*
Po wieczornym nakarmieniu gości usiadłam na progu domu.
U stóp ułożyła się cieplutka i miękka Buba. Przed oczami miałam widok na góry, wieczorne promienie słońca wyprawiały estetyczne i termiczne cuda. Z domu sączyła się nienachalnie muzyka. No raj, w mordkę jeża!
Kilka dni temu minęło pięć lat jak z przewracającym się tirem, zestresowanym Niuniusiem, draceną w doniczce, dobytkiem całym i wizją świetlaną przyszłości - przebyłam tysiąc kilometrów i zaczęłam swoje Bieszczadzkie życie. Nie mogłam spać tej pierwszej nocy. Bardzo nie mogłam. Wyszłam przed próg domu i znalazłam się w absolutnej ciemności! Świat zniknął! Nie widziałam nic. Tak wygląda bezksiężycowa noc poza miastem, w miejscu gdzie nie świecą się żadne światła nie mówiąc już o latarniach. Nie było mnie!
Po chwili Maciek, który wyszedł za mną, zawołał i z jego rąk uleciał księżycowy pył, maleńkie latarenki. To były świetliki. Nałapał ich całą masę i teraz wirowały nad nami w świetlistym tańcu. Świat wrócił.
Od pewnego czasu opisuję tu moje bieszczadzkie życie ale nie napisałam jeszcze najważniejszego. Bez Maćka nie byłoby tego wszystkiego!
To on wybudował dom i remontuje następny. Przez jego ręce przeszła każda deska, każdy szczegół. On każdego dnia łamie sobie głowę jak wykonać to, co wymyśla niestrudzenie jego świrnięta kobieta. On ma cierpliwość, siły i entuzjazm. Bez Maćka to wszystko nie byłoby możliwe.
Nie czyta mojego bloga, lubi z niego pokpiwać. Ale aby obraz mojego życia był pełen nie mogło w nim zabraknąć Maćka - który jest mym najlepszym, niezawodnym przyjacielem.
I wspaniałym Człowiekiem.
Bez jego spokoju, bez jego pracy - czasem ponad siły ludzkie, moje marzenie byłoby tylko mrzonką.
Swym rozsądkiem i życiową mądrością ściąga mnie na ziemię gdy za bardzo rozwijam się w fantasmagoriach ale gdy się uprę - a osioł mógłby się dużo jeszcze w temacie uporu ode mnie nauczyć - to mnie wspiera.
Wielką pasją Maćka stało się grzybobranie. Potrafi po całym dniu pracy jeszcze wybrać się do lasu na grzyby
i znosi je do domu koszami. Wczoraj i dzisiaj uszczęśliwił mnie potworną ilością prawdziwków. Wszystkie były zdrowe a niektóre wyglądały tak:
W taki sposób musiał kopać fundamenty pod bojkowską chatą:
Dach bojkowskiej
To nie laurka. Maciek istnieje naprawdę. Mogłabym długo pisać jak budował dom, jak co rano robi mi kubek herbaty, jak zawsze mogę na niego liczyć. Gdyby jednak przeczytał tego posta to byłby zdziwiony bo uważa, że jest normalnym facetem. I niech tak zostanie.
Dach bojkowskiej
To nie laurka. Maciek istnieje naprawdę. Mogłabym długo pisać jak budował dom, jak co rano robi mi kubek herbaty, jak zawsze mogę na niego liczyć. Gdyby jednak przeczytał tego posta to byłby zdziwiony bo uważa, że jest normalnym facetem. I niech tak zostanie.
*
Droga Pani "na Magodzie".
OdpowiedzUsuńwaham sie , pokazac mezowi bloga, nie pokazac....
Zaraz bedzie chcial jechac, kosic grzyby..
A tu tak trudno sie wyrwac, zwlaszcza w dalekie od nas Bieszczady.
Poza tym zobaczylby , ze mozna, mozna wlasnie tak zyc!
Marzylismy kiedys o tym, moze sie jeszcze uda?
Goraco pozdrawiam, takze Malgosie-Zyte, jesli juz dojechala..
Kasia z Alzacji.
Taką bezksiężycową , czarną noc przeżyłam na Kaszubach ... Pokazujesz Jagódko cuda natury ale największym cudem to Wy jesteście .. Trafiło miejsce na swego ... Uwielbiam zapach grzybów podczas suszenia i tę atmosferę podczas zbierania ...choć oprócz kurek i pieczarek innych nie jadam ... i z tym wyznaniem gorąco Was pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJagódko, nawet gdybyś nie napisała tak pięknych słów o Maćku, to i tak w każdym (lub prawie każdym) poście czuć, co Was łączy i jak wiele znaczycie dla siebie...
OdpowiedzUsuńTO wychodzi spomiędzy liter, kropek i przecinków. Widać TO również na zdjęciach ;))
I jeśli piszę, że podziwiam Ciebie za odwagę zmiany zycia , to myślę również o Maćku :)
Dla mnie jest WIELKI :))
Cieszę się, że są tacy ludzie jak Wy - szczęśliwi, kochający i ... twórczy!
Ściskam Was mocno :))
A grzyby są nie z tej ziemi ;))
Joanna ma rację... nawet gdybyś tego nie napisała, to my i tak to wiemy :) od dawna :)
OdpowiedzUsuńAle powiem Ci, że to Twój chyba najpiękniejszy post :)
Pozdrawiam serdecznie :) Spokojnej nocy :)
Też mogłabym napisać, że nie napisałaś nic nowego ;)).
OdpowiedzUsuńTylko pozazdrościć tak magicznej nici porozumeinia :)
...cóż, uśmiechnęłam się tylko w skrytości, czytając o Twoim Mężczyźnie, bo ja miałam wielkie szczęście na swej drodze spotkac bardzo podobnego :)
OdpowiedzUsuń...a na grzyby, w kaszubskie lasy wybierzemy się dopiero jesienią. Nie spodziewam się jednak takich okazów.
nie dodalas Jagodo,ze nie narzuca swojej osoby gosciom,co nie znaczy,ze nie umila im czasu.pamietam i ognisko i przeglad zdjec z Ukrainy,kiedy zostal z nami przez kilka godzin.a pewnie takie zdjecia to widzial juz kilkanascie razy.
OdpowiedzUsuńczy cierpliwosc do twoich pomyslow ma,nie wiem.ale nadmienil raz ze smiechem,ze w czasie jesienno-zimowych wiatrow lata po okolodomowej lace i zbiera wystroj tarasu:,bo design musi byc:) taki cichy duch waszego domu.pozdrawiam serdecznie.
Taak, mężczyzna "drwal" to ideał nie tylko z pionierskich czasów. Ja sobie takiego znalazłam w Bieszczadach, Ty sobie takiego "przywiozłaś" w Bieszczady...
OdpowiedzUsuńPozdrów Maćka, podziwiam postępujący remont chaty. Co do Waszego domu to się nawet nie wypowiadam, bo mi wyobraźni brakuje...
To miłość! ;)
OdpowiedzUsuńA bieszczadzka noc potrafi być czarna! A tylu gwiazd na niebie, jak w Bieszczadach, nigdy i nigdzie nie widziałam!
Świetliki.... ojej lata całe ich nie widziałam..
OdpowiedzUsuńA w dzieciństwie latały ich tabuny nad łąką pełną ziół po świetym Janie ...
Jakoś tak podskórnie wiedziałam, że kiedyś o tym napiszesz... Nawet miałam Cię prosić, żebyś napisała o miłości, bo przecież bez miłości nic by się nie udało, ale brakło mi odwagi... :))) Zresztą to są takie rzeczy, na które musi przyjść odpowiednia chwila, żeby o nich mówić... tak jak Ty :))) Dawno nie przeczytałam nic tak budującego! Za chwilę wyjeżdżam na Podlasie... na cypelek wciśnięty w jezioro i porośniety starymi sosnami... i nie mogę się za bardzo rozpisywać, ale chciałam Ci powiedzieć, że dzięki Tobie wyjeżdżam na wakacje z otuchą w secu i bardzo Ci za to dziękuję.
OdpowiedzUsuńI ciepło się tak zrobiło na sercu!
OdpowiedzUsuńPiękny post.
Ucałuj serdecznie tego swojego Anioła i codziennie mu powtarzaj, że go kochasz!
To piękne, co napisałaś...Pozdrawiam Was serdecznie.
OdpowiedzUsuńA grzyby dech mi zaparły;-) Chyba nawet trochę zazdroszczę;-)
Ps. Daj nam Boże więcej takich "normalnych facetów".
Kasiu - Małgosia dojechała szczęśliwie.
OdpowiedzUsuńNettiko, Joanno, Ka-Ha, Elle, Penelopo, Florentyno, Kankanko, Paulusiu, Rybiooka, Renato, Matyldo, Lauro, An-no dzięki za wizytę.
Przesyłam Wam bieszczadzkie słońce!
Pieknie to napisalas Magdo; nie jest latwo znalezc tak bliska, bratnia dusze, wspaniale wiec, ze Wam sie to udalo :)
OdpowiedzUsuńZdjecia kopania fundamentow niesamowite, nie sadzilam, ze czasami moze to tak wygladac... Macie obydwoje orgomny zapal i energie!
No i te grzyby! Chyba nigdy jeszcze nie widzilam tylu suszacych sie grzybow jednoczesnie ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Pięknie napisałaś.Nic dodac ,nic ująć.
OdpowiedzUsuńTez lubię zbierac grzyby a grzybowej zupki smak już czuję..
Pozdrawiam serdecznie
Szczerze ....po przeczytaniu ,jakoś dziwnie oczy mi zawilgotniały .Odnaleźliście się jak przysłowiowe ,dwie połówki jabłka .
OdpowiedzUsuńNiejednokrotnie pisałam jak podziwiam Twojego Maćka za jego pracowitość ,toż to skarb nad skarby !
To wspaniale chociaż wirtualnie ,poznać tak niesamowitych ludzi jak Wy.
Pozdrawiam ciepło.
P.S.
Ja też na takie grzyby chcę iść !!!!
Zazdrość we mnie piszczy ,aż miło.
Do mojego podziwu dla Maćka (świetliki, droga, chata, piwniczka etc. etc.) dołączyła ława suszących się grzybów (osobiście raczej depczę po grzybach niż zbieram, nie umiem i nie lubię). Już na zdjęciu zrobionym na przyzbie widać, że Wam dobrze ze sobą. Całej masy takich świetlików - Anna
OdpowiedzUsuń"Daj nam Boże więcej takich "normalnych facetów"".
OdpowiedzUsuńOn jest normalny, borąc pod uwage bieszczadzkie standardy :). W Bieszczadach faceci muszą byc twardzi, robotni itp. A czułość i świetliki to po prostu miłość. Niech trwa wiecznie.
nie, on jednak nie jest normalny. Mój normalny facet to pewnie i chatę zbudowałby i kozy doił i to wszystko, ale zamiast świetlików w ciemną noc latałabym za nim, żeby chwalić, jaki to on jest mądry i zdolny... Bo normalnego faceta trzeba bez ustanku chwalić i podziwiać.
Pozdrów Maćka :).
Jagodo, nie pisalas moze wczesniej tak wprost, ale to jak wazna, bliska i wyjatkowa osoba jest dla ciebie Maciek i tak wyzieralo zawsze spomiedzy linijek;)). Cudnie, ze sie odnalezliscie i mozecie razem budowac bieszczadzkie szczescie...
OdpowiedzUsuńPrzesylam moc pozdrowien!
Ciepło mi się zrobiło na sercu, jak czytałam tego posta...
OdpowiedzUsuńWprawdzie lat mam za sobą może połowę z tych, które Ty przeżyłaś, jednak od kilku lat wraz ze mną przez życie idzie Mój Maciek - mężczyzna z gatunku tych co już wymarli - rycerski, pracowity, wrażliwy, wyrozumiały i pomocny :)
I tak naprawdę wiele z tego co napisałaś o Swoim Maćku pasuje do tego Mojego, więc może to imię ma w sobie coś...
Ten post to wspaniałe, proste wyznanie miłości :)) Wiele szczęścia Wam życzę :*
OdpowiedzUsuńPieknie napisalas. To wspaniale co Was laczy. Tego nie da sie zastapic niczym. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńzajrzałam tu przypadkiem, utonęłam na kilka godzin...jakże tu pięknie, jakże miło...i świetliki i kwiecie i pejzaże i piękni ludzie...
OdpowiedzUsuńTo już jest "moje miejsce"...a wiesz, powinnaś swoje opowieści kiedyś wydać jako książkę, pozdrawiam serdecznie, Edyta
Zmrużyłam oczy i prawie poczułam jak to jest jak świat znika, jak to jest podróżować w nieznane, jak to jest pozamykać świat za sobą... garść świetlików... to chyba najpiękniejsze wyznanie miłości o jakim słyszałam. Prawdziwi mężczyźni są już chyba tylko w takich miejscach jak Bieszczady, reszta to metro coś tam, w każdym razie ani gentelman, ani mężczyzna...
OdpowiedzUsuńKochana Jagodo!
OdpowiedzUsuńKażde Twoje słowo o Maćku jest jak diament najczystszy. Niech bieszczadzkie anioły nad Wami czuwają... Należycie przecież do ich grona!
Serdeczności
Jagódko u mnie taka ciemność, gdy faza w mieście wysiądzie:) A i to w pobliskiej kopalni mają agregat i łuna światła powstaje. A to,że o Maćku nie piszesz za wiele to świadczy tylko o tym, że chwalić nie musisz bo samo się chwali. Tak jak o przyjaźni i miłości nie trzeba zapewniać, tylko ją po prostu okazywać. Jestem przekonana,że zalety Maćka szczególnie na tle Twoich się odbijają i w ten sposób stanowicie harmonię idealną!
OdpowiedzUsuńCiepełko zostawiam!
pięknie napisałaś o miłości :))
OdpowiedzUsuńdziękuję :))
bo nie ma wielkich egzaltowanych słów, są czyny, gesty, drobne przyjemności...
"Kochać to nie znaczy patrzeć na siebie, lecz patrzeć razem w tym samym kierunku" /A. de Saint-Exupery/
i to właśnie widać na Waszych wspólnych fotografiach :)))
piękne
OdpowiedzUsuńOj zwilgotnialy oczy oj tak...:) i wspaniale sie czyta Twojego posta, a pozniej cala liste pieknych kometarzy. Wyraz podziwu, uznania, wzruszenia. Wspaniale wyznanie i cudowne uczucie!:)
OdpowiedzUsuńNo cóż, powiedzmy sobie szczerze , ilu jest takich mężczyzn jak Twój Maciek?- za mało .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie , życzę Wam długich i szczęśliwych lat życia w ukochanych Bieszczadach -Yrsa
P.S. Cała rodzina oglądała Maćkowe grzyby i ...brak słów.
Boziu kochana daj nam kobietom więcej takich mężczyzn. Może i Twój Maciek Jagodo jest zwyczajny ale dla ciebie jest kimś wyjątkowym i niech się nie dziwi że tak piszesz o nim. A grzyby imponujące tylko pozazdrościć:) Pozdrawiam serdecznie.Katiuszka.
OdpowiedzUsuńJagódko, a ja sobie tak patrzę i myślę, ze znalazły się dwa serduszka idealnie pasujące, znam to uczucie :) Moja połóweczka też pokpiewa sprawę bloga, a ja lubię tutaj pisac o tym co czuję, równiez na jego temat, bo w końcu Ci nasi Panowie to najważniejsze buźki w naszym życiu. Cokolwiek by się nie działo, mamy pewność, że staną za nami murem. Za to trzeba ich kochać, ale trzeba również dawać im poczucie, że bez nich świat by się rozleciał. My potrzebujemy bezpieczeństwa, a oni pewności, że są potrzebni. Ciesze się, że jesteśmy szczęśliwe w ten sam sposób, choć w innym otoczeniu. Wielkie pozdrowionka
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś o Maćku... Wspaniale Was tak razem oglądać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia
Podziwiam talenty Pana i Pani. Jestecie wspaniali! Marzę, że Pan Mciek podzieli się kiedyś na blogu swoją wiedzą. Muszę nauczyć się tych wszystkich prac związanych z budową, remontami, reperacjami... Mó mąż jest cudowny, ale dostaje nerwicy, gdy proszę go o skoszenie trawy, czy podłączenie do przewodów lampy.
OdpowiedzUsuń/Ana/
Taki mężczyzna w domu to Skarb ;) i ja takowego "posiadam" jak się uprę, nie ma zmiłuj... jak on ze mną wytrzymuje(?)
OdpowiedzUsuńNa grzybach się kompletnie nie znam... ale mój teściu... pamiętam jak rok temu w sierpniu będąc z teściami w Norwegii zwiedzaliśmy sobie tereny, spokojnie do północy (można i dłużej, bo tam w okolicach Trondheim to już białe noce są...) Godzina ok 23.00 wracamy samochodem z wycieczki, a mój teściu co chwila wyskakiwał z samochodu po jakiegoś grzyba, ok widno było, ale to trzeba mieć rentgena w oczach ^^ Pozdrawiam :)
Za wszystkie serdeczne słowa dziękuję odwiedzającym, również w imieniu Maćka!
OdpowiedzUsuńNo to się dopiero nazywa grzybobranie....alez Wam zazdroszczę! A jeśli chodzi o facetów, to też jestem zdania,że nie powinni za dużo wiedzieć o tym co o nich myslimy:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Taką podporę miec to jakby wygrac los na loterii...masz szczęście!
OdpowiedzUsuńAle i Maciek ma wielkie szczęście że taki skarb ma przy sobie, serdecznie pozdrawiam!
Podziwiam Was od pierwszego dnia "istnienia" tego blogu.
OdpowiedzUsuńMirka
Jestescie niesamowici obydwoje! tworzycie maly raj na ziemi a do tego potrzeba mnostwo sily,zaparcia i milosci...i oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Magdalena/ Color Sepia
Piszesz tak pieknie i tak spokojnie ze...nie potrafie tu nie wracac!Laduje akumulatory tym spokojem,ciesze oczy tymi widokami i marze,marze,marze....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Niemiec
Kropelka