czwartek, 24 lutego 2011

Skacząc po tematach

Mamy w Bieszczadach różnych znajomych. Z różnych miejsc, bajek i środowisk. Bieszczadzkie realia nie wymagają unifikacji, każdy może realizować siebie i własne pragnienia na własny sposób. Galeria ludzi jest barwna i co tu dużo mówić przezabawna - nie pomijając nas samych.
Źródłem nieustającej radości jest obserwacja konfrontacji poszczególnych "eksponatów" z owej galerii. Napiszę czym ubawiliśmy się po pachy ostatnio.
Ludzie z nieprzystających do siebie światów - jeden to "człowiek mózg" przybysz z dużego miasta,  roboczo nazwany Docentem i drugi - urodzony tutaj, człowiek prosty, szczery i praktyczny, nazwany na tę okazję Miejscowym. Docent żyje w chmurach, niebotycznych przestrzeniach tworzonych przez jego wybitny i niebanalny mózg, jakiekolwiek względy praktycznej codzienności nie mają jednak do jego zwojów żadnego dostępu. Z życzliwości, niezliczone jego gafy i życiową niezborność nazywamy roztargnieniem. Mogłabym przytaczać przez długie godziny rozliczne anegdoty - przykłady owego roztargnienia a i tak trudno byłoby mi nadążyć, bo każdego dnia Docent tworzy następne. Oczywiście nie robi tego specjalnie. Każda sytuacja, zjawisko, zdarzenie ubierana jest przez niego w kolejną teorię, którymi raczy nas chętnie. Nie ukrywam, że uwielbiamy z Docentem rozmawiać mimo, iż hamowanie wybuchów radosnego śmiechu może kiedyś źle wpłynąć na owej manifestacji wesołości domagający się organizm.
Miejscowy jest człowiekiem mocno stojącym na ziemi, wszelkie przejawy odstępstwa od konkretów nazywa pierdołami, jest życzliwy światu całemu, zawsze pogodny i uśmiechnięty, ogólnie lubiany za nieskomplikowaną osobowość i praktyczne podejście do życia.
No i się wzięli i spotkali u nas! Zagaił Docent bo on zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia a my z zapartym tchem oczekiwaliśmy na reakcję Miejscowego. Było ślicznie! Miejscowy milczał, oczy robiły mu się coraz większe, na twarzy widniał pogłębiający się wysiłek by zrozumieć sens Docentowej wypowiedzi. I widać było, że sprawa jest beznadziejna. Aby było sprawiedliwie dodam, ze my też nie jesteśmy zdolni prześledzić z właściwym zrozumieniem toku rozumowań Docenta. Jednak w niczym nam to nie przeszkadza bo go lubimy i już. Miejscowy zaczął wykazywać wzmożoną nerwowość, kręcił, się i najwidoczniej zaczął się bać. Od tej pory unika Docenta jak ognia, ucieka w popłochu przy każdym spotkaniu, w oczach ma dziki lęk. Na nic nasze wyjaśnienia i zapewnienia, ze Docent nie jest niebezpieczny - Miejscowy wie swoje!
Mam nadzieję, że czas zrobi swoje, Miejscowy przywyknie i może? kiedyś? wypiją razem po kieliszeczku, pieczętując w ten sposób spotkanie dwóch światów.

Pokażę dzisiaj kolejną narzutę, jaką dostaliśmy od Tosi. Niestety nie umiem zrobić zdjęcia, które oddałoby całą  jej urodę.


 Do narzuty dołączone były poduszki!

Kolejne patchworki są podobno w przygotowaniu i w ten sposób, nasze chaty staną się jedyną w swoim rodzaju galerią dzieł artystki! Czy muszę mówić, że mnie to uszczęśliwia?

Zebrało mi się na pieczenie ciastek. Najlepsze jakie kiedykolwiek jadłam to Ciastka Orzechowe:


Ciasto
 - 1 margaryna Palma (podobno najlepsza do nich)
 - 30 dkg mąki
 - 2 łyżki śmietany
Ponadto:
4 łyżki cukru
4 łyżki mleka (najlepsze zagęszczone)
4 dkg orzechów włoskich
1/4 kostka masła
jedno białko

Wyrabiamy ciasto, wałkujemy i wykrawamy małe kółka, które z jednej strony maczamy w białku a następnie w cukrze i układamy na blasze.
pieczemy 15 minut - około, ciastka muszą się nieco podnieść i lekko zarumienić.

Podgrzewamy mleko z cukrem, dodajemy do gorącego zmielone orzechy, potem dodajemy masło i mieszamy. Jak masło się rozpuści - schładzamy.
Schłodzoną masą orzechową smarujemy ciasteczka z tej strony na której nie ma cukru i przykładamy drugim ciasteczkiem. Koniec! Pycha!!!!
Podobno ciastka nie wysychają i mogą poleżeć nawet tydzień ale nikt tego nie sprawdził, bo znikają natychmiast!
Nasze panny wszystko robią razem i tak samo. Na zdjęciu poniżej, widać jak ciekawie gapią się przez okno. Czyż nie wyglądają jak przerośnięte surykatki?

Zima wróciła zatem kilka zimowych obrazków - proszę:





Ten post miał być dłuższy, miałam jeszcze kilka tematów ale Maciek zagaduje mnie co chwilę i rozprasza.
Kończę bo tracę wątek.

Pozdrawiam i życzę miłego dnia!!!

42 komentarze:

  1. Mmm ciasteczka orzechowe.. :)
    Czekam na więcej historyjek o miejscowych :) pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Łasuch ze mnie straszny, więc prawie pośliniłam klawiaturę (nie brzmi najlepiej, ale jest prawdą :))
    Koniecznie spróbuję, myślę nawet, że już jutro!
    Narzuta obłędna!

    OdpowiedzUsuń
  3. ale sie usmialam,mialam obraz Miejscowego przed oczami,choc Go nigdy nie widzialam)))pozdrowienia,Iwona

    OdpowiedzUsuń
  4. ciastka chyba jeszcze dzisiaj wypróbuję :) a zderzenie światów... oj znamy takie numery :):):) buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. ludzie mieszkający na prowincji są niesamowici..miejscowi w swym ,,sosie" wychowani są inni niz ci z miasta..bardziej prości ,szczerzy ..a gdy spotkają się z ,,intelektualista " przyjezdnym wychodzi ciekawy do obserwacji misz-masz ..wesoło macie :

    a ciasteczka wygladaja pysznie...)

    OdpowiedzUsuń
  6. Patchworki przecudne, istne dzieło sztuki, ciasteczka wyglądają smacznie, na pewno kiedyś wypróbuję. No, jak napisała poprzedniczka czekamy na dalsze opowieści. Może czas wydać książkę. Jesteś Jagodo taka sławna, że na pewno sprzedałaby się w ogromnych nakładach. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuje za przepis ! Szukałam tego smaku,kiedys raz jadłam i nie mogłam odżałowac,ze nie poprosilam o recepturę. A w jakiej temperaturze ?
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  8. Magodo, zacytuj jakąś anekdotę z Docentem :)))Może nie czyta tego bloga :)))
    Takie egzemplarze, jak te opisane, dodaja kolorytu naszemu życiu i otoczeniu, :)))
    Ciacha kuszą, OJ, jak kuszą !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Narzuty piękne, jestem oczarowana za każdym razem jak na nie patrzę.

    A psice a tym błagającym wyrazem pyszczków to prawdziwe mistrzostwo świata.

    Pozdrawiam ciepło skoro u Was tak zimowo

    OdpowiedzUsuń
  10. Te Twoje psiurki są takie kochane:) Dostały chociaż po ciasteczku?

    OdpowiedzUsuń
  11. Psiny wypatrujące ciasteczka... To dopiero duża dawka cukru! :) No i w ogóle... uśmiałam się. Serdeczne dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  12. Mnie się Docent zaraz skojarzył z tym Docentem z filmu "Alternatywy 4" :-))))
    A pieski mają takie piękne oczka na zdjęciu, wszystko by ode mnie wyżebrały w ten sposób :-)
    PZDR. C.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakże się cieszę jak widzę każdego nowego posta - wiem, że czeka mnie porcja miłych wrażeń :-) Ze zdjęć bije ciepło, jak zwykle, a mówią, że w Bieszczadach siarczyste mrozy ;-) pozdrowionka :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. narzuta boska, jak malowana.Tak pięknie operować tkaniną to faktycznie tylko artysta potrafi. Zima u WAs śliczna, u nas w Olsztynie też dzisiaj apogeum mrozów, ale dla równowagi cudne słońce:).
    Ps. Dziękuję za taką spersonalizowaną odpowiedź w poprzednim poście / o cebulowej konfiturze i w ogóle/.Poczułam się jakoś wyjątkowo, że tak bezpośrednio do mnie... ależ to miłe.
    Kłaniam się.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciasteczka orzechowe wyglądają przepysznie toteż (choć bardzo rzadko robię domowe wypieki) postanowiłam takowe zrobić na sobotę. Przepis wydaje się dość prosty więc myślę, że się ciacha udadzą.

    http://czarnyibialy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Ma Pani cudna lekkość pióra.
    Każda historia opisana jest w zabawny uroczy sposób.
    Przepadam za Pani pisaniem może kiedyś z tych obserwacji powstanie książka.Kapa cudna wypracowana,podziwiam i zazdroszczę.
    Połączenie tkanin Bogowie klękajcie.
    Podaję wszystkim znajomym linka i ogólny zachwyt.Nawet pewien Amerykanin opowiedział się że jest pięknie w chacie.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  17. Ano tak to bywa... kiedy wielkomiejskie Himalaje intelektu spotkają się prowinjonalnymi pagórkami prymitywnej abstrakcji - tym ostatnim pozostaje tylko bezradnie rozdziawić ze zdumienia i bezowocnego wysiłku gębę, a następnie najprędzej jak to możliwe brać nogi za pas... Tymczasem Pani opowieść przypomniała mi podobne zdarzenie: goszczący u mnie Doktor nauk humanistycznych (ale taki zwykły - bez habilitacji) przymuszony okolicznościami podjął ciężar rozmowy z Miejscowym, który nieświadomy tego co go czeka, postanowił złożyć mi sąsiedzką wizytę.Wyluzowany i wyraźnie zadowolony ze swojego pomysłu na rozmowę z chłopiną naukowiec tak oto do niego przemówił: - Nooo... to chyba będziemy mieli wiosnę, bo w telewizji mówili, że przyleciały już pierwsze bociany... - Bociany przyleciały, a żab jeszcze nie ma - odparł krótko i rzeczowo Miejscowy i nastała długa cisza..., którą o dziwo przerwał rzeczony sąsiad, a nie elokwentny z definicji humanista.Z czasem jednak ta pogawędka dwóch światów nabrała pięknych rumieńców, a z rozanielonej twarzy mojego uczonego gościa można było wyczytać, że naprawdę WARTO ROZMAWIAĆ nawet z tymi, którzy muszą stawać na palcach po to, po co on się zazwyczaj schyla, że nie może być tu przeszkodą ich inna wizja świata, a nawet to, że popierają nie tych co trzeba, słuchają niewłaściwych rozgłośni radiowych etc... Wspomnienie tego spotkania utwierdziło go zapewne w przekonaniu, że czasem warto zejść z katedry i dzięki temu kłopotliwą sytuację przekuć w towarzyski sukces.
    Pozdrawiam, wicesołtys Bronisław

    OdpowiedzUsuń
  18. Ciasteczka wyglądają nad wyraz smakowicie, w sobotę wybróbuję.
    Dziewczyny-surykatki jak nic :)
    Ubawiłam się, "widząc" minę Miejscowego :))))
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Narzuty zazdroszczę dziko - jest przecudnej piękności!
    Czasami moja koleżanka szyje, chyba zacznę ją molestować. :))
    Czekam na wiosnę bardzo, chcę już do ogrodu iść.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  20. Dzień dobry! Miejscowy "zywcem wyjęty" z powiesci Redlińskiego "Listy z Rabarbaru"- kocham te klimaty : ) Garatuluje pomysłu na życie i wytrwałości, zazdroszcze cudnych wiejskich klimatów ( mieszkałam przez długie lata na prawdziwej wsi i z nostalgia wspominam ten czas)
    Pozdrawiam serdecznie:) Hania

    OdpowiedzUsuń
  21. He, he, docent z miejscowym pewno się dogadają, trza im trochę czasu dać.
    Pięknie u Ciebie Jagodo, lubię tu zaglądać. Narzutka świetnie się prezentuje.
    Dzięki za przepis, muszę koniecznie wypróbować, bo ciacha wyglądają bardzo smakowicie.
    Pozdrowienia z równie mroźnych kaszub.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jagodo, uszczęśliwia mnie czytania tego co piszesz.
    Zdjęcia piękne.
    Dziekuję.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ślę uściski dla Ciebie i Dziewczynek :)) To była doskonała decyzja, aby Buba miała Bezę (a może odwrotnie? ;))
    I ja zachwycam się narzutami Tosi - dzisiejsza jest cudnie słoneczna :) Za inspiracje cisteczkowe - wielkie dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Obie jesteśmy farciarami co się zowie! Bo ja też mam narzutę od Tosi! Uwielbiam ją i nie wiem jak mogłam bez niej żyć!!
    Ale moja ładniejsza jak coś, bo moja! ;-P

    OdpowiedzUsuń
  25. Ciekawi ci panowie dwaj. Ciacha ślinka leci. Dzięki za przepis. Kiedy ta zima sobie pójdzie.

    OdpowiedzUsuń
  26. No cóż biedny miejscowy, nijak nie mógł załapać kontaktu stąd przerażenie, ale cóż bardzo czesto sie zdarza, choć chciałoby się troche więcej na ten temat, a ciastka piękne z wygladu pewnie tak samo smakowite, ale jak ja mam je zrobić skoro po zimie znowu tłuszczyku przybyło? A mój slubny najwiecej ma do powiedzienia gdy ja przy kompie skupiona pisze, i nie ma wtedy listości same ważne pytania leca, skad my to znamy, serdeczności Jagódko, i aby do Wiosny!

    OdpowiedzUsuń
  27. ja mam takiego Docenta w domu, głowa: naukowa, fizyczna, zamknięta, żyje w swoim świecie. Co on potrafi "odwalić" to czasami mi ręce opadają. Od 5 lat zdaje egzamin na prawo jazdy ostatnio przychodzi i po pytaniu jak poszło mówi oblałem. Ja znów....... co tym razem, zaparkowałam w miejscu dla inwalidów......., jak można nie zauważyć koperty z wielkim znakiem, nie wiem on nie zauważył:-) przykładów mogę mnożyć na setki. Mimom wszystko życie z nim jest ineresujące

    OdpowiedzUsuń
  28. mój pokoik!!
    mój pokoik!!
    no to się rozpędziłam...Wasz pokoik,ja tylko miałam przyjemność w nim przebywać ,ha,ha :))
    no to widzę,że świetne słoneczne dodatki dostał :))

    Surykatki pierwsza klasa,myślę że spokojnie mogą robić za statystów surykatkowych :))

    a jeżeli o ciasteczka chodzi to ja zawsze zaglądam tutaj,chociaż pewnie już znasz tę stronkę
    http://mojewypieki.blox.pl/strony/Ciastka.html

    pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  29. Magodo, przepis i zdjęcia podziałały tak na moje kubki smakowe, że nabawiałam się niepohamowanego ślinotoku.
    Orzechowe ciasteczka to moje ulubione, chodz pieczone według innej rezeptory, Twoje wypróbuje dla porównania.

    Pozdrawiam właścicieli uroczych surykatek.

    OdpowiedzUsuń
  30. Zawsze jak u WAS jestem i czytam to mam od razu jedno mocno i nie znikające słowo na myśli "PRZY TUL NIE" - jest EXTRA i nie ukrywam, że marzy mi się kiedyś Was odwiedzić. :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Mniam, mniam, przepis zapisałam, uszczęśliwię Chłopa ciachami, oczywiście, dopiero, jak zasłuży :-)
    Surykatki mnie powaliły. U mnie to Jaskier mnie naśladuje i zawsze ze mną wygląda przez okno. Pierwszy raz widzę, jak to wygląda od tylnej strony :-)
    Żałuję, że nie mamy takiego Docenta pod ręką, u nas sami prości miejscowi, dla których nasze wariactwa to "pierdoły" :-)
    Buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń
  32. Ciasteczka zrobiłam. Wyszły przepyszne. Dziękuję za przepis i inspirację.

    OdpowiedzUsuń
  33. Pani blog tak jak Pani jest niesamowity.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  34. Ciasteczka muszą być przepyszne :) Muszę wypróbować przepisu ...Pozdrawiam Bieszczadzką krainę

    OdpowiedzUsuń
  35. Jeżeli ciasteczka tak smakują jak wyglądają to muszę koniecznie zrobić , a patchwork widziałam na blogu artystki w trakcie , skończony jest niesamowicie piękny . Wspaniale wkomponował się w słoneczny pokój , szczęściara z Ciebie Jagodo.
    Psinki tak żałośnie spoglądają , pewnie coś im ska pło .
    pozdrawiam Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  36. Po przeczytaniu powyższych komentarzy jestem skonsternowana, zawstydzona i zmieszana!
    Dziękuję za wizytę, serdeczności i pochwały.
    Pozdrowienia wszystkim ślę!!!

    OdpowiedzUsuń
  37. No i ciasteczka zrobiły furorę!Pyszne niesamowicie:)Skaczę sobie po blogach i widzę ich zdjęcie to tu,to tam...Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  38. Ciasteczka wyglądają na przepyszne i na pewno tak smakują, przepisik zapisuję i na pewno niebawem spróbuję:)
    pozdrawiam
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  39. Zrobiłam ciasteczka orzechowe (bez białka i z brązowym cukrem). Faktycznie pyszne i długo zachowują świeżość - u nas uchowały się 3 dni - wydzielałam ;)
    Przepis zapisuję w moim magicznym kajecie, dziękuję :)

    Ps. A zdjęcia, jak zawsze - balsamem na mą duszę są!

    OdpowiedzUsuń
  40. Jagódko zdjęcia wszystkie i narzuty cudne. Widziałam ją na blogu Maryny i podoba mi się DO BÓLU!

    OdpowiedzUsuń
  41. Bien jolies vos filles blondes!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  42. Ciasteczka sa pyszne, robie je bardzo czesto i bardzo szybko znikaja z talerza. Nigdy wczesniej takich dobrych ciastek nie jadlam.

    OdpowiedzUsuń