"Można wszystko mi zabrać, a ja mogę jutro zacząć życie od nowa".
Beata Tyszkiewicz
Trafiłam ostatnio na te słowa, poraziły mnie swoją prostotą a wyrażają wszystko co chcę powiedzieć, wszystko co jest dla mnie ważne.
Moim sensem w życiu jest pomaganie innym. Tym, którzy tego potrzebują.
Sobie pomóc mogę tylko na jeden sposób - uwalniając się. Od stereotypów, wiary, niechęci, uzależnień. Od strachu. Trudno opisać ulgę jaką się czuje kiedy uwalniamy się od czegoś co nami rządziło. Rzuciłam palenie mimo, że było bardzo trudno. Kiedy pierwszy raz dotarło do mnie, że już nie chcę, nie potrzebuję poczułam się wspaniale! Nie jestem zależna od papierosów, alkoholu, reklamy, mięsa, słodyczy (sic!), nie jestem zależna od ludzkiej opinii, nie jestem zależna od związku. Nie jestem zależna od pieniędzy, przedmiotów czy marzeń - dziś są takie, jutro inne. Nie potrzebuję się podobać, nie kupuję nowych ubrań. Nie maluję się i jestem z tym naprawdę szczęśliwa. Kiedy patrzę, jak wiele kobiet nie umie wyjść z domu bez makijażu to jest mi ich bardzo żal. Makijaż nie sprawi, że będziemy miały bardziej udane życie, że mężczyzna będzie nas kochał po życia kres. To mit, bzdura.
Szczęście jest tutaj, teraz - nie w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości. Jeśli nie potrafisz cieszyć się życiem nieumalowana, w starej kiecce i ze starym mężem - nigdy nie zaczniesz się cieszyć.
Żyję własnym życiem, słucham własnego sumienia. Nie słucham co inni mają do powiedzenia na mój temat jeśli jestem uczciwa wobec samej siebie i norm społecznych. Nie daję sobie wciskać do głowy propagandy i nie przyjmuję tego co nie jest dobre w swoim założeniu. To nie prawda, że cel uświęca.
Jestem wolna od władzy bo nie potrzebuję jej dla siebie a zamknięta nawet w celi - nadal będę wolna. Wolność ma się w sobie. Ona jest w głowie każdego człowieka - tylko trzeba z niej korzystać.
Oglądałam niedawno film o tym jak powstawał ruch Greenpeace. Zaczęło się od blokady próby atomowej, potem ratowali od rzezi foki i wieloryby. Kto nie widział jak wygląda polowanie na te zwierzęta ten nie wie nic o czarnej stronie ludzkiej duszy. Wiem, że nigdy nie zapomnę, i że zawsze w chwilach zwątpienia będę przywoływać przed oczy tę scenę gdy dwóch mężczyzn stojąc na lodowej krze, blokowało ogromny lodołamacz, który pilotował statki pełne morderców żądnych foczej krwi. Stali kilka metrów przed dziobem statku, wystarczył jeden ruch ręki wściekłego mechanika by staranował ich. Na szczęście ktoś sfilmował tę scenę by dać świadectwo bohaterstwa i wolności, w imię której ludzie ci gotowi byli zginąć. Z wolnością trudno wygrać. Lodołamacz się cofnął i tego roku zginęło kilkadziesiąt tysięcy fok mniej!
Miłość, wolność - o nie warto walczyć. Nie wolno ich oddawać za fanty, gadżety, wygody, bzdury. Bez nich przestaniemy być ludźmi.
Wklejam kilka zdjęć w ten sposób żegnając się z zimą, która w Bieszczadach trwa jeszcze w najlepsze.
Pozdrawiam!
pięknie napisałaś, mądrze i tak prawdziwie....
OdpowiedzUsuńdziękuję...
Pozdrawiam!
Usuńpiekne widoki i mądre słowa :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńLudzie często mylą pojęcie wolności z pojęciem całkowitej dowolności robienia, co się tylko chce. Wolność to świadomość ograniczeń - Ty to doskonale rozumiesz. I to prawda, co piszesz: wolność jest w głowie, nie na zewnątrz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
UsuńPiękny wpis. Osobiście tylko śmiem nie zgodzić się z tym makijażem, bo osobiście lubię wyjść z domu umalowana (zwyczajnie lubię proces robienia makijażu, pewnie dlatego, że maluję..), ale też nie czuję się uwięziona. Kiedy mam na to ochotę wyjdę na miasto bez tapety, rozczochrana i w byle-jakim stroju. Nie czuję przymusu przypodobania się innym. I lubię tę wolność. Szkoda, że u nas nie jest tak jak w Londynie np., gdzie można w piżamie wyjść na zakupy i nikt z tego tytułu nie robi sensacji ;) Zdaniem innych też już przestałam się przejmować. Cudowna jest taka wolność i doskonale Ciebie rozumiem ;) Uściski ślę przedwiosenne..
OdpowiedzUsuńCzym innym jest zabawa z makijażem a czym innym uzależnienie od tego jak wyglądam swojego samopoczucia. Skoro masz do tego dystans - jesteś wolna :) Pozdrawiam!
UsuńMarzę o emeryturze , o spranym dresie , włosach spiętych w kucyk i wolności...
OdpowiedzUsuńNiestety, będąc " na stanowisku " obowiązuje mnie dress code , a i tak koleżanki dyrektorki z niesmakiem patrzą na moje nieumalowane paznokcie i szpakowate włosy.Powoli- podobnie jak Ty- przestaję się przejmować opinią innych , chcąc żyć w zgodzie z sobą. Pozdrawiam serdecznie i zazdroszczę tych widoków...
Życzę z całego serca tego w zgodzie ze sobą życia :) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńAnonimowy21 lutego 2017 18:14 :)))) nie przyszło pani do głowy ,że zagraża pani wolności tych kobiet?:)skoro z niesmakiem patrzą to znaczy ,że to estetki ,w spranym dresie można pracować gdzie indziej przecież i żyć w zgodzie ze sobą :)))pomyliły panie pojęcie wolności z pojęciem 'prawa' Kalego:)
UsuńMoże nie na temat, ale jest taki wiersz Stanisława Barańczaka:
OdpowiedzUsuńJeżeli porcelana to wyłącznie taka
Której nie żal pod butem tragarza lub gąsienicą czołgu,
Jeżeli fotel, to niezbyt wygodny, tak aby
Nie było przykro podnieść się i odejść;
Jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce,
Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci,
Jeżeli plany, to takie, by można o nich zapomnieć
gdy nadejdzie czas następnej przeprowadzki
na inna ulicę, kontynent, etap dziejowy
lub świat
Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?
Jak najbardziej na temat! Dziękuję!
UsuńTo wielkie szczęście móc napisać, że jest się człowiekiem wolnym, wydaje mi się,że ze mną jest trochę podobnie, a uświadomiłam to sobie, kiedy udało mi się kilka lat temu rzucić palenie, nic nie musiałam. To takie pierwsze skojarzenie, ale sięgając głębiej, to mam jedno zniewolenie: strach o moich najbliższych i chyba nie chcę się go pozbyć.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tego posta.:))
Na razie dążę do wolności :) Usuwam z głowy kolejne zniewolenia.Obawa o bliskich nie jest niewolą, jest miłością. Pozdrawiam!
UsuńJa tu szczęśliwa, że miałam z 5-10 cm śniegu, a u Ciebie to dopiero pełnia szczęścia, hehe tyyyyle śniegu, bieli. Zazdroszczę. Piękne kadry
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję!
UsuńNo tak w całej rozciągłości - wolność to stan umysłu....
OdpowiedzUsuńA Bieszczady cudowne i Twoje w nich życie, zazdraszczam i pozdrawiam
Pozdrawiam!
UsuńRáj na zemi...Krása...Věrka
OdpowiedzUsuńDzięki! pozdrawiam :)
UsuńZazdroszczę takiej wolności. Jestem dopiero na początku tej drogi i nie przychodzi mi to tak łatwo. Pomimo tego, że już od ponad roku mieszkam na wsi, dawny tok myślenia nie odpuszcza.
OdpowiedzUsuńNic nie przychodzi łatwo, nikomu. Powodzenia w Twojej drodze!
UsuńChcieć to móc.Gdybyśmy potrafili wszystko to włożyć do odpowiedniej szufladki,ależ pięknie byłoby na tym świecie.Ja segreguję.segreguję...jest cięzko,ale nie jest żle...pozdrowienia i cieplutkie uściski posyłam na przednówku zaczytana Alicja
OdpowiedzUsuńZa uściski dziękuję :) Pozdrawiam!
UsuńPiękne i takie mądre słowa,tylko szkoda że moja żona nie czyta takich postów.Pozdrawiam Panią - Piotr z również zaśnieżonego Roztocza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Piotrze i żonę też pozdrawiam! :)
UsuńPiękne i mądre, bo w sekundzie można stracić wszystko i dopiero wtedy można poczuć co jest najważniejsze,ale nie zawsze, się da. Czasem łatwiej pomóc obcym, niż komuś z najbliższej rodziny...czasem ...ale warto pomagać i pamiętać co jest ważne w życiu. Ile słońca w Bieszczadach. W Warszawie było zaledwie kilka słonecznych i śnieżnych dni, a teraz odwilż i też szaro i deszczowo..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Pozdrawiam!
UsuńCieszę się, że odnalazłam przez przypadek twój blog, Tak pięknie piszesz a mądrość i rzeczywistość odnajduję tu w każdym słowie.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoje zdjęcia, Twoje miejsce na ziemi jest bajkowe. Może kiedyś odwiedzę Twoją chatkę i osobiście popodziwiam te piękne krajobrazy z Twoich okolic. I aby mi już nie uciekł Twój blog zapisałam go do obserwowanych. Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za tyle mądrych słów
Dzień dobry!
UsuńPiękny wpis. Pan Bóg chce czynić dobro naszymi rękami. Tylko musimy mu pozwolić i znaleźć w sobie odwagę na pierwszy krok. Później samo pójdzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mocno z wietrznego Podlasia (a szczególnie Migotkę)
Aneta
Pozdrawiam!
UsuńJak niewiele potrzeba do szczęścia jeśli tylko potrafimy się wyzwolić z tego co nam tak na prawdę nie jest niezbędne.
OdpowiedzUsuńW takim domowym otoczeniu przyrody łatwiej się otworzyć na wolność.
Piękny post i zdjęcia, mądre słowa. Czasem trzeba żeby ktoś nam uświadomił to czego nie potrafimy sami dostrzec.
Pozdrawiam po sąsiedzku :)
Miłego dnia życzę!
UsuńPrzeczytałam. Wspaniały, ciekawy wpis,...tylko jak to zrobić by uwolnić sie od strachu? Strachu przed chorobą, samotnością.Strachu przed bólem, który już czai się za rogiem. Choroba już jest, ból od czasu do czasu, a co dalej?? ciemny czarny tunel. Kiedy świeci słońce nabiera się ochoty na życie, na ciąg dalszy, ale to mija.Jak wszystko w życiu. Mimo naszych starań.- Przepraszam, żę ten smutny wpis, ale ... Weronika
OdpowiedzUsuńKiedy nasze życie jest spełnione, kiedy mamy pewność, że zrobiliśmy, przeżyliśmy wszystko co było możliwe - strach mija. Człowiek nigdy nie jest samotny - ma siebie :) Nawet w chorobie można coś robić dla innych. Każdy z nas odejdzie - to nieuchronne. Nie można tego żałować bo szkoda życia. Bardzo mocno pozdrawiam!
UsuńSerdecznie dziękuję. To jeden z tych trudniejszych dni. Jutro będzie lepiej. Nowotwór i starość to niedobrana para. Póki mogę chodzę do klubu, na spotkania. do kina czy teatru. Oby tak zostało na dłużej.
OdpowiedzUsuńLubię czytać Twojego bloga. To tak jakbym częściowo chociaż tam w Bieszczadach była. Kiedyś jeździłam tam często i chwilami zazdroszczę Ci tej ciszy, tego powietrza, widoków. Miło, że dzielisz się tym wszystkim z innym. Wszystkiego co najlepsze - Weronika. (to dla Twojej wiadomości)
Pozdrawiam!!!
UsuńBardzo mądre słowa - ja nawet myślę, że moje poczucie wolności byłoby jeszcze większe niż jest, gdyby mnie zamknęli!
OdpowiedzUsuń...a w temacie zimy w Bieszczadach - w zeszłym tygodniu byłem w rejonie Teleśnicy, no i miejscowy traktor był mi niezbędny....
No bo jak zwykle - nadal nie nabyłem łańcuchów.
I w ramach mojego poczucia wolności nadal nie nabędę - bo zawsze sobie radzę bez nich przecież!!:))
gregg
My też nie jesteśmy "niewolnikami łańcuchów" Jeszcze w Bieszczadach ciągników nie brakuje :) Pozdrawiam!
UsuńMagdo Kochana Pani, czytam Twego bloga od lat . Ale dzis sie wreszcie wypowiem, WOLNOSC o ktorej piszesz trafila w ma dusze tak mocno ze musze dzis powiedziec : Dzieki ze jestes Magdo Pani Kochana
OdpowiedzUsuńDanuta K.
Pozdrawiam najserdeczniej Danuto!
UsuńMagodo, zastanowiłam się przez chwilę, czy jestem wolna, i niestety pod pewnym względem nigdy nie będę, bo mam zobowiązania , umowę o pracę, bo jestem winna to i owo w banku, bo mam rodzinę, która mnie w pewien sposób uzależnia, choć to akurat uzależnienie lubię, lecz paraliżuje mnie nieraz sama myśl,że tyle poprzez nią mam do stracenia, nawet w snach nie mogę się uwolnić od strachu o bliskich, więc to jest uzależnienie, taka miłość, choć słodka. Reszta rzecz nabyta, choć i tu ie jestem pewna, czy mogłabym bez poczucia niepowetowanej straty i żalu wynieść się z miejsca, które tworzyłam z moimi bliskimi ostatnie 10 lat od totalnej ruiny, po dziś wciąż coś doskonaląc. No i ogród... Nie, tego sobie nie wyobrażam czymś zastąpić. Pracę mogłabym zmienić, szafę oddać,złoto sprzedać,ale nie to miejsce na ziemi. A jednak pewnie kiedyś będzie trzeba... Z makijażem jest tak,że nie lubię swoich podkrążonych oczu i przebarwień pokazywać światu, ale zmarszczek się nie wstydzę, więc jest to tuszowanie niedoskonałości, a nie maska, a i bez pudru z domu wyjdę bez strachu,że ktoś padnie na zawał. Po prostu lubię o siebie zadbać z umiarem, wyglądać "z miejska" w szkole,owszem, to jest stereotyp i cóż poradzę,że pewien "kostium" obowiązuje, ale w lesie czy na łące mnie w szmince nie ujrzysz, zapewniam :) Myślę,że każdy powinien sam kontrolować to, na ile poddaje się "zniewoleniu". Jeśli go to nie uwiera i dobrze mu z tym, to jego sprawa, ale refleksja jest potrzebna. Od czego na pewno nie chcę się uwolnić, to empatia. Kogokolwiek by dotyczyła, nie ma siły, by mnie z niej wyleczyć, by powstrzymać mnie od walki na rzecz. Chciałabym być na tyle wolna i niezależna choćby finansowo i czasowo, by móc oddać się wyłącznie staniu na krze:) Ale póki co robię to, co mogę od lat, ustaloną w banku comiesięczną kwotą prócz tych doraźnych pojedynczych akcji, apeli, wysyłania podpisów, pisania listów.Czuję,że po to się żyje, by przez tę małą chwilę na ziemi coś dla natury zrobić od siebie, i mam nadzieję,że tak jak piszą, mój fluid nie był testowany na zwierzętach :)
OdpowiedzUsuńLewkonio! To wielki dla mnie zaszczyt, że moje słowa spowodować mogły tyle przemyśleń :) Najserdeczniej pozdrawiam! Buziaki!
UsuńPani Jagódko.... kiedy myślałam,że los zabrał mi już prawie wszystko, poddałam się, tak niewiele brakowało, i wtedy właśnie pomógł mi wyjazd do Magody i od tamtej pory, z dnia na dzień zaczynam powoli od nowa... Aneta
OdpowiedzUsuńMocno przytulam!!!
UsuńJagódko, jak ładnie napisałaś :) To przecież cała prawda życiowa jest! Czuję podobnie. Wolność to również wielka umiejętność. Umiejętność oderwania się od biegnącego w jednym kierunku tłumu. Uczmy się bycia wolnymi, bo tylko wtedy poczujemy, że nasze życie należy do nas :)
OdpowiedzUsuńMasz rację! Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńWspaniały post - przepiękne zdjęcia - pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
UsuńPo raz pierwszy nie zgadzam się z wpisem, niestety. Dobrze jest pisać, że nie jest się uzależnionym od związku, gdy ukochany mężczyzna jest na wyciągnięcie ręki. Co by się stało, gdyby odszedł (czego, broń Boże nie życzę!) np: do zadbanej, umalowanej, młodszej kobiety? Czy nadal czułabyś się "wolna"? Fizycznie, z konieczności tak ale czy mentalnie też?
OdpowiedzUsuńNa szczęście jesteś "z natury" piękną kobietą i możesz sobie pozwolić na zbytek niemalowania się. Ostatnio w sklepie obsługiwała mnie miła, kompetentna dziewczyna tak zaniedbana, że żal było patrzeć! Przetłuszczone włosy, bez makijażu, dekolt obsypany krostami, ubiór uwydatniający mankamenty sylwetki... Nie pomyślałam o niej, że to "kobieta wolna" lecz, że bardzo nieszczęśliwa lub z mocno zaniżonym poczuciem własnej wartości. Czy jej intelekt przysłonił okropny wygląd? Niestety nie. Totalna ignorancja jest równie niewskazana jak i przesadne dbanie o wygląd. No tak ale też czujesz się "wolna" od myślenia, "co myślą inni". Choćby dla własnego dobrego samopoczucia warto zadbać o "minimum estetyczne", tak uważam.
A co z byciem niezależnym 'od przedmiotów"? Jeździsz po targach staroci w poszukiwaniu rzeczy w określonym stylu. Nie uważasz, że jesteś uzależniona od właśnie tego rodzaju piękna? Jak byś się czuła, gdybyś miała mieszkać w domu z betonu i szkła w stylu np: nowoczesnym i minimalistycznym?
A co z byciem niezależnym od marzeń? Czy nie można powiedzieć, że uzależnienie od nich popycha nas do ich realizacji? Pamiętam Twoje wpisy, jak to porzuciłaś życie i karierę zawodową w wielkim mieście, bo marzyłaś o Bieszczadach...
Czy tego chcemy czy nie, na naszą osobowość mają wpływ marzenia, słabostki, nałogi, namiętności, wrażenia zmysłowe, przedmioty, inni ludzie etc. etc. Uważam, że nie ograniczają one naszej "wolności", gdy nie pozwolimy im nad sobą zapanować lecz umiemy przyznać się - także przed sobą - że one istnieją i mają wpływ na nasze życie. Wypieranie się ich i nazywanie "wolnością" nie ma sensu.
Pozdrawiam i jak zawsze z niecierpliwością czekam na kolejny wpis.
Ola M.
To fajnie się ze sobą nie zgadzać a nadal lubić :) Pozdrawiam!!!
UsuńHmmm,Ola M, Magdzie chodziło o coś innego " zaniedbanie, to była ta dziewczyna w sklepie,ja też pracuję w sklepie, na codzień się nie maluje ale do pracy tak -ponieważ wstyd mi- mam bardzo ale bardzo wrażliwą cerę,popękane naczynka - wyglądam jak stara pijaczka czerwona na buzi muszę to zatuszować jest to tylko podkład i puder i cień do brwi bo mam jasne a uczulona jestem na henne,ciuchy- od kilku lat jedna sukienka na uroczystości od kilku lat bo na co dzień spodnie /// a co do wolności no tu niestety dom,praca,rodzina,a słodycze to mój nałóg,a to co powiedzą ludzie nie obchodzi mnie zupełnie,
OdpowiedzUsuńW sumie potwierdzasz to, co napisałam wcześniej. :-)
UsuńJeśli wrażliwa skóra i popękane naczynka bardzo Ci przeszkadzają, to polecam sprawdzony gabinet kosmetyczny i laser.
Pozdrawiam i życzę powodzenia!
O jeżu, Jagódko, jak ja tęsknię za Wami i Magdą :), za naszymi porannymi rozmowami i świadomością, że za chwilę wyruszę na szlak, który poleciłaś. Tęsknię za Kićką, Burym, psiakami, Bezą i Bubą. Za pięknie nakrytym stołem i Twoimi smakołykami. Atmosferą. Twój wpis dobrze się wpisuje w moje obecne życie. Dziękuję i serdecznie ściskam i pozdrawiam. Agata
OdpowiedzUsuńAgata! A ja tęsknię za Tobą! Poważnie! Uściski!!!
UsuńPrzeczytałam post o wolności oraz wyrywkowo niektóre wpisy zamieszczone pod nim i szczerze mówiąc zrobił mi się w głowie mały kogel-mogel. Już w trakcie czytania, jakaś cząstka mnie nie zgadzała się z argumentami dot. bezwzględnej wolności. Myślę, że znaczenie pojęcia " wolność " jest dla każdego człowieka czymś innym, tak jak i " miłość". Niestety lub "stety" żyjemy między ludźmi, jesteśmy osobami społecznymi i czy chcemy, czy nie, jesteśmy w jakiś sposób zależni od innych, nawet w Bieszczadach. Realizując swoją " wolność", nie możemy w żaden sposób naruszać wolności innych. A to już jest ograniczeniem. Żyjąc w jakimkolwiek związku, musimy się liczyć z upodobaniami drugiego człowieka, jego potrzebami. Mając dzieci dobrowolnie oddajemy część swojej wolności, bo je kochamy.To samo z partnerem wnukami, przyjaciółmi... Myślę, że też wiele w zamian dostajemy, bo im więcej dajemy , tym więcej otrzymujemy, ale nie zawsze.
OdpowiedzUsuńZgodziłabym się ze stwierdzeniem, że uzależnienia ograniczają i wiążą,a rezygnując z alkoholu, papierosów, słodyczy odrzucamy te więzy, ale co z innymi więzami?
Mieszkam w Bieszczadach wyrywkowo, tyle ile mogę. Bardzo chciałabym cały czas, bo kocham naszą chatę, którą udało się nam tutaj postawić. Ograniczają mnie jednak więzy rodzinne. Przez dwa lata wspomagałam ojca w walce z rakiem. Nie dawał sam rady, więc jeździłam z nim po lekarzach, byłam pielęgniarką przy jego łóżku, gdy prawie umierał po chemioterapii, przewijałam, karmiłam itd. Teraz sytuacja mojego kochanego " staruszka" jest na tyle dobra, że może pozostać w domu (400 km od Bieszczadów) z moją siostrą. Niestety jakakolwiek jego niedyspozycja sprowadza mnie z powrotem do rodzinnego domu. To mój wybór, ale też wiem, że ojciec przy mnie nabiera chęci do życia, wierzy, że i tym razem się uda.Wcześniej woziłam go do chaty ze sobą, ale teraz dla niego podróż jest za daleka. Dobrowolnie zrzekam się więc części swojej wolności aby dać odrobinkę siebie innym. Obserwuję też wolnych młodych ludzi, dla których jakiekolwiek zajęcie jest odbieraniem wolności. To ci, którym nie opłaca się wstawać z łóżka za marnych parę groszy. Oni też wyznają teorią " wolności bezwzględnej". Nikt nie będzie im ograniczał żadnych praw, bo na to nie pozwolą. Spędzają dnie przed barami, bo są wolni! Chata jednego z nich wygląda, jakby od kilku dziesięcioleci nikt w niej nie mieszkał. On się nie myje i jest naturalny. Gdy wchodzi do sklepu, odbiera innym wolność zakupów, bo nikt nie wytrzymuje zapachu...
Fajnie jest poczuć w sobie wolność ducha, bo sama tego wielokrotnie doświadczyłam między innymi, gdy wiele lat temu samotnie wędrowałam na Kopę Biskupią. Poczułam wtedy niesamowite zespolenie z przyrodą i wolność. Gdy pierwszy raz samodzielnie przejechałam jako zielony kierowca dużą bieszczadzką pętlą i w paru innych podobnych sytuacjach, które sprawiły , że poczułam się silna, sprawcza, nieograniczona. Jestem przeciwniczką zniewalania, jednak czasem inaczej się nie da, bo nie żyjemy w próżni. Napisałam tylko odrobinkę swoich skojarzeń dot. pojęcia "wolność". Na ten temat można by chyba napisać rozprawę. Nie mniej życzę, aby udało Ci się jak najczęściej czuć wolną.
Cieszę się jeśli moja pisanina mogła sprowokować tyle różnych refleksji :) Najserdeczniej pozdrawiam!!!
UsuńPiszesz, jak miło! Ucieszyłam się, bo sama robiąc korektę książki mam dość. Tak wiem uprzedzałaś. To jest rzeczywiście trudna praca. Piszę od czasu do czasu. Wiem, wczoraj potwierdziłam to ponad wszelka wątpliwość, przyjaźń, spotkania, ludzie i ich serdeczność, życzliwość to jest ważne. Ważny jest człowiek z którym chcemy być, rozmawiać, rozwiązywać nasz małe problemy. Józef był naszym przyjacielem, nie chorował, był dzwoniliśmy do siebie, wpadał, piliśmy wino, herbatę, od jakiegoś czasu nie dzwonił, za to ja starałam się "złapać" kontakt. Niestety... Odszedł szybko dzień dwa, nikt nas nie zawiadomił, wczoraj pożegnaliśmy go na mszy, byliśmy my i dwie trzy przypadkowe osoby??? W końcu uspokoiłam się, ale nie tak miało być nie tak!
OdpowiedzUsuńj
Jadwigo... mocno Cię przytulam!
UsuńNapisalas madre slowa ale z jednym z nich:
OdpowiedzUsuńJeśli nie potrafisz cieszyć się życiem nieumalowana, w starej kiecce i ze starym mężem - nigdy nie zaczniesz się cieszyć.
sie nie zgadzam. Chodzi o starego meza. Nie masz starego meza wiec nie powinnas tak pisac. Ja mam, z moim mezem znamy sie 45 lat, jestem szczesliwa bo mnie sie po prostu udalo ale ty ciut sie zagalopowalas.
Nie jest moja intencja absolutnie cie urazic, pisze tylko dlatego bo musze byc w zgodzie sama ze soba. Mam nadzieje, ze rozumiesz
Hm... a co mam rozumieć?
OdpowiedzUsuńZ moim mężem jesteśmy razem od prawie 20 lat zatem myślałam, że mam prawo tak napisać ale oczywiście nie zamierzam na ten temat dyskutować bo ewidentnie nie zrozumialaś, że nie piszę o mężu starym wiekiem ale starym stażem. Dla niektórych w tym kontekście mąż lub żona starzeją się po kilku latach.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńLubię tu zaglądać do Ciebie, jestem pełna uznania dla twojej kreatywności, autentyczności, otwartości, z przyjemnością czytam twoje teksty, w których dzielisz się przemyśleniami z innymi, doceniam bardzo twoje wpisy i to, że wśród wielu obowiązków jakie niesie codzienność znajdujesz czas na prowadzenie bloga.
OdpowiedzUsuń