piątek, 18 marca 2016

Natura

Kiedy myślimy o naturze, mamy zazwyczaj na myśli to co jest na zewnątrz nas. Niebo i ziemię, wiatr i las, dzikie zwierzęta, deszcz i burzę. Przez dziesiątki tysięcy lat uczyliśmy się jak żyć z naturą w zgodzie a przez ostatnie setki lat oddalamy się od natury nader skutecznie. Nie umiemy sobie z nią radzić, obawiamy się, gubimy, nie panujemy już nad nią a tak bardzo jednocześnie potrzebujemy panować.

Człowiek (nie chcę pisać "pierwotny" po prostu: człowiek) naturę obserwował, uczył się i dostosowywał. Kiedy zaczął ją wykorzystywać - był to początek końca. Tak. Nie wiem w jakim punkcie na równi pochyłej jesteśmy ale że właśnie tam znajduje się Ludzkość mówią wszyscy ci, którzy zajmują się sprawami Planety Ziemia. Wykorzystujemy naturę od momentu w którym przestaliśmy respektować jej prawa i zapomnieliśmy, że jesteśmy częścią wielkiej całości.

Wszystkie odpowiedzi na wszelkie pytania dotyczące natury mamy w sobie samych!

Nie szanując świata przyrody i jego zasad nie szanujemy samych siebie bo natura to nie tylko to co na zewnątrz, to również MY. Nie mogę mówić o życiu w harmonii, w zgodzie itp bez takiego holistycznego spojrzenia.

Wczoraj na spacerze spotkałam stado jeleni liczące ponad 20 sztuk. Usiadłam by nie płosząc -obserwować. Zastanawiałam się jak zareagowałaby kobieta taka jak ja, tylko 5 tysięcy lat temu, gdyby spotkała tyle zwierząt na raz. Czy myślałaby o nich tylko w kategoriach pożywienia? Czy czułaby jakąś więź z nimi? Czy takie spotkanie byłoby źródłem ważnej dla niej wiedzy? Czy umiałaby patrzeć w zachwycie nad ich pięknem, czy może czułaby coś zupełnie innego?

Jestem wegetarianką dlatego patrząc na zwierzęta czuję wyłącznie podziw dla ich siły, zachwyt. Czuję się po takim spotkaniu silniejsza, pełna energii i bezpieczniejsza.

Bardzo mocno działa na mnie wiatr, potrafi przywiać szczęście i dobre dni, inny potrafi namieszać i utrudnić. Woda zawsze oczyszcza, bez niej nie ma życia. Słońce daje ciepło ale też roztapia chłód ludzkich serc - byłam tego świadkiem nie raz.

Nasza natura jest tak samo dzika jak przed tysiącami lat. Ugładziliśmy ją nieco po wierzchu. Czasem ujawnia się i żałuję bardzo, że nie przenieśliśmy ze sobą z wieków zamierzchłych w dzisiejsze czasy sposobów na radzenie sobie z tą pierwotną częścią nas. Rytuałów takich jak nowozelandzka Haka na przykład, dzięki której można wywalić wszystkie emocje, oczyścić się, okazać siłę, moc ale i szacunek.

Nie znacie? to zobaczcie tutaj:
http://kobieta.onet.pl/ciekawostki/ten-film-z-wesela-widzialo-13-milionow-osob-co-w-nim-tak-niezwyklego/w1gbpw


Te parę w sumie banalnych zdań pozostawiam bez puenty - tę napiszemy my, wszyscy ludzie w jakiejś dziś nieznanej, nieokreślonej, byle niezbyt bliskiej przyszłości.


Dla mnie świat przyrody przemówił pełnym głosem dopiero po kilku latach bieszczadzkiego życia. Nie było to łatwe usłyszeć go i zaakceptować w sobie.
 Bardzo pomocne były wtedy nasze zwierzaki. Ich kocia i psia natura, kontakt z nimi -  stały się przewodnikiem do nowego świata. Fascynującego: prostego ale i złożonego, zwykłego i nie do ogarnięcia myślami, nie do nazwania. Bez konotacji z dobrem czy złem, bez wartościowania. Pełnego lojalności, oddania ale też rywalizacji.

Namiastką życia blisko natury jest mieszkanie ze zwierzakami. Oczywiście, zwierzęta domowe zostały w znacznym stopniu ukształtowne przez człowieka doborem genów i tresurą. Jednak zwierzaki zachowały część swej dzikiej, pierwotnej natury i poznawanie jej z tak bliska, może być pasjonującym zajęciem. Kocham koty, które moim zdaniem udomowiły się u człowieka na własnych warunkach, dostosowały do naszych domów ale pozostały nadal dzikimi łowcami, niezależnymi i pełnymi nieodgadnionych cech, choć kiedy żyje się przez kilkanaście lat pod jednym dachem z futrzakiem to oczywiście można przewidzieć większość jego reakcji.

Psy są bardziej od nas zależne choć z pewnością większość z nich doskonale poradziłaby sobie bez człowieka, wykorzystując cechy swej wilczej natury. Fizycznie przetrwałyby bez nas. Psychicznie - myślę, że nasz brak zmieniłby je. Kiedy obserwuję psy widzę jak są od nas uzależnione. My ludzie nazywamy to miłością - niech tak będzie. Jednak sądzę, że obrażamy psy  porównując ich uczucia do ludzkiej miłości, która często, zbyt często podlega koniunkturze i zabić ją może czas. Już bliżej psie emocje mają się do naszych rodzicielskich uczuć, bezwarunkowych, pozbawionych egoizmu. Czyli psy kochają nas jak własne dzieci.

Takim obiektem uczuć Wielkich jestem od ponad roku dla Mirabelki. Przez kilkanaście miesięcy nie odstąpiła ode mnie z własnej woli nawet na krok - dosłownie, ponieważ trzyma się około pół metra od mojej nogi. Dłuższy dystans powoduje panikę. Na początku taka bliskość dawała jej poczucie bezpieczeństwa, obecnie Mirabelka trwa przy mnie by mnie bronić. Nie życzę nikomu na świecie tego co z nim zrobi Mirabelka jeśli ten ktoś mnie zaatakuje. Maleńka kupka sierści, obecnie nieco tłuściutka, zamienia się w pocisk skondensowanej energii niosącej śmierć. Przekonują się o tym listonosze, kurierzy, panowie z elektrowni i każda obca osoba, która zbliży się do naszego domu. Mirabelka z wysokości 15 cm od ziemi, w sposób nie dający żadnych wątpliwości, że nie żartuje - odgania wszystkich. Zdarzyło się, że dziabała przy tym po nogawkach. Nie jestem oczywiście tym zachwycona i próbuję na różne sposoby wykorzenić z niej te mordercze zamiary - na razie bez skutku.

Maciek się śmieje, że jak się jest Boginią to trzeba ten krzyż nieść z godnością i nie marudzić. Ciekawe, czy wszyscy Bogowie tak mają ?

Proste życie, zwykłe i nieśpieszne ułatwia kontakt z własnymi emocjami, człowiek się otwiera i nie wstydzi uczuć. Mogę powiedzieć, że bardzo Mirabelkę kocham. Myślenie o tym jak wyglądało jej życie przed przyjazdem do nas, sprawia mi ból. Nie umiem spokojnie myśleć, zwłaszcza zimą, w mroźne noce, że wiele lat spędziła cierpiąc przenikliwy chłód, samotna, głodna, chora i niekochana. Boli mnie to bo kocham ją. I cieszę się każdym wałeczkiem na jej brzuszku, który z dziecięcym entuzjazmem wystawia mi do głaskania. Za każdym razem kiedy cieplutka, szczęśliwa, czarna kluska wtula się we mnie z miłością patrząc w oczy gratuluję sobie decyzji, że weźmiemy ją do siebe.

Może tam, gdzieś, przykuta łańcuchem do beczki, budy czy kilku desek leży głodna - Twoja Mirabelka? Nie pozbawiaj się tej miłości.






 

 

35 komentarzy:

  1. Przepiękny, wzruszający i mądry post. Z Mirabelką jestem od początku Waszej z nią przygody i cieszę się razem, że miała tak ogromne szczęście. Napisz jak się mają relacje z innymi zwierzętami, bo początki były trudne. Pozdrawiam najcieplej jak umiem i czekam na częstsze wizyty na blogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowa. Napiszę :) Uściski!

      Usuń
  2. :) po prostu Mirabelka trafiła na wspaniałych ludzi jakimi jesteście!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy jest wspaniały a przynajmniej może nim być :) Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. Hej, witajcie ;) Jak dobrze odkryć kolejnych fajnych Ludzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. my mamy 2 kota, przerwa między nimi to jakieś 3 tygodnie, obecna kicia to źródło ciepła i radości oraz sprzątania/ jak nie trafi w kuwetę/ nie wyobrażam sobie aby jej nie było
    odwdzięcza sie myszami i nornicami, które przynosi na podwórko....albo do domu
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak miło się ciebie czyta, Jagodo!
    A co do pieska to wiem, znam tę bezwarunkową, wierną miłość: to Fika, a teraz przez chwilę Perełka... Można dom ogrzewać ich miłością!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam najserdeczniej! Podziwiam to co robisz :)

      Usuń
  6. Jagodo,piękny opis,a ten końcowy wpis o miłości Mirabelka - Ty - Mirabelka i apel aby nie pozbawiać się tej miłości, należałoby opublikować na fb. Niewielu wie ile wnosi w życie małe skrzywdzone stworzenie, gdy obdarzyć je dobrocią.
    Marysia

    OdpowiedzUsuń
  7. Jagodo, dziękuję. Jesteś wspaniałą osobą. Kocham Wasze miejsce wirtualnie i marzę, że kiedyś do Was dotrę cieleśnie (choć nie wiem, czy powinnam, bo obawiam się, że mogłabym nie chcieć powrócić ;), bardzo cenię Twoje wpisy, przemyślenia. Czy można powiedzieć o zupełnie obcej osobie, że się ją kocha? Hm, a kto mi zabroni?! :)

    Najserdeczniej pozdrawiam Twoje domostwo wraz z ludzką i zwierzęcą zawartością. Uściski wielkie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jolu :) Nie zdarzyły mi się takie wyznania dotąd :) Jestem zaszczycona! Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę częściej. ;) Z największą przyjemnością. :)

      Usuń
    2. A poza tym tak sobie wykoncypowałam, że tu co najmniej co druga komentująca osoba żywi do Was gorące uczucia, ale może nie ma takiej śmiałości jak ja, żeby je zaraz na światło dzienne tudzież nocne wywlekać. :) Ale co tam, do odważnych i otwartych świat należy. Pozytywnych uczuć nie godzi się tłamsić za pazuchą, one mają iść w świat i go choć trochę... poładniać. :) Bo na upiększanie to może trochę za mało - żeby upiększyć świat, to trzeba zrobić o wiele więcej (patrz: Chata Magoda), niż tylko szafować słowami, choćby i najmilszymi. :)

      Okropnie się rozgadałam...

      Dobranoc Pięknym Ludziom. :)

      Usuń
  9. Cieszę się że wróciłaś do pisania, Twój blog był jednym z pierwszych, które odkryłam dla siebie.
    Pozdrawiam.
    Anka

    OdpowiedzUsuń
  10. Prawie codziennie docierają do mnie informacje przywołujące tytuł książki Barbary Skargi Człowiek to nie jest piękne zwierzę ale Wasze życie i działania Twoich czytelniczek przywracają, przynajmniej na trochę. wiarę w człowieka. I za to wielkie dzięki. Cieszę się,że częściej tu wracasz, ze lepiej się czujesz i że wkrótce ukaże się książka. Serdecznie pozdrawiam. Zuza

    OdpowiedzUsuń
  11. Pozdrawiam Jagódko, wrócę do postów gdy już wyjdę z zapalenia płuc, przyplątało się i walczę
    j

    OdpowiedzUsuń
  12. Pięknie napisany artykuł. Sama mam trzy koty i kocham je za ich prostą, piękną kocią miłość. Gratuluję artykułu w Siedlisku dzięki, któremu tu trafiłam. Zdrowych i spokojnych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ciepłe pozdrowienia, Jagodo - wciąż jeszcze świąteczne. :)

    PS. Pascha z gruszkami znów pyszotka i mniam. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo poruszył mnie ten wpis. Być może dlatego, że tak bliskie mojemu sercu są jego słowa. Nigdy nie będzie obojętny mi los zwierząt, nigdy nie przymknę oka na ich krzywdę, choć niejednokrotnie "choruję" przez wiele dni, gdy docierają do mnie wieści o cierpieniu któregoś z nich... I za każdym razem czuję ogromne szczęście, kiedy trafiam na ludzi, którzy dzielą ze mną tę wrażliwość i chęć niesienia pomocy. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytam Twój blog od 7 lat, czy coś koło tego. W każdym razie od dawna i od początku. Kibicowałam Wam przy budowie chaty, podglądałam Wasze wnętrza, znam Wasze psy i koty. Twoje widzenie świata jest mi bardzo bliskie i bardzo się cieszę, że piszesz częściej.
    Mirabelczyna miłość jest wzruszająca. Moja córka ma taką Mirabelkę, nawet z urody ją przypomina:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja tez mam mam swojego Mirabelka (pies Maks) znalezionego przez mnie i mego syna 12 lat temu nad jeziorem. Jest wierny i madry i tak jak Twoja Mirabelka nie odstępuje mnie na krok.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Czasem jak czytam Twoje posty to czuje jakbyś czytała w mojej duszy. Tak bardzo bliskie sa mi Twoje poglądy i przemyslenia.

    OdpowiedzUsuń
  18. Łezka się w oku kręci jak się to czyta...

    OdpowiedzUsuń