Właściwie post ten powinien mieć tytuł "Nie wychodząc z kuchni..."
No bo prawie z niej nie wychodzę. Każdy dzień mego bieszczadzkiego życia w kuchni się zaczyna i kończy się w niej. Goście jeść muszą a nakarmienie tylu osób to godziny spędzane na myciu, obieraniu, krojeniu, doprawianiu, gotowaniu, podawaniu i znów myciu...
Jednak myliłby się ten, kto nazwałby moje życie nudnym i pozbawionym wrażeń. Ja z pewnością tak nie powiem. Nie wychodząc z kuchni, jestem poddawana codziennie wielkiej dawce niespodzianek, miłych spotkań, niesamowitych sytuacji. Nie wychodząc z kuchni spotykam się z ludźmi nietuzinkowymi, fascynującymi i często - wybitnymi. Nie wychodząc z onej, czuwam nad, i organizuję wiele przedsięwzięć i akcji. Nie wychodząc ... jestem w samym centrum wielu wydarzeń. Za sprawą do końca dla mnie nie zrozumiałą, kuchnia ta - przyciąga. Odwiedzają mnie ludzie często przyprowadzani przez wspólnych znajomych, przypadkiem zupełnym, wiedzeni do nas jakąś sprawą lub bez powodu, i spotkania te przybierają często przebieg jak z niewiarygodnego filmowego scenariusza.
Niespodziewane zwroty akcji, spotkania po latach, rzęsistym deszczem spadające przeróżne propozycje...
Przykłady proszę z ostatnich trzech tylko dni:
Nie wychodząc z kuchni udało mi się zainspirować integracyjną akcję na rzecz ratowania kirkutu w Lutowiskach. Pisałam o nim nie raz, niszczejący cmentarz żydowski leży mi na sercu ciężarem wielkim. Kilka dni temu w kuchni mej gościliśmy Szymona - szefa Stowarzyszenia Magurycz. Postać to niesamowita, z jakiejś odrębnej, własnej bajki pełnej pasji, i dla większości ludzi z pewnością - niezrozumiałego poświęcenia. Zacytuję tu jego słowa: "idea pracy na cmentarzach jest apolityczna, nie służy żadnej instytucji, nie głosi jedynie słusznej wizji historii, nie wynika też z inspiracji religijnych, ale odwołuje się do wrażliwości i potrzeby służenia. Jej istota tkwi w fascynacji różnorodnością i współistnieniem. Remonty cmentarzy i kapliczek oraz krzyży służą ocalaniu pejzażu kulturowego, który współtworzył różnorodny i bogaty krajobraz Karpat."
Szymon wraz z grupą wolontariuszy zajmie się naszym kirkutem pod warunkiem, że znajdą się na to środki. Właśnie dzisiaj w kuchni (a jakże) odbyliśmy z pewną, mądrą osobą spotkanie, które do sposobu zdobycia tych środków nieco nas przybliżyło. Trzymajcie kochani kciuki bo sprawa jest trudna!
Wracając do kuchennego spotkania z Szymonem: przyjechał do nas z kolegą muzykiem. Siedzimy, rozmawiamy i kolega ów na wieść, że jesteśmy ze Szczecina zaczyna nam opowiadać jak to kiedyś w Szczecinie dla jednej kobiety parawany robił! I cóż to oznacza? A że przemiły muzyk, który robił kiedyś moje parawany, z którym w szczecińskiej kuchni, przegadaliśmy długie godziny na temat wówczas zupełnie nie znanych mi Bieszczadów - siedzi przede mną w mojej bieszczadzkiej kuchni!!!! Pisałam o nim na blogu tutaj. Od tamtej pory nie brał się już za ślusarstwo, poszedł w kierunku, który podpowiedziało mu serce - muzyki i do tej pory nagrał już dwie płyty. O czym, od mediów trzymając się z daleka - wiedzieć nie mogłam. Niesamowite?
Przed dwoma dniami nie wychodząc z kuchni koordynowałam akcję ratunkową - nasi goście zeszli ze szlaku i zagubili się bieszczadzkich przestrzeniach. Na szczęście nie trzeba było wzywać GOPR-u. Pozdrawiamy Was!
Nie wychodząc z kuchni, staję się z Maćkiem tematem przygotowywanej już do druku książki. Przed kilku laty poznaliśmy niesamowitą postać - bieszczadzkiego pustelnika Jano. Tak! Pustelnika. To, że Jano korzysta z komórki, komputera, robi zdjęcia i wydaje książkę za książką stanowi nową wartość w pojęciu "Pustelnik". Zapiski na temat jego mistycznych doświadczeń z szacunkiem przeczytałam, lecz nie poważę się ich tu streszczać bo niewiele rozumiem. Jano chętnie korzysta z naszego księgozbioru, ma wiedzę rozległą z wielu dziedzin, działa aktywnie na rzecz integracji bieszczadzkich ludzi, robi piękne zdjęcia Bieszczadom. Ponieważ w najnowszej książce podobno wspomina o nas - przyjechał by zrobić nam portrety do tej publikacji.
Ktoś kto fotografuje - sam nie posiada własnych zdjęć. Skorzystaliśmy z okazji by mieć na pamiątkę nieco fotek, bawiąc się przy tym radośnie. Wahałam się czy pokazać je na blogu ale jest on swoistym dziennikiem naszego życia i po latach - myślę, będzie nam miło je zobaczyć. Zatem wklejam. Jak ktoś nie chce patrzeć - to przecież nie musi.
A tutaj my z Janem:
Idąc portretowym ściegiem, nasze zwierzątka:
Jak widać poniżej kózkom do jedzenia pasują nawet taczki!
Nie wychodząc praktycznie z kuchni, z radością obserwuję jak informacja o pożarze, który pochłonął cały dobytek Witka zatacza szerokie kręgi. Dzięki różnym akcjom na wielu blogach do tej pory uzbierało się grubo ponad tysiąc złotych!!! Wszystkim wrażliwym na nieszczęście innych z całego serca dziękuję!
Nie wychodząc z kuchni, piszę bloga o bieszczadzkim życiu. Do tej pory to miejsce - jak pokazują liczniki - odwiedzone zostało ponad pół miliona razy!!!
Aż nie chce się z kuchni wychodzić.
Po kilku znów zimowych dniach nastała chyba wreszcie wiosna. Pozdrawiam zatem wiosennie i ciepło!
No cóż nie myślałam że kuchnia może być miejscem działań o tak szerokim zakresie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko z zazdroscią jak zwykle;)potrzę na góry i zwierzaczki
Wika
JACY JESTEŚCIE PIĘKNI - FIZYCZNIE I DUCHOWO!
OdpowiedzUsuńhe, he..usmiechałam sie cały czas czytając ..no portrety macie piękne ! Jak z innej epoki ! Ależ kuchnia zawsze w porządnym domu była sercem domu i centrum dowodzenia i wszelakich spotkan !
OdpowiedzUsuńU mnie na podlasiu nie mniej do ratowania starych obiektów, cmentarzy , krzyzy , kapliczek...trzymam kciuki !
Pozdrawiam cieplutko Panią Kuchni ! :)
Dziękuję za kirkut! :)
OdpowiedzUsuńI pozdrawiam Cię serdecznie w Twoim Centrum Dowodzenia ;)
W tym roku przyszły do mnie dwie WIOSNY. Wiosna - wiosna i wiosna - Jagoda. Moje kochane Kaszuby scaliły się z Bieszczadami i zapewne już tak dla mnie pozostanie. Teraz tylko spiąć się czyli uzbierać fundusze i w drogę.
OdpowiedzUsuńPojemna zadaniowo ta Twoja kuchnia :))), jak zwykle z największą przyjemnością czytam Twoje nowe wpisy i zachodzę w głowę jak dajesz radę ogarnąć tyle na raz, ciągle marząc o tym , że przyjadę tam do Ciebie z cała rodziną i pobędę trochę, miało być we wrześniu, a teraz to już sama nie wiem, ale nie odpuszczę w tym roku,
OdpowiedzUsuńa jako, że dorobiłam się swojego bloga, wklejam zdjęcie Kalbara-, męża mego z linkiem do Chaty
,żeby mieć na oku Wasz piękny zakątek.
Pozdrawiam
ula
Jacy wy piękni jesteście na tych portretach i nie tylko o urodzie jako takiej tu mówię!!!! Dziękuję za to, że jesteście
OdpowiedzUsuńKuchnie mają w sobie coś magicznego, że w prawie każdym domu są jego centrum i sercem...
OdpowiedzUsuńPowodzenia trzymam kciuki za kirkut.
Piękne te wasze portrety:)
pozdrawiam
Wspaniałe zdjęcia! I wasze i menażerii. A jeśli chodzi o ważność kuchni i załatwianych w niej spraw - cóż, nie od dzis wiadomo że to SERCE domu :)))
OdpowiedzUsuńPOdzrawiam serdecznie
Sliczne zdjecia, podziwiam ..za kirkut kciuki trzymam..a co do kuchni..one juz tak maja..w nich toczy sie najwazniejsza czesc naszego zycia..pozdrawiam wiosennie..
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ten pan Witek miał ubezpieczony dom i stolarnie od nieoczkiwanych zdarzeń typu pożar. Bo jak nie, to kiepsko. Cięzko będzie odbudowac i postawić nowy dom. Zaczynać od całkowitego zera, bez oszczędnosci i odszkodowania , strasznie trudno. Dobrze, że znajdują się osoby niosące pomoc w takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńTeraz tyle nieszczęśc się wydarza, wystarczy spojrzec w stronę Japonię, albo znacznie bliżej - wokół siebie.
Zdjecia bardzo pogodne i radosne. Kuchnia to specyficzne miejsce, chyba dla każdego. Można w niej znaleźć tyle radości, zapachów i wspomnień. Dużo zależy od Pani Domu, jaką jest osobą. To przecież ona tworzy klimat i atmosferę domu. Są miejsca, gdzie chciałoby się przebywac bez końca, bo przyciągają właśnie domownicy i miejsca, które nie warte są uwagi, bo gospodarze nie potrafią stworzyć przyjacielskiej atmosfery.
No właśnie, to ludzie jednak są ważniejsi niż te miejsca, te przedmioty, te kuchnie i te domy. To ludzie Was odwiedzają, to z Wami chcą przebywać, doceniajcie to i nie traćcie dobrej atmosfery. Tego życzę i pozdrawiam
An
Zdjęcia przeurocze !!!!!!!! tak jak Wy i Wasz blog :)))) oj jak przyjadę to chyba już u Was zostanę :)))) ściskam cieplutko ...
OdpowiedzUsuńCudownie tam u Was - cudowny zwierzyniec, wspaniali goście, fantastyczne aktywności. Ach, znów bym zajrzała do Twojej kuchni :)
OdpowiedzUsuńUściski :*
Jagodo - wróżko, niczego dziś nie napiszę.
OdpowiedzUsuńPiękni jestescie światłem wewnętrznym, które z Was bije, pozdrawiam serdecznie, Was i Wasze kózki, pieski i Burego
OdpowiedzUsuńj
piękne zdjęcia , jak zwykle zresztą
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z Kalisza
Ilona z małym Stasiem
Kuchnia to przecież serce domu!!!
OdpowiedzUsuńWitam, to cudowne, że wokół jest tylu fascynujących ludzi z którymi można przegadać godziny. Ja zawsze uważała, że kuchnia to miejsce gdzie rodzą sie najlepsze pomysły. poza tym, zawsze kojarzyła mi się dawnymi czasami, kiedy wszyscy gromadzili się przy stole (ja z moim dziadkiem siadałam przy piecu) i słuchali fascynujących opowieści. Byli uważni na siebie i zapamiętywali historie, które żyją nawet po latach. I nikt nie leciał do telewizora :-(.
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne. Szczególnie to z portretem przodków!?
Pozdrawiam cieplutko!
Jak miło, że piszesz o Szymonie. Mam wielki szacunek do tego co robi i śledzę to "bliżej" uczestnicząc w życiu forum Beskid-niski.pl.
OdpowiedzUsuńPięknie u Was - widac że wiosna szumi wszystkim w głowach :-)
PZDR.C.
...brak mi słów..
OdpowiedzUsuńKuchnie w dobrych domach mają to do siebie, że przyciągają niezwykłych ludzi :)
OdpowiedzUsuńWiesz przycupnełabym kiedys przy Twojej kuchni tak tylko sie ogrzać,
OdpowiedzUsuńA zdjęcia i radośc na Waszych twarzach-piekne.
Buziole w nochy
Bo Ty w ogóle, jakoś dużo robisz. :o
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne, bardzo ciepłe. Kciuki trzymam i jestem przekonana, że już w tym roku będę czytała opowieści o wyprawie na Kilimandżaro.
Ściskam i buziaki przesyłam!!!
Z Waszych zdjęć bije ciepło, miłość i szczęście... Pozdrawiam ciepło z Podbeskidzia;))
OdpowiedzUsuńJak ktoś do tej pory unikał kuchni, to do Twojej z pewnością by zaglądał.To jak kuchnia dyskusyjna, spotkania z ciekawymi ludźmi a przy okazji obieranie ziemniaczków, "tłuczenie" kotletów i inne nudne zajęcia.
OdpowiedzUsuńZwierzaki jak zwykle cudowne. Ale najbardziej podobaja mi się Wasze portrety, są takie naturalne.
no zdjęcia boskie normalnie jak kadry z Emira Kusturicy :-) fajnie wyszły zwłaszcza te z portretem domniemam rodziny.
OdpowiedzUsuńA co do kuchni to wiadomo, że wokół niej całe życie się kreci tam zaczynają się i kończą imprezy. A kuchnia plus Ty plus internet to już normalnie centrum dowodzenia. Pozdrawiam ze Szczecina
No i teraz wszystko jasne, dlaczego nie wiesz o wylosowanym dla Ciebie wianku..
OdpowiedzUsuńCzekam na dane do wysylki, sciskam
Jagódka z przyjemnością sobie na Was popatrzyłam, lubię ludzi mających błysk w oczach, najczęściej błysk radości :). Chciałabym aby kiedyś ktoś mój ocalił od zapomnienia :). Zdjęcie nr 5 i 11 dla mnie najsympatyczniejsze.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia, aż łezka się w oku zakręciła z tęsknoty za Wami.
Ściskam mocno.
Piękne zdjęcia i piękna z Was para :):):) Staram się sobie przypomnieć , gdzie ja już widziałam Twoją twarz . Przypominam sobie i świta mi , że być może było to zdjęcie u któregoś ze znajomych ...Przypomnę sobie na pewno :):):) Pozdrawiam cieplutko :):):)
OdpowiedzUsuńZ radością przeczytałam o Waszej akcji ratowaniu cmentarzy. Również zaangażowaliśmy się w ratowanie resztki płyt nagrobnych i cudem ocalałych grobów dawnych niemieckich gospodarzy naszego terenu. Uprzedzenia ludzkie w stosunku do innych narodowości są wciąż ogromne i tego typu akcje są bardzo trudne.
OdpowiedzUsuńZdjęcia Was i pupili piękne, książka będzie na pewno hitem :-)
Oj, jak dobrze i pięknie. Piękni i dobrzy ludzie, piękne zwierzęta i na pewno pyszne jedzenie w twojej kuchni. Może właśnie dlatego, że Ty nie chcesz zbyt wiele od świata, świat sam do ciebie przychodzi, wiedząc, że nie można cię przegapić...
OdpowiedzUsuńCiepło i wiosenne pozdrawiam
Mika
rany boskie jak ja uwielbiam cię czytać :) pozdrawiam kuchennie ;)
OdpowiedzUsuńkuchnia magiczna kuchnia i tez zdjecia rodzinne .toz to cala historia .kozki cudne az by chcialo sie znimi pobrykac hehehe.notabene Jagoda u mnie tez aukcja ,trzebac ratowac ludzi .
OdpowiedzUsuńKuchnia jak swięte miejsce jest. Portrety Wasze sa cudowne.
OdpowiedzUsuńŻycie toczy się w kuchni. Nic dziwnego, to jakby atawizm z czasów pierwotnych - jakby nie było ogień dawał ciepło, bezpieczeństwo i gromadził wokół siebie całe plemiona ;-)
OdpowiedzUsuńU mnie też tak jest - głównie tkwimy w kuchni, chociaż ogniska nie rozpalam na podłodze ;-)
Ten Blog to balsam dla tak dziś zrozpaczonej mojej głowy. Dziękuję. Miriam
OdpowiedzUsuńW kuchni bije serce domu i kipi miłość w garnkach :))))I ja wlazłabym Ci do kuchni, by usiąść na stołku , obierać kartofle i patrzeć na Twoje pracowite ręce :)Kobieta w kuchni, choćby w fartuchu, to zarazem bogini i dyrektor przedsiębiorstwa zwanego Domem :)
OdpowiedzUsuńWasze portrety przepiękne. Wreszcie dobrze Wam się mogę obojgu razem przyjrzeć. Ślicznie wyglądacie przytulenie:)To Miłość, Miłość, Miłość :))))
Zajrzałam i oniemiałam...harmonia i piękno w najczystszej postaci:)))
OdpowiedzUsuńw mojej kuchni tez się dzieje,ale nie do tego stopnia :))
OdpowiedzUsuńśliczną macie sesję!
Hej, hej... miło po paru dniach znów czytać dobre wieści z Waszego życia. Wierzyć mi się nie chce... czy TY naprawdę sama ogarniasz kuchnię i karmisz gości? Zero pomocy osób trzecich? Czy to daje radę tak długo pociągnąć? :-) Pytam trochę pół żartem pół serio bo sama rozważam jak rozwiązać to w przyszłości u nas. Uwielbiam gotowanie ale nie chciałabym aby było ono moim jedynym i głównym zajęciem :-) pozdrowienia
OdpowiedzUsuńBo w tej kuchni najwazniejsza jestes Ty i przyciagasz ludzi , jak magnes.
OdpowiedzUsuńTak to juz jest;))
A to sie Bobe Majse ucieszy .
Pozdrawiam,
kasia z Alzacji
Balbino - Kusturica to ulubiony twórca filmowy Maćka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za wyrozumiałość i komplementy - nieco na wyrost - dotyczące portretów :)
Wczoraj urodziły się dwie kolejne kózki - bardzo specjalne, nasza portretowa galeria zatem nie jest kompletna.
Jak wyrwę się z kuchni - to pokażę na blogu.
Naszapolana - ciągnąć jednoosobowo na dłuższą metę nie da rady, ja bywam często bardzo zmęczona. Nie ma chętnych do pracy w naszej wsi a kogoś z daleka zatrudnić nie mogę bo nie mamy miejsca w którym mogłaby taka osoba mieszkać. Dużo by mówić. Tobie życzę spełnienia planów!
Pozdrawiam serdecznie!!!
Zdjęcia portretowe są świetne , faktycznie śliczna pamiątka.
OdpowiedzUsuńA kuchnia - chyba każda przyciąga - to takie serce domu :)
Jagodo jak Ty jesteś ładna! Pozdrawiam z Gdańska, Basia.
OdpowiedzUsuńSuper blog ... no i ta agroturystyka , moje marzenie tylko w drugim krańcu Polski ... pomorskie ... Zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńZwierzątka przecudowne ;)
OdpowiedzUsuńNo to, jak tak się rzeczy mają, to życzę duzo pracy w kuchni, bo ta praca oznacza, wielu gości w waszych progach.Fotografie rodzinne urocze.Pozdrawiam z Italii. Bożena
OdpowiedzUsuń