czwartek, 7 maja 2009

Pośpiesznie

*



Sama nie wiem od czego zacząć! Tematy się mnożą jak nie przymierzając króliki, rączek do pracy brakuje - marzę obecnie o drugiej parze.
Jeśli kiedyś myślałam, że życie na wsi to nuda i monotonia, to głupia byłam jak kura przysłowiowa. Dramat i komedia splatają się w fabularnym szyku, farsa i groteska ściga się z horrorem o pierwszeństwo! Chyba się sklonuję bo na jedną mnie, to za dużo emocji, wrażeń i roboty.
Po pierwsze - zawsze o tej porze roku był spokój, gości mało, sporadycznie, cały dzień mogłam walczyć z grządkami i pilnymi sprawami do załatwienia. W tym roku posypało gośćmi non stop w ilościach przemysłowych, co cieszy ogromnie. Ale w tej sytuacji grządki czekają, trawa zarasta, pilne sprawy stają się palące a ja im mówię: czekać!
Po drugie mamy duży wysyp, klęskę urodzaju nieomal, w zwierzątkach. Do kotów dołączyła Buba, potem kozy dwie. Potem... następne dwie kozy.
Nie lubię mówić źle o ludziach, nie mogę zatem opisać sytuacji bo to "źle" by wypłynęło. Tak się przedwczoraj porobiło, że w temacie kóz było bardzo nerwowo i wczoraj w pośpiechu i z nagła podjęliśmy decyzję: natychmiast kupiliśmy następną kozią mamę z małą kózką. Mamy zatem cztery!
Kozom też się nerwowość i pośpiech udzieliły, i na szybko musieliśmy je w zagródce izolować bo się bodły.
Nasz weterynarz, który przypomina mi bohatera książek Jamesa Herriotta z cyklu "Wszystkie zwierzęta duże i małe" (tylko auto ma lepsze), powiedział wczoraj, że robi się u nas rokendrolowo. Hmm.. Ma on u nas zresztą rozrywkową odskocznię od standardowych, wiejskich obowiązków. Na pytanie jak wykąpać kozy (są bardzo brudne, zaniedbane i mają skołtunione futerko), popatrzył bardzo dziwnie, bąknął coś o deszczu i powiedział, żeby nie szamponem. A jak Maciek powtórzył mu, że się pytałam czy kozom nie jest zimno bo się trochę u nas ochłodziło to powiedział, że jeszcze czegoś takiego w Bieszczadach nie widział, ale chętnie poczeka na kolejny odcinek rozrywki.
Po trzecie - Maciek rozpoczął remont chaty Paraskewii! A przy tym pracy, myślenia i załatwiania jest dla całej ekipy a nie na nas dwoje. Posta piszę w pośpiechu (bo właśnie Maciuś wywozi z chaty to co uważa za śmieci a ja nie mogę do tego dopuścić! Dla niego śmieci a dla mnie skarby największe!). Muszę zatem szybko biec i zrobić selekcję.
Po czwarte - aparat leży odłogiem. Nie mam czasu na zdjęcia!
Ot i tak w sielskiej, wiejskiej atmosferze przebiegają rączo nasze dnie.
A to przecież tylko czubek góry lodowej...

Przedstawiam nowe kozy: mama to Mania, córeczka jeszcze czeka na imię. Maluszek jest bardzo żywy, skacze wysoko i bryka. Razem z nim brykać zaczęła Muka. Jak mi się uda to pstryknąć to oczywiście zamieszczę zdjęcie.







Tutaj Mańka z maluchem i znana już Ruda z Muką.



Nie obyło się bez ofiar. Buby miłość do kóz jest trudną miłością. Dwa razy dostała prądem z elektrycznego pastucha! Trzeba ją było długo pocieszać. Miłość boli!



A tutaj ukończone już schodki i ścieżka!



Zawsze chciałam zobaczyć dom z lotu ptaka. To jeszcze przede mną, na razie dom widziany z dachu drewutni.





*

poniedziałek, 4 maja 2009

Kozy

*



No to rodzina nam się powiększyła!
Ale zanim napiszę o kozach to spieszę z informacją , że konkurs w którym nagrodą był weekend w naszej chacie - został rozstrzygnięty! Organizator konkursu nie spodziewał się takiej ilości uczestników! Postanowiliśmy zatem ufundować także drugą nagrodę. Szczegóły tutaj. Zwycięzcom gratulujemy i czekamy na kontakt z nami w celu ustalenia terminów pobytu. Wszystkim, którzy w konkursie wzięli udział - bardzo dziękujemy!
Wracam do kóz. Pastwisko zostało przygotowane, ogrodzone. Drewutnia zamieniona w stajenkę, siano przywiezione. Zapewniona została fachowa pomoc - czyli koleżanka znająca się na kozach i ich dojeniu.



W domu pełno gości i wszyscy czekamy! Na sygnał, że Maciek jedzie z kozami nastąpił koniec świata: jedni w pośpiechu łapali za aparaty, inni próbowali zagonić psy do domu, psy szczekały i nie słuchały, ktoś otwierał szampana, dorośli ludzie biegali w kółko i obijali się o siebie, potykając się o psy! Pandemonium!
Tylko Niuniuś miał wszystko w tyle:



Jadą!!!!









Komitet powitalny:





Ważne narady współwłaścicieli kóz:









Mamę nazwaliśmy po prostu Ruda. Maleństwo jest jeszcze bezimienne.







Pierwsza lekcja dojenia.







Buba - pies pasterski.



Zdjęć zrobiliśmy kilka tysięcy.....

*

niedziela, 3 maja 2009

Najlepsza woda z kałuży i ciasto marchewkowe

*




Każdego dnia bardziej zielono! Wczoraj zakwitły jabłonie, jeszcze nieśmiało ale pięknie. Chce się żyć!!!
Dom pełen gości - właśnie wypchnęłam wszystkich w góry i mam chwilkę spokoju.
Do Buby przyjechały dwie ukochane koleżanki: Beta i India, których właściciele tak często do nas przyjeżdżają, że powinni mieć abonament. Na spacery z koleżankami obowiązkowo wybiera się nasza Buba, zapominając o nas kompletnie.
Dostajemy później dokumentację zdjęciową z dokonań pieska i oto właśnie jedna z nich:
























Jest susza, od dawna nic nie padało. Jednak Buba jest mistrzynią w wyszukiwaniu wody, kałuże mile widziane!
Do procederu tego wciąga stateczniejsze koleżanki.







Górskim potokiem też nie gardzimy!



Gdzie woda tam kaczeńce!








To miał być kulinarny post. Wczoraj postanowiłam pokazać co goście jedzą. Zanim półmiski wyjechały na stół robiłam zdjęcia. Nawet fajne wyszły. Niestety wieczorem przy gitarze, winie i świecach chciałam porobić nastrojowe fotki, no i skasowałam wszystko jak leci - ciemno było - pomyliłam pstryczki.
Do rana uchował się tylko jeden kawałek marchewkowego ciasta zatem pokazuję i przepis podaję:




Składniki:
2 szklanki mąki puszystej
2 szklanki cukru
1 3/4 szklanki oleju
2 szklanki startej marchewki
4 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki sody
2 łyżeczki cynamonu
cukier waniliowy
szczypta soli
cukier ucieramy z jajkami, dodajemy resztę składników, można dodać rodzynki i orzechy. Wlewamy na blachę i pieczemy w 180 stopniach 45 minut. Gotowe.



Dziś o 16.00 jest godzina zero! Przywozimy kozy!
Pastwisko czeka:


W przewożeniu kóz wezmą udział wszyscy nasi goście, sąsiedzi i ich goście. Jeszcze chyba żadna koza świata nie byłą tak witana. Siłą uniemożliwiłam wykonanie transparentów powitalnych!

Boję się...
*

Filmowo:


Chata bojkowska

Chata bojkowska

Chata Magoda

Chata Magoda

Widoki z tarasu:

Widoki z tarasu:



Okolice domu

Okolice domu