Przeszłość to dziś tylko cokolwiek dalej
Cyprian Kamil Norwid
Zawsze byłam straszną gadułą. Im jestem starsza, im więcej mam do powiedzenia tym mniej mi się gadać chce. Co nie znaczy, że staję się milczkiem - spokojnie jeszcze wyrabiam się za kilka osób, czego dowodem choćby jest ten blog.Lubię mówić, lubię mówić po polsku. Nasz język, jego gramatyka - tak jak nasze prawo - są otwarte na interpretacje.Ileż znaczeniowych niespodzianek niesie zmiana szyku zdania! Zabawa słowem, odnajdywanie celnych, soczystych określeń cieszy mnie niepomiernie. Lubię też oszczędne w słowa, krótkie zdania sięgające sedna rzeczy.
Przeszłość to dziś tylko cokolwiek dalej - sześć słów, które są kwintesencją naszego, indywidualnego życia, życia narodów, ludzkości. Nie zrozumie dziejów, historii ten, kto nie poczuje prawdy tego zdania.
Przeszłość to dziś. Dziś byłam w sanockim skansenie i poczułam to cokolwiek dalej. Mamy z Maćkiem świra na punkcie drewnianego budownictwa, moglibyśmy mieszkać i pracować w skansenie. Maćka radość to obcowanie z dziełem rąk dziesiątków anonimowych budowniczych, pojęcie ich intencji, sposobu myślenia, pracy. Ja jak to baba, widzę i czuję tam świat co był jeszcze wczoraj, cień pracującej przy krosnach kobiety, ciężkie kroki jej męża wracającego z pracy, śmiech dzieci, zapachy siana, ziół i kuchni, słyszę śpiew, słyszę porykiwanie zwierząt. Widzę to wszystko nie wysilając wyobraźni.
Przez wiele lat mieszkałam w Szczecinie. To około 1000 km od mojego obecnego domu. O historii tych ziem wiedziałam tylko tyle, ile nauczyłam się w szkole. Po przyjeździe tutaj zrobiłam kurs na przewodnika by dowiedzieć się więcej. Nie będę jednak zamęczać nikogo tą wiedzą. Nie rozwinę zwykłego gadulstwa.
Zanim dziś mój aparat padł już kompletnie, udało mi się zrobić trochę zdjęć. Niech one przemówią. Pomyślcie sobie, że na tych ławach siedzieli ludzie, jedli przy tych stołach, modlili się w tych cerkwiach gdzie z sufitu patrzyło na nich oko zawarte w trójkąt, używali na co dzień tych naczyń. Dotykali tych klamek, a tę mapę Europy wyrysował ręcznie - z pamięci - jeden nauczyciel. Patrzyli na swe domy tak jak na tych zdjęciach, suszyli zioła, zamiatali gliniane polepy, suszyli ubrania nad piecem, kołysali w kołyskach swe dzieci. Patrzyłam na ich życie, spracowane ręce i przygięte do ziemi z wysiłku ciała, widziałam ich radość i rozpacz, czułam ich miłość, obawy i lęki. Byłam dziś w ich domach, tak jak kiedyś do mojego wejdą inni ludzie, jutro...
Pozdrawiam serdecznie!
bardzo zadbany tez skansen. Tez mnie dziś naszło na zastanawianie się nad życiem ludzi kiedyś. Przy lekturze "Drogi do Zielonego Wzgórza"... :D
OdpowiedzUsuńPIĘKNIE NAPISANE I POKAZANE - KWINTESENCJA TEGO CO POLSKIE TEGO CO BIESZCZADZKIE !!! POZDRAWIAM BARDZO SERDECZNIE-DZIŚ WYJĄTKOWO BO Z KARPACZA :)
OdpowiedzUsuńmapę wyrysował z pamięci???
OdpowiedzUsuńdaj Panie Boże każdemu taka pamięć, a mnie w szczególności!!!
Byłam w tym skansenie wiele lat temu i bardzo miło wspominam zwiedzanie go z moimi małymi wówczas dziećmi.Dzisiaj już sami odwiedzamy wszystkie skanseny "na szlaku" i najbardziej fascynują mnie ślady "spracowania sprzętów domowych - te gładzie stylisk, wgłębienia dotykane przez wiele rąk w ciągu wielu lat.
OdpowiedzUsuńWitaj. Jako, że i ja do Sanoka mam niedaleko, często tam bywam. Choćby tu zamieściłam zdjęcia z maja br.: http://matyldabo.blogspot.com/2010/05/blog-post.html
OdpowiedzUsuńInne skanseny w naszym województwie nie umywają się do sanockiego. Ten w Kolbuszowej też jest piękny, ten w Markowej mniej, ale najpiękniejszy jest skansen w Sanoku. ;)
A co do cytatu z Norwida, to brzmi on dokładnie tak:
"Przeszłość - jest to dziś, tylko cokolwiek dalej:
Za kołami to wieś,
Nie jakieś tam coś, gdzieś,
Gdzie nigdy ludzie nie bywali"
- to fragment z wiersza pt. "Przeszłość" z tomu "Vade-mecum". Wybacz, ale C. K. Norwid to jeden z moich ukochanych poetów, stąd wiem skąd ten cytat pochodzi. :)
MAGODO JA NIE PRZEPADAM ZA GADULSTWEM ,UWIELBIAM ZA TO ROZMOWY (MOŻE DLATEGO, ŻE NIE POTRAFIĘ GADAĆ?)mam wrażenie ,że ty potrafisz gadać i cudownie rozmawiać ,że wiesz kiedy gadać a kiedy rozmawiać ,z kim gadać i z kim rozmawiać -chyba ci tej umiejętności zazdroszczę
OdpowiedzUsuńpostaraj się częściej "gadać i rozmawiać" na blogu
pozdrawiam Magda
Piekne zdjęcia, piekne słowa i pisz, mów, opowiadaj-masz wiernie słuchajace tłumy.
OdpowiedzUsuńI te tłumy codzień odwiedzaja Twoja teraźniejszość.
Buziole w nosy na noc.
lata temu miałam tam praktyki...cudowne miejsce.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Zwiedzałam skansen w Sanoku wiosną. Było tak soczyście zielono - teraz tylko pomarzyć o wiośnie :(.
OdpowiedzUsuńKiedyś zwiedzę Bieszczady dokładnie, narazie upodobałam sobie Beskid Niski, który po kawałku serce mi skrada :-)
Takie są tego eksplorowania efekty:
http://www.panoramio.com/user/2910418
Pozdrawiam i życzę wszystkiego naj.... :-)
Carolla
Dziękuję za ten post. Nepomucen piękny:)Pozdrowienia Magodo!
OdpowiedzUsuńDzieki za pokarm dla oczu i serca.
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz i piękne zdjęcia pokazujesz...
OdpowiedzUsuńCzuć klimat tamtych dni.
Z ogromną przyjemnością przeczytałam Twoje pisanie.
Pozdrawiam.
Welkie dzięki za piękną wycieczkę po Skansenie.
OdpowiedzUsuńW sanockim skansenie byłam niestety tylko raz, latem. Teraz, o tej porze roku, z tego co widzę na zdjęciach, jest tam o wiele bardziej melancholijnie. Mam nadzieję, że niebawem uda mi się ponownie tam być. Bardzo podoba mi się to, że na zdjęciach uchwycone są szczegóły - drobiazgi, które tak dużo mówią o żyjących tam kiedyś ludzich.
OdpowiedzUsuńz tych zdjęć emanuje taki spokój...cisza...błogość...
OdpowiedzUsuńpięknie
Pięknie malujesz słowem Magodo
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pieknie... Mi tez dzialaja na wyobraznie takie miejsca.
OdpowiedzUsuńChcialabym tam kiedys pojechac osobiscie.
Pozdrawiam jesiennie.
dziękuję, że mnie tam zabrałaś....
OdpowiedzUsuńtu, niedaleczko, też mam skansen... najbardziej lubię zapach drewna tam... i drobiazgi, przedmioty w izbach, jakby dopiero co wyszli z nich ludzie... ot tam, na pole....
cieplej w sercu...
Kawałek zaoranego pola, świeże kwiaty pod przydrożną kapliczką, gliniane garnki na płocie, pelargonie w otwartym oknie, zioła w ogródku... Takie "dodatki" do jakże bogatego "tradycyjnego" wyposażenia widziałam w skansenie pod Nowym Sączem. Trafiliśmy na dzień pod hasłem "U prapradziadka na wsi". W zabytkowych piecach pieczono chleb, na podwórku bielono płótno, we dworze grano koncert fortepianowy...
OdpowiedzUsuńNiezapomniany dzień. Podróż w czasie. Dotknięcie historii.
Wspaniale, że wstawiłaś tyle ciekawych fotek. Ja pochłaniam je wzrokiem, bo nie znam tych terenów, nigdy nie byłam we wschodniej części kraju. I z racji prowadzonej działalności, raczej wybrać się tam nie mam możliwości. Przynajmniej mogę sobie tu zajrzeć i mieć namiastkę tego, co widzą Wasze oczy.
OdpowiedzUsuńTwoj blog i to co piszesz , robisz jest wspaniale . Dzieki za przyblizenie historii .....Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń...A mnie idea muzeów skansenowskich nie podoba się wcale! Najszlachetniejsze nawet intencje nie usprawiedliwiają zbrodni rugowania z oryginalnego kontekstu i wyrywania razem z korzeniami najlichszej choćby chałupy, najskromniejszej choćby przydrożnej kapliczki... Czy to się godzi, aby okradać małe wiejskie społeczności z ich skarbów - z ich świętych pamiątek, by potem wystawiać je jako eksponaty na dziwowisko dla genetycznie zaprogramowanych na entuzjazm japońskich turystów?... Zabytki w ekspozycjach skansenowskich (przy największym nawet staraniu muzealników) to twory sztuczne, a tym samym pozbawione są tej nieuchwytnej metafizycznej autentyczności ... (co najwyżej znależć tam można wszechobecną dziś i nachalnie lansowaną pospolitą magię) ... Pewnie tak można: po żywność do hipermarketu, do kina po rozrywkę, a do skansenu po magię, nostalgię i ludową sztukę ... ale popytajcie, Szanowni skansenofile (jest takie słowo?), popytajcie swoich znajowych artystów malarzy lub rzeżbiarzy, czy udał im się choćby jeden plener w tych etnograficznych świątyniach?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, wicesołtys Bronisław
dzięki za wspaniałą wycieczkę - z ogromną przyjemnością zaglądam do Ciebie i zawsze jestem pod wrażeniem Twoich opowieści i zdjęć Wanda
OdpowiedzUsuńDziękuje i za to, że pokazujesz "mójSkansen" bo ja w Sanoku mieszkam i kocham to miasto bardzo.Kiedyś, gdy bylam małym dzieckiem Skansen znałam bardzo dobrze, moja cicia była przewodnikiem i pozwalała mi się w takiej chacie bawić.To było cudowne uczucie .Pozdrawiam Aklime
OdpowiedzUsuńTak , jutro to dziś, tyle, że jutro
OdpowiedzUsuńwww.okiemjadwigi.pl
Wspaniałe miejsce :) Lubię skanseny i lubię Twoje gadulstwo :) Nie przestawaj ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Aparat całkiem sprawny. Dziękuję za kolejne zdjęcia z duszą. Często jadąc widzę opuszczone domy. Po pewnym czasie popadają w ruinę, a przecież ktoś tam żył, cieszył się, umarł.Skansen i nie tylko ten w Sanoku, daje ciągłość. Będąc w takich miejscach aż kusi mnie dotknięcie ręką tego co kiedyś mogli dotykać mieszkańcy. Zamykam oczy... marzycielka
OdpowiedzUsuńDziekuje za ta galerie:) znam to miejsce doskonale...wiele razy tu bylam z rodzina..dzisz Krakowa dosć daleko.nie wiem czy Panstwo byliscie w wiosce pod samym zakopanym,nazywa się chochołów....to..zywy skansen,bylam tam pierwszy raz i..nie moglam uwierzyc ze takie miejsce istnieje...pozdrawiam serdecznie z Krakowa
OdpowiedzUsuńCudny wpis! Bardzo lubię takie Twoje, Jagodo, zadumy nad życiem! Wioska ze skansenu - piękna! Tamtejsi ludzie mieli dobry gust i wyczucie estetyki. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńBG
Nie zgadzam się z panem wicesołtysem i tezą o okradaniu małych wiejskich społeczności, które wcale nie dbają o własne skarby. Bardzo dobrze znam Bieszczady mimo że mieszkam 600 km dalej. Wystarczy popatrzeć co dzieje się z cerkwią w Bystrem (przechyla się i rozpada, za trzy lata przewidują, że już jej nie będzie), Smolniku czy Komańczy. Czy choćby cerkiew w Mrzygłodzie, choć to inna i odległa historia. W skansenach przynajmniej dbają o zabytki. Polecam stronę skansenu i wirtualny spacer dla tych co nie byli lub wracać by chcieli nieco częściej do tych pięknych przeżyć.
OdpowiedzUsuńhttp://skansen.mblsanok.pl/indexokno.php
Nie "wyrywa się" domów "żywych". Skanseny można lubić lub nie, jak inne muzea czy zabytki. Obcowanie ze "starym" to obsesja/moja/ to bycie, to szansa dla tych domów na godne "życie". A jeśli pospacerujemy miedzy zabudowaniami i pomyślimy o babciach, prababciach..Nie zawsze było szkło, aluminium i elektryczność. Nie koniecznie można lubić imprezy plenerowe organizowane dla turystów, ale one tez mają swoją misję. A poza tym nie było by tego bloga gdyby nie szacunek do takich chat...!!!!!marzycielka
OdpowiedzUsuńUważam, że skanseny to jedyne miejsca gdzie mogą przetrwać budynki i przedmioty związane z przeszłością wsi. W innych miejscach niszczeją i w końcu znikają bez śladu. Dzięki za pokazanie tego skansenu, nigdy tam nie byłam a mam na to, po zobaczeniu Twoich zdjęć, ogromną ochotę. Zwiedzałam kiedyś miejsce, w którym dzięki prof.Kwiatkowskiemu można obejrzeć stare chaty, spichlerze, karczmę i inne drewniane budynki przeniesione z Mazowsza i Podlasia.
OdpowiedzUsuńŻaden z tych obiektów nie zachowałby się w swoim danym miejscu. Zuza
Ten skansen to jedno z moich ulubionych miejsc. Bywam tam trzy-cztery razy w roku... te piękne chałupy dawno zamieniłyby się w próchnicę gdyby nie kilku zapaleńców. Dzięki nim mamy szanse oglądać żywą historię...
OdpowiedzUsuńMarzycielko! Proszę mi darować śmiałość, ale wydaje mi się, że organizowane imprezy plenerowe nie sprzyjają obsesyjnemu obcowaniu ze ''starym''... ;) ... w wolnej przestrzeni, mając pełną swobodę - wtedy można się rozmarzyć prawdziwie: a to dostrzec jakieś stare gotyckie poletko, a to barokową łączkę na której się pasą rokokowe owieczki... a wszędzie wokół marzycielskość trawusi, kwiatusi ... Ech, rozmarzyłem się i ja :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam panią bardzo serdecznie, wicesołtys Bronek
Nigdy nie byłam w skansenie i teraz widzę, że sporo mnie ominęło. Nie omieszkam poszukac jakiegoś w mojej okolicy. Piękny wpis i cudne zdjęcia (a jak się komuś nie podoba, to niech nie obrzydza innym). Pozdrawiam. DMi.
OdpowiedzUsuńMagodo, gadasz przepięknie.To już wiesz :) Ale nie gadałabyś tak, gdybyś patrzeć nie umiała.
OdpowiedzUsuńSercem.
Mistrzowsko!!!
Te zdjęcia przez leluchy, te światłocienie, perspektywy i zbliżenia na szczegół, czasem niezauważalny, i zdawałoby się mało ciekawy z oddali. Samo robienie zdjęć w pomieszczeniach, nawet najlepszym sprzętem - wiesz, jak ciężko pracują ekippy zdjęciowe, by potem sesja w czasopismach powalała na kolana. A Ty to sama potrafisz, bez tych szmerów-bajerów.
Zawsze wracam do każdego posta po wielokroć, by się napatrzeć :))
Sanok dopisuję do listy "na wakacje" Kiedyś :)
I zdjęcia przemówiły...cudnie ! Doskonale Cię rozumiem Magodo, też mogłabym zamieszkać w skansenie, uwielbiam ten zapach starych chat i drewna...
OdpowiedzUsuńI potrzebne są panie Bronku, bardzo! Stare chałupy i sprzęty dawno rozpadłyby się w proch, gdyby nie były zgromadzone i zadbane w takich miejscach, gdzie można zobaczyć kawałek historii i poczuć jak żyli i pracowali ludzie np. w szkole wiejskiej jak wyglądała tabliczka i rysik, o którym opowiadała mi mama, jak mełło się mąkę na żarnach, jak tkano na krosnach, jak wygląda ruta itp.
Moja wnuczka pierwszy raz zobaczyła kałamarz właśnie w skansenie ! I tysiąc innych rzeczy, o których nie miała pojęcia. Chociażby dlatego warto je gromadzić.
Pozdrawiam serdecznie
Eugenia
Ładne zdjęcia ( wiem co mówię ) i piękny tekst. Byłem tam wielokrotnie. Wiem ze skansen trawił pożar, złodzieje i inne plagi. Ale widzę że tak jak ludzie którzy mieszkali w tych domach podniósł się. jak zwykle cudnie p[piszesz Magodo
OdpowiedzUsuńpozdrawiam krakowsko
maro
Kiedy wchodzę na teren skansenu, przenosze sie w czasie i chłone ducha tamtych czasów. To magiczne miejsca. Pozdrawiam ciepło i dziekuję za piekne fotografie.
OdpowiedzUsuńOd nas zalezy ile historii pokażemy naszym dzieciom... Bo w zyciu każdego człowiek przychodzi taki moment, gdy sięga do historii... biorąc do ręki książki, które jeszcze nie tak dawno czytała moja mama, pieszczotliwie gładzę rogi stronic.. widzę, gdzie łapała za kartkę, by odwrócić stronę... Kocham czytać, tak jak ona... Tylko Ona to już historia... moaj, nasza.. bliska ale historia. Ksiązki mogły by stac zakurzone na półce, ale siegając po nie czuję dziwną magię, czuję bliskośc mamy... wiemże patrzę w tym samym kierunku co kiedyś ona.
OdpowiedzUsuńTak jest z przedmiotami, które mogły ulec całkowitemu zniszczeniu, ale ktoś na szczęście dostrzegł w nich dusze, magię.
ileż modłów, łez przed takimi własnie kapliczkami sie odbyło. Ci wszyscy ludzie patrzyli w jednym kierunku... I to jest własnie ważne.
Pozdrawiam Gośka ( wiedzmowata)
Naprawdę czuć klimat. Byłam kiedys w skansenie w Łowiczu i rozczarowałam się bardzo bo kurną chatę pokryli... blachą falistą (spaliła im się strzecha). Może to było tymczasowe, ale... pozostawiło taki jakiś niesmak.
OdpowiedzUsuńDziekuje i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKasia
Wiesz ,że uwielbiam Cię za całokształt a już szczególnie za sposób w jaki postrzegasz i chłoniesz świat.Z przyjemnością oglądam zdjęcia z Sanockiego skansenu i pomimo ,że tak niedawno tam byłam ,oglądam jak coś nowego. Po prosu patrzę z Twojej perspektywy i Twojego postrzegania....zazdroszczę ,bo chyba bliżej mi do budowlanego spojrzenia Maćka. Wiesz o co chodzi ...wetknąć wszędzie oczy i zobaczyć jak to jest zrobione...o głaskaniu nie wspominając.
OdpowiedzUsuńBuziaki i uściski ślę!
Pani Jagodo, w zakladce 'Mieszkancy domu' z boku blogu zabraklo Bezy....
OdpowiedzUsuńBeza jest na zdjęciu razem z Bubą :)
OdpowiedzUsuńMagodo!
OdpowiedzUsuńnie wiem jak , ale przegapilam tego wspanialego posta...a teraz , po obejrzeniu i przeczytaniu mam oczoplas...alez pieknie...alez zdjecia...cudowne swiatlo...pieeeeeeknie!
buziakuje
Ja byłam tam w lecie, byłam zachwycona po prostu:) I wielkością i rozmaitością miejsca. Dobrze , ze mieszkam całkiem "niedaleko, bo pod Rzeszowem - może się jeszcze kiedyś wybiorę. Swego czasu na przełomie lipca i sierpnia organizowano tam Eurofolk - festiwal muzyki pogranicza. Niestety osobiście mnie tam nie było ale słyszałam że to świetna sprawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://manufaktura-broszki.blogspot.com/2010/11/sanok.html
W rozstrzelanej chacie
OdpowiedzUsuńRozpaliłem ogień
Z rozwalonych pieców
Pieśń wyniosłem węgłem
Naciągnąłem na drzazgi gonta
Błękitną płachtę nieba
Będę malował od nowa
Wioskę w dolinie
Święty Mikołaju
Opowiedz jak to było
Jakie pieśni śpiewano
Gdzie się pasły konie
A on nie chce gadać
Ze mną po polsku
Z wypalonych źrenic
Tylko deszcze płyną
Hej ślepcze nauczę swoje
Dziecko po łemkowsku
Będziecie razem żebrać
W malowanych wioskach
Święty Mikołaju...
wiem, że to o Łemkach, ale tu też pasuje ...
Witam Magodo.
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie nie przeczytasz już tego komentarza, niemniej jednak mam potrzebę dopisania się tutaj.
W 2004 roku skrybałam, choć dokładniej "światłem malowałam" moją pracę dyplomową pt. "Skansen- kultura materialna wsi radomskiej". Dziś czytam wstęp Twojego posta i oczom nie wierzę...
"Przeszłość- jest to dziś, tylko cokolwiek dalej:
Za kołami to wieś,
Nie jakieś tam coś, gdzieś,
Gdzie nigdy ludzie nie bywali!..."- te słowa Cypriana Kamila Norwida umieściłam na początku mojej "bajki" o życiu w czasach nie tak bardzo odległych.
Niech ktoś mi teraz próbuje wmówić, że nie istnieje pokrewieństwo dusz, myśli, energii, etc.
A na Twoim blogu znalazłam się za sprawą starych kluczy, żeby było zabawniej.
Pozdrawiam cieplutko
Aneta.