Ten post będzie dokładnie o niczym zatem uprzedzam, zwłaszcza zbłąkanych tu Panów, że tematy i do nich podejście reprezentować zamierzam błahe i niepoważne.Ot takie właśnie babskie gadanie co się ze mnie wylewa gadulczym strumieniem.
No bo tak: włosy - mają je wszyscy (no prawie) i zazwyczaj one rosną. Trzeba zatem, by nie biegać z kołtunem, od czasu do czasu coś z nimi zrobić. W Szczecinie nie miałam z tym żadnego problemu bo miałam Pana Jacka, postać świetlaną, artystę nożyc i zawsze wychodząc od niego na głowie miałam dzieło sztuki fryzjerskiej a w sercu radość. W Bieszczadach - rosną te włosy! - dwukrotnie robiłam podejścia do obcięcia ichże. Niestety. Gdybym miała zacząć miewać nocne koszmary to z pewnością te dwa doświadczenia grałyby w nich (koszmarach) rolę główną. Raz na przykład, Pani fryzjerka wyrażając pretensję, że mam za dużo (sic!) włosów i nie chcą się one układać jak by chciała, chwyciła za prostownicę i mi poprostowała wszystkie! Na szczęście po pierwszym myciu, czyli zaraz po powrocie do domu, się od prostowały, za to jak ja w tej "fryzurze" wyglądałam pisać nie będę bo jeszcze mnie trzęsie. Nie, żebym specjalnie o wygląd dbała, człowiek się rodzi jakiś tam, lata lecą, no miss uniwersum to już ze mnie nie będzie, ale abym wyglądała na podstarzałą, rozczochraną, kretynkę to płacić mi się nie chce. O fryzjerskich przygodach każdy mógłby coś od siebie dołożyć z pewnością. Moja koleżanka - a było to lat temu dzieści, udała się do światowej sławy fryzjera Antoine'a. Światowa Sława osobiście zajęła się jej głową informując, że koleżanka otrzyma fryzurę a'la konkord (lata to były siedemdziesiąte i ów samolot czy raczej odrzutowiec był synonimem nowoczesności). Z dziecięcą ufnością poddała się zabiegom mistrza. No i w efekcie wyglądała jak konkord ów bo na karku miała ogon a nad czołem dziób pokaźnych rozmiarów, reszta, po bokach zwłaszcza, była wygolona prawie do skóry. Łykając łzy upokorzenia, jedną rękę trzymając na ogonie a drugą ręką przyciskając dziób do czoła przemykała długo, bocznymi ulicami do domu. Zanim to wszystko nie odrosło, stała się ekspertką od wiązania turbanów.
No proszę! Tyle słów po to tylko aby się pochwalić, że w Lutowiskach mamy od nie dawna salon fryzjerski! Się udałam, a jakże ale nie po to by coś ścinać, ale by farbę nałożyć. Bo ja jak miałam lat dwadzieścia to zaczęłam siwieć - jest to podobno genetyczne i u mnie się sprawdza, bo moja mama miała tak samo. A tych siwych nie lubię to sobie farbuję. Jeśli ktoś nakładał samemu sobie farbę z tyłu głowy to wie, że nie jest to czynność do której się tęskni. No i już nie muszę! Miła Pani nałożyła mi co trzeba. Mam luz!
Czas zaoszczędzony na farbowaniu przeznaczyłam na inną bitwę: kredens. Ludzie jak ja tego grzmota nienawidzę!
A było to tak: przed trzema laty kupiliśmy od Pana Waldka wiejski kredens, co mu stał w stodole. Pomalowany był białą olejnicą ale to jak każdy wie - Pan Pikuś, bo się ma szlifierkę. I otóż wcale że nie! Po zeszlifowaniu olejnicy okazało się, że jakiś geniusz wcześniej pomalował drewno czymś w rodzaju bejcy - zielonej! I wżarła się ta bejca w strukturę drewna tak, że szlifierka się pali a zielone zostaje. Zostawiłabym to w spokoju, bo robić mam co, ale jest to najbrzydszy odcień zielonego jaki w życiu widziałam. Uparłam się! Upór to moje drugie imię. Co ja z tym kredensem nie robiłam! Szlifowałam papierem ściernym, szorowałam szarym mydłem, jakimś niemieckim środkiem co wcale nie wiem do czego jest bo niemieckiego nie znam ale trochę tego zielonego gówna zbierał, domestosem! w przypływie rozpaczy. Każdego dnia, nie licząc godzin, od wielu miesięcy zdzieram ręce i paznokcie. Efekt jest taki, ze ta zieleń już bledsza ale niestety nierównomiernie. Maciek ostatnio patrząc jak sapię nad tym meblowym dezelem powiedział, że w tym czasie on by mi kilka takich kredensów zrobił. Gołym okiem widać, że Maćka lubię, kocham i szanuję ale jak by mi się wtedy nie uchylił to bym go zabiła specjalnym zdzierakiem com go w rękach miała. Mam widać niezagospodarowane pokłady uporu bo drę kredens dalej. Za kilka lat, jak skończę - pokażę.
Zawsze mówiłam, że mój pies to na kanapach i fotelach wylegiwać się nie będzie. Jeszcze wtedy oczywiście psa nie miałam. Mam kilka zdjęć - pokażę jak to u nas teraz wygląda. Postanowiliśmy z Maćkiem, że w chacie, którą dla siebie postawimy będą dwie sofy. No bo jedna to okazuje się - za mało...
Zapewniam, że zdesperowana ostatnio medytuję nad zdaniem:
"Dar mądrości - to przede wszystkim umiejętność panowania nad swoją głupotą".
Władysław Grzeszczyk
Może pomoże.
Pokażę jeszcze kilka zdjęć detali w bojkowskiej i niestety to wszystko na chyba długi czas. Aparacik mi padł, zdjęć nie mam czym robić, te prezentowane dziś to już ostatnie. Na jednym ze zdjęć fragment znienawidzonego kredensu, poznacie drania po kolorze. Na początek nie do końca urządzony pokój ptasi:
Znalazłam jeszcze zdjęcie zachodu słońca widziane z progu bojkowskiej. Przysięgam, że nic z nim nie robiłam - naprawdę były takie kolory! Pokazuję je na początku posta.
Na koniec dla tych, którzy dotrwali informacja - pod koniec listopada ukaże się świąteczne wydanie Werandy Country z sesją zdjęciową z Chaty Magoda. Zdjęcia robione były w lutym tego roku. Ponieważ w Bieszczadach Weranda Country nie występuje w kioskach, pewnie zobaczę ten materiał później niż wszyscy.
Pozdrawiam serdecznie!
Śpiochy. :)
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńno tak...
pomijając że też jestem przeciwniczką leżakowania zwierząt na kanapach...
Twoje Magodo - po prostu wkomponowały się w dom.....
więc one chyba muszą tak leżeć...hi, hi...
to na fotelu, to na kanapie...;-)))
Ptasi pokój jest już wspaniały...jak zwykle mnie miło zaskoczyłaś ;-)))a Twoje szmaciankowe ptaszki są najcudowniejsze ;-)))
PS.Zacieram ręce bo na Werandę czekam już dziś ;-)))
Kurcze mieszkam w Szczecinie dopiero 8 lat a ja też słyszałam o Panu Jacku, choć w życiu go nie widziałam :-).
OdpowiedzUsuńJa fanką psów nie jestem ale Twoje są boskie, jakbym miała mieć kiedyś psa to tylko takiego lub czarnego labradora.
Podziwiam postępy w Bojkowskiej, imponujące, gratuluje wytrwałości i osiągniętych wyników.
Werandę Country na pewno obejrzę. Pozdrawiam z zimnego i deszczowego (ciągle leje) Szczecina
Do farbowania włosów, z tyłu, z przodu i wszędzie indziej, polecam wyręczyć się chłopem. Sprawdziłam-to działa. Tanio wychodzi :-)
OdpowiedzUsuńCo do szafki. Teraz jest modna (w zasadzie już od dawna) technika przecierek. Jeśli nie dasz rady pozbyć się tej bejcy, zawsze można powiedzieć, że tak ma być :-)
Wiem coś o takich koszmarnych pracach. Ze strychu ściągnęliśmy szafę Ludwik-Filip, ale jakiś mądry inaczej polakierował ją na biało chyba samochodowym lakierem. Nie ma środka, który ją ruszy, a pod nią jest orzechowa, subtelna, piękna okleina. Co my wyprawiamy, aby zeszlifować ów lakier mechanicznie, słów nie znajduję :-)
Jak zwykle miło i pięknie, już się nie mogę doczekać na Werandę Country.
OdpowiedzUsuńUśmiałam się do łez :)
OdpowiedzUsuńWnętrza przecudne, przeuroczy okienny obrazek, co do kredensu to widzę zieleń...wpadającą w niebieski turkus i obawiam się, że taki już zostanie, gdyż na moje oko spragnione surowe drewno ochoczo i bez umiaru tą bejcę wchłonęło ;)
może się mylę...i obym się myliła :)
No ja jestem laikiem w temacie szlifowania i zdzierania kolorow, ale wiem ze sa takie teraz chemikalia co sie naklada na jakis czas na starą farbę a potem wszystko schodzi jak masło :)
OdpowiedzUsuńRozbroiło mnie zdjęcie psiaków na kanapie i kociska na podnóżku :) Co za pięknoty :))
U mnie ten sam "problem" z suczkami,kupiłam im "ich" kanapę,ale i tak nasza jest stale zajęta.
OdpowiedzUsuń"Zielonego" spróbuj potraktować mocnym roztworem
sody żrącej( ok. 1/2 kg na 3l wody - uwaga na ręce i oczy).Na początek na małym kawałku , bo to też nie jest panaceum na każdą farbę i soda przyciemnia trochę stare drewno.Gdyby nie było sody w Lutowiskach,to daj znać(mam zapas).
Pozdrawiam Magda z "Ogrodów Magdy"
Uśmiałam się setnie :) Kanap ... wiadomo, musi być w domu tyle, aby każdy domownik znalazł na nich wygodną dla siebie miejscóweczkę ... wygodną powtarzam :) A jeśli chodzi o fryzjera, to ... przemilczę jednak, bo szlag mnie trafia po ostatniej wizycie ... Jak się zielonej bejcy pozbyć ... pojęcia nie mam ... i tak optymistycznym stwierdzeniem żegnam się i do następnego razu ... buziaki :)
OdpowiedzUsuńOj to może ja prześlę Pani egzemplarz Werandy jak się ukaże w miejskich kioskach, żeby było sprawiedliwie :)tylko adresu nie znam :(
OdpowiedzUsuńFilmiki ogladnelam i sie zachwycilam:)Jak w bajce! Zdaje sobie sprawe,ze ta bajka nie napisala sie sam i bardzo duzo pracy to wszystko wymaga.Ale efekty sa zadziwiajace,cisza,spokoj...to wszystko czego brak w moim swiecie...
OdpowiedzUsuń'piesy' mnie rozsmieszyly do lez,a to spryciuchy,podloga za twarda:)
siwe wlosy tez od 20-go roku zycia posiadam,po mamie i babci,a jak:)
pozdrawiam serdecznie!
normalnie nie wiem jakbym się nie wgapiała ale to co razi kolorem jest zdecydowanie niebieskie. na dodatek chmurkowe. i co gorsza może uznasz, że mi totalnie odbiło, ale ten kolor cholernie mi się podoba! zwłaszcza z "przecierką" choć owszem może nie do końca pasować do twojego lniano-beżu.bardziej bym go nie psuła. efekt kolorowego czegoś może być ciekawy. np w środku czerwony serwis. tak na przekór! pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAleż to cały apartament, a nie pokój! Wpuszczane okno mnie zachwyciło (spuścizna po Ani z Zielonego Wzgórza?), ptaszki są przesłodkie (i cieszę się, że nie w zamkniętych klatkach), a najbardziej ten z grzebieniem (nazwałam go ptasio z koroną)...A co do kredensu, to nie wiem czy to kwestia aparatu, ale według mnie ten kolor wcale nie wygląda na zielony, tylko turkusowo/niebiański, i bardzo pasuje do ptasiowa...Przełamuje jednolitą kolorystykę wnętrza - dodałabym kilka poduszek, ptaszków z materiału, może jakiś bieżniczek z elementami tego koloru, no i już po pracy ;=)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie wszystkich mieszkańców, nawet tych wylegujących sie na ludzkich kanapach i krzesełkach.
Mialam dzis ciezki dzien w pracowni...ale jak przeczytalam tego posta juz mi sie buzia smieje:):) Werande zbieram wiec i ta upoluje:)pieski cudownie sie rozgoscily na kanapie...biedny kredens w tym niebiesko zielonym kolorze fatalnie sie ma:):) ale coz moze ciezka praca jednak da efekty:)co do wlosow...ja takze mialam fatalna przygode:)i tylko pamietam jak moja corka zasmiewala sie czekajac na mnie :):)pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWydałam z siebie jęk zachwytu! Uściski.
OdpowiedzUsuń(a Bobe Majse to m.in. babskie gadanie:):)
Pani Magodo! Wizyta w salonie fryzjerskim to rzeczywiście wielka loteria, ale niesłusznie uważa pani ten temat za błahy i dotyczący wyłącznie niewiast.Opowiadano mi historię pewnego robotnika z młyna - niejakiego Antoniego Kosiby, który po wizycie u wiejskiego balwierza okazał się być profesorem medycyny o nazwisku Rafał Wilczur.Podobno była to swego czasu bardzo głośna sprawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, wicesołtys Bronisław
Zdjęcia relaksujące... Werandę Country prenumeruję, bo w rocznej prenumeracie to 1/2 ceny /za rok/. List z gazetą dociera wcześniej niż Weranda do kiosków.
OdpowiedzUsuńGłowa i włosy to zawsze problem, dla fryzjera to albo za dużo, albo za sztywne, albo trudne do ułożenia. Znam ten ból. Słyszałam, że mężowie czynie pomagają "kolorować", mój jest oporny na takie zachcianki! Ile zaoszczędzisz na nieobcowaniu z fryzjerem potencjalnych pieniędzy, później wyłysiejesz... Zawsze jakaś odmiana. Problem pozostaje. A co do kredensu to ciężka walka. Ja walczę z zegarem po Babci, który udało mi się odzyskać w opłakanym stanie. Jak skończymy będzie pięknie.
A otwierające zdjęcie, jest tak niewiarygodne w kolorach..bajka! Pozdrawiam marzycielka
PS. Taaak panowie nie zawsze właściwie czytają to co napisane.
Bylam swego czasu u Mistrza fryzur Laurenta, w Warszawie , na Szpitalnej.Efekt..a trwala to byla...lo matko!
OdpowiedzUsuńPrzyszlam potem do domu i powycinalam co moglam...a na uczelni , znajomym powiedzialam, ze mi piecyk gazowy wybuchl..
A poza tym, to chyba ta sama osoba malowala polke, co ta ja zamierzam w kuchni powiesic, zielone wylazi i wylazi.
Moj maz tez juz skapitulowal, powiedzial,ze mi kupi , owa , piekna , biala.
A ja nie chce...
Pozdrawiam,
kasia
O matko...jak ja już chcę do Was:):)
OdpowiedzUsuńślicznie Jagódka....ptasi jest...jak zaczarowany.
A moja wizyta wiosenna w zeszłym roku u "naszej wsiowej" pani fryzjerki skończyła się spalonymi włosami - tak na amen spalonymi...Czekałam 4 miesiące, żeby w ogóle móc dalej coś z tym zrobić...i pierwszy raz ryczałam z bezsilności po wizycie u fryzjerki:) - wcześniej nie wierzyłam, że można tak zareagować, a jednak - ...ryczałam jak bóbr. To nie fajnie bowiem wyglądać jak sfilcowana owca:):):)Zwłaszcza że to miał być balejaż a nie filc:):)
Kochana ściskam Cie mocno, poczochraj biszkopty ode mnie:) cudnie na tej kanapie się komponują:)
Przepięknie tam u Was!A co do kanap,to pewnie nawet gdyby były trzy,to okazałyby się zajete przez zwierzaki;u mnie własnie tak jest i ludzie siadają bezpośrednio na podłodze:)A tak na marginesie-Bury ma cudowny mebel!!!Pozdrawiam serdecznie z Przemyśla:)
OdpowiedzUsuńTO BABSKIE GADANIE BALSAMEM DLA MNIE NA WSZYSTKO.USMIALAM SIE DO LEZ.
OdpowiedzUsuńPIEKNIE U CIEBIE A PANIENKI OJ WYGODNICKIE I ROZPIESZCZONE.::))
PRZYZNAJE ZE NA TAK SIELSKI WIDOK NIE MIALABYM SUMIENIA POGONIC Z KANAPY NA PODLOGE.
ABY UNIKNAC TYCH SIELSKICH WIDOKOW WILKA NA BIALEJ KANAPIE ::)) ZROBILAM ZAKAZ OD MALENKOSCI. UDALO SIE LECZ ZOSTAL JESZCZE BIALY DYWAN::))HEH
BUZIAKI
Beza już nie wygląda na szczeniaka:)
OdpowiedzUsuńBiszkopciki wymiatają ;)))))
OdpowiedzUsuńcuuuudne babskie gadanie :) ukoiłaś mnie po tygodniu zbyt intensywnym...
OdpowiedzUsuńpsiaki takie na tej kanapie piękne, że aż się je z miejsca rozgrzesza :)
a ptasi pokój...... Zachwyt przez wielkie Zet...
cieplutkie ślę myśli :)
Czyzby chodzilo o pana Jacka K,studio Trico? Ech jakze ja za nim tesknie.Mieszkalam 10 lat temu w Szczecinie i to byl najlepszy fryzjer pod sloncem.Przez oststnie lata szukalam nadaremnie w San Francisco,ba, nawet do Warszawy trafilam do snoba znanego i niestety panu Jackowi nikt nie dorowna!
OdpowiedzUsuńKocham pani posty,codziennie sledze,czy pojawil sie nowy. Pozdrawiam z Kaliforni.Ania
Jagódko,dzieciaku kochany! nie zabijaj się i Maćka też zostaw przy życiu (mam brata Maćka)a komoda jak znalazł do nowego rybacko-męskiego, nowego pokoju ;-)Panie psice oczywiście "boskie i niewinne" miałam Borysa (akita inu)na kanapie tylko kiedy nikogo nie było w domu .. buziole .. Marta z Białegostoku
OdpowiedzUsuńFruzjerki, fryzjerzy... ech, długo by można ale to najczęściej opowieści w stylu czarnej komedii (dla słuchaczy) i trgedii (dla dawców owłosienia).
OdpowiedzUsuńA mi sie zawsze zdawało, że w szkole i na praktykach to strzyc uczą - nic bardziej mylnego.
Kredens cudnie wyszlifowany; walki z kolorem chyba czas zaprzestać i pomyśleć co da się z tym zrobić w stanie obecnym. Może inna bejca dla podrasowania koloru albo środek do bielenia drewna?
Pozdrawiam gorąco, czekam z niecierpliwością na artykuł, Dorota
Witaj Jagódko :)
OdpowiedzUsuńKup sobie farbę Loreal,chyba najlepsza i daj Maciusiowi ,z tego co widziałam on wiele sam zrobić potrafi,więc i pewnie to też :)) ale z drugiej strony,kobieta tez potrzebuje troszkę luksusu i właśnie fajnie jest tak posiedzieć sobie w salonie i tyle :)Więc nie ma tego złego...
Pokoik ptasi piękny jest,nie mogło być inaczej! a kredens dla mnie bomba,nie denerwuj się :D
Osobiście też nie lubię psów na kanapach,ale tak jak ktoś już tu napisał,u Ciebie to one faktycznie są częścią całości i normalnie muszą tam być :D zresztą tą są chyba najczystrze psy jakie widziałam .
POZDRAWIAM !
Witam Weranda wystepuje w Bieszczadach,ja mieszkam w Ustrzykach Dolnych i tam mozna ja nabyc.
OdpowiedzUsuńMagodo droga, nie spodziewałabym się (zwłaszcza po Tobie), że stać by Cię było na wyrzucenie tych pociech z kanapy...no bez przesady, mebel jest mebel, a piesY też człowieki!!!:D:D
OdpowiedzUsuńps fajo kolor ma ten kredens, coś pod turkus, czy jak??całkiem sympatyczny;))
Zaczytuję sie w Twoim bogu. Masz talent pisarski, może jak już będziesz miała więcej czasu napiszesz książke. Bestseller mrowany!
OdpowiedzUsuńPodpatruję też jak potrafisz wykorzystać rzeczy wydawałoby sie zupełnie bezużyteczne do wspaniałaych dekoracji - tu mam na myśli stare okna. Myślę, że w podobny sposób wykorzystam nasze stare okna, szkoda żeby poszły na spalenie.Stara solidna robota!
Pozdrawiam serdecznie Anula z Chaty pod Wiatrakami - Podkarpacie
Prosze Pani, ale bajkowy dom, przepiekny!
OdpowiedzUsuńCzy moglaby Pani napisac gdzie mozna kupic takie piekne kwieciste ptaki na czerwonych sznureczkach, a moze robila ja Pani sama, sa cudne.
Pozdrawiam cieplo
Zuza
Tak sobie odpoczywam czytając Twój tekst , oglądam zdjęcia i gdy dojechałam do kanapy z symetrycznie rozłożonymi na niej psinkami to wybuchłam śmiechem , jak to mówią " nigdy nie mów ,nigdy"?
OdpowiedzUsuńA propos fryzur , też mam kręcone włosy , a fryzjerzy tego nie lubią , oj nie lubią , dlatego jest jak jest , mam wieczny bałagan na głowie .
Zachód słońca fantastyczny , wygląda jak obraz , a to dzieło natury .
Bardzo podoba mi się kolor drewna w chacie bojkowskiej , wnętrza są takie jasne , pięknie to wygląda .
Pozdrawiam -Yrsa
Rzeczywiście, druga kanapa aż się kłania w pas :-) Ale za to obydwie psiny pasują kolorystycznie do obecnej sofy :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Norge
Mara
www.koszmara.blog.onet.pl
Czyli wyszło na to że bojkowska dla biszkoptów została odnowiona:)))))świetne:)))Fryzjerskie wyczyny na mojej głowie dawno temu zostawiły ślad w postaci poparzenia czubka głowy płynem do trwałej:))a pani fryzjerka mówiła włosy-rzecz nabyta:)a co do kredensu to proponuję pastę bielącą do drewna,zmienia brzydki kolor bejcy w ładny odcień postarzałego drewna:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak mozna zdobyc te piekne drewniane ptaszki.Sa cudowne i piekne w swojej prostocie.Prosze napisac czy mam szanse na jej zakup.Jezeli bylaby taka mozliwosc, to zamawiam 10 sztuk.
OdpowiedzUsuńBarbara
Na zdjęciu to ten kredens wygląda bardziej na niebieski i w dodatku bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńPowiem, że aż tak bardzo to bym się z nim nie męczyła, szkoda nerwów i tego uporu. Skoro zielona bejca nie schodzi, to pomalowałabym ją inną bejcą, np zielenią, brązem, czy czerwienia. Przecież nie wszystko musi być w jednym jasnym kolorze. Taki akcent "inności" moze tylko ożywić pomieszczenie, nie będzie takie monotonne :)
Pozdrawiam An
Witaj mieszkanko chaty magody :) sympatyzuje z Tobą od dawna, pierwszy raz się tu uzewnętrzniam. Biszkopty są słodziachne. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia ,jest w nich tyle spokoju i piękna...Pozdrawiam deszczowo znad morza
OdpowiedzUsuńCicha, Balbino, Riannon, OLQO, Gaju, Monique, MagdoW53, Labanerie, Emocjo, Kalino, Wsamrazik, Bellisimo, Lauro, Marzycielko, Kasiu, Asiu, Ewo, Pati,Kasiu ino-ino, Marto, Doroto, Lejdik, Anulo, Yrso, Maro, Bozenas - dziękuję Wam za wizytę i najserdeczniej pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSekutnico - fakt, Beza jest już wyższa od Buby!
Olu - pamiętam o tym!
Aniu - tak to ten Pan Jacek!
Gosiu - dziękuję!
Anonimowy - ja to wiem, ale ja mieszkam w bieszczadzkiej wsi nie w miasteczku jak Ty - do nas Weranda nie dociera :( A bez samochodu, tłuc się autobusem - w obie strony ponad 50 km, po to by kupić czasopismo? Pozdrawiam!
Zuza, ptaszki uszyła święta kobieta. Prowadzi bloga - u mnie na pasku bocznym: "Robótki z Myszką w podróży".Uściski.
Barbaro - nie przyjmuję zamówień na ptaszki :)
Kupiłam jednego na jarmarku w Lutowiskach - robi je jakiś człowiek ze Słowacji.Pozdrawiam.
An z Chatki - trochę mi się przykro zrobiło, że uważasz iż wnętrza są monotonne, może to kwestia zdjęć, bo ja tak tego nie odbieram. Pozdrawiam serdecznie.
Plakatówko - witaj!
Z radością informuję, że kredens już skończony! To co zielonego zostało to już będzie ale z efektu jestem zadowolona, oczywiście dzięki Maćkowi, który ponownie chwycił za szlifierkę :)
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających!
Mam już najnowaszą "Werandę Country". Gratuluje sesji. Piękna.
OdpowiedzUsuńTo co pokazujesz na zdjęciach, to widzę, a widzę jasne pomieszczenia, jasne pledy, pokrowce i poduszki, jasne firanki, materiały, jasne wiklinowe siedziska. Rozumiem, że lubisz jasne rzeczy, ale przy tak dużej ilości jasnych rzeczy, pomieszczenie staje się monotonne. Rzeczy się zlewają, potrzeba czegoś, jakiegos akcentu, na którym będzie można "zaczepić oko" np właśnie ta zielona komoda. Zupełnie inaczej byłoby widać te wszystkie drobiazgi.
OdpowiedzUsuńByc może, że rzeczywiście jest inaczej, ale właśnie po tych zdjęciach tak odbieram pomieszczenie :)
Pozdr An
Gratuluję sesji w Werandzie! Pięknie wyszło, a kozy prezentują się bardzo dostojnie. Zastanawiałam się właśnie, czy to aż z tamtej zimy, czy może Państwo z gazety przyjechali ze sztucznym śniegiem :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kredens możesz pomalować cracle jednoskładnikowym do decoupagu a potem białą farbą.
OdpowiedzUsuńPowstaną ciekawe spękania, które na brzegach możesz jeszcze dotrzeć żeby wyglądało na mebel postarzany.
Aj, jak sie ciesze ze pani odpowiedziala na posta!Niezwykle, na prawde, az sie milo w sercu mi zrobilo!A za JAckiem tesknie straszliwie i do Szczecina mi nie po dordze, bo dom rodzinny na poludniu a mieszkam w Californii,wiec jak przyjezdzam do Polski to sie blakam na poludniu bardziej.Chcialam w tym roku do was przyjechac,odpoczac,ale nie dane mi bylo, za to wybieram sie za rok w sierpniu! Moze zaprosimy Jacka do Magody, hi hi, wlosy nam zrobi ;P.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam z deszczowej dzis Californii i z niecierpliwoscia czekam na nowe wiesci na blogu.
Ja tam swoje wiem, jak juz będziecie mieli dwie kanapy w swojej chacie to na jednej będzie Beza a na drugiej Buba , no na trzeciej Bury a wy? cztery kupcie od razu, bo jak kozy przyjdą to Wy Moi Drodzy będziecie chyba do stajni przekwaterowani, a co? po co zwierzeta mają pana, aby im usługiwał, ooooooooooo!
OdpowiedzUsuńNie mogę się napatrzeć na te zdjęcia :):) Mam swojego pana Jacka fryzjera i zawsze się śmieję , że zna mnie jak własną kieszeń :) Potrafi wyczuć zły humor i natychmiast sprawia , że się usmiecham . Taki fryzjer to balsam na włosy , ale i duszę :) Pozdrawiam ciepło :):)
OdpowiedzUsuńJagódko, Ty ze swoimi pogaduchami i zdjęciami potrafisz rozgrzać serce :))
OdpowiedzUsuńAniołki na kanapie wyglądają czarująco :)) Dobrze, że Kot też ma miękko ;))
Ściskam mocno! Pa :)
Chciałam bardzo serdecznie pogratulować artykułu w Werandzie Country. Mimo, że te wnętrza znam już niemal na pamięć, to z równie wielką przyjemnością obejrzałam je w wersji drukowanej i po raz kolejny zachwyciłam się ciepłem i urokiem bijącym z Chaty Magody
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie z Wielkopolski/Ania
Dziś ukazał się najnowszy nr Werandy Country, przeczytałam i bardzo się ucieszyłam że zobaczyłam tam artykuł właśnie o Chacie Magoda.
OdpowiedzUsuńTen dom ma duszę i wspaniałych właścicieli. Pozdrawiam cieplutko.
Również serdecznie gratuluję artykułu w Werandzie Country :) Dużo dobroci życzę :)
OdpowiedzUsuńRównież gratuluję artykułu w Werandzie Country :) Dużo dobroci życzę :)
OdpowiedzUsuńJagódko uśmiałąm się jak zwykle:)
OdpowiedzUsuńPieski na kanapie wyglądają cudnie, ja mam 3 koty i też zajmują całą kanapę. Wstępu nie mają tylko do sypialni.
Pokój ptasi cudny jest:)
pozdrawiam serdecznie
Sesję w Werandzie widziałam i miło mi było, ze mogę oglądać coś i czytać o kimś, kogo odwiedzam od czasu do czasu na blogu:) gratuluję tej sesji:)Z fryzjerem mam podobnie jak Ty. odkąd mieszkam na wsi nie bywam w wielkim mieście często a żeby specjalnie do fryzjera jechać to już na pewno nie.. chadzam się farbować do wiejskiego salonu fryzjerstwa i staram się jak najmniej tam ciąć.. potem wracam i sama podcinam nożyczkami to tu to tam.. resztę jakoś ręką rozczochrana i jakoś leci.. ale dat podobnych zachodów słońca jak Twój to wystarczy mi taka fryzura jak mam... :)
OdpowiedzUsuńJAGODO
OdpowiedzUsuńSESJA W WERANDZIE PIEKNA.MILO O WAS POCZYTAC.SUPER POZDRAWIAM.
Piękna ta sesja w Werandzie, zakupiłam i pierwsze co to szukałam Waszej sesji:-) Pozdrawiam C.
OdpowiedzUsuńUffff ! W końcu dorwałam się do netu i w te pędy do Ciebie pognałam ....jak zwykle nacieszyłam się tą wizytą do rozpuku! Chata bojkowska pięknieje w oczach ,chociaż ona z gruntu piękna jest!
OdpowiedzUsuńKUPIŁAM DZIŚ WERANDĘ I MAM PODWUJNĄ RADOCHĘ Z WIZYTOWANIA TWYCH GOŚCINNYCH PROGÓW!!!!!!!!!!
BUUUUZIAKI ŚLĘ !
CMOK, CMOK.....
Bardzo Pani dziekuje za odpowiedz, ale niestety ta swieta kobieta, nie ma takich ptakow. Byc moze, ze ja sie nie doszukalam w blogu o ktorym Pani pisze tych ptaszkow, ale i tak dzieki, bede obserwowac.
OdpowiedzUsuńSciskam z calych sil
Zuza
Dawno do Ciebie nie zaglądałam bo mój komp odszedł na wieczną wartę :) mam innego już więc nadrabiam zaległości. Uśmiałam się z babskiego gadanie serdecznie. Jagódko potrafisz tak wszystko ubrać w słowa że czyta się Twoje zapiski z nieskrywaną przyjemnością. A co do zwierząt na kanapie... no cóż... co powiedziałabyś na spanie z jednym łóżku z facetem i 5 kotami?? Moja koleżanka powiedziała że koty to jeszcze ale facet ?? :)))przyznaję że ciasno mam ;)
OdpowiedzUsuńI załamałaś mnie z tym kredensem. Kiedyś prosiłam Cię o numer do Maćka w sprawie naszych starych drzwi jak je wyczyścić i w ogóle. Nie dzwoniłam dotychczas bo po prostu nie mam czasy i tak z nie się brać.Ale z tego co piszesz to Twój kredens ma to samo pod warstwą farby co moje drzwi :((( jak wymyślisz sposób na pozbycie się tego dziadostwa to daj znać. Pozdrawiam serdecznie i proszę wygłaskać całe towarzystwo B. Gaba B.
Raincloud, Jadwigo, Anaste, Joanno, Aniu, Ewelino, Aliszek, Bramasol, Tabu, Pati, Ito dzięki! Posyłam Wam serdeczności!
OdpowiedzUsuńZuza - napisz do niej po prostu, może uszyje?
Gaba B.- kredens jest już gotowy! Poskutkowało wszystko na raz: szorowanie, szlifowanie i jeszcze raz szorowanie i szlifowanie. Z efektu jestem zadowolona. Uściski!
witam! własnie czytam werandę i zachwycam się chatką - bo kocham takie klimaty! pozdrawiam cieplutko a adres zapisuję na przyszłość:)
OdpowiedzUsuńGosia z www.haftymalgosi.blox.pl
Pięknie jest u Ciebie i z przyjemnością się tutaj zagląda :) A dziś uśmiałam się niemało! Werandy jeszcze nie miałam w swoich dłoniach, ale nic straconego:) Pozdrowienia przesyłam!:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie wygląda wasza Chata w Werandzie Country. I wreszcie można było się dowiedzieć, kim z zawodu jesteście :-)
OdpowiedzUsuńIls ont très bien dans les divans et fauteuils!Chez nous aussi les animaux partagent nitre confort!
OdpowiedzUsuń