*
Trudno definitywne odciąć się grubą kreską od wielu lat "poprzedniego", miejskiego życia. Nawet wśród połonin, łąk i zachodów słońca nawiedzają mnie wspomnienia. Przez kilka ostatnich dni gościliśmy przyjaciółkę ze Szczecina, której nie widzieliśmy od przyjazdu tutaj - czyli już pięć lat.
Wspólny czas spędziłyśmy na gadaniu. Obrazy przeszłości wdarły się falą wezbraną. Uderzył mnie kontrast pomiędzy tym jaka byłam kiedyś a tą Ja obecną. Bez wartościowania tych obserwacji z ulgą konstatuję, że obecnie MUSZĘ mniej.
Przed laty, jeszcze jako bysnes łomen negocjowałam duży kontrakt z przedstawicielami firmy pochodzącej z kraju bogatego, o starych, finansowych tradycjach. Wraz ze wspólnikiem całą noc jechaliśmy ze Szczecina do Warszawy by z rana wszcząć owe negocjacje. Ubranka mieliśmy eleganckie i odprasowane by wygladać świeżo, pięknie i poważnie.
Tuż przed spotkaniem wspólnik chciał się napić kawy i w pośpiechu pijąc - rozlał ją sobie na cudownej urody garniturek. Próby sprania plamy rozkwitłej w okolicy - za przeproszeniem - krocza, nie dały żadnych efektów.
Ja natomiast wbiegając już na schody prowadzące do sali konferencyjnej - potknęłam się i podeszwa mych pięknych, markowych sandałków pękła tak, że część "palcowa" oddzieliła się od części "piętowej". Na amen.
Utrzymanie butka na nodze wymagało przy chodzeniu ruchów posuwisto - szurających.
Kiedy wchodziliśmy do sali gdzie czekali na nas finansowi wyjadacze w nieskazitelnych koszulkach, garniturkach i bucikach, ja balansowałam posuwiście a wspólnik trzymał dłoń na kroczu.
Negocjacje trwały nieprzerwanie dwanaście godzin. Wiele razy musieliśmy wstawać by na tablicy przedstawiać zawiłe zagadnienia frmy. Ja szurając z wdzięcznym zamachem nogą, wspólnik uporczywie trzymając jedną dłoń na - wiadomo czym.
Na nieszczęście przypomniał mi się wtedy wiersz Tuwima: Grande Valse Brillante, w dramatycznej interpretacji Ewy Demarczyk. Zamiast skupiać się na celu spotkania prowadzonego na dokładkę w obcym języku, w głowie huczały mi słowa:
"...i walcuje szurając podwiniętą podeszwą.."
Dostałam głupawki.
Nieskazitelni panowie w czystych i kompletnych ubrankach, chyba do końca nie odkryli powodu, dla którego para niepełnosprawnych ruchowo polskich biznesmenów chichotała i dławiła się ze śmiechu w trudnych do przewidzenia momentach spotkania.
Negocjacje zakończyły się sukcesem. Naszym!
Manifestowaliśmy dobry humor i niezrozumiałą radość życia - co ewidentnie wytrąciło z równowagi poważnych przedstawicieli światowego biznesu.
Dziś już nie muszę ubierać się w drogie, niewygodne szatki a podeszwy mi nie pękają bo rzadko zakładam buty.
Kiedy ostatnio załatwiałam kredyt w banku pojechałam tam prosto z ogródka i nikt się nie dziwił memu wyglądowi bo jestem rolniczką i wolno mi!
Nie muszę też i nie chcę się malować zatem tego nie robię. Kiedyś musiałam. Wszelkie kosmetyczne malowidła przywiezione w Bieszczady powysychały i zakończyły swój żywot w koszu na śmieci. Nie muszę wyglądać reprezentacyjnie! A kolejne zmarszczki nie spędzają mi snu z niepomalowanych powiek.
Zawartość naszej szafy to wyłącznie praktyczne ubrania do pracy.
Dobrze mi z tym.
Dostaliśmy zaproszenie do Warszawy na uroczystą Galę z koncertami, pokazami mody i konkursami na zakończenie której wręczone będą statuetki Miejsca Szczególnego. Wygraliśmy ten konkurs głównie dzięki głosom naszych Gości i postanowiliśmy po odbiór nagrody wydelegować jednych z nich. Z pewnością lepiej będą pasować do takiej imprezy niż my.
Marysiu, Kazimierzu - z góry Wam za zastępstwo dziękujemy!
Nie muszę też pracować na okrągło! Mogę sobie pisać posta bo w domowych pracach pomaga mi od pewnego czasu Święta Kobieta! To autentyczny skarb, brylant i cudo!
Na początek zrobiła cynamonowe bułeczki a potem z każdą chwilą było coraz wspanialej. Dom błyszczy i pachnie czystością, goście nakarmieni i zadowoleni. Ale mi się trafiło!
Wczoraj wieczorem zrobiłam zajęcia dekupażu a potem było ognisko.
Na koniec tradycyjnie kilka zdjęć i znikam bo przecież posta też w nieskończoność pisać nie muszę.
*
Ależ Magodo pięknie napisałaś o "duchach" przeszłości!!!To cudownie już nie musieć prawda? nigdzie się nie spieszyć,nie zabiegać o dobra materialne,które niezbędne są w tym wielkim,szybkim świecie.Poruszyłaś temat,który i dziś mnie naszedł po rozmowie z bliską mi osobą,dosyć majętną, znacznie różną ode mnie i wiesz,wolę tą moją bidę,główkowanie skąd brać na rachunki i jak tu zrobić by dom też pięknie wyglądał.Wielki świat rządzi się wielkimi wyrzeczeniami,bo też w tym wielkim świecie muszą być wielkie pieniądze,nie możesz pokazać swej prawdziwej twarzy,bo to nie na miejscu.
OdpowiedzUsuńI wiesz Magodo,chciałabym już też nie musieć.
Pozdrawiam Ciebie i Maćka bardzo serdecznie,no i Bubę pogłaszcz,bo to przyjaciel nie mniejszy od męża...
Basia
Hi hi hi ...się uśmiałam z waszych negocjacji,chciałabym to wszystko zobaczyć na własne oczy .Chociaż przedstawiłaś to tak realnie ,plus Twoje komentarze ...nie mogę przestać się uśmiechać!
OdpowiedzUsuńMieszkając w lesie ,też nie muszę .....a właściwie nie chce mi się ,ani malować ,ani się stroić ,i dobrze mi z tym .Łapę tylko nieraz spojrzenie męża ....hmm .
Cieszę się ,że Święta Kobieta jest tak pomocna !Będziesz mogła troszkę odsapnąć ,należy Ci się !!!Muszę się przyznać ,że liczyłam na to ,bo liczę na kolejne posty !!!
Ślicznie u was jak zwykle.
Pozdrawiam ciepło!
Ciesze sie, ze Swieta Kobieta Wam przypadla do gustu! Terza z pewnoscia wiecwj rzeczy
OdpowiedzUsuńm o z e s z, a nie m u s i s z ;)
I masz racje, sporo jest niestety rzeczy, ktore czesto naprawde musimy robic tak a nie inaczej, choc ja osobiscie unikam tego jak moge ;)
Pozdrawiam serdecznie Magdo!
Zeżarło mi posta! Bardzo mi się -w każdym razie - Grand valse brillante podoba i te negocjacje, i... nicniemuszenie. Też lubię. Aktualnie w dresiku, z nogami na stoliku...
OdpowiedzUsuńI cieszę się, że przyjadę do Ciebie i będziemy m-o-g-ł-y upiec sobie chleb albo bułeczki (może razem ze Świętą Kobietą?)
(Edyta Geppert)
OdpowiedzUsuńJeszcze kiedyś wstanę
I gdzieś w podróż ruszę
Nie wrócę nad ranem
Bo już nic nie muszę
I może w posadach
Ziemi nie poruszę
Ale tak się składa
Że już nic nie muszę
Mogę trzasnąć drzwiami
Wyjść kiedy się duszę
Wzruszyć ramionami
Bo już nic nie muszę
Głośno krzyczeć mogę
Płakać gdy się wzruszę
Zgubić słuszną drogę
Bo już nic nie muszę
I o racje swoje
Kopii już nie kruszę
Świata się nie boję
Bo już nic nie muszę
Jeśli się nie skusisz
To ja cię nie zmuszę
Bo ty nic nie musisz
Tak jak ja nie muszę
Milutkie trzy słowa
Jak miód na mą duszę
Powtarzam od nowa
Że już nic nie muszę
;-)
Jagodo!Wszystkie "biznes łumenki i łumeny "zawyły z zazdrości .To cudowne ,mniej "musieć".To ważne ,żeby żyć z przyjemnością!
OdpowiedzUsuńRaincloud, tekst bardzo w sam raz :) Bardzo mi sie spodobal :)
OdpowiedzUsuńJej...BOSSSSSSSSSSSKOOOOOOOO u Ciebie, u WAS:)
OdpowiedzUsuńCudne miejsca, piękne fotografie-piękne życie. Podziwiam i gratuluję:)
Dobrze, że są ludzie z pasjami, dający siebie innym-jak Wy.
Pozdrawiam
Hello!
OdpowiedzUsuńThank you for visit in my blog and your so kind words!:)
I enjoy again your pics which are full of feeling!! I`m sorry that I don`t understand so well about text!
Have a nice and beautiful summer to Poland!:))
Hugs, Marge
Piękny dzisiejszy post, myślę, że każdy z nas szuka tego miejsca, w którym "nie musi", cudownie, że znaleźliście je dla siebie i innych, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCieszy mnie każda szczęśliwa osoba! Ja nieustannie też wierzę, że któregoś dnia też nie będę musiała prasować białej bluzki i martwić się, czy mi lakier na pazurach szybko wyschnie.
OdpowiedzUsuńZdradź proszę jak nazywa się kwiat na ostatniej fotce. Mam taką samą roślinkę i moja lada chwila zakwitnie, chyba na pomarańczowo.
Zapracowałaś i zasłużyłaś sobie na to, aby teraz móc powiedzieć - nie muszę, ale CHCĘ!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię!!! :-D Postaram się o tej podeszwie pamiętać w sytuacjach, gdy zacznę w siebie wątpić.
OdpowiedzUsuń'...jakby tam właśnie były i błękitem kreśliły...' Lecę poszukać na Wrzucie, dawno tego nie słuchałam :-)
Basiu to prawda - nie musieć to swego rodzaju wolność. Dziękuję za pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńIta - dziękuję za całokształt - jesteś kochana!
Bea - trzymam kciuki za Ciebie!
An-no - czekamy na Ciebie!
Raincloud - dzięki serdeczne! Utrafiłaś tym tekstem w sedno. Pozdrawiam Cię!
Mabi, Asiorku, Magdo, llooko - dziękuje Wam!
Kankanko to rozchodnik nie pamiętam jego nazwy. Życzę Ci abyś nie musiała!
Daisy, miłego słuchania. Pozdrawiam serdecznie.
Wlasnie odkrylam Twoj blog. Jestem pod wrazeniem. Od razu dodaje do ulubionych. Ide czytac dalej. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Marysia Was zachwyci, nie wiedziałam, że tak szybko :))). Ona niejedno potrafi! :)))
OdpowiedzUsuńUśmiałam się wyobrażając sobie, jak intrygująco wyglądaliście podczas negocjacji :))
Pozdrawiam i smacznego! Bułeczki wyglądają smakowicie :). Znając kuchenne możliwości kuchareczki tak samo też smakują :)
piękny post będący pochwałą prostego, pięknego życia wolnego od bożka konsumpcji...
OdpowiedzUsuń...nie każdy do takiego życia dojrzeje za swojego zycia, ale i tak jest dobrze, bo dzięki temu lepiej cenimy to co mamy.
Pozdrawiam,
Każdy ma gdzieś to swoje szczęśliwe miejsce , gdzie muszę zamienia się w wolności chcę i bardzo się cieszę , że je znalazłaś ! świetny post , uśmiałam się do łez z negocjacyjnej opowieści a swoją drogą powinni je przeczytac wszyscy z kręgu białych kołnierzyków i na miarę szytych garsonek to nabraliby zdrowego dystansu ... Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńTeż się uśmiałam do łez tak cudownie opisujesz wszystkie te chwile.Miałam nadzieję że wybierając wieś i męża rolnika też tego doświadczę, spokoju, wolności , swojego raju. Niestety ...., może Bieszczady mają inny klimat, a może po prostu profil hodowli i unijne "ramy" nie pozwalają odetchnąć?Póki co zaglądam tutaj i się ładuję pozytywną energią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco .Bułeczki wyglądają smakowicie.
Witaj, Magodo!
OdpowiedzUsuńOdkryłam Twój blog jakieś trzy tygodnie temu (przez przypadek... a jak to zwykle bywa z przypadkami, żaden z nich nie jest przypadkowy ;)). Muszę przyznać, że czytałam wszytskie posty do godzin wczesnoporannych - urzeczona, czasem rozbawiona, czasem wzruszona do łez.
Nie odzywałam się od tego czasu, bom milczek z natury :P
Życie na wsi, z dala o wielkomiejskiego szaleństwa, w drewnianym domu (koniecznie drewnianym!) - mój Boże, to są moje marzenia od kiedy sięgam pamięcią! A ja, w przeciwieństwie do więksości ludzi, wierzę w swoje marzenia i chcę, żeby się spełniły ;) I nie ukrywam, że lektura, Twojego bloga dodała moim marzeniom jeszcze większych skrzydeł!
Bo oto proszę, okazuje się, że są ludzie, którzy chcieli żyć inaczej i którym się to udało! I są szczęśliwi :)
Podziwiam Waszą odwagę. Odwagę w realizowaniu swojego marzenia. Bo trzeba mieć dużo odwagi, by zrealizować takie marzenie, by porzucić miasto, zamknąć firmę, zacząć zupełnie od nowa, a dodatkowo, jak Wy, w warunkach, które są naprawdę trudne - jakże inne od miejskiego życia i eleganckich biznesowych ciuszków (których, notabene, nie noszę, bo nie muszę - a nie muszę, bo tak wybrałam :P).
Czytanie Twoich postów daje mi pozytywnego kopa :) Umacnia wiarę w to, że mi też się uda.
Kurczę... tyle razy byłam w Bieszczadach (na marginesie - to moje najbardziej magiczne miejsce ne ziemi), a jeszcze nigdy moje nogi nie zaprowadziły mnie do Lutowisk!
Pozdrawiam cieplutko :)
Smagliczka
Od razu mi się lepiej zrobiło! W Krakowie leje, chmury jakoś dziwnie nisko i nicniemusienie nasuwa się samo, ale niestety, to tak nie działa, dlatego cieszę się, że jest ktoś kto tak ma. Negocjacje istne cudo - myślałam, że to tylko w dobrych komediach się zdarza. Pozdrowienia serdeczne bez przymusu - Anna
OdpowiedzUsuńświetny wpis... w tle szczęście i poczucie spełnienia... :)
OdpowiedzUsuńmiałem kiedyś podobną sytuację jak wspólnik z kawą, tylko z colą... na szczęście nie musiałem wstawać i chodzić tylko grzecznie siedziałem... ;)
Witaj Elu,
OdpowiedzUsuńKa-Ha - a jak ja się cieszę!
Ewo, Nettiko, Gosiu, Anno, Dudi - dziękuję Wam za wizytę i miłe słowa.
Smagliczko - trzymam kciuki za Twoje marzenia!
Bez przesady,już tak caŁkiem nic się nie umalować? Pani Magodo radzę choć troszeczkę.
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś się tym nie przejmowaŁam,ale teraz jest inaczej,bo pamiętam jak jeszcze w mŁodości szykowaŁyśmy się z moją Mamą gdzieś "do wyjścia" ja się wtedy nie malowaŁam (mŁodość)a moja Mama mówi tak : "poczekaj,starą oficynę trzeba odświeżyć" ja mówię "Mamo,daj spokój z tym malowaniem" a moja Mama " o nie córuchno,każda kobieta chce wyglądać Ładnie,nawet i starsza" i zawsze delikatnie się malowaŁa,co teraz sobie przypominam,bo mojej Mamy już dawno nie ma,teraz ja jestem w tym wieku.co Ona wtedy.I nawet jak mi się nie chce ,to sobie przypominam ten tekst (który już i moja córka zna)nieraz razem oficyny odświeżamy.
I tak trzymać kobietki.Niech Polki Ładnie wyglądają.
Jagódko,po prostu jesteś kobietą LUKSUSOWĄ!
OdpowiedzUsuńBo luksusem jest 'nie musieć', prawda?
Brawo za poczucie humoru :)))
Ściskam mocno i cieszę się razem z Tobą, że trafiłaś na Święta Kobietę - pozdrów ją :))
Ja nic pisać nie muszę... Ty i tak wiesz :D
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Hi, hi... no to się troszkę pośmiałam, jak zwykle zresztą:)Dzięki serdeczne za miły początek dnia!Jeśli chodzi o malowanie, to nie maluję się właściwie tylko na wakacjach,generalnie staram się codziennie tapetę jakąś na dziób nałożyć, ale im jestem starsza, tym mniej się maluję i zdarza mi się wyjść poza dom bez makijażu:) A kobiety świętej to zazdroszczę-u mnie też by się nie nudziła!
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam.
To ja gratuluję zdobycia "Skarbu" :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo mokro ;))
To wspaniale dojść w swoim życiu do momentu w którym się nic nie musi tylko się chce. Jagodo naprawdę ta nagroda wam się należy, gratuluję. I za każdym razem czytając wieści z Magodowej Chaty rozpływam się w marzeniach tak jak pewnie rozpływają się w ustach te cynamonowe bułeczki:) Pozdrawiam. Katiuszka
OdpowiedzUsuńDziękuje w swoim imieniu za ten post!
OdpowiedzUsuńWiele mi dał do myślenia,
A W SZCZEGÓLNOŚCI ze sprawami z którymi się na odzień borykam...
bo muszę,
bo trzeba,
bo wypada...
czy kiedyś jak TY...
POWIEM NIE MUSZĘ....???
PRAGNĘŁABYM I TO JUŻ ZARAZ ,
NAJLEPIEJ OD JUTRA...
Dziękuje i ogromnie pozdrawiam ;-)
No to gratuluję wyróżnienia :) jak zwykle buźka mi się uśmiecha jak tu coś czytam ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń