piątek, 17 lipca 2009

Jeden dzień z życia

*





Tego posta dedykuję osobom, od których usłyszałam następujące zdanie: " ach jak ty masz cudownie - wakacje przez cały rok!"

O godzinie 6.30 budzi mnie dzwonek komórki. Starałam się wybrać najłagodniejszą muzyczkę ale i tak jej nienawidzę. Od wielu miesięcy, może lat mam deficyt snu. Jestem tak zwaną sową, rozkręcam się rano powoli. Co najmniej kwadrans siedzę bezmyślnie wpatrując się w nie wiem co, kiwając się w tył i w przód. Maciek stawia przede mną kubek herbaty.
Przez następną godzinę jestem jak robot. Przygotowanie śniadania dla dziesięciu gości zabiera trochę czasu. Są to te same, powtarzające się czynności. Już przy nich nie myślę.
Kiedy goście zjedzą, sprzątam po śniadaniu, myję naczynia i tak dalej - zajmuje to kolejną godzinę. Jest już 10.30, w międzyczasie kilka telefonów i maili.
Na własne śniadanie nie mam czasu bo muszę jechać po zakupy. Codziennie obiad jest ze świeżego, zależy zatem od tego co dziś "rzucą na sklep".
Wiejski sklep w Bieszczadach różni się od miejskiego tym, że piękny widok z niego się roztacza. To wielki plus.



Ale jest i druga strona - marne zaopatrzenie, nie ma w nim połowy tego, czego potrzebuję by karmić tylu ludzi. Są też ceny - najwyższe z najwyższych. Goście często po wizycie w sklepie opowiadają mi przerażeni jak u nas drogo.
Jak bym o tym nie wiedziała...

Do sklepu zawsze jeżdżę z Bubą.





Buba odpuściła sobie budowę - nudno tam dla pieska. Całe dnie spędza ze mną. Myślałam, że dlatego pcha się do auta bo pokochała jazdę ale się myliłam, chodzi o koty. Buba koty kocha chyba najbardziej ze wszystkich stworzeń na świecie. Podziwia je, wielbi poddańczo. Kiedy jedziemy autem wypatruje przez okno kotów właśnie. We wsi sporo się ich kręci. Kiedy któregoś zauważy wpada w mistyczny stupor: nie widzi nic poza tym, nie słyszy. Telepie się z podniecenia i zachwytu: PAN KOT!
Pod sklepem czeka grzecznie w autku. Przesiada się tylko na siedzenie kierowcy.



Obładowana torbami (zakupy robię zazwyczaj na dwa koszyki) wracam do domu. Muskuły od tego noszenia mam takie, że sam Pudzian poczułby respekt.
Jest około południa. Jeśli goście nie wyjeżdżają tego dnia to luz - mogę napić się herbaty - jeśli wyjeżdżają to trzeba szybko sprzątać pokoje, prać pościel, ręczniki, dywaniki... Ostatnio jednego dnia wyjechali wszyscy i tego samego - wszyscy przyjechali. To był bal!
Pralka chodziła dziesięć razy pod rząd.

Pranie w Bieszczadach schnie z widokiem.



Pora na przygotowanie obiadu. Zazwyczaj to jakieś trzy godziny. Czasem więcej.

Żal mi Buby, która uwielbia spacery. Trzymając się przy mnie, nudzi się niemiłosiernie.



Codziennie zatem staram się iść z pieskiem na spacer choćby taki króciutki.
Wczoraj spotkałyśmy krowy.



Krowy też mają widok.



Poza tym są piękne zatem je pokażę.









Buba jako rasowy pies myśliwski wytarzała się w krowim placku (chodzi o nabranie znanego krowom zapachu - wtedy się nie płoszą). Z daleka to widziałam - nie zdążyłam zareagować.
Wielką radość i pociechę niesie obserwacja zachowań miejskich ludzi w obcym im środowisku przyrodniczym. Człowiek miasta najchętniej wjechałby autem wszędzie - po co przebierać nogami jak się ma samochód?
I właśnie wtedy takich spotkałyśmy. Buba jak to Buba podbiegła pomerdać ogonem i człowiek miasta taką ufajdaną pogłaskał.
Potem było najlepsze.
Najpierw zaczął się rozglądać na boki, potem oglądał swoją rękę, potem ją powąchał, potem pocierał ręką o słupek a jak go mijałam to gmerał rączką w kałuży. Czasem wychodzi ze mnie wredna żmija ale ubawiłam się po pachy.
Dorzucę nieco widoków ze spaceru.









Do domu szybko bo późno już! Obiad!
Trzeba porozkładać talerze i sztućce, filiżanki, serwetniki, pieprzniczki, solniczki, cukierniczki. O!
Potem trzeba żeby jedzenie było gorące i do waz, na półmiski! I się nosi.
Jedzą.
Potem się zbiera i myje gary.
Niby koniec obiadu ale tak jest tylko wtedy gdy wszyscy goście są w domu i nikt nowy nie dojeżdża - bo wtedy się robi dwa obiady, czasem trzy - goście docierają o różnych porach do nas.
Albo jak ktoś się spóźni to też jest już inaczej.
Przez cały dzień oczywiście standardowo: karmienie kotów, karmienie psa, robienie kozich serów, pilnowanie Burego żeby nie kradł, sprzątanie, odkurzanie, mycie. W przerwach piszę posta na blogu. Często ktoś wpada bez uprzedzenia.
A! Ogródek! Pielenie, jak upał - podlewanie.
Podlewanie kwiatów na tarasie. Codziennie.
Proszę oto kilka widoków tarasowych.























Często wieczorem jest ognisko. No to trzeba przygotować kiełbaski, dodatki. I rozpalić.
Sortowanie śmieci. Butelki osobno, plastiki osobno. Zielone - dla kóz.
Dziesiątki pytań od gości - tyleż odpowiedzi. Co chwilę. Nie będę cytować.
Telefony nie ustają.
Wieczorem wszystko trzeba posprzątać.



Goście już śpią. Ja jeszcze się snuję - wyciągam naczynia ze zmywarki - psuje się zołza i niedomywa!
A przetwory? Drzemy, grzyby. To wszystko nocą.
Odpisać na maile trzeba. Ponosić Niuniusia.
Pozbierać pranie i poskładać.
Ruszam się jak zombie.
Już po północy.
Czytam jedną kartkę książki ale nic nie rozumiem więc gaszę światło.


O 6.30 budzi mnie...




W następnym poście pokażę jak wakacjuje Maciek. Remont bojkowskiej chaty idzie do przodu.


*

33 komentarze:

  1. Jagoda, Ty po prostu zamiast czytac jedna strone ksiazki, to ja pisz.:))
    Usmialam sie z "krowiej raczki".
    Buba jest piekna i lubie ja juz, chocby za to, ze lubi koty:))

    Duzo sil zycze.
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo pracowita z Ciebie kobita :) Podziwiam :) i w życiu bym nie stwierdziła, że masz tam nieustające wakacje...
    Przepiękne widoki, przepiękne fotki Twoim okiem.. Zdjęcie Buby leżącego z Kubusiem Puchatkiem mnie rozczuliło! Rewelacyjne hihihi
    Pozdrawiam serdecznie i życze wytchnienia

    OdpowiedzUsuń
  3. Tjaaaa..... wakacje można powiedzieć nie do pozazdroszczenia.
    Widoki masz piękne (te znaczy się w sensie krajobrazu) i to Ci pewnie rekompensuje ten zapitol.
    Dzielna dziewczyna z Ciebie.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Tobie są potrzebne do pomocy co najmniej dwie "święte kobiety".Jak dłużej polatasz na takim turbo doładowaniu w końcu padniesz. Ja Ci życzę odpoczynku!!!
    Trzymaj się ciepło i dbaj o siebie!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. To niesamowite, ale ostatnio myślałam sobie o Tobie Jagodo i zastanawiałam jak wygląda jeden z Twoich dni :) i oto prosze, otwieram dziś Twojego bloga a tu jak na życzenie "jeden dzień z życia" :) Teraz wiem jak to wygląda i że wymaga niesamowicie wiele pracy i myślenia dosłownie o wszystkim. Doszłam też do wniosku, że z aparatem to Ty chyba się nie rozstajesz :) nawet na zakupy był zabrany :)
    Pozdrawiam Cię Jagodo i życzę dużo siły!

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja Pani zazdroszczę takiego dnia. Jestem pełna podziwu..... Wiem, że czasem jest ciężko ogarnąć to wszystko ale widoki, klimat tego domu i dzień przepracowany w ten sposób dają poczucie spełnienia. Życzę dużo siły ipogody ducha. Pozdrawiam . Agata

    OdpowiedzUsuń
  7. bo to się fajnie czyta-co innego jak trzeba tak zasuwać-do tego trzeba dużo siły i serca:)

    cudne widoki!

    OdpowiedzUsuń
  8. B... jak u Was pięknie. Dobre na kazda terapie. Po prostu jak bita śmietana .Krówki na wybiegu no nic lepszego nie mozna sobie zazyczyc kiedy się spokoju potrzebuje. Pozdrawiam Was i Wasz Raj
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  9. ;)
    nie warto udawadniać że nie jest się wielbłądem.Ludzie i tak swoje wiedzą,co niestety poznałam na własnej skórze:)))
    Życzę by pomimo to nie brakło pogody jak i pogody ducha;).

    OdpowiedzUsuń
  10. Oż, cholera! Moje dni mniej więcej tak wyglądają - tylko bez tych przecudnych widoków są. A i tak uważanam za nicnierobiącą. Takie życie ... .

    Dlatego kochana życzę Ci dużo sił, wytrwałośi, w miarę ,,normalnych,, gości, pogody ducha ... i wszystkiego czego potrzebujesz.

    Bo ja już padam (codzienna obsługa 5 dorosłych i jednej chorej ... no ale to rodzina ... oni nie wyjadą).

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba juz kiedys to tu pisalam Magdo - podziwiam! I nie uwazam, ze masz caly rok wakacje, wrecz przeciwnie... Tyle tylko, ze masz caly rok tak cudna przyrode wokol siebie, przeslodkie zwierzaki i wspanialego 'polowka' :)
    Widoczki jak zwykle cudne!

    Pozdrawiam serdecznie Magdo! I przesylam mnostwo dodatkowej energii ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kasiu, Elle, Alizee, Agato, Babibu, Anno, Tuv dziękuję serdecznie! Jakoś się trzymam a widoki mają w tym swój udział.
    Beo - mam kłopot z komentarzami na Twoim blogu - nie przechodzą a chcę Ci powiedzieć, że zaglądam i czytam i oglądam!
    Ito - dziękuję! Gdyby nie Święta Kobieta to już bym padła. Uściski!
    Iko - tak tu pięknie, że faktycznie nie rozstaję się z aparatem. Pozdrawiam serdecznie!
    Damurku - posyłam Ci trochę ciepełka i życzenia wytrwłości! Dziękuję, że znalazłaś czas na wizytę tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wiem jak dajesz rade z tym wszystkim..i jeszcze znajdujesz czas na bloga, na komentarze na naszych blogach, na odpowiedzi na komentarze...Sama jesteś Świetą Kobietą!!!:)
    Pozdrawiam serdecznie i życze wypoczynku bo na dłuższą mete taki kołowrotek nie jest wskazany(delikatnie rzecz ujmując...)

    OdpowiedzUsuń
  14. Po przeczytaniu Pani wpisu jestem pewna, że bieszczadzka doba ma przynakmniej 48 godzin (a może i więcej)! A jednak, sielsko w tej Waszej Magodzie, mimo że tak dużo ciężkiej pracy :)Piękne zdjęcia. Głaski dla Buby :)

    /Ana/

    OdpowiedzUsuń
  15. Magdo, zauwazylam, ze czasami sa problemy z mailem z onetu; moze sprobuj prosze zamiescic komentarz nie wpisujac Twojego adresu mailowego, a tylko adres bloga, dobrze? Tak testowo, zobaczymy czy zadziala.

    Przykro mi, ze zaistnialy takie problemy, nie wiedzialam :/

    OdpowiedzUsuń
  16. może niech Maciek zbuduje letnią kuchnię i goście niech przejdą na własne gotowanie :o) jako opcjonalne -chyba że to będą ludzie z miasta, tym strach się bać oddać coś do pokrojenia :o)

    OdpowiedzUsuń
  17. PS. Magdo, czy mozesz mi w razie czego napisac, jak to sie konkretnie 'objawia'? Bo nie wiem jak to rozwiazac nie wiedzac, co dokladnie sie dzieje...

    OdpowiedzUsuń
  18. Mają ludziska swoiste poczucie humoru albo totalny brak wyobrazni mówiąc , że masz nieustające wakacje ..Odpoczynku Ci życzę ! Jak zwykle piękne zdjęcia a Buba to po prostu top modelka :)) Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  19. Jagódko- ludzie myślą ,że jak masz taaaakie widoki to masz też wakacje , bo my ludzie z miasta mamy widoki tylko na wakacjach .
    Piękne zdjęcia , nie mogę się napatrzeć na te przestrzenie, pofalowany teren piękną przyrodę oraz Bubę / ta to ma wakacje przez cały rok /.Pozdrawiam serdecznie Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  20. Ło matko! Pracowita i superdzielna z Ciebie kobitka! Tak sobie właśnie ostatnio myslalam, jak Ty to ogarniasz wszystko sama samiuteńka...
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  21. Żeby ktoś mógł wypoczywać, ktoś musi pracować. Należy Ci się ukłon, że w tej, jakby nie było, pracy, znajdujesz radość i że taki styl życia sprawia, że potrafisz się cieszyć, pomimo trudów. ;) Mój szacunek! A, my mieszczuchy, nie doceniamy często Waszej pracy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Podziwiam,podziwiam i podziwiam.
    Pracy masz faktycznie całe mnóstwo.
    Mam nadzieję ,że osoby ,którym dedykowany jest ten post,przeczytają i wyciągną wnioski ze swoich słów.
    A widoki i zdjęcia-REWELACYJNE...

    Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  23. W tym roku przegapiłam terminy, ale w przyszłym roku to zaklepię u Ciebie przynajmniej tydzień (jako miastowa turystka) i moge wtedy prać, sprzątać itp. Tylko z gotowaniem u mnie nie najlepiej :).
    Prosze tylko, wytrzymaj, nie zapracuj sie na amen. Bez pomocy, kobieto zginiesz i nawet przepiękne widoki Ci nie pomogą.
    Buba rozkaszna.
    Komu mogło przyjść do głowy, że masz ciągle wakacje!?
    I tak podziwiam Twoją organizację pracy.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja ,,z innej beczki,, - u mnie na blogu czeka na Ciebie nagroda.
    U Ciebie wszystko jest jedyne w swoim rodzaju .... jesteś wspaniała.

    OdpowiedzUsuń
  25. Poczytałam sobie i pomyślałam..."zupełnie jak u mnie", no nie do końca...ale ludzie też mówili mi - ty masz zawsze wakacje...bo na wsi mieszkam...
    tez robiłam śniadania dla 13-14 osób, mój dom to było kiedyś rodzinne pogotowie opiekuńcze, bywało, że miałam 11 dzieci pod dachem...pralka na okrągło, ale po zakupy do Tesco 16 km dalej, bo wiejski sklep dramatycznie drogi.
    Teraz mam tylko dwoje nieswoich dzieci, bajka:)
    Twoja praca czasami się chyba kończy, czy ruch masz cały rok? no i nie musisz gościom czasu organizować, aż tak bardzo mam nadzieję.
    pozdrawiam, dom masz piękny, kiedys wykupię u Ciebie wczasy:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Dużo pracy ale coś za cos. Nie cały rok przecież jest taki ruch. Pracując w ten sposób przynajmniej ma sie poczucie sensu wykonywanej pracy i brak czasu na tzw. babskie rozmemłanie i jest ta świadomość ze robi się to dla siebie z własnej nieprzymuszonej woli realizując siebie, swoje marzenia. Mimo, że jest ciężko to pewnie i tak Jagodo nie zamieniłabyś takiego życia, na życie w mieście i pracy w korporacji.:) Zdrówka życzę i pozdrawiam serdecznie:) Katiuszka

    OdpowiedzUsuń
  27. Pracusiu Kochany... Tak, tak niektórzy uważają, że prowadzenie gospodarstwa agroturystycznego to wakacje... No nich sami spróbują.
    Trzymaj się! I nie dawaj!
    Serdeczne uściski dla Was i waszej ogoniastej kompanii

    OdpowiedzUsuń
  28. :))))))))))))))
    Ktoś tak mówił??? cały czas wakacje... no cóż, podziwiam Was cały czas, ale wiem, że nie narzekasz ;)

    uśmiałam się z tym krowim plackiem :))))))) akurat tak się składa, że dziś z mamą zamiast na rower poszłyśmy z psem na długi spacer, taaa... wracamy, biegnie to takie szczęśliwe od ucha do ucha i co??? wytarzał sie w g...nie i masakra jednym zdaniem ://// krów po drodze nie spotkałyśmy, więc nie wiem czym on chciał "pachnieć" eh z tymi psami :/ :P :)

    A mamie ostatnio też zmywarka nie domywała, tylko okazało się, ze to nie jej wina, tylko jakiegoś zaworu (?) czegoś na pewno co było poza zmywarką, zapchane i ona nie mogła pobierać dużo wody przez to... może i u Was tak jest? ;) Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Jesteś moją inspiracją do życia.
    Dziękuję Jagódko :))

    OdpowiedzUsuń
  30. Obiad w zależności od tego "co rzucą na sklep". Podziwiam opanowanie i zimną krew :) Ja, wiedząc o planowanej wizycie znajomych snuję się po domu przez kilka dni i z przerażeniem zastanawiam się "co by tu ugotować". Nie daj Boże, jak to jest wizyta tego samego dnia. Dostaję telepawki ze stresu :)

    Pozdrawiam serdecznie, bardzo lubię Cię podczytywać
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  31. Boziu jak u Ciebie pięknie,w domu za oknem i nawet krówki pasące się na łące.A może to czarodziejski aparat sprawił?
    Żartuje.
    Czuje się klimat tego miejsca na odległość.
    Jak przeczytałam to nawet koszyki wyplatasz,
    Wszechstronna ,renesansowa Kobieto ,życzę Ci życzliwych gości,dobrej pogody,bogatego zaopatrzenia w sklepie.
    Zawsze z radością odwiedzam Twój blog

    OdpowiedzUsuń
  32. Chyba tylko Twoja wrodzona pogoda ducha sprawia, że dajesz sobie radę i z pracą, i z pracą...i z pracą, bo już na nic innego to tej doby brak.
    Dobrze, że kochasz to co robisz, bo inaczej to....
    A tych "mondrych ludzików" co to myślą, że jak "warsztat pracy na miejscu" to luz blus, niech los nauczy pokory.

    OdpowiedzUsuń
  33. live traffic feed, düsseldorf - to ja, jola :o). marze o urlopie u pani. niestety, nastepne 2 lata bez urlopu, otworzylam sklepik odziezowy i jestem sama. ale... jezeli urlop, to u pani :o). chetnie czytam pani blog i ciesze sie, ze kiedys te strony odwiedze ;o). pozdrawiam, jola :o)

    OdpowiedzUsuń

Filmowo:


Chata bojkowska

Chata bojkowska

Chata Magoda

Chata Magoda

Widoki z tarasu:

Widoki z tarasu:



Okolice domu

Okolice domu