poniedziałek, 22 lutego 2016

Miasto i wieś



Kiedy przenosimy się z miasta na wieś, na początku wszystko wydaje się zaskakujące, nowe. Niektóre sprawy dziwią inne śmieszą. Po kilku miesiącach czy latach przyzwyczajamy się do wiejskich zwyczajów i nawet jeśli nie przekonują nas niektóre z nich to je respektujemy. Zawieramy znajomości i przyjaźnie, i z czasem każda sytuacja ma konkretną ludzką twarz, rozumiemy intencje, rozumiemy powody. Są sprawy, które zawsze będą nas denerwować, z którymi nigdy się nie pogodzimy, w inne wchodzimy jak w drugą skórę, przyjmując jak swoje.

Mija jakiś czas i zauważamy, że dziwią nas zachowania...miastowych. Ba! śmieszą, drażnią i często nudzą. Już nie jesteśmy nimi, życie jakie prowadzimy poprzestawiało nam w głowie, ich pytania wydają się naiwne, zachowania nieracjonalne.

Sytuacja jest niekomfortowa bo z jednej strony nigdy chyba nie zrozumiem dlaczego na wsi tak wielu ludzi boi się psów. Dlaczego w okolicy, w której od co najmniej kilkudziesięciu lat nie zdarzają się kradzieże, przy każdym prawie domu musi być trzymany na krótkim łańcuchu albo w klatce, otumaniony niewolą, nieszczęśliwy pies. To niezrozumiałe dla mnie i niepotrzebne, niczemu nie służące okrucieństwo. A z drugiej strony w osłupienie wprawia mnie za każdym razem poczucie wyższości jakie część miastowych wobec mieszkańców wsi prezentuje. Sama będąc już "wsiokiem" zdarza się, że traktowana bywam jak niepiśmienny garkotłuk. Nie żeby mnie ktoś chciał obrazić - nie! Po prostu baba ze wsi musi być głupsza i należy ją traktować jak niesprawną intelektualnie. Pamiętam kiedyś ten, jak najbardziej z głębi jestestwa wydobyty okrzyk zdumienia: pani czytała tę książkę!???

Ja tu oczywiście nie piszę o całej populacji wiejskiej i miejskiej - odstępstwa od reguły mają dość duży margines. Uogólniam.

Już zupełnie nie wiem tego o czym każdy w mieście wie: nowe zwyczaje, nowe mody, nowe pomysły. Mnie już tam nie ma, nie znam wielu nowych słów, chyba, że przypadkiem usłyszę coś w telewizji. Wchodzę w wiejskie myślenie, i pogoda jest dla mnie ważna z innych niż kiedyś powodów.
Jednak myślę - zawsze pozostanę po środku: pomiędzy miastem, z którym rosłam od dziecka a wsią, którą wybrałam. W takim miejscu w którym już dogaduję się z jednymi i jeszcze rozumiem z drugimi. Daje mi to ciekawsze życie i więcej tematów do przemyślenia. W odrobinę podobnej sytuacji znajdują się przeogromne rzesze naszych rodaków żyjących gdzieś za granicą, trochę stąd, trochę stamtąd ...                                                                
Poznaliśmy tu różnych ludzi, najprzedziwniejszych. Niektórzy z nich nie mogliby mieszkać w mieście - zamknięto by ich pewnie w jakimś szpitalu. Niektórzy nawet jak na bieszczadzkie warunki wybijają się ekscentrycznością. To uczy dystansu do siebie, świata, innych ludzi. Akceptacji ponad schematami i światopoglądowymi szablonami. Poznaliśmy kogoś, kto żył w indiańskim tipi przez kilka lat i kogoś innego mieszkającego w glinianej, murzyńskiej chatce bez prądu i wody, latem i zimą. Kiedy odwiedzaliśmy tę osobę w jej "domu" zimą, to nawet nasze psy były przemarznięte. Są miejsca, są ludzie o których my mieszkańcy Bieszczadów myślimy w mroźne zimowe noce, i nie jest ważne, że oni wybrali takie życie - nie sposób spać spokojnie wiedząc jaka jest pogoda za oknem. I często ktoś nie wytrzymuje i idzie, przez zaspy się przedzierając by sprawdzić co tam słychać. Wiem, że raz taka wyprawa uratowała ludzkie życie.

Bycie tu ma też inny wymiar, inaczej traktuje się ludzi bo tak zwyczajnie - jest ich bardzo niewielu wokół. Nie ważne są różnice kiedy potrzebna jest pomoc. Czy się kogoś lubi czy nie, każdy rusza na ratunek. Myślę, że dokładnie takie zasady obowiązywały w pierwotnych społecznościach. To są dobre, zdrowe zasady.

Przez ogromny kawał swego życia byłam mieszkanką miasta. Tam uczyłam się życia, odkrywałam świat. Spotkało mnie tam wiele dobrego, bywałam szczęśliwa ale wiem, że z własnej woli nigdy tam już nie wrócę.


Dobrze mieć przy sobie dobrego człowieka, mnie się trafił najlepszy z najlepszych. Maciek znosi z anielską cierpliwością moje humory i pomysły na życie. Mimo, że pracuję nad sobą wiem, że nie ma lekko. Jednak nawet ten wzór mężczyzny z Sevres posiada rysę. Może to nawet nie jest rysa lecz immanentna cecha męska jedyna, której nie umiem zaakceptować. Ba! wkurza mnie do dygotu!

To...bezwzględna wiara w URZĄDZENIE. Urządzeniem może być wszystko co zawiera elektronikę, ostatnio padło na  gps. Takie małe coś, mieszczące się w rękach, co jak mu się wklika współrzędne to ma zaprowadzić w upragnione miejsce. I traf chciał, że w takie miejsce zapragnęłam się ostatnio udać. Chora byłam jeszcze, zatem zależało mi by pojechać, zobaczyć i wrócić. Mówię do ukochanego mężczyzny: weźmy ze sobą kolegę, który zna miejsce to od razu trafimy. No co ty! oburzył się Maciek, przecież mamy gps. Ale może to potrwa, mówię ja. Jakie potrwa! Zobaczysz.

No i zobaczyłam kochani! Zobaczyłam. Czerwono mi się przed oczami ze słabości i wściekłości robiło. A ukochany mężczyzna "jak po sznurku" z ulubionym urządzeniem ganiał po polach w tę i we wtę. Godzinę i pół. Tylko psy się cieszyły ale one cieszą się zawsze i wszędzie. A ponieważ jestem zołzą to całą moją udrękę oczywiście zdokumentowałam. Ha! Potem powiedział, że musiały mu się te współrzędne spotkać i dlatego tak latał. I tyle.

 Jak widać mój ideał nie odrywa wzroku od Urządzenia. Okoliczności przyrody są mu obojętne.

 Mija godzina...

 Trzeba odpocząć, oczywiście z Urządzeniem przed oczami (na białej kartce są  święte współrzędne)



Minęło 7 lat odkąd w pewien styczniowy wieczór usiadłam przy komputerze i zaczęłam pisać bloga. Zimą mam więcej wolnego czasu - wróć! Zimą zdarza się, że miewam trochę wolnego czasu i teraz mogłam zrobić to co kiedyś robić lubiłam - odwiedzić zaprzyjaźnione blogi. Okazało się, że wiele z nich już nie jest kontynuowanych, kilka nie istnieje wcale, powstały za to dziesiątki jeśli nie setki nowych. Z tej całej masy wyłuskałam kilka inspirujących, oryginalnych i ciekawych.
Świat się zmienia!
Zmieniamy się i my, choć chcielibyśmy by nasze życie zmieniało się powoli, w zgodzie z naturą, naszym doświadczeniem i wiedzą, również z wiekiem. O zmianach, tych najbardziej widocznych, namacalnych napiszę następnym razem. Postanowiłam wrócić, pisać częściej bo dawniej blog pozwalał  mi poukładać rzeczywistość, tworzyć odniesienia do czasu i kolejnych naszych działań. Trochę mi tego było brak.
Zatem: do zobaczenia!


Na zdjęciach tegoroczna dziwna zima w Bieszczadach oraz okolice naszych chat.
 















 


65 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę z tej obietnicy powrotu,bo lubię tu zaglądać. Z braku nowych wpisów zrobiłam nawet rundę retrospektywną. Pozdrawiam serdecznie i do... przeczytania!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jagoda, trzymam Cię za słowo z pisaniem, bo uwielbiam Ciebie czytać :) a trafiasz zawsze w sedno i idealny czas moich tematów, które przemyśliwuję. Aktualnie rozdzielam się na pół między piękną wsią, w której mam zaszczyt mieszkać, a koniecznością pogodzenia się z czarnymi urokami (a raczej mrokami) zwyczajów wiejskich. Uboju zwierząt, nagminnych i nielegalnych polowań, szczucia psów na inne psy.... chyba się wybiorę do Ciebie na jakieś medytacje i rozmowy, bo nie wiem czy sama sobie poradzę z poukładaniem tego w głowie.
    Ściskam mocno
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym o czym piszesz nie radzę sobie do dziś. Jednak zrozumiałam, że nie chcę sobie radzić bo wtedy pewnie przestalabym czuć a to najgorsze co może nam się zdarzyć. Bardzo Cię Przytulam mocno!

      Usuń
  3. Cieszę się bardzo, że wrócisz. Przepiękna ta Wasza rzeczywistość.
    Pozdrawiam, tula

    OdpowiedzUsuń
  4. Mężczyzn jednak ani wieś, ani miasto, ani góry rodzime ani zagramaniczne nie zmieniają-mój też tak lata z tym, że on jeździ raczej ;) bardzo mnie ucieszyło, że popiszesz częściej ;)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Ty przypadkiem nie miałaś do mnie przyjechać? Przypominam się.

      Usuń
    2. Mialam miałam i na pewno ja przyjade- na pewno-tylko .... tylko ja nawet teraz do szpitala na własną operację musze wszyatko przygotowac z 3 miesiace wczesniej, zaplanowac, poukładac- praca mnie dopadła i trzyma szponami. wyrwe sie i choćby na kleczkach "kiedys tam" podczołgam się;)

      Usuń
    3. Pobiegłam szybko na Twojego bloga... no tak, rozumiem. Przytulam Cię najmocniej!

      Usuń
  5. Jak miło! Fb to jedno a blog jest bardziej osobisty. Tak GPS widzi albo nie widzi dróg. Ja znajomym, przypominam nie jedzcie wg GPS bo zaprowadzi Was na kocie łby....a i tak nie dojedziecie ale są i tacy, którzy puszczają moje uwagi mimo uszu i brną na bezdroża choć miasto wielkie i asfalt....także u mężów tych ukochanych można wybaczyć to bezgranicznie zaufanie .....

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do GPS... no cóż, faceci już tak mają. Ja tam zdecydowanie wolę mapy! Z GPSem pożegnałam się ostatecznie podczas zeszłorocznej podróży powrotnej od Was. Nie przeczę, że poznałam przy okazji fajne polne drogi gdzieś między Przysietnicą i Domaradzem, ale jakoś nie bardzo mnie to wtedy uradowało... Fajnie że wrócisz na bloga, zawsze lubiłam tu zaglądać. To w końcu ON - Twój blog - zachęcił mnie do powrotu w Bieszczady po latach :) Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cisna mi się trzy myśli do głowy:
    1. chyba cały męski ród tak ma, że uwielbia urządzenia, elektroniczne gadżety, itp. ;)
    2. czy poszukiwania na polu zakończyły się sukcesem?
    3. Hura! podczytuję Twojego bloga już od dobrych kilku lat więc bardzo się cieszę, że będziesz tu pisać częściej. Lubię te mądre przemyślenia, którymi się z nami dzielisz i piękne zdjęcia zwierzaków i bieszczadzkiej przyrody.

    OdpowiedzUsuń
  8. Och! To wspaniale !!! Pozdrawiam serdecznie. Mój ulubiony (od lat) blog.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jagódko, to my miastowi Wam zazdrościmy,ale tak serdecznie bez złośliwości, jesteście przykładem na to, że można żyć w zgodzie z naturą i sobą, nie zważając na pojawiające się trendy i mody, nie szukając poklasku, szanując i ceniąc to co macie. Psychologowie zgodnie twierdzą, ze człowiek tylko w warunkach poczucia wolności może swobodnie wzrastać, rozwijać się i dążyć ku dobru. Wy już tę swoją wolność znaleźliście. My też, również dzięki Wam podążamy w tym kierunku....

    OdpowiedzUsuń
  10. Baaardzo się cieszę, że będą częstsze wpisy, bo z tęsknoty za Twoimi dywagacjami i bieszczadzkimi zdjęciami zaczęłam czytać blog po raz drugi od nowa...
    Pozdrawiam. Ola Sz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha! Faktycznie muszę pisać dalej! Pozdrawiam !

      Usuń
  11. Sprawa ma drugie dno. Byłem po paru turystykach i widziałem, że większość "o ustalonej reputacji" gospodarzy patrzy na gości w najlepszym przypadku politowaniem... a zazwyczaj pogardą. Bo skoro ktoś jest z miasta to co może wiedzieć? Taka myśl o byciu wszechwiedzącym do miastowych zaczyna przesiąkać mniemanie "nowo-wsiowych", a starsi traktują miastowych jak idiotów.
    Wybitnie mnie to odrzuciło. Chociaż do was nie dotarłem to któregoś dnia zagoszczę :)

    Sam jestem ze wsi i któregoś dnia sprawdzę jak to u was jest. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj, ja też się cieszę, że powracasz :) i będziesz częściej zapraszać w swoje progi.
    Kocham Bieszczady, choć duszę zaprzedałam Mazurom.
    Pozdrawiam serdecznie - też wsiok

    OdpowiedzUsuń
  13. Jagódko, nawet nie wiesz jak bardzo było brak Twojego bloga w sieci, Twoich madrych słów, które pokazuja nam cele, co ma wartość a co jest śmieciem. Nie znamy się, choć towarzysze ci prawie od początku, regularnie pisałam komentarze, regularnie czytam każdy wpis na FB, i słucha, bo kocham Twoja mądrość, i wspaniały kunszt pracy w drzewie Maćka, a ze tę jedną jedyna wadę ma? trudno, nawet wzór z Sevres musi mieć jakąś ryskę, niech mu będzie. Będę czekała na kolejne TWOJE WPISY, TYLE MADROŚCI ILE OTRZYMAŁAM PRZEZ TE LATA OD ciebie jest nie do przecenienia, pozdrawiam was serdecznie
    do częstego usłyszenia
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znów mnie zawstydzasz. Pozdrowienia ślę i trzymam kciuki - wiesz za co :)

      Usuń
  14. A wiesz Jagoda że moja Kurna Chata jest z Krosna? To trochę po sasiedzku..I od Was z Bieszczad trafiła na Mazowsze. ...
    Tak..jedyne czego nie mogę znieść to los wiejskich zwierzaków. Po prawo - biały , mały kundelek na krótkim łancuchu...Dobrze ze nie ma jeszcze płotu pomiędzy - wiec mu podrzucam mięo do miski.
    A po lewo jeszcze gorzej. Suczka owczarek niemiecki - idealnie w wieku mojej Niuni- w klatce , zamknięta całymi dniami. Szczekająca i skomląca,młoda , silna. Była by mądra - gdyby ktoś jej poświecił trochę uwagi. Już była jedna awantura. Zagroziłam Animalsami...trochę pomogło. Na szczęście to jest moja wieś rodzinna.. bloga czytają... I wiedza ze mogę ich opisać -
    Dobrze wiedziec że będziesz tu częściej.
    Serdecznosci
    Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem zaglądam do Twojej chaty - jestem pod wielkim wrażeniem. Pozdrawiam!

      Usuń
  15. Jak pięknie,aż pracować się nie chce. Na mojej wsi "łykendowej" ludzie są różnego kalibru. Jeśli chodzi o psiaki i kociaki to szkoda nawet mówić. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj,

    my mieszkamy w takiej niewsiowej wsi to znaczy kiedyś były same gospodarstwa, a teraz nie ma nawet jednej krowy. I mimo, że stolica tak blisko nie jeżdżę tam, a przynajmniej nie z własnej woli, a już tego łażenia po galeriach nie cierpię. Ludzie są różni, ale ja ostatnio zauwazyłam, że coraz więcej osób jest kimś, a przynajmniej pozuje na kogoś kim nie jest, wstydzi się prawdziwego siebie. Widzę to pod omach znajomych, którzy źle się w nich czują, ale jest modnie. Mają dziwne, niepasujące do nich ubrania, ale jest trendy. Na siłę próbują się dopasować, żeby nie wypaść z kręgu, nie zostać włożonym do szufladki z napisem "nie nadążam". Ja już od kilku ładnych lat robię wszystko tak jak czuje, mieszkamy tak jak lubimy w starociach, serwetkach, obrazach i malwach. I bardzo nam z tym dobrze. I to co czuje podsumowuje ostatnio Twoje zdjęcie w tym wpisie - cisza, wieczór, dym z komina, spokój. Ila

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja bardzo lubię to "nienadążanie " Uściski Ila!

    OdpowiedzUsuń
  18. Piekny post, przepiekne zdjecia. Jest tyle prawdy w twoim pisaniu. Ciesze sie, ze znowu jestes z nami.
    Pozdrawiam serdecznie. Wszystkiego najlepszego :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak się cieszę! Brakowało mi tego blogu... Z nazywaniem rzeczy po imieniu, z pokazywaniem piękna, z nakazem zatrzymania się w biegu. Chyba wszyscy nabraliśmy przez te lata (ja z pewnością) po prostu zaufania do Ciebie i staramy się równać :). Choć Kaszuby są daleko od Bieszczad, mamy podobne światy, a jednocześnie różne. My od naszych tuziemców nauczyliśmy się niebanalnego komplementowania, gdy już naprawdę nic dobrego się nie da powiedzieć o ocenianym obiekcie: "No... takie inne jest!" oraz "najważniejsze, że się Pani podoba". Klasa! Zatem - do poczytania! Ściskam serdecznie - Grażyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, na wsi ludzie jakby grzeczniejsi, bardziej ważą słowa. To bardzo ułatwia dialog. Uściski!

      Usuń
  20. Ja pamiętam jak na studiach mieszkałam z koleżanką, która pochodziła z niewielkiego - ale jednak - miasta i razu pewnego zapytała mnie ona czy jak kury nie mają koguta to też znoszą jajka. Po usłyszeniu twierdzącej odpowiedzi zapytała bardzo zdziwiona "No to po co jest kogut?" :)
    Pozdrawiam i cieszę się bardzo na obiecane częstsze posty i piękne kadry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze wstydem muszę się przyznać, że miałam ten sam dylemat jeszcze niedawno... :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  21. Bardzo się cieszę, że wrócą regularne wpisy. Uwielbiam Panią czytać, a Facebooka nie mam:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Mieszkając na wsi już prawie 30 lat (jak ten czas pędzi), znam doskonale rozterki, o których piszesz. U nas jednak coraz bardziej widoczne jest zacieranie się różnic. Oczywiście, że zazwyczaj "miastowi" gdzieś z tyłu głowy mają poczucie bycia mądrzejszym, lepszym, piękniejszym. Ale coraz częściej spotykam ludzi, którzy z szacunkiem podchodzą do wsi, do ludzi tutaj mieszkających. Zapewne wiąże się to także z tym, że i na wsi coraz łatwiej o dostęp do internetu, telewizji satelitarnej, a więc i wiedzy ogólnej o świecie. Wciąż jednak czytuję np. na forach "opinie" młodych kobiet o tym, jak... zakłamane są kobiety wiejskie, bo mają jedną kuchnię "czarną" codzienną, a drugą w domu, na pokaz. Los zwierząt... Trudny temat, ale też mam za sobą straszenie mandatem i telewizją z animalsami. Pomogło. Niemniej - wciąż dużo tych biednych piesków na łańcuchach, likwidowanych szczeniąt i kociąt (kto by tyle pieniędzy na sterylizację wydawał)... Ale idzie ku lepszemu i tego się trzymajmy! Buziaki i uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, sterylizacja to fanaberia, lepiej, żeby suczka rodziła dwa, trzy razy do roku.
      Pozdrawiam!!!

      Usuń
  23. To jest doskonała wiadomość! Cieszę się bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  24. Czytając ten wpis, jakbym własne myśli słyszała. Trzy lata temu przeprowadziliśmy się (ja i mój mąż)z dużej aglomeracji na wieś. Prawdziwą wieś z krowami, kurami, "pachnącą" gnojówką i niestety psami na łańcuchu. Zawsze byłam przeciwna temu, ale teraz patrząc na psa sąsiada myślę z bólem, że on tak biedny już szósty rok na tym łańcuchu i nie zna innego życia. Jak porównuje to z moimi suniami, wolnymi jak przysłowiowe ptaki, które mają duży kojec, ale nie potrafiłabym ich tam zamknąć - to serce się kraje. Najbardziej zaś rozbawiło mnie, gdy uzmysłowiłam sobie, że Oni (mieszkańcy wsi) współczują nam tego, że musieliśmy mieszkać w blokach. A my chyba często myślimy, że to Im należy współczuć. Moje myślenie też jest takie trochę miejskie i trochę wiejskie i daje mi to, tak mi się wydaje, dobrą perspektywę widzenia spraw. Pozdrawiam i czekam "na jeszcze" Ewa z gór

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma swoje przemyślenia, swoją życiową drogę - ważne by się szanować nawzajem. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  25. Zgadzam się z Twoim wpisem "miasto-wieś" To prawda.Prawda ta dotyczy także inne dziedziny naszego życia. Mam duży niedosłuch, noszę aparat słuchowy i jeszcze jestem "wiekowa" Jak proszę o powtórzenie słowa czy pytania ludzie zaczynają mówić lub odpowiadać jakbym była niedorozwinięta lub nawet głupia. Tak zachowują się nawet lekarze - co mnie zawsze dziwi. Ale takie jest życie. Wolę odpowiedzieć od rzeczy lub zmienić temat, a i tak efekt końcowy raczej żałosny. Pozdrawiam serdecznie - przygłuchawa babcia

    OdpowiedzUsuń
  26. Pięknie zaistnieliście w Sielskim Życiu :) A tymczasem niecierpliwie wyczekuję ksiązki :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Same niespodzianki w ostatnich kilku dniach a dziś taka, że w gazecie, jednej z moich ulubionych znajome, miłe twarze, psiaki i tak uspokajająca, kojąca okolica. Gratuluję i choć wiem, że czasem daleko u Was do Sielskości a bliżej do ciężkiej pracy to zazdroszczę. Pięknie. Pozdrawiam z deszczowej mazowieckiej wsi. Ila

    OdpowiedzUsuń
  28. Pani Jagodo, to cudownie, że będzie można częściej poczytać Pani cudowne, klimatycznie i niezmiernie podnoszące na duchu przemyślenia. Jak dobrze, że są na świecie jeszcze tacy Ludzie i takie Miejsca!

    OdpowiedzUsuń
  29. W polowie lat 70 ubieglego stulecia przeprowadzilismy sie z Wroclawia do malej miejscowosci. Ja w ciazy.Maz nigdy nie mieszkal poza Wroclawiem. Katusze przechodzilismy. Teraz, z daleka wspominam z bolem serca I Wroclaw I moja mala miejscowosc.Tych widokow z drugiego pietra, ciszy, niedzielnych spacerow w "potoki". Gdybym byla nieco mlodsza - wrocilabym. Dla mnie za pozno. Dlatego lubie wracac do Twojego bloga - Wasze miejsca przywoluja to, co zostawilam. Dziekuje!

    OdpowiedzUsuń
  30. Witaj, kiedy w 2013 znalazłam Twój blog pośród wielu, które zaczynałam czytać przykuła mnie cichość i przytulność miejsca...byłam wtedy szarakiem, choć pewnie i dziś jeszcze jestem wśród blogujacych, ale nigdy nie zabiegałam o ilość Gości i czy Ktoś mnie lubi czy też nie, po prostu byłam i pisałam, coraz bardziej wciągała mnie moja pasja, aż dzisiaj jestem tu gdzie jestem i wracam do Ciebie i Twojej Chaty...tęsknię za wolnością, nie lubię ograniczeń i kocham to co robię...niektórzy przestali mnie lubić za to, że wycofałam się z życia towarzyskiego, skupiłam się na swojej rodzinie i tym co robię, kocham swój dom, od zawsze, bo to mój Tato nam go wybudował i dbam o niego tak jak On kiedy jeszcze żył...przepraszam rozpisałam się, ale chciałam napisać, że rozumiem Ciebie i Twoje nastawienie do życia...ja też marzę o samotności, ale nie takiej dosłownej, samotności, która nas z niczego nie rozlicza i nie musimy cierpieć...
    dziękuję, że znowu mogę tutaj pobyć i poczytać, bo widzę prawdziwego CZŁOWIEKA, który już nic nie musi, tylko chce...
    Pozdrawiam
    Aga z Różanej

    OdpowiedzUsuń
  31. Ago! Tak trzymaj :) Ślę dużo słońca

    OdpowiedzUsuń
  32. Piękne podsumowanie:) marzyło mi się takie życie jak Wasze, albo podobne - w ciszy, spokoju, wśród łąk, gór, ze zwierzakami... ciągle jednak jestem ze wszystkim spóźniona. Taka karma. A teraz choćbym na rzęsach stanęła nie kupię już hektarów na wsi... a lata lecą, za jakiś czas jak już znowu mam nadzieję będę mogła, to dobiję do 50-tki:) Czy znajdę jeszcze siły??? A mój starszy 5 lat mąż??? Mąż miastem jeszcze żyje, ja mogę zrezygnować i zakasać rękawy - po porannej półgodzinnej, leniwej kawie nie straszna mi żadna robota:) mieszkamy na 750 metrach 2 kilometry za granicami dużego miasta, ale na szczęście w otoczeniu pięknej Doliny, lasów i jezior. Tak w rozkroku trochę. Zobaczymy co nam przyszłość przyniesie:) Uściski dla Was i zwierzaków!

    OdpowiedzUsuń
  33. GRATULACJE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    CHCIAŁAM POGRATULOWAĆ, MOŻE POWIESZ ŻE NA WYROST ALE O ILE KSIĄŻKA BĘDZIE TAKA JAK BLOG TO MYŚLĘ, ŻE GRATULACJE ZASŁUŻONE. ZNALAZŁAM ZAPOWIEDŹ I MATERIAŁ O WAS W SIEDLISKU. JUŻ SAMA OKŁADKA ZACHĘCA DO KUPIENIA A INFORMACJA OBIECUJE PIĘKNE ZDJĘCIA, CIEKAWE TEKSTY I INFORMACJE. JUŻ PRZUBUSZOWAŁAM INTERNET I WSZĘDZIE ZAPOWIEDZI OD 26.04, NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ. TO WIELKA SPRAWA I CHYBA GIGANTYCZNA PRACA, NO DUMNA JESTEM ŻE WIRTUALNIE ALE JEDNAK ZNAM TAKICH LUDZI, PRAWDZIWYCH DO KOŚCI JAK WY. ILA

    OdpowiedzUsuń
  34. Aż wstyd w takim miejscu przyznać jakim mieszczuchem jestem :( Ale może jest we mnie nadzieja, bo jak patrzę na zdjęcia lasu zimą, jeszcze tak mglistego to coś mnie za serducho chwyta.

    OdpowiedzUsuń
  35. Jak chodzi o mnie to bardzo lubię mieszkać w mieście.

    OdpowiedzUsuń
  36. Uwielbiam jeździć do mojego wujka na wieś na mazury <3 przepiękne widoki i miejsce. Zawsze zabieram mojego synka którego fascynują maszyny rolnicze. Zawsze pierwszą rzeczą jaką robi po przyjeździe jest bieg do szopy zobaczyć rozrzutniki do obornika :D

    OdpowiedzUsuń