sobota, 12 czerwca 2010

Słońce i cień

*




Słońce!!!!
Słońce dowala mi tyle energii, że zapycham jak króliczek z reklamy Duracela.
Poza tym jeśli świeci, to z góry nic mokrego nie ma szansy spadać i daje nadzieję, że osuszy to co zalane...
Słońce wyrzuca mnie z domu na zewnątrz. Kotłuję się z Bubą na trawie, zachwycona oglądam zapierające dech w piersiach widoki. Niestety obowiązki pozwalają mi dopiero wieczorami na większą "zewnętrzną" aktywność. Wczoraj przy zachodzącym słońcu, siałam trawę przy bojkowskiej chacie, potem podlewałam roślinki, potem wymyśliłam, że jak podlane to można powyrywać chwasty. Robiło się ciemno, wymyśliłam jeszcze, że przesadzę kwiatka w lepsze miejsce - musiałam biec po latarkę bo nie było już widać nic! Tak już mam niestety, że jak robię cokolwiek, to kombinuję już coś następnego. Mam pozaczynane tysiące spraw, zawsze czytam kilka książek naraz, poważnie się obawiam czy życia na wszystko wystarczy. Ciągle coś zmieniam, przestawiam, przewieszam.
Dom zapełniony jest dziesiątkami przedmiotów, mam więc pole do popisu.
Chodzi za mną potrzeba poczynienia zmian w pokoju chińskim. Zalegają w nim przytargane z daleka przedmioty. Z każdym z nich wiążą się moje wspomnienia, łączy się z nimi jakaś, anegdota, konkretna sytuacja. Z tych historii mogłaby powstać pełnowymiarowa książka.
W Chinach spędziłam kilka tygodni, nasza mała grupa miała przydzielonego odgórnie chińskiego "pilota". Jak na pilota jego znajomość angielskiego była hm... niewystarczająca. W praktyce po prostu nas pilnował, co czynił z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem. Upilnować wesołą gromadkę sprytnych Polaków to nie lada wyzwanie! Urywaliśmy się mu grupkami, penetrując kolejne chińskie miasta i miasteczka w miejscach dla turystów niedostępnych. Dzięki temu zobaczyłam nieco więcej niż oficjalną chińską cepelię. Przeżyłam dzięki temu sporo ekscytujących przygód. Nasz pilot zwany był przez nas Jarząbkiem a to z tego powodu, że nigdy, przenigdy! nie rozstawał się ze swoją teczką - jeden z "naszych" (skądinąd człowiek poważny i na stanowisku) zauważył, że teczka ta, zawsze jest otwarta. Natychmiast domówiliśmy sobie całą resztę: jest w niej dyktafon i jesteśmy nagrywani! Przez cały czas umierałam ze śmiechu widząc jak za naszym Jarząbkiem stają kolejni uczestnicy wycieczki i mówią schyleni do otwartej teczki. Kiedyś w pociągu Jarząbek - nieco przez nas napojony różnymi trunkami, wyszedł do toalety i zapomniał jak oka w głowie pilnowanego skarbu. Jeszcze dziś, gdy sobie przypomnę co dorośli ludzie, na klęczkach, w chińskim pociągu, gadali do teczki to humor mi się poprawia radykalnie.
A jak to nie wystarczy to przypominam sobie amerykańskie filmy w chińskiej telewizji - z chińskim dubingiem. Kiedy pierwszy raz trafiłam na taki a był to film Pretty Woman, do pokoju wdarła się obsługa bo myśleli, ze mnie ktoś morduje. Wyobraźcie sobie proszę powarkującego w dialekcie mandaryńskim Richarda Gera i odszczekującą mu Julię Roberts . W scenie romantycznej.

Nie chce mi się siedzieć w domu, nie chce mi się zalegać przed komputerem.
Wkleję trochę zdjęć ze słońcem i cieniem w tle i pędzę na zieloną trawkę!




















Zwierzątka otumanione słońcem zajmują się spaniem.



Na jednym boku...



i na drugim.







Zmęczona słońcem Buba ucieka do cienia.











Zawsze wydawało mi się niemożliwe aby krowy jedzące zieloną trawę dawały białe mleko. No ściema jakaś i tyle. Wczoraj zobaczyłam za naszym płotem krowy w białych kwiatach... i wszystko jasne!!










Taki ten dzisiejszy post chaotyczny i o niczym. Wybaczcie, pewnie upał mi zaszkodził!


*

17 komentarzy:

  1. Jagódko , jak zawsze pięknie u Was... a słońce ma taką magię , że mnie klasyczną sowę jest w stanie o 4 rano porwać do ogrodu bym robiła zdjęcia .. :))) Pozdrawiam Was gorąco

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha,wesoły,pełen optymizmu post.aż sie buzia sama śmieje.Jagodo,duuuzo słońca na niebie i w sercu:)Pozdrawiam z betonowego świata eh:)ava

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyobrażam sobie, jak wyśmienita była zabawa z Jarząbkiem:)

    Zdjęcia jak zwykle zapierają dech...

    A co do tej białej rośliny, którą żywią się krowy- MOŻE BYĆ BARDZO NIEBEZPIECZNA!

    Pisałam o tym tutaj:
    http://pod-niebem-pelnym-cudow.blogspot.com/


    PS. Twój Bury jest najlepszy na świecie:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, jak pięknie u Ciebie. Największe wrażenie robi na mnie ta ogrooooooomna przestrzeń.Uwielbiam oglądać Twoje zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  5. To nie chaos z Twojej notki wyziera, lecz radosć życia, którą zarażam sie nieśmiało i ja, depresyjna pesymistka. :) Pozdrawiam slonecznie...

    OdpowiedzUsuń
  6. ale się naładowałąm pozytywną energią:))) i urechotałam też:) dziękuję za tego posta:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie i radośnie u Ciebie-ja tam chaosu nie widzę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chiny .... tyle wspomnień, tyle wrażeń, mecze reporezentacji rok 1986 tyle trudu włożonego w nasz wyjazd. Rozumiem doskonale Wasze śmiechy ale tak właśnie było. Nas pilnowało o wiele więcej osób bo zawsze było z nami 8-10, ile z nich było rzeczywiście pilnowaczami a ilu nie tylko z badmintonem związanych tego nie wiem. Dzisiaj jeszcze do niektórych miejscowości nie wolno wjechać, choć tyle lat minęło. Można pojechać za zezwoleniem władz, tak było pod Szanghajem.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na kolejne rozdziały o Chinach roku 1986
    www.okiemjadwigi.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Słońce czyni cuda.Wiem coś o tym, bo bez słońca marnieję jakoś...
    A że szkodzi ,na głowę'? Nie szkodzi!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Że Ty w ten upał masz jeszcze siłę ...energii masz za dziesięć osób! Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać urocza istoto!.
    Zdjęcia zachwycają ...już nie mogę się doczekać ....a że cierpliwość nie jest najmocniejszą z mych stron , katuszę cierpię straszne ...hi hi hi.
    Uściski ślę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję za to słońce, radość, energię i... zamorskie ;) opowieści. Serdecznie Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jaguś, chociaż to tylko piękne obrazki z aparatu, to i tak przedłużyły mi pobyt:)Nie ochłonęłam jeszcze...Jedną nogą jestem już w domu, a drugą w Bieszczadach. Ściskam was mocno i Bubę też. Jaga

    OdpowiedzUsuń
  13. Winobluszcz to jednak roślina doskonała. Pasuje do każdego miejsca.
    Ale u Was prezentuje się nader dostojnie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bubeńka nawet jak śpi czy odpoczywa to jednak ... pilnuje ;))

    Razem z Tobą cieszę się każdą słoneczną chwilą :))

    Sciksam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. I ja to wszystko zobaczę już na początku sierpnia ?

    OdpowiedzUsuń
  16. Magda-lenko - te kwiatki to nie jest barszcz sosnowskiego. On jest duużo większy i ma inne liście. Pozdrawiam serdecznie!
    Jaga - tęsknimy!
    Joanno, Ził, Olu, Amber, OLQO, Lili, Egtretto, Gabraj, Avadomestica, Nettiko - dziekuję i uściski Wam posyłam!
    Ita - nie mogę się już doczekać!!!!
    Jadwigo - z uwaga czytam Twoje chińskie wspomnienia! Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajny, fajny i wesoły. A to slońce, choć faktycznie mocno daje, to niech świeci. I tak jest chłodniej niż w Afryce ;)

    OdpowiedzUsuń

Filmowo:


Chata bojkowska

Chata bojkowska

Chata Magoda

Chata Magoda

Widoki z tarasu:

Widoki z tarasu:



Okolice domu

Okolice domu