nie był potrzebny.
A Dwór i ziemie i tak by nam odebrano w czarnych czasach komunizmu.
Nie lubię obietnic!"
Ciotek mam sześć. Cztery siostry taty i dwie siostry mamy.
Ich losy mogłyby posłużyć jako tematy do wielu filmowych scenariuszy.
Tylko jeden przykład: spotkanie jednej z nich z własnym synem, o którym nie wiedziała, że istnieje!
Poważnie! Kiedy pięćdziesiąt lat wcześniej, pod koniec wojny urodziła dziecko, powiedziano jej, że było martwe. Po latach pojechała w rodzinne strony w taką podróż sentymentalną, wsiadła do autobusu i przed sobą zobaczyła twarz mężczyzny. Oboje nie mogli oderwać od siebie oczu. Starsza pani i niemłody mężczyzna gapili się na siebie zapomniawszy o całym świecie! Zaczęli rozmowę, i co się okazało? Dziecko żyło! I to był właśnie ten mężczyzna.
Jeszcze dziś, pisząc to, mam ciarki.
Dziadkowie ze strony mamy to nieustająca radość. Byli tak barwni! Dziadek kiedy go poznałam był już na górniczej emeryturze i z nudów zajmował się szyciem. Szył wszystko! Płaszcze, garnitury, frak też umiał uszyć. Uwielbiałam patrzeć na jego drobną postać ( poruszał się szybko, nie chodził - biegał) przy pracy. Miał cudowne formy do prasowania a prasował takim zabytkiem, który rozgrzewał się na kuchni. Do końca życia nie potrzebował okularów. Jak mówił do mnie "pieronie sakramencki" to wiedziałam, że kocha.
A babcia! O matko, mogłabym o niej napisać książkę! Powiem krótko: zołzą jestem po niej. Ale nie dorastam jej do pięt, zołzą była najwspanialszą na świecie.
Uwielbiała pogrzeby. Miała na szafie walizkę, w której trzymała specjalne "pogrzebowe" ubranko. Dzień pogrzebu to było jej święto, naciągała na siebie nie bacząc na pogodę, czarne pończochy i całą resztę czarną, i biegła jak na skrzydłach... na cmentarz. Długo potem raczyła nas opowieściami: kto jakie kwiaty, kto płakał, w co był ubrany. Język miała cięty, oko dociekliwe. Umierałam ze śmiechu!
Wypróbowywała na sobie wszystkie kuracje świata, lekarzy uważała za głupków bo twierdzili, ze zdrowa jest. Mimo łykania jak cukierki wszystkiego co wyprodukować może farmacja, żyła długo.
Mam nadzieję, że jej własny pogrzeb usatysfakcjonował ją. Na bank patrzyła z góry i oceniała bukiety, podsłuchiwała co kto mówi...
A mężowie ciotek! Jeden popełnił bigamię - jak poznał ciotkę to zapomniał, że miał już żonę. Taka to miłość była!
Mogę o tym napisać bo oboje już nie żyją - przedawniło się chyba? Kochali się i szanowali do końca.
O każdym, mogłabym snuć długie, opowieści...
Patrzę dziś na tę galerię rodzinnych dziwadeł... nie zamieniłabym ich na innych! Cieszę się, że byli właśnie tacy.
Tylko mam trochę żalu, że dziedziczyłam po nich tak bez pojęcia: zamiast pięknych nóg i obfitego biustu jednej babci owe walory mam po dziadku.
Wracam w Bieszczady: pięknie jest, słonecznie, bajkowo!
Można trochę zdjęć?
Z okien domu:
Dom widziany z przeciwległego wzgórza, przy cmentarzu żydowskim. W tle Otryt:
Wejście na cmentarz żydowski w Lutowiskach:
Dzisiaj napisałam setnego posta!
Obiecuję, że jak ten styczeń odpracuję, to długo nie będzie żadnych jubileuszy.
Internet mamy na modem komórkowy, prędkość przesyłu ma 236 Kb/s zatem bywa, że jedna strona wczytuje się kilkanaście minut. Zrobienie zdjęć, wrzucenie ich w laptopa, napisanie posta i wklejenie zdjęć to minimum trzy godziny - bywa, że dłużej. Przesiedziałam zatem nad blogiem ponad 300 godzin, co na dniówki daje prawie dwa miesiące! Dwa miesiące rocznie.
Samej mi się wierzyć nie chce!
Przypominam, że nadal można się zapisywać do losowania pod poprzednim postem.Wyniki 25 stycznia.
Dziękuję wszystkim, którzy oddali głos na Chatę Magoda w konkursie Blog Roku 2009! Głosowanie potrwa jeszcze kilka dni zatem jeśli ktoś chce wysłać sms a jeszcze tego nie zrobił - z góry dziękuję!
Na koniec przypomniały mi się słowa:
"...wieczność utkana jest pomiędzy dniami tygodnia jak mech w belkach drewnianego domu."
Adam Zagajewski
*
Kochana Magodo,
OdpowiedzUsuńahhh jak ja lubie cie czytac!! poskladaj to wszystko w ksiazke, bardzo prosze!
rozmarzylam sie w przeszlosc, przyszlosc...sama nie wiem...
wspaniale piszesz...a do tego te bajeczne zdjecia!
Buziaki urodzinowe i usciski z okazji 100 posta.
Oby tak dalej w zdrowiu i milosci!
Magdalena
Pierwsza?
OdpowiedzUsuńZatem najprościej, jak można - Magodo, z tych wielu okazji - urodzin, setnego posta i rocznicy bloga, za jednym zamachem życzę Ci niegasnącego entuzjazmu, marzeń wciąż nowych i ich spełniania, ludzi dobrych wokół, jak dotąd, i zdrowia. Miłości chyba nie muszę, bo ją masz - najprawdziwszą, szczerą i dającą siłę do życia.
I oby nam się wiecznie udzilała od Ciebie ta radość i ciepło.
I cieszę się,że wąłśnie Cibeie spotkałam na zakręcie, bo "oszem, można sobie wubirać drogę, ale nie ludzi, których się spotyka"
I takich cudownych przypadków, nadal i wciąż, życzy z serca samego
Eliza D.
Jagódko!!! Samych najpiękniejszych chwil z okazji Twoich urodzin i "urodzin" bloga!!!
OdpowiedzUsuńRacz nas swoimi pięknymi opowieściami jak najwięcej! Po każdym Twoim poście życie jest jeszcze piękniejsze:))
Ustawiam się w kolejce po książkę:)
Urodzinowe pozdrowienia i całusy!!!
PS.
OdpowiedzUsuńNo i masz, kręcą mi się tu dzieci, psy i mąż, jakby pięciu minut nie mogli wytrzymać beze mnie,i literówek narobiłam. Ech...
Aha, i jeszcze chciałam napisać, że takie biografie, to ja z otwartą gębą chłonę :)))
No i przez to rodziny się krecenie wcale pierwsza nie byłam :)
A wczoraj ze smutku i takiej zawodowej zgryzoty od nowa czytałam Cię i czytałam.
Jakaś jasność się w człowieku rodzi, jakiś spokój.
Bo są takie miejsca i ludzie, gdzie wszystko jest uczciwe, prawdziwe i proste. A jednak są :))
Dziękuję!
Eliza D
samych pięknych dni na następne lata życia. uwielbiam tutaj zaglądać, gratuluję 100 postu. oby było ich jeszcze jak najwięcej.pozdrawiam, inga
OdpowiedzUsuńPisarko Bieszczadzka ::))gratula z okazji 100posta,podziw za cierpliwosc i wytrwałosc w pisaniu...wielu godzinnym.Jedyna zima na ktora patrze z podziwem to ta Wasza Twoja na zdieciach.Slicznie naprawde slicznie-choc zimy nienawidze.Pozdrawiam-a smska juz wyslalam.
OdpowiedzUsuńWSZYSTKIEGO NAJ NAJ Z OKAZJI URODZIN Oo najwazniejszym pominełam 100LAT....KOCHANA
OdpowiedzUsuńPrzyłączę się do prośby Magdaleny:)Cóż to by była za powieść!prawdziwa Saga!Oderwać się nie mogę od Twoich opowieści...i fotek tych najpięknięjszych Gór na świecie:-)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego z okazji urodzin i rocznicy!
Pozdrawiam gorąco.
Przepiękny blog. Gratuluję i pozdrawiam wielkopolsko. Marcin. :)
OdpowiedzUsuńKolejnych jubileuszy w zdrowiu i szczęściu !
OdpowiedzUsuńPo pierwsze najlepsze zyczenia urodzinowe! Po drugie pierwsze gratulacje z okazji setnego wpisu, czekam na minimum nastepne sto! :-) A po trzecie pierwsze czytam z zazdroscia Twoje wspomnienia rodzinne... Pozdrawiam najmocniej, B
OdpowiedzUsuńWspaniałe te twoje historie rodzinne - aż chce się je czytać. A co do konkursu na Blog Roku, to mam nadzieję, że uda ci się do wygrać, bo należy ci się to jak żadko komu. Przy okazji gratuluję setnego posta oraz oczywiście życzę przy okazji wszystkiego najlepszego w kolejnym roku życia :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego z okazji tych dwóch jubileuszy oraz tak po prostu zwyczajnie na kolejne dni!
OdpowiedzUsuńCzytam i zazdroszczę tej wytrwałości, siły i wiary... Może choć trochę uda mi się ich uszczknąć, mam nadzieję. Pozdrawiam serdecznie!
Codziennie wypatruję kolejnego posta i dzisiaj wreszcie jest! Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńGratulacje z okazji wszystkich rocznic i serdeczne podziękowania za to że jesteś z nami.
Życzę zdrowia i znośnych temperatur za oknem:)
Magdalenka
Jagodo, wspaniała rodzinna historia :)
OdpowiedzUsuńA Tobie życzę szczęśliwego życia w Twoich cudnych Bieszczadach :) Serdecznie pozdrawiam
Spełnienia planów i marzeń z okazji urodzin.
OdpowiedzUsuńJagódko masz niebywałe szczęście,że robisz to co lubisz
"Mów zawsze co czujesz i czyń co myślisz" a szczęście Ciebie nie ominie.
Również zagłosowałam i życzę z całego serca wygranej nagrody
Pięknie opisałaś dzieje rodziny,może napiszesz książkę?
Wczoraj skończyłam czytać wspomnienia Karoliny Lanckorońskiej,Ty masz bardzo podobną "lekkość" pisania .
pozdrawiam
Dostalismy od Ciebie piękną rodzinną opowieść o Twoich korzeniach, a przeciez to Twój czas na przyjmowanie życzeń i prezentów, życzę Ci więc długich, pięknych lat w Twoim wspaniałym siedlisku, moje szczere gratulacje z okazji 100-nego postu. To dopiero rok, a mnie się zdaje, że znamy się już bardzo długo, wieki całe. Napisz Jagódko książkę, bardzo poważnie Cie do tego namawiam, natychmiast ją kupię i myślę, że nie będę jedyna. Opisujesz tak barwnie, że chciałoby się czytac i czytać...
OdpowiedzUsuńSerdeczne całuski przesyłam.
Eugenia
Gratuluje do Bieszczad, do bloga do tego zycia wymarzonego!!! jestescie inspirujacymi, fantastyczni! chyba kiedys do Was przyjedziemy bo tak bardzo mi sie zachcialo..:)
OdpowiedzUsuńSto lat i jeszcze wiecej!
Krysia z Budapesztu, z Wegier
Wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia i miłości :)
OdpowiedzUsuńGratulacje z okazji 100 postów :) i oby było ich jeszcze kilka setek :)
1) Serdecznie ściskam urodzinowo!
OdpowiedzUsuń2) Gratuluję setnego posta! Nie poddawaj się, PISZ! Twoje teksty ubarwiają zwyczajne życie mieszczucha-z-wyboru-rodziców.
3) Zapisuję się w kolejce - kiedyś istniała instytucja zapisów na książki, pora ją odgrzać - takie prawdziwe historie są najpiękniejsze!!! WYDAJ KSIĄŻKĘ!
Jagódko kochana,wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!Przede wszystkim duuużo zdrowia!
OdpowiedzUsuńTwoje historie o rodzinie są niesamowite!
Pozdrawiam serdecznie
Na Reprodukcja.blog.onet.pl ukazała się wzmianka, a może raczej polecenie Pani bloga. Reprodukcja to taka "gazeta blogowa" poświęcona tematyce internetowej oraz czasami zahaczająca o życie codzienne. Wspólnie z "redakcją" przygotowaliśmy listę najciekawszych blogów biorących udział w konkursie Blog Roku 2009 i właśnie na niej znalazła się ChataMagoda. Serdecznie zapraszam pod wyżej wskazany adres i post numer 62. Oczywiście, życzę także powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńPS. Jeżeli ma Pani coś przeciwko „nominacji” tej strony, proszę to zgłosić w komentarzu na Reprodukcji.
Z okazji urodzin życzę, aby dni upływały w poczuciu spełnienia, nad horyzontem zawsze świeciło słońce, a pragnienia zamieniły się w wymarzoną rzeczywistość...
OdpowiedzUsuńA co do rodzinki...Takie historie powinno się spisać!Koniecznie!Pozdrawiam ciepło.
Najlepszego! siostro "Kozico"...nazwę jedna z moich róż JAGODA
OdpowiedzUsuńNa blog[a] zagłosowałam
serdeczne Minismok
Jak mech... Pięknie :)
OdpowiedzUsuńJagodo, dużo szczęścia i samych dobrych ludzi wokół! A historie rodzinne - niesamowite! Aż zatęskniłam za rozmową na tarasie. Piotr się upierał do Was jechać w lutym, ale mu wyjaśniłam, że już za późno i że macie na pewno tłum gości podczas ferii.
Ściskam serdecznie!
Pięknie snujesz opowieści o swoich przodkach, barwna to zaiste galeria i czuć , jak jesteś z nich dumna.
OdpowiedzUsuńWSZYSTKIEGO DOBREGO Z OKAZJI URODZIN, JAGODO, niech CI się szczęści i wiedzie.
Magodo, ściskam urodzinowo i dobrym winem wznoszę toast za Ciebie. Niech życie będzie... wytrawne właśnie. Do wielu serdecznych życzeń dorzucę i takie: szybszego łącza ;) Dziękuję za zaśnieżone macewy.
OdpowiedzUsuńJagódko kochana,
OdpowiedzUsuńCała nasza trójka życzy Ci wszystkiego naj naj naj z okazji urodzin.
Cieszymy się ,że jesteś już pełnoletnia i będzie można przy Tobie swobodnie opowiadać dowcipy.
Niecierpliwie czekamy kolejnego spotkania.
Ściskamy mocno,
Alina, Piotr i India
Serdeczne życzenia urodzinowe:))))
OdpowiedzUsuńi 1000 następnych postów:)
Wszystkiego co najlepsze z okazji urodzin! Wiatru w żagle, słońca nad głową i wspaniałych ludzi wokół!
OdpowiedzUsuńUrodziny to tylko pretekst żeby Cie uściskać, przecież jesteś zawsze młoda!
Chętnie poczytała te opowieści rodzinne.
No i pięknie u Was jak zawsze! Jakże piękne jest niebieskie niebo nad śniegami. U nas ostatnio niebo białe lub szare.
Ściskam najserdeczniej
Stu lat i jeszcze dłużej "Zołzo" Kochana. Na czytanie takich opowieści można 300 i więcej godzin przeznaczyć. A Ty żyj w zdrowiu i miłości w tych pięknych okolicznościach przyrody. Widać że jesteś tam szczęśliwa i oddajesz to uczucie wirtualnym gościom. Ciepłe pozdrowienia z zasypanej Wielkopolski
OdpowiedzUsuńCoż mogę dodać wszystkiego naj,naj,naj a szczególnie zdrówka a z resztą sobie poradzisz,uwielbiam czytać Twojego bloga:)
OdpowiedzUsuńO matko, ależ "filmowe" dzieje rodzinne! A opowieśc o dziadku przypomniała mi mojego - też szył, też szybciutko i też miał takie żelazko. A i 'pieruna sakramenckiego' zdarzało się mi usłyszeć. A zima super. U nas już się skończyła :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zycze zdrowia i dużo szczęścia
Jagódko, cóż za barwna, fascynująca opowieść ... i to z życia wzięta ... TO LUBIĘ, mogłabym czytać takie wspomnienia godzinami, dniami, tygodniami, ach ... To tylko i wyłącznie Twoja zasługa, piszesz tak, że oderwać się nie można, a gdy już dojdę do końca (migiem, nie wiadomo kiedy), to zdziwiona jestem, że to już koniec ... pisz, pisz, pisz ... please :) Na bloga już zagłosowałam, ale jeszcze namówię mojego M., któremu też co jakiś czas coś tam od Ciebie podtykam przed nos :) Znowu piękne zdjęcia ... Jak ja bym chciała kiedyś napisać, że coś mi się u Ciebie nie spodobało, z czym się nie zgadzam, bo tak słodzić tylko? No, ale cóż ja mogę na to poradzić ... toż to Twoja zasługa :))) Pozdrawiam ...
OdpowiedzUsuńMasz babo placek. To chyba nie było "pierunie sakramencki" tylko "kruca fuks"... No nie pamietam, kruca zeks. :)
OdpowiedzUsuńBuźki dla całej Chaty :)
Jagódko kochana i ja życzę Ci samych takich radosnych chwil.Postów,oczywiście,co niemiara.Pisz,pisz nam ,na te rozdygotane dusze nasze.Tyle spokoju,co tu-nigdzie nie ma.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMagodo, wszystkiego najlepszego z okazji wszystkich jubileuszy. dziekuje, ze poswiecasz tyle cennego czasu, zebysmy mieli radosc z czytania Twoich opowiesci :)
OdpowiedzUsuńpiekne historie rodzinne, sklaniajace do refleksji, Twoja ciotka odnajdujaca "niezyjacego" syna chyba mi sie przysni ;)
po raz kolejny zaluje, ze nie moge zaglosowac :/
urodzinowe usciski i cieple pozdrowienia z cieplej Bretanii dla Ciebie i Twoich najblizszych (wliczajac zwierzaki of c. :) )
ps. mysmy dzisiaj tez swietowali, imieniny mojego syna :)
Droga Magodo
OdpowiedzUsuńDniem styczniowym oczywiście się nie przejmuj, każdy z nas ma taki dzień kiedy jesteśmy starsi, ważne aby czuć się o ten rok młodziej. Dużo Bieszczadzkiego słońca i pogody ducha na następny rok i wiele lat następnych. Zdjęcia cud - miód - malina jak mawiają moi koledzy po fachu,po zrobieniu foty jakiemuś kolejnemu celebrycie na zakupach. Może temat nie ten sam ale odczucia zapewniam Cię te same. Brakuje mi tego słońca bo u nas w Krakowie słońce pojawiło się dopiero dzisiaj na dwie godziny na dodatek pierwszy raz od chyba miesiąca. Pozdrawiam cie więc gorąco i pisz, pisz, pisz a my będziemy czytać !!!
markos
Już prawie wszystko napisały me poprzednice
OdpowiedzUsuńwięc tylko dodam
"więc pijmy wino szwoleżerowie, niech troski
zginął w rozbitym szkle, gdy nas nie będzie
nikt się nie dowie czy dobrze było czy też
zle....." T.
Dziękuję Wam! Dziękuję wszystkim za wspaniałe życzenia! Sprawiliście mi moc radości!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że piszę - cytując J.Przyborę: "nieindywidualnie" ale nie dam rady!
Dziękuję!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
czy ja traba gupia zlozylam Ci zyczenia
OdpowiedzUsuńnie, bo oczywiscie pomyslalam , ze te wszystkie slodkosci to na okolicznosc 100 wpisu na blogu.....
klecze i w piers ma cherlawa bijac sie o wybaczenie prosze....
dzieki laskawa Pani:)
blog Twoj jest juz na medalowym miejscu
gratuluje
kocham Cie bardzo
sciskam Macka
teresa
ściskam urodzinowo:)))
OdpowiedzUsuńwszystkiego dobrego !
opowieść o rodzinie jest wyjątkowa ! to miłe ,że się tym podzieliłaś nami,,
zdjęcia cudne:)
pozrawiam :)
ja przepowiadam Magodo ze kiedys napiszesz ksiazke :)
OdpowiedzUsuńjakis czas temu juz o tym wspomnialam w komentarzach
mysle ze tak bedzie :)
i oczywiscie najlepsze zyczenia urodzinowe, niewazny kolejny rok, jak dusza mloda
mi dwa dni przed Toba przybyl kolejny, no coz taki zywot czlowieka :)))
pozdrawiam
Agnieszka
Przede wszystkim przesyłam Ci urodzinowe życzenia - radości, radości i jeszcze raz radości, każdego dnia, radości z i radości pomimo! W styczniu i ja staję się starsza (26.01), i mąż (24.01), do tych styczniowo się starzejących mam więc szczególny sentyment :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dostałam SMSa z porodówki, moja przyjaciółka pisze, że urodziła córkę. Składając Tobie życzenia, myślę i o tej dziewczynce maleńkiej - jej historia właśnie się zaczęła.
Uściski, M.
Przepiękne wspomnienia rodzinne, nie każdy ma szczęście takich posiadania, warto je pielęgnować. Uwielbiam takie opowieści,chętnie poczytam więcej :)
OdpowiedzUsuńA z okazji urodzin życzę:
Nadziei-by nie opuszczała,
Radości-by rozweselała,
Miłości-by obrodziła,
Dobroci-by zawsze była...
Pozdrawiam, Klaudia
Wszystkiego co najlepsze z okazji urodzin zarówna Twoich osobistych jak i blogowych!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, czekając niecierpliwie na Twoje dalsze opowieści, bo je uwielbiam. A te rodzinne to chyba moje ulubione.
I my również ślemy Ci, Droga Solenizantko, najlepsze życzenia Urodzinowe. Niech spełnią się wszystkie Twoje marzenia !
OdpowiedzUsuńCałuski...
Wiesia i Andrzej z Jeleniej Góry.
Moja Kochana Jagódko, zaśmiewam się czytając Ciebie, piękne historie rodzinne. Już wiem po kim Ty taka żywa, taka niezwykła, taka szalona Babeczka jesteś :) A że roczek więcej, to tym wspanialej! Nie mogę Ci życzyć wszystkiego najlepszego, bo już to masz, mogę Ci życzyć więc dużo sił i energii byś tym dobrem dalej dzieliła się z nami - nawet mimo słabego netu :)
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię Kochana, bardzo mocno i wycałowuję gorąco :*** Uściskaj Maćka ode mnie i Bubisia wytargaj i wypieść ode mnie, najlepiej na podłodze przed kominkiem :) Ach, czekam na ten maj i mój kolejny roczek :)
Piekne wspomnienia,,,,,,,zyczenia wszystkiego co najlepsze!
OdpowiedzUsuńWieś bieszczadzka w zimie przepiękna! Podziwiam też w samozaparciu przy pisaniu bloga z takim transferem internetowym :) Chapeux bas!
OdpowiedzUsuńŻyczę spełnienia wszystkich Twoich marzeń, realizacji planów, cudownych niespodzianek, tyle miłości i przyjaźni ile zdołasz przyjąć i żadnych smutków i problemów a wszystko niech dzieje w znakomitych stanie ducha i ciała.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa historia Twojej rodziny, masz szczęście, że sporo wiesz wiesz na ten temat i poznałaś jej bohaterów. Dzieje trudne ale jakże niezwyczajne i ciepłe. Nic dziwnego, że jesteś osobą niezwykłą i otwartą na ludzi.
Piękne widoki ale jak to dobrze, że niedługo ?! przyjdzie wiosna.
Ciepło pozdrawiam Zuza
Zdjęcia w prawdziwie baśniowej zimowej scenerii, a cała notka niesamowicie ciepła i pogodna.
OdpowiedzUsuńŻyczę właśnie tego ciepła, uśmiechu i ciętego języka z nutką pogodnej ironii.
Pozdrawiam serdecznie :)
Do Warszawianki! przypomnialaś mi tę pieśń,którą śpiewala moja śp.Mama.
OdpowiedzUsuńa dalej bylo tak: "Więc się nie smućmy,że kraj zabrany,zawsze nie bedzie nam tak źle..." dalej nie pamiętam a nie mam już kogo się zapytać,wtedy bylam dzieckiem jak śpiewali to przy stole.
Z tego co wiem od moich przodków,to na slużbę w ważnych posadach sprawdzani byli przd wojną do trzeciego pokolenia na urzędy państwowe,czy są prawdziwymi Polakami.
/Teraz się tego nie praktykuje,a szkoda.
Pozdrawiam.Hej.Bonam.
Tak mi jakoś się przypomniaŁ tytuŁ książki naszego kochanego JPII "Pamięć i tożsamość".
OdpowiedzUsuńAle treść jest inna.
serdeczności i pozdrowionka z Krakowa :)
OdpowiedzUsuń17 stycznia ... wyjątkowe kózki sie rodzą !!to tez moje urodziny :)
mala
Ilez tych komentarzy, az mam wyrzuty sumienia...
OdpowiedzUsuńNiemniej z okazji urodzin zycze zdrowia, niewyczerpanych pokladow dobrego humoru i milosci..
Otryt, Chatka Socjologow, tia...bylo sie tam, dawno.
Droga Pani Jagodo !
OdpowiedzUsuńPani blog jest nietuzinkowy... Prowadzi go bowiem inteligentna i wszechstronnie uzdolniona kobieta.
To co najbardziej rzuca się w oczy to przeurocze zdjęcia...... Oko artysty rzec można. Światło i cień, pełnia i pustka - wszystko to jest tak zgrane, że sprawia, iż Pani zdjęcia są fenomenalne !
I tak Pania postrzegam. Jako artystkę.
Może jestem osamotniona w tej kwestii.... Wiekszość ludzi w komentarzach pisze zupełnie inne superlatywy na Pani temat. Ja za najwiekszą Pani zaletę (nazwaną raczej talentem) uznaję umiejętność zapisania ulotnej chwili.
Pozdrawiam
Honorata
Jagódko, z okazji urodzin życzę Tobie aby wokół Ciebie znalazło się wszystko to co piękne, mądre i dobre. Niech się opiekują Tobą bieszczadzkie anioły!!!
OdpowiedzUsuńWspomnienie o Twoich przodkach czytałam z zapartym tchem niczym powieść Rodziewiczówny :)
fajnie jest móc wracać do tego co było :)
Moc uścisków...
Dziekuje za piekne slowa... piekne opowiesci, piekne zdjecia. Dziekuje.
OdpowiedzUsuńPieknie spelnienia marzen i szybkiej ich realizacji! Piekne strony, chcielibysmy tam zajrzej z Johnem, on kocha gory! Mam moje mieszkanie, przegladam i... przeciez ja ta pania znam!!! Caly magan moglby byc o Magodzie:)
OdpowiedzUsuńWony internet, chmmmm... stanowczo za dlugo z takiego tez korzystam.
Goraco pozdrawiam:)
Chyba jako ostatnia dopiszę życzenia już mocno spóźnione, ale idące prosto z serca:
OdpowiedzUsuńBądź szcęśliwa, idź za głosem serca i pozostań sobą :))
Tulę Cię mocno, mocno :)))
Trzymaj się cieplutko :)
Magódko - Jagódko, życzę Ci wiele dobra płynącego od ludzi, wiele szczęścia kroczącego Twoją drogą i wiele miłości skrywającej się w zakamarkach Waszej pięknej chaty.
OdpowiedzUsuńDUŻY BUZIAK :*
...Joanno, nie byłaś ostatnia... ;))
A ja myslalam, ze u nas, w Szkocji jest ladnie... W starej, kochanej Polsce tez moze byc przeslicznie, magicznie, zjawiskowo, jesli tylko gospodarze sa przesliczni - duchem. Pozdrawiam ze Szkocji.
OdpowiedzUsuńMacdalenna.
Z okazji urodzin, życzę wszystkiego co najlepsze i najpiękniejsze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Na zdjęciach piękna zima. Niedawno byłam w Bieszczadach i zachwyciły mnie takie widoki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTe zimowe zdjęcia sprawiły, że zatęskniłem za śniegiem, górami, zimą... Pozdrawiam z La Paz w Boliwii.
OdpowiedzUsuńDzieki konkursowi u trafiłam:).Pani blog mnie zachwycił!Serdecznie pozdrawiam z zasypanych sniegiem Mazur:)
OdpowiedzUsuńprzed wielu laty wędrowalam po Bieszczadachod schroniska do schroniska i za wyjątkiem Otrytu przeszlam cale- w Lutowiskach też bylam. Mieszkasz w najpiękniejszej części naszego kraju.Serdecznie Cię pozdrawiam i proszę żebyś przy okazji pokazywania [zresztą bardzo urokliwego] swojego domu pokazala też kawalek cudnych Bieszczad. Pozdrawiam- Arkadia
OdpowiedzUsuń