*
Kiedy sześć lat temu przyjechaliśmy z Maćkiem w Bieszczady szukać ziemi do kupienia, mieliśmy ze sobą kamerę. Kręciliśmy wszystko co nam się spodobało, również nasze pierwsze wrażenia z Lutowisk. Potem jeszcze, mieszkając już tutaj, dokręcałam postępy w budowie domu i jakieś scenki z codziennego życia w bojkowskiej chacie. Nazbierało się tego na pół godziny filmu, o którym zupełnie zapomnieliśmy.
Kilka dni temu obejrzeliśmy go.
Dziwnie mi się patrzyło, na tę ciągle popiskującą i podskakującą z nadmiaru emocji, rozczochraną kobietę. Pomijam z zażenowanym milczeniem, to o czym wtedy do kamery bredziłam.
Nie miałam wówczas zielonego pojęcia na co się rzucam. Jeden radosny entuzjazm!
Dziś wiem, że wszystko o czym zza kamery ględziłam, nie mając żadnych realnych podstaw do - choćby wiary w sukces - spełniło się. Z nawiązką.
Patrzyłam na siebie samą sprzed kilku lat, jak biegam po łące i bredzę: tu będzie To, tam będzie Tamto...
Jakbym nie wiedziała wtedy, że to nie jest takie proste.
Oglądałam ten film i dotarło do mnie, że to co nam się udało, to udało się z głupoty i niewiedzy!
W naszych marzeniach nie włączyliśmy cenzury, nie dopuściliśmy strachu. Wyłączyliśmy wyobraźnię - co może się nie udać, nie pójść po naszej myśli. Żyliśmy tylko tym, co było do zrobienia teraz. Dzisiaj. I te kolejne "dzisiaj" składają się na miesiące i lata pracy, która przyniosła efekty.
Gdybym wtedy zamiast piszczeć z zachwytu zastanowiła się choć przez chwilę na ile to jest realne - odpuściłabym sobie i zrezygnowałabym.
Nie pamiętam, w której książce to przeczytałam. W posłowiu autor pisał, ze właśnie siedzi nad ukończoną książką a w kuchni jak co wieczór, jego żona zmywa naczynia. Zmywa je tak od trzydziestu lat. Każdego wieczora. Przez ten czas, gdyby zebrać te wszystkie gary i talerze to utworzyłyby wielką górę może wysokości Mount Blanc, może wyższą. I gdyby jego żona w dniu ślubu tę górę do umycia zobaczyła przed sobą to pewnie by za niego nie wyszła.
Dobrze jest czasem za bardzo nie wybiegać w przyszłość, nie piętrzyć tych naczyń w swej wyobraźni!
Na szczęście nie zrobiliśmy tego. Na szczęście zakasaliśmy rękawy i każdego dnia żyliśmy jakby był pierwszym i ostatnim naszym dniem. Dzięki temu czuliśmy i nadal czujemy smak bycia Tu i Teraz.
Nie ja jedna mam takie przekonanie. Oto kolejny cytat:
"Jak sprawić, aby coś w życiu wyszło?
oto, na czym polega sekret: przede wszystkim na głębokim pragnieniu aby tak się stało;
następnie potrzeba wiary i przekonania, że tak może być; potem trzeba zachować w swojej świadomości tę jasną, określoną wizję i obserwować, jak realizuje się ona krok po kroku, bez cienia wątpliwości i braku wiary."
Eileen Caddy
Przy remoncie bojkowskiej chaty Maciek pracuje bez pośpiechu, z radością.
Dziś pokażę jak zmienia się boisko czyli część chaty która była łącznikiem między częścią "ludzką" a "zwierzęcą" domu. Tutaj wjeżdżano wozem i ładowano na górę siano.
My zrobiliśmy tutaj klatkę schodową oraz kącik wypoczynkowy z kominkiem i wyjściem na zewnątrz przez duże oszklone drzwi. Dwie ściany wewnętrzne, postanowiliśmy zrobić tak, aby podkreślić wcześniejszą odrębność. Będą zatem wyglądać jak "elewacja" starego domu. Z "japkami" i - nawet - z okienkiem.
Jest jeszcze niewykończony. Przy kominku będzie można posiedzieć.
Wysoka czapa kominka przechodzi na pięterko. Będzie na niej półka.
Oto schody. W rzeczywistości wyglądają bardzo pięknie. Maciek zrobił je ze starych, bardzo grubych desek.
Wejście na pięterko. Do jednego z pokojów wejście będzie prowadziło przez kładkę.
Oto wejście do tego pokoju i poręcz zrobiona przez Maćka. Widać również fragment "elewacji".
Fragment "elewacji", która jest ścianą jednego z pokojów. Okienko dostanie jeszcze szybkę, szprosy, firankę a od strony pokoju będą okienniczki.
Ściana do pokoju po drugiej stronie drzwi.
Widok od strony pokoju. Wejście do niego będzie po schodkach. Kładka nie jest jeszcze gotowa zatem piesek nie ryzykuje, czeka aż wrócimy. Jednak kontakt wzrokowy trzeba mieć!
Pokażę jeszcze kilka przedmiotów, które znajdą swoje miejsce w chacie. Stary świecznik:
Pierwsze zdjęcie na górze przedstawia kozę Mańkę brzemienną.
*
Droga Jagodo, to nie głupota, tylko wielka odwaga ! Śledzę Twojego bloga regularnie i jestem pod ciągłym wrażeniem. Pozdrawiam z drugiego końca Polski.
OdpowiedzUsuńTo święta prawda co napisałaś, żeby spełniać marzenia trzeba ryzykować, nie zastanawiać się co będzie za dzień, tydzień czy rok tylko iść do przodu za tym czego pragniemy. I nie zwracać uwagi na głosy rozsądku, które wtedy pojawiają się ze wszystkich stron. Inaczej nigdy nie zrealizujemy marzeń, bo zawsze będzie jakieś "ale".
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie, zakochałam się w Twoim czajniczku.
Pozdrawiam serdecznie.
Jagodo, to nie jest głupota, to marzenia dają nam siłę. Myślenie racjonalne zabija to czego pragniemy najbardziej , z głebi serca. Dla mnie też istnieje Tu i Teraz, nie przejmuję się , że prądu dalej mi nie podłączyli i jak tak dalej pójdzie, będę egzystować przy świeczkach w Piernikowym . Ale co tam taki jest taki jak chciałam. Wpatrywałam się w zdjęcia chaty jak sroka w gnat. Jest piekna po prostu. Uwielbiam drewno tak jak Ty. W Bubie zakochana jestem niezmiennie. Pozdrawiam ciepło i proszę pisz dalej.
OdpowiedzUsuńGRATULUJĘ!
OdpowiedzUsuńZ całego serca gratuluję spełnienia marzeń, to na pewno nie ostatnie, które się ziści. Dziękuję za to, że mogę do Ciebie zaglądać codziennie, po pracu muszę poszukać gazety, żeby nie tylko w monitorze podziwiać Wasz dom. Pozdrawiam serdecznie z Dolnego Śląska.
strzelinianka
ps. dowiedziałam się niedawno, że wujek mojego męża mieszka w Lutowiskach, chyba na wakacje wybierzemy się w Bieszczady... no to ja już też mam marzenie, będę dążyć jak i Wy, żeby się spełniło, może i Ciebie uda mi się poznać...
Gratuluję tej wiary, rodem z "Alchemika". Tak powinno się wierzyć i tak powinno się realizować marzenia. Ale nie każdy potrafi. Wrogami są te paskudne "ale", które skaczą po głowie, mnożą się i podgryzają te nasze marzenia.
OdpowiedzUsuńA chata piękna! Dopieszczona, więc będzie dobrze służyć :)
Pozdrawiam!
Jagódko, ale ja tu czytam i oczami mojej wyobraźni dalej widzę, tą rozczochraną, popiskującą i podskakującą Kobietę. Tu będą okienniczki, tam będzie kładka, tu elewacja... Jesteś jak kobieta spodziewająca się dziecka, cała w skowronkach!!! Tonę w zachwycie!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ten wpis...Mam nadzieję że i ja potrafię tak mocno wierzyć że kiedyś i moje marzenia się spełnią.
OdpowiedzUsuńCzuję w głębi duszy, czytając co napisałaś, ciepło i atmosferę waszego domostwa...
Pozdrawiam Gosia
Ja jeszcze sie tego uczę, ale coraz łatwiej przychodzi mi zrozumienie, że moje życie to DZIŚ. Żeby nie odkładać uśmiechów, pracy i spraw na kiedyś. Że tak właśnie spełnia się marzenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Magodo za to przypomnienie!
Idę dorzucić parę talerzy do mojej (18letniej) sterty :DDD
I dzięki Bogu są jeszcze na świecie rozczochrane kobiety biegające po polach z błyskiem w oku, z głową pełną planów szalonych. Lubią się śmiać i nie boją się oglądać cudnych zachodów słońca zmrużonymi oczami - od tego robia się zmarszczki!
OdpowiedzUsuńNie gonią obsesyjnie za forsą; bo za kilka lat trzeba będzie sobie zrobić nowe cyc... o, przepraszam, biust.
Chwała kobietom przy garach, z grabiami i dojącym kozy!
I jak zwykle zżera mnie złość, że ja jestem takim tchórzem, pozdrawiam, Dorota
Cudenka pokazujesz i madrze piszesz. Jak zawsze. Sciskam Cie serdecznie,
OdpowiedzUsuńOla - Bobe Majse
Jagodo!!!
OdpowiedzUsuńcudnie, cudnie, cudnie!!!
ach... tyle drewna i te schody...
...ależ u was wspaniale!!!
a kozucha ślicznie wygląda, taka brzemienna :D
pozdrawiam i zapraszam do siebie po niespodziankę :)
...hmm, wiec tak...to ja sobie zamawiam miejsce na polce-na cieplutkim kominku i cieplutka herbatke z tego czajniczka...
OdpowiedzUsuńahhh, juz sobie wyobrazam!
masz racje...patrzac wstecz czlowiek nie odwazylby sie na wiele rzeczy...wiec tu i teraz, jestem za!
Przytulam
Magdalena/Color Sepia
Ja czytając Twojego dzisiejszego posta pomyślałam o moim tacie. Osiem lat temu kupili z mamą kawałeczek pola, o którym nie można było mówić inaczej niż po prostu rżysko. Ciekawe, czy by uwierzył, gdyby ktoś mu wtedy powiedział, że pewnego dnia na rżysku będą kiedyś kwitły dalie, a on własnymi rękami, deska do deski, zbuduje domek - domek z salonikiem, dwiema sypialniami w mikroskali, aneksem kuchennym i łazienką :) A zbudował! Obił również wszystko od środka drewnem, zrobił meble, położył kafelki i pociągnął wodę i prąd :) I żeby tylko to...
OdpowiedzUsuńNie mamy niestety filmu, mamy za to kilka zdjęć, jak to z mamą, rozczochrane (trzeba chyba być rozczochranym w takich chwilach) grabimy to rżysko, a tata stawia płot. Stawia ten płot i żyje w błogiej niewiedzy, jaka jeszcze góra desek przed nim stanie :) Błoga niewiedza rzeczywiście bywa zbawienna!
Patrząc na Twojego Maćka, myślę o moim tacie, są chyba z tej samej, pracowitej gliny.
Świetna ta historia z górą naczyń - i świetny czajniczek! Ciepłe pozdrowienia - M.
1. Tu zostawiam komentarz o zdjęciach w "Moim Mieszkaniu", bo tam zbyt tłoczno ;)No więc - kupiłam, widziałam, przepiękne klimaty!
OdpowiedzUsuń2. Ja uwielbiam takie zdjęcia z budowy, sprzed i po, bo mi wyobraźni brakuje i zawsze myślę, że to się nie da wykończyć! Widziałam przecież chałupę w sierpniu i jest nie ta sama...
3. A ponieważ w związku z powyższym mnie zatkało - to napiszę tylko, że poręcz przecudnej urody, a latarnia niech się okaże zaczarowana...
Pozdrawiamy Was, nie ustawajcie w zapale!
skoro koza brzemienna, to cap może już odjechać i capić gdzie indziej ;)
OdpowiedzUsuńJagodo, chata coraz piękniejsze. W głowie masz już pełny jej obraz i to widać. Pracę Maćka już widać, chata nabiera charakteru. Taka praca cieszy.
Pozdrawiam Was serdecznie. Wiernie Wam kibicujemy, rozczulamy się nad Bubą i podziwiamy okolicę i Twój sposób postrzegania świata.
Justyna
Jagódko! Jesteście żywym przykładem na to, że wielki poeta Goethe miał rację. A mówił tak:
OdpowiedzUsuń"Możesz dokonac wszystkiego o czym pomyślisz. Zaczynaj! W śmiałości jest geniusz, siła i magia!"
I jeszcze słowa Coelho mi się nasuwają:
"I tylko jedno może unicestwić marzenie - strach przed porażką"
Jak do Was zaglądam to wiem, że warto walczyć o swoje marzenia. Bardzo, bardzo Wam za to dziękuję :D
Ściskam Was najserdeczniej.
Marzenia i odwaga dały tobie skrzydeł.I zazdrosze tobie tego;)Pozdrowienia z północy!
OdpowiedzUsuńMarzenia się spełniają! -to prawda. Trzeba tylko mocno chciec i krok po kroku przybliżac się do nich. Nie muszą to byc kroki milowe... małe kroczki dają więcej szczęścia.
OdpowiedzUsuńBojkowska chata nabiera rumieńców :)
Wyrazy uznania dla tej uroczej "panienki z okienka", że wszystko własnymi rękoma, z sercem... To będzie kolejny dom z duszą.
... i ja nabyłam "Moje Mieszkanie" obowiązkowo... i trochę było mi mało.
Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Jagodo.
OdpowiedzUsuńBywam anonimowo, nawet Twoja prośba o wpis " podczytujących " nie skłoniła mnie do zostawienia śladu palców. Ale dzisiaj, tak.
Od jakiegoś czasu paraliżuje mnie świadomość, że tyle mamy jeszcze do zrobienia, by normalnie mieszkać i żyć, że w listopadzie , jak liście, opadły mi ręce.
Dziękuję za dzisiejszy wpis, za to, że tak szczodrze się dzielisz, za pochwałę głupoty :)
Bardzo serdecznie pozdrawiam, tula
Jakie piękne miejsce! I pewnie też magiczne ... To moje marzenie, zeby uciec kiedys z miasta, zamieszkac w tak cudownej okolicy, plesc koszyki, uprawiac ogrodek i robic konfitury z dyni ... :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńPięknie chata już wygląda :)) Maciek jest niesamowity!
OdpowiedzUsuńJa niestety zaliczam się do tych bardzo ostrożnych, praktycznych realistów (albo pesymistów) :) Podcinam z reguły skrzydła mojej drugiej połówce... Ale sprawdziłam już doświadczalnie, że tak trzeba ;)
Podziwiam Was, że odważyliście się zmienić całe swoje życie :*
Pozdrawiam serdecznie :))
kobitka z Ciebie nie tyle głupia, co strasznie odważna - aż Ci tego zazdroszę :)
OdpowiedzUsuńA chata już teraz wygląda cudownie i sądząc po zdolnościach Maćka, dotychczasowych postępach i Twoich umiejętnościach budowania nastroju będzie naprawdę piękna.
pozdrawiam
Marta eM
A na kominku beda siedziec koty, bo to jest to co koty lubia najbardziej, mm.
OdpowiedzUsuńMrowki pracowite, podziwiam Wasz zapal i najserdeczniej pozdrawiam.
Kasia
Jagodo pięknie.. ach.. już się nie mogę doczekać aż to wszystko zobaczę :) A zobaczę na pewno, bo tak postanowiłam. Całusy:)
OdpowiedzUsuńDajesz nam tu doskonałą lekcję, jak dążyć do celu i myśleć pozytywnie, nie biadolić o przeciwnościach i realizować swoje wizje.I wiesz co? Ta popiskująca, rozczochrana Kobieta pełna pomysłów to cała TY, lubię takie twórcze osoby. A przed Maćkiem chylę czoła po raz kolejny! Bojkowska chata jawi się jako następne cudo! Wszystko piękne!
OdpowiedzUsuńA widzę, że Romeło spisał się na medal :)
Całuski przesyłam, Eugenia
Między wierszami czytam o Twojej wielkiej radości z powstawania chaty. Ona bije z każdego słowa, z każdego zakamarka tekstu. Cieszę się i ja razem z Tobą :) Mam cichutką nadzieję, że dane mi będzie kiedyś zobaczyć Twój świat na własne oczy. Dopinguję Wam całym sercem i mocno trzymam kciuki za nowe - stare domostwo, które szybko rośnie niczym grzyb po deszczu :)
OdpowiedzUsuń"Jak sprawić, aby coś w życiu wyszło?
OdpowiedzUsuńoto, na czym polega sekret: przede wszystkim na głębokim pragnieniu aby tak się stało;
następnie potrzeba wiary i przekonania, że tak może być; potem trzeba zachować w swojej świadomości tę jasną, określoną wizję i obserwować, jak realizuje się ona krok po kroku, bez cienia wątpliwości i braku wiary."
Eileen Caddy
JAGODO ZGADZAM SIĘ Z TOBĄ W 100 %% W IDENTYCZNY SPOSÓB ZBUDOWALIŚMY Z MĘŻEM DOM.NIE MYŚLĄC ZBYT WIELE I NIE ZASTANAWIAJĄC SIĘ NAD NICZYM.GDYBYŚMY WIEDZIELI CO NAS CZEKA TO ZREZYGNOWALIBYŚMY OD RAZU.PS.DZIEKUJE ZA ODWIEDZINY NA MOIM BLOGU.ZAGLADNIJ JESZCZE.POZDRAWIAM.
hi widze , ze cap sie sprawdza...
OdpowiedzUsuńMagdo, pieknie o marzeniach napislas , naprawde pieknie. Ciesze sie , ze ktoregos wieczoru, obrazona wielce na mego Grega, zasiadlam ostentacyjnie przed komputerem..........i przez wcieklosc na niego, trafilam na Ciebie. To jedna z najwspanialszych klotni, hi.
Juz przebieram stopkami na sama mysl, ze niedlugo bedziemy u was.
Gregowi jak pokazuje za kazdym razem Twoje posty, zdjecia ......zasiada na kanamie i wylacza sie na chwile. moge sobie trajkotac , nic do niego nie dociera..........hmmmmm, on chyba tam z wami wtedy jest.
Pozdrawiam cieplutko.
Tak, głupotą byłoby wtedy i dziś nie zakasać rękawów i biernie czekać, aż marzenie się zrealizuje samo. Pozdrawiam serdecznie życząc sił i entuzjazmu na każdy dzionek:)
OdpowiedzUsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńJestem Joasik i już od dłuższego czasu czytam Twój blog. Co ja mówię, przeczytałam od deski do deski tak szybko jak się dało...Dopiero później jeszcze raz, już spokojnie delektując się zdjęciami. Muszę się przyznać, że nie jestem wielbicielką blogów i Twój jest pierwszy który takie wrażenie niesamowite ztobił :)
Podziwiam Wasz zapał, odwagę i pracowitość! Ja też niedawno uciekłam z dużego miasta na wieś, ale raptem tylko 40km.Wiekszość znajomych, rodziny, nie rozumiała naszej decyzji (np.pytanie z cyklu: Co Wy tam będziecie robić tak daleko od miasta?!)Może kiedyś "wyemigruję" dalej...chociaż wszystkie kąty są już coraz bardziej moje a jaka frajda niesamowita dla początkującej ogrodniczki gdy coś urośnie, zakwitnie! Inny świat...
Nie wiem w sumie dlaczego mimo woli chcę podzielić się z Tobą swoimi "gospodarskimi" sprawami a miało być o Chacie Magoda...
Zdjęcia, na które tak się złościsz że "nie takie" są fantastyczne- tak pejzaże, jak i drobne detale. Gdy jestem zestresowana, mam problem...siadam do Twojego bloga i czytam, oglądam, oglądam. Za takie działanie terapeutyczne powinnaś pobierać opłaty;)
Pozdrawiam serdecznie Ciebie i wszystkich domowników (szcczególnie Bubę)
Joasik
p.s. Też mam psa i kota (kóz nie posiadam ale darzę wielkim sentymentem z dzieciństwa)
Dom jest cudowny i jestem pod ogromnym wrażeniem pracy jaka została w to włożona.
OdpowiedzUsuńTo tzw. pozytywna głupota, jakiej też się poddałam przyjeżdzając TU, gdzie teraz jestem. Zostawiłam wygodne, ustabilizowane życie, żeby rzucic się w nieznane. Z perspektywy tych 15 lat jak patrze na zdjęcia, to myśle sobie: jak bym wiedziała, jak będzie naprawdę, czym to jest - bycie i zaistnienie w pełnym tego słowa znaczeniu TUTAJ, to nie porwała bym się na to. Ale jak człowiek czegoś chce, to widzi tylko pozytyne aspekty, a negatywne "leżą pod dywanem".
Powiem, że nie żałuje, wsztko co przeżyłam wzmocniło mnie, jestem szczęśliwa i chyba to jest najważniejsze :)
Cieszę się, że i Tobie udało się znaleźć swój kawałek świata i żyć w nim szczęśliwie :)
Piekna ta bojkowska chata. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za wizytę i dobre słowa!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę odrobiny głupstwa w życiu.
Piękny blog!!!
OdpowiedzUsuńŁeee ale nie rozumiem? nie pisałabyś się na to już??? myślę ze to do końca tak nie jest, niemalże co dzień trzeba odkurzać w mieszkaniu, gdybyśmy mieli tylko odkurzać i odkurzać to zaczęłoby to być nudne i denerwujące wręcz :/ ale jak odkurzamy co kilka dni to wcale nie jest jakieś straszne, takie jest życie że niektóre czynności powtarzają się co dzień jak te mycie garów...
OdpowiedzUsuńWiesz ja myślę o pewnym mieszkaniu jakie sobie upatrzyłam i jestem w tym moencie taka jak Ty ;) myślę o tym jak fajną mogę sobie zrobić sypialnię tam i łazienkę z dwoma oknami, i kuchnię i wiem, że w salonie mogę zrobić sobie wymarzony kominek ;) itd itd :) same ochy i achy które przyćmiewają fakty że mieszaknie jest do remontu, że dach trzeba wymienić bo jest na nim eternit... bo kupę kasy trzeba w to włozyć :/ Ale ja widzę +++ :) marzę i głęboko wierzę, ze ono będzie moje ;) Ale jest jeszcze mój mąż, który widzi minusy :/ czekam aż przyjedzie z NO i zobaczy mieszkanie na żywca ;) będę czarować ;) zaklinać, cokolwiek aby się zgodził! no ale decyzja nie należy tylko do mnie :/ zobaczymy co nam los przyniesie. Twojego Maćka podziwiam szczerze - ależ on pracowity :) Pozdrawiam cieplutko :)
Wow ! cudnie, podziwiam zdolnosci i proacowitośc, a co do głupoty to moze nie glupota tylko naiwnosc,ale bez niej nie mielibyscie tego co macie i taka naiwnosc jest w zyciu potrzebna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło- dorota (kotlina kłodzka )
Słowa Eileen Caddy ,które zacytowałaś ,to kwintesencja tego w co wierzę głęboko. Wiara czyni cuda, tak jak i pozytywne postrzeganie świata . Marzenia są po to by je spełniać.
OdpowiedzUsuńChata...nawet nie wiem co napisać ...kurcze jakie zmiany . Jeszcze niedawno dach był wymieniany a tu już wnętrza do wykończenia . Pełna podziwu ,gnę się w pokłonach dla pracowitych i zdolnych rąk Maćka.
Pozdrawiam ciepło.
Cudnie tu! Będę zaglądać częściej.
OdpowiedzUsuńA temat wpisu jest dla mnie bardzo aktualny - razem z mężem spełniliśmy część naszych wspólnych marzeń, teraz ja zaczynam drogę do spełniania swoich własnych.
Pozdrawiam z Krosna!
Gracjana.
Wszystkie te detale zachwycające, ale dla mnie najpieęniejsze - wyrzynki!
OdpowiedzUsuńi jedna uwaga - masz rację, że trzeba mieć wizję, ale też we dwoje raźniej.Myslisz, że sama miałabyś te odwagę?
Oczyma wyobraźni widzę Cię podekscytowaną, biegającą teraz po bojkowskiej chacie, urządzającą wszystko, planującą... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
wszystko co napisałaś to prawda, tego samego doświadczyłam jak otwierałam galerię, tego samego doświadcza teraz mój mąż... gdybyśmy usiedli i się zastanowili co robimy... nie, wolę raczej tę "głupotę" i szczęście :) pozdrawiam i dziękuję za ten wpis :)
OdpowiedzUsuńJagodo, Twój post nie mógł najdejść w bardziej odpowiednim momencie. Dziękuję. :)
OdpowiedzUsuńW 100%, co ja piszę! - w 1000% podzielam Twoją życiową filozofię. Dziękuję Ci, że się nią dzielisz i tym samym dodajesz otuchy podobnie myślącym.
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno,
Ola - Bobe Majse
ale skarby
OdpowiedzUsuńoo, udało mi sie skomentowac, wczesniej straciłam to co nasmarowałam. Ja tez uwielbiam szperando. Mam to samo co i Ty, moze to nie jest cos nienormalnego, wiem ze jest takich więcej.
OdpowiedzUsuńJakis czas temu zmarła nasza sasiadka lat 99. Nowi lokatorzy bezmyslnie wywalali jak leci WSZYTSKO z mieszkania. Pytałam, czy moze mogę sobie cos wziac, skoro wywalaja, ale domieszkania nas nie wpuszczono. Poszłam więc na przyblokowy smietnik, poprosiłam tylko, zeby nie wrzucali do kontenera, tylko ustawiali obok. Zaczęłam przeglądac tony starych ksiaże, niektóre oprawione w skórę , z czasów zaborów, normalne SKARBY. Idioci jak by wiedzieli ze mogą na tym zarobic, pewnie by nie wywalali jak leci wszytskiego.... Potem były wagi , obrusy... Zainteresowało sie tez kilak sąsiadek, zaczeły przymierzac te listy toczki, pledy ( mnie bardziej interesowały książki). Jedna z sasiadek wyznała, ze nigdy w tym bloku nie było takich miłych spotkań jak na smietniku.....
Szkoda, ze dla ludzi przedwojenny dyplom ukonczenia studiów czy dyplom doktoratu to tez smieć... wszytsko co stare to śmieci, i chyba ludzie starzy tez .....
Strasznie fajny blog, od wczoraj odkryłam to miejsce. A dom, matko, jestem pod wrażeniem. Sama mam dom drewniany(nowy), w trakcie wykańczania (odkryłam stronnke po Mackowym poście na forum mutarora) ale nie wiem czy kiedykolwiek uda mi sie ten doskonały stan jaki widze u was. serdeczne gratulacje i pozdrawiam
akselek