poniedziałek, 5 października 2009

W promieniach słońca

*




Bieszczady kąpią się w promieniach jesiennego słońca! Jeszcze nie ma "tych" kolorów ale i tak jest pięknie.
Pogoda sprzyja spacerom zatem z radością kiedy tylko czas pozwoli buszuję po polach i łąkach. Zawsze oczywiście, towarzyszy mi Buba.













Po drodze spotykamy zwierzęta.
Trudno jest komuś wychowanemu w mieście, zrozumieć i pogodzić się z tym jak traktowane są zwierzęta na wsi. Uwiązane na krótkich łańcuchach, przy byle jak skleconych budach, skołtunione psy.
Chude i zawsze głodne koty, bo na wsi kotów się nie karmi w głębokim przekonaniu, ze głodny chętniej łapie myszy. Moje tłumaczenia, że kot jest drapieżnikiem i ZAWSZE będzie polował, a najedzony będzie miał do tego więcej sił, przyjmowane są z pobłażliwym milczeniem - wiedzą swoje!
Wiedzą też bardzo dobrze, że zwierzęta nie czują.
Zaraz po przyjeździe w Bieszczady usłyszałam, że u sąsiadów urodziły się kotki. Kilkuletnia córka sąsiadów bawiła się "w dom". Prała kocięta i zawieszała je na sznurze przypinając je do tego sznura klamerkami. Dyndały tak, przeraźliwie płacząc aż wyschły. Opowiadano nam to z dumą: taka gosposia z niej rośnie!
Zabrałam wypranego kotka - to nasz Bury (jego rodzeństwo już nie żyje). Bury jest z nami od pięciu lat ale do dziś jest dziwny. Boi się wszystkiego, trochę nas kocha ale nam nie ufa. Na widok małych dziewczynek ucieka. A kiedy dotknie się go przypadkiem, w punkt na skórze, za który był wieszany - wstępuje w niego dzika furia.
Wyrósł na dużego i pięknego kota. Jego ulubionym miejscem wypoczynku jest fotel w salonie - kiedy ktoś go zajmie - kotek siada na przeciwko i patrzy. Nawet duzi faceci pękają i wstają - ustępując mu miejsca.









Jesień. Trawa już nie tak soczysta. W poszukiwaniu lepszego pożywienia konie i krowy wałęsają się po wsi. Często "wstępują " do nas. To duże zwierzęta, jak przedepczą całym stadem ogródek i przydomowe kwiatki to nic nie zostaje.
Jesień to trudny czas. Bywa, że kilka razy dziennie przeganiać musimy cudze zwierzaki. Nie pomagają telefony do właścicieli aby łaskawie je sobie zabrali.
Ale to nic, to bajka. Jest w Bieszczadach takie miejsce gdzie mała, stara kobiecinka i jej krowy sterroryzowały całą wieś. Kobieta zwana Ciomborką krów ma dużo, ziemi mało. Od wiosny do jesieni chodzi po okolicy w poszukiwaniu dla nich pastwiska. Jak źli ludzie ogrodzą się, to ona to ogrodzenie zwala, jak założą siatkę, to w kieszeni ma sekator i siatkę przecina. Jej krowy są wszędzie, leżą na drodze i wiele razy czekałam na przejazd bo ciężko je ruszyć. I zjadają wszystko! Już nikt nawet w tej wsi nie myśli o przydomowym ogródku! Ciomborka i tak doprowadziłaby do niego swoje krowy. Policja jest bezradna, ludzie tym bardziej. Kiedyś moja koleżanka, zdesperowana powiedziała Ciomborce, że jak jakaś krowa, jeszcze raz wejdzie w szkodę to tę krowę zabije. Wtedy Ciomborka, wyglądająca jak mały, złośliwy gnom, z błyskiem w oku celnie zaripostowała:
- A zezres tyle mięsa?
Ręce z bielizną opadają.
Do nas Ciomborka nie zagląda bo ma za daleko. Cieszymy się.



W temacie krów przypomniała mi się następująca historia.
Mieliśmy kiedyś gości z golden retrieverem. Kolor jego sierści do złudzenia przypominał sierść bieszczadzkich krów. Maleńki Pimpek, pies sąsiadów, zawodowy zaganiacz krów, spotkał na drodze owego goldena. Stanął i w jego oczach widoczny był proces myślowy: różowe... większe ode mnie...Krowa!
No i zaczął zaganiać goldena wraz ze stadem. Musieliśmy interweniować bo nie chciał odpuścić i skończyłoby się wizytą w oborze.
Ten sam Pimpek zakochał się kiedyś w Bubie. Sięgał jej do kolan ale chyba tym razem z krową mu się nie skojarzyła. Przesiedział przed naszym domem, zaglądając tęsknie w oszklone drzwi kuchni, wiele, wiele dni.

Na zdjęciu poniżej Buba z krowami w tym samym kolorze:



Poniżej kilka zdjęć w promieniach słońca:













Goście przywieźli nam skrzynkę jabłek. Uciekam zatem piec szarlotkę i robić przetwory. W tym roku jabłka obrodziły. Mam już w słoikach: jabłka z cynamonem, z rodzynkami, z miętą, z wanilią, z czekoladą nawet. Dziś planuję jeszcze jabłka z gruszką i cynamonem.




*

37 komentarzy:

  1. Smutny los bieszczadzkich zwierząt a wrażliwośc ludzka...bez komentarza...Wiesz,bardzo mnie cieszy,ze duzi panowie ustępują kotu miejsca na fotelu.To jest jego terytorium,jego miejsce-i ukłony w stronę panów,ze to rozumieją.Moje wyobrażenie przerasta fakt, że można świadomie i z rozmysłem krzywdzic zwierzę.Jaka to póżniej trauma dla takiego zwierzaka,największa miłośc właścicieli jej nie zniweluje.
    Bury bardzo dorodny i majestatyczny-piękny kocur,bardzo piękny.
    Pozdrów swoje urodziwe okolice-jesień tam cuda wyprawia.Zyczę Ci słońca i radości z kolorów.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Różowe większe ode mnie .Krowa..
    Magodo leżę i kwiczę :)

    Zwierzęta pamiętają.... Nasz adoptowany Rico też swoje przeszedł i jak szczeka na mężczyzn domyślamy się iż od nich zaznał krzywdy...dzieci uwielbia ;)
    Miłego poniedziałku

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny i mądry wpis. Chciałabym, by dotarł do serc tych, którzy wątpią w to, że zwierzęta to żywe czujące i wrażliwe istoty potrzebujące opieki i miłości a przede wszystkim poszanowania.

    /Ana/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jagódko, jak Ty masz tam pięknie.
    Ludzka bezmyślność, jeśli chodzi o traktowanie zwierząt przechodzi granice rozumienia normalnych ludzi. Zresztą świadomośc ludzi wzrasta z czasem, sama po sobie widzę, że jeszcze 20 lat temu, kiedy mój pies zeżarł fiolke tabletek nasercowych i przewracał sie na kazdym kroku, to czekaliśmy - wyjdzie z tego, czy nie. Nawet do głowy nam nie przyszło, żeby do weterynarza lecieć. Teraz latam pazury poobcinać...
    Miejmy nadzieję, że i na wsi kiedyś ta świadomość wzrośnie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam o kociętach i zrobiło mi się słabo... Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym takiego małego potwora dorwała. Pewnie tak, jak moja siostra kiedyś, rzuciłabym się z pięściami na dręczyciela. Siostra w ten sposób uratowała naszego kota, którego kilku "wesołych" chłopaków na sznurku przywiązanym do ogona opuszczało do śmietnika i wyciągało na wierzch. Straszliwe to musiało być przeżycie dla kociaka, który ledwie oczy otworzył...

    OdpowiedzUsuń
  6. Fatalne jest podejście ludzi do zwierząt, nie tylko na wsiach. Wielu z nich sądzi, że zwierzęta nie czują. A one mają takie same emocje jak my. Mój pies np jak coś pójdzie nie po jego myśli potrafi malowniczo zsikać mi się na łóżko w sypialni. Od 4 lat nie jestem go w stanie oduczyć. A mimo to kocham go bardzo. Dziękuję Jagodo , że napisałaś o zwierzętach. Zdjęcia cudowne jak zwykle. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam taki natłok myśli , który mi nie pozwala ująć w słowa to co chciałabym powiedzieć na temat traktowania zwierząt ... nóż się otwiera .... Gorąco Was pozdrawiam i na Waszą piękną jesień patrzę z zachwytem ..

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie zrozumiem mentalnosci pewnych ludzi, takiego bezdusznego traktowania zwierzat, smutno sie robi...

    Pozdrawiam Cie Jagodko cieplo i podziwiam piekne sloneczne, jesienne zdjecia.

    OdpowiedzUsuń
  9. śliczne widoki i optymistyczny akcent. wychowałam się na wsi i to z domu wyniosłam szacunek do zwierząt

    OdpowiedzUsuń
  10. A przepisiki na te jabłka koleżanka da?????
    Niech da:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Alez ja uwielbiam Magodowe wpisy! Marzy mi się Magodowa książka... Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo smutne co napisałaś. Od małego chowają na s%$#&*&^, ech życie. Szkoda, że nasze domy mają ograniczoną pojemność.
    Mam w domu faceta zakochanego w goldence z bloku na przeciwko... Wiem jak wyglądał Pimpek pod waszymi drzwiami :0)

    OdpowiedzUsuń
  13. Z przyjemnością - jak zwykle - przeczytałam to co napisałaś. Cudne masz widoki i miejsca do spacerów, a jesień to taka kolorowa i inspirująca pora. Co do zwierząt to chyba wszędzie znajda się tacy co źle traktują i myśla w kategoriach że to tylko zwierzę , cóż smutne. A jabłuszka !!! już czuję ten zapach jabłek i cynamonu ech :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Jabłka powiadasz.... a ja juz tesknie za konfitura z marchwi ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Tę" gosposię" to bym nie tylko wyprała ,ale sprała i za uszy powiesiła ,aż skruszeje ! Chociaż ...raczej jej rodzice powinni pranie mózgu przejść ...ręce i nogi opadają .

    Przepisy ...jabłka z czekoladą? Zapodaj Jagódko o tym coś więcej.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  16. U Ciebie jak zwykle, troche na smutno , troche na wesolo.
    Ale rece sie rwa, zeby gosposie nauczyc, jak sie obchodzic z kotami.

    Kocham jesien za obfitosc owocow i warzyw.
    szarlotki uwiebiamy, wszelkie sliwkowe smakolyki tez:))

    Pozdrawiam.
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem oczarowana tym magicznym, pełnym pozytywnych energii miejscem:-) Szczęściara ze mnie ,że znalazłam Pani stronę.To prawdziwa uczta dla duszy i oka:-)Jako mieszkanka zatłoczonej, głośnej Łodzi rzadko oglądam takie widoki.Pozdrawiam serdecznie i idę dalej zwiedzać stronę:-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Okropieństwo!!! tak koty męczyć, ludzie to wredne żmije :( biedny ten Wasz kotek :(

    Widoki piękne! A co do krów i psów:
    jak byłam teraz w Norwegii to akurat przejeżdżaliśmy sobie samochodem koło pastwiska, było ogrodzone. Na nim krowy się pasą i szedł sobie pewien pan na spacerek z dwoma dalmatyńczykami na smyczy. Jak te krowy zobaczyły małe "cielaczki" tak z miejsca ruszyły za nimi!!! Jak to komicznie wyglądało!!! W życiu bym nie przypuszczała, że zwierzę na wygląd zwraca uwagę ;) :P

    Pozdrawiam z zachodniopomorskiego :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Wiele emocji podczas czytania. Złość smutek ale na końcu roześmiałam się serdecznie z Ciomborki i jej krów. Szczególnie ten fragment, gdzie krowa leżała na drodze skojarzył mi się z Indiami. Może Ciomborka to inkarnacja jakiegoś Indyjskiego Guru? ;P

    OdpowiedzUsuń
  20. niestety podejscie do zwierzat jest tragiczne
    ale wiecie co? w miescie uslyszalam pewną opowiastke, ze w Bilbii jest napisane ze zwierzeta maja sluzyc czlowiekowi, wiec to wszystko tlumaczy, nie wiem nie czytam Bilbii do kosciola tez chodze rzadko, wiec nie wiem czy tak jest napisane i musze przyznac ze wypowiadal sie to mlody czlowiek, zwiazany w kosciolem protestanckim, ktorego tescie sa pastorami
    jak to opowiadal to we mnie bulgotalo
    zdjecia piekne
    pozdr.
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  21. Biblii oczywiscie :)))
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  22. Pięknie piszesz o zwierzętach, bo z dobrego serca płyną te opowieści! A przetworami jabłkowymi mnie powaliłaś. Z czekoladą? NO nie mogę!
    Ściskam Panią na połoninach!

    OdpowiedzUsuń
  23. Iza, Rybiooka, Ana, Irenko, Mimimysz, Mado, Nettiko, Leno, Piumo, Asiu, Aliszku, Mampko, Monia, Kocia, Ito, Kasiu, Dagmaro, Matyldo, AgaB, Agnieszko, LLooko - dziękuję pięknie za wizytę i pozdrawiam Was serdecznie!
    O przepisach na jabłkowe przetwory napiszę wkrótce.

    OdpowiedzUsuń
  24. Określenie "Pani na połoninach" jest bardzo trafne, kiedyś przed laty był taki romantyczny serial "Panie na Mogadorze", natychmiast się kojarzy PANI NA MAGODZIE, co Ty na to nasza czarodziejko?
    A to, że nas zaczarowałaś, to pewne, myślę, że Buba też ma w tym swój udział :)
    Należy Ci się mistrzowski tytuł za promowanie piękna polskich gór i krajobrazów.Opowieści o "tubylcach" też są bardzo ciekawe.
    Czekam na jeszcze.. Pozdrawiam bardzo serdecznie
    Eugenia

    OdpowiedzUsuń
  25. Cudne zdjęcia! Jak miło patrzeć na nie. A o kocie milczę , bo tęsknię za swoim Felkiem... zachorował i go nie ma. Taki sam. Był taki wierny. Przesyłam pozdrowienia ze Śląska.
    Aha, album zakupiłam.

    OdpowiedzUsuń
  26. Piękne zdjęcia ,widoki cuda nad cudami ,tylko ludzie mi nie pasują -pozdrawiam Yrsa
    P.S. w sprawie przetworów z jabłek , ja też poproszę o przepisy

    OdpowiedzUsuń
  27. Ktoś tam powyżej napisał to, o czym pomyślałam - że u Ciebie to najpierw smutno (a wręcz tragicznie), a potem to i tak jak coś napiszesz, to można boki zrywać :)

    Ale ludzka głupota i bezduszność nie znają granic :/

    Serdecznie Cię pozdrawiam :) Piękna jesień u Was :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Eugenio, Ewiku, Yrso, Elle - pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  29. Uśmiałam się z Ciomborki - niesłychanie "zaradnej" kobiety, i z Pimpka, nad wyraz pracowitego :)
    Ale ta opowieść o małych kotkach i "zaradnej" dziewczynce... :(
    Nie tylko Bieszczady obfitują w takie scenariusze. Opolska wieś... Osobiście słyszałam jak ludzie pozbywają się nowo narodzonych kociąt. Trzeba poczekać, aż kotka do ostatniej sztuki zakończy poród. Potem kociak po kociaku bierze się w rękę i z całej siły trzeba nim rzucić o jakikolwiek mur, najlepiej o stodołę... Jak pojawi się krew, to znaczy, że robota dobrze wykonana i nie trzeba "czynności" powtarzać...
    Po tym co usłyszałam znienawidziłam całą wieś, jej mieszkańców i jak na razie ostudziło to skutecznie moje marzenia o spokojnym życiu na wsi.
    Zawsze myślałam, że ludzie urodzeni i wychowani na wsiach, żyjący w zgodzie z naturą, są dużo lepszymi, wartościowszymi, i bardziej uczuciowymi ludźmi. Oj, jakże bardzo się myliłam w tej kwestii!
    Choć absolutnie nie można tego generalizować. W moim mieście kilka lat temu aż huczało na wieść, że kilku nastolatków - sk.......ów oblało kotka benzyną i podpaliło. Mieli ubaw patrząc (jak powiedzieli) na uciekającą żywą pochodnię. Miłość do zwierząt nie rodzi się w miastach, czy na wsiach. Rodzi się w naszych sercach, a zalążkiem jest wychowanie jakie wynosimy z rodzinnego domu.
    Magodo, jesień u Was przepiękna.
    Bury wyrósł na dorodnego kota.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Smutne to co piszesz ,jak sie traktuje zwierzęta.widok wypranych i powieszonych na sznurku kotów cały czas stoi mi przed oczami.
    Piękne jesienno-słoneczne zdjęcia.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  31. Wspaniale się Ciebie czyta, pasjonująco piszesz o tej prozie bieszczadzkiego życia. Przykro jednak, że tak traktuje się tutaj zwierzęta. A niby bliskość przyrody powinna zwracać ku naturze, czynic wiele rzeczy oczywistymi, uwrażliwiać na jej najpiękniejsze objawy a na pewno są nimi zwierzęta. Historia o wieszaniu kotków do ususzenia na sznurze makabryczna...Dziecko małe może być głupiutkie i bez wyobraźni bo mu się nie wytłumaczyło ale dla jego dorosłych zmiłowania nie mam. Przeżyłam u mnie w Gdansku w okolicach wiejskich taką nieco analogiczną sytuację i przyznam że miałam realną reakcję że stłukę dzieciaka. Jechaliśmyz mężem samochodem, ten około 4 latek stał przy ulicy tuż przy krawężniku więc bezpiecznie zwolniliśmy, szok przeżyliśmy kiedy pod nasz nadjeżdżający samochód wyrzucił nagle wprost pod koła małego kotka a zaraz potem drugiego i z uśmiechem się patrzył jak będziemy go rozjeżdżać. Daliśmy radę zahamować i kotki uratowaliśmy oddając rodzicom tego gówniarza, ciekawe jednak jak długo sobie pożyły potem.Mam wrażenie że wrażliwości uczy się małego człowieka już od urodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  32. Magodo, o kotkach i pieskach topionych w szambie lub w workach z kamieniem wrzucanych do stawu słyszałam ale o tym żeby prać kota i jeszcze wieszać do wysuszenia nie. Przeraża mnie głupota, bezmyślność, brak wyobraźni i odpowiedzialności u ludzi, choć słowo "człowiek" w tym przypadku to za dużo! Do czego nas to doprowadzi??
    Bieszczady i nie tylko, skąpane w słońcu są przepiękne, zresztą słońce ma to do siebie, że od razu robi sie lżej i radośniej na duszy :)
    Pozdrawiam z wielkopolski i zapraszam po odbiór wyróżnień oraz z niecierpliwością czekam na przepisy jabłuszkowe, szczególnie te z czekoladą, mniam ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Alexo, Aagoo, Kamilo i wszystkie osoby, które tu się wpisały - cieszę się, że dla Was los zwierząt jest tak ważny, to my ludzie mamy się nimi opiekować! Pozdrawiam najserdeczniej!
    Iko - dziękuję za wyróżnienia! Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  34. A ja lubię!..uwielbiam wchodzić na Twoją stronę...i dusza się raduje i oczy jak widzę fotki...
    ja lubię zyć..po to żeby poznawać takich ludzii zwierzaczków jak Magodkowie...
    buziale gorące, tęsknie za Wami..i myślę..

    OdpowiedzUsuń
  35. Niestety ludzie zwierząt nie szanują i to nie tylko na wsi... Uśmiech u mnie wywoływał kiedyś widok dwudziestoparolatka takiego zwalistego, oczywiście łysego, typowego rozrabiaki czekającego przed jezdnią aż dobiegnie do niego najbrzydszy chyba kundelek jakiego widziałam. Tak sobie myślę, że nie mógł być złym człowiekiem, choć starał się na takiego wyglądać :)
    Uwielbiam do Ciebie zaglądać, ale to wiesz ;))

    OdpowiedzUsuń
  36. Kochana Dzikusko - myśl, myśl!
    Zmorko - to bardzo optymistyczne co napisałaś.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  37. Zaglądam tu czasem i jestem naprawdę pełna podziwu: dla Was, tego, co zrobiliście, dla piękna bieszczadzkiej przyrody, optymizmu i radości życia, jakimi blog jest przesiąknięty.. Dobra, kończę, bo mi laurka wychodzi ;)
    W każdym razie: chapeau bas!

    Pozdrowienia dla Burego Wodza od mojego Buregodresa ;)

    OdpowiedzUsuń

Filmowo:


Chata bojkowska

Chata bojkowska

Chata Magoda

Chata Magoda

Widoki z tarasu:

Widoki z tarasu:



Okolice domu

Okolice domu