Pierwszy raz w Bieszczady przyjechałam z Maćkiem. Mieliśmy ze sobą najmniejszy z możliwych namiot i kiedy patrzę na zdjęcia, nie umiem sobie wyobrazić jak my się w nim mieściliśmy. Tuż przed wyjazdem dostałam od pewnego starszego Niemca butelkę wina z jego piwniczki - od razu powiem, że jesteśmy z Maćkiem dziwni i za winem nie przepadamy. Nie smakuje i co zrobisz! Znajomi, smakosze wina próbowali nas do tego trunku przekonywać, poili najlepszymi markami, sama mając świadomość, że nienormalna jestem, przy okazji pobytu we Francji wydałam majątek na polecane mi butelki i...kicha! nie smakowało!
Kiedy postanowiliśmy spędzić w Bieszczadach kilka dni, bez głębszej refleksji wrzuciłam otrzymaną butelkę do bagażnika, napakowałam co tam jeszcze było nam potrzebne i pojechaliśmy. Tu zrobię dygresję i opowiem historię Józka bo potem wracać do niego nie będę: Józek to średniej wielkości pająk, który udziergał solidną pajęczynę za samochodowym bocznym lusterkiem. Po kilkunastu godzinach jazdy gdy wieczorem wjeżdżaliśmy na pole namiotowe w Cisnej, Józkowa sieć była nieco porwana przez wiatr a sam Józek lekko poddenerwowany, tkwił ukryty za lusterkiem. Kiedy rano mówiłam mu dzień dobry, ochoczo uwijał się wokół naprawionej sieci. I tak było codziennie, wiatr niszczył, Józek naprawiał. Po tygodniu wrócił z nami do Szczecina i zza lusterka wypłoszyły go dopiero jesienne chłody. Podejrzewam, że przeniósł się do domu bo często odnosiłam wrażenie, że go widzę.
Bieszczady, w które mnie zupełnie nie ciągnęło bo wcześniej chodziłam po naprawdę wysokich górach - zachwyciły mnie tym co w nich jest a zdefiniować się nie da. Zapachy, widoki, odgłosy natury pozostały już na zawsze w pamięci i sercu. Z gór schodziliśmy na namiotowe pole, gdzie dzielnie czekał na nas najbadziej odjechany namiot świata, Maćkowi sięgający do kolan. Któregoś wieczoru, w Ustrzykach Górnych przypomniałam sobie o butelce wina. Spróbowaliśmy, popatrzyliśmy na siebie...potem drugi ostrożny łyk...to było niesamowite! Mityczna ambrozja musiała właśnie tak smakować! Zaczęliśmy oglądać butelkę i odkryliśmy datę: 1957 rok. Wino było gęste, niezbyt słodkie, nie cierpkie, sama nie wiem jakie - było pyszne! Cudowne! Delektowaliśmy się każdym łykiem, było mocne ale delikatne. Zaszumiało nam na wesoło, czułam się lekko i beztrosko. Byłam piękna i inteligentna a świat był taki zabawny! Butelka tej ambrozji wystarczyła na kilka cudownych godzin śmiechu i poczucia lekkości bytu. Niezapomniane chwile!
I takie są moje pierwsze wspomnienia związane z Bieszczadami. Nie wiedziałam wtedy, że równo za dwa lata będę mieszkanką Lutowisk.
Niestety nigdy wiecej nie trafiłam na wino, które choćby odrobinę przypominało tamto.
Przez ostatnie dwa lata zrobiłam tysiące zdjęć - potrzebne były do książki. Do każdego rozdziału, działu, strony musiałam wykonywać kilka ujęć lub sesji bo nie wiedziałam, które zdjęcie ostatecznie będzie pasować - o tym decydowała składająca książkę pani Karia. Ta konieczność fotografowania mimo zmęczenia, braku czasu i często - ochoty, sprawiła, że teraz aparat omijam szerokim łukiem i nie zabieram go jak kiedyś ze sobą na spacery. Mam nadzieję, że niechęć ta minie mi niebawem bo fotografować przecież lubię.
Pokażę to co mimo wszystko udało się pstryknąć wiosną. Wrzucam po kolei bez tematycznego klucza:
Powyżej Tosia, podopieczna Huberta, jednego z bohaterów mojej książki. Poniżej: waleczna Mirabelka pokazuje, że jest gotowa zginąć w imię wartości... bez względu czy wrogiem jest ptak czy nie ptak.
I tak oto dobrnęłam do lata !
Jeśli jeszcze ktoś tu zagląda - pozdrawiam serdecznie!
Piękne to wszystko...pozdrawiam i dobre myśli ślę :)
OdpowiedzUsuńUprzejmie dziękuję! :)))
UsuńPozdrawiam i ja.
OdpowiedzUsuńMacham rączką!
UsuńJak ja uwielbiam czytać Pani BLOG ! Tak bardzo mi tu brakuje tych Pani wpisów- facebook to nie to samo ;)
OdpowiedzUsuńStaram się :) Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJak miło przeczytać że Karia składała Pani książkę. Jeżeli Karia z Naszej Kięgarni to musi być Korobkiewicz. Moja ulubiona sąsiadka z osiedla. Pozdrawiam serdecznie - byliśmy u Was w sierpniu zeszłego roku. Kasia Podbielska
OdpowiedzUsuńTak, to właśnie ta sama Karia - wspaniała! I pozdrawiam najserdeczniej!
UsuńPiękne zdjęcia i opowieść o Józku(winie też) ale książka jest najpiękniejsza :)) mam ją zawsze przy sobie i czytam tam,gdzie mi się akurat otworzy.Opowieść o kozach nas zachwyciła, śmiałyśmy się z córką do rozpuku, czytając ten fragment w przerwie koszeniowej ;))pięknie to napisałaś - i nie tylko to :))Serdeczności :))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! To wspaniałe usłyszeć tyle pochwał! Uściski ślę! I dla córki buziaki :)
UsuńPrzepieknie. Opowieści uroczoubrane w słowa. Lutowiska? Gdybym wcześniej znała Twoje wyjatkowe siedlisko wpadłabym chociaz na pogaduchy i przywitała się z pieskami. Byłam zwiedzałam, spacerowałam. Uwielbiam bieszczadzkie klimaty. Pozdrawiam serdecznie. Następnym razem nie omieszkam odwiedzic byc możej na dłużej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
UsuńOj Jagódko ...lowciam Cię za słowo pisane , pięknie opowiedziane historie i za te zdjęcia cudne ... tak za całokształt zresztą . Uściski serdeczne przesyłam ☺
OdpowiedzUsuńJa Cię kocham bardziej! Nieodmiennie od lat!
UsuńAż wstyd prawić banały, że piękne zdjęcia. Bo piękne tak, że dech zapiera. Malutka Mirabelka wciśnięta w podusie na kanapie jest wzruszająca i rozczulająca w szarży na krowę!
OdpowiedzUsuńŚwiat w Twoim obiektywie jest bez skazy:)
Bo ten świat po prostu jest piękny :) Pozdrawiam!
UsuńZ niecierpliwością wyczekuję wpisów i zaglądam z radością.
OdpowiedzUsuńKawałek Raju na zdjęciach.
Pozdrawiam serdecznie. Ola Sz.
Dziękuję za miłe słowa :)
UsuńZagladam, zachwycam sie, i serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZaczelo sie tak niewinnie, Bieszczady, wino i jego niezapomniany smak.
Proponuje nie szukac marki wina ktore wtedy wypiliscie, i tak sobie mysle, ze tak wlasnie mialo byc.
Po latach mogloby smakowac inaczej, nie tak wspaniale.
Pozostaly wspomnienia, a to jest piekne i wazne:)
Uściski!
UsuńMiejsce magiczne...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Usuńz podziwem, z zachwytem i z wielką ciekawością czytam, oglądam i rozmyślam o tym ile piękna, miłości i spełnionych marzeń jest wokół WAS...pozdrowienia ślę najmilsze
OdpowiedzUsuńDziękuję i posyłam dużo bieszczadzkiego słońca!
UsuńBieszczady są piękne !
OdpowiedzUsuńTak! Pozdrawiam!
UsuńKsiążke przeczytałam, super :) fotki super też , Mirabelka w mleczach baska :)
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana!
UsuńMirabelka w mleczach boska :) ksiazke przeczyrałam, super :)
OdpowiedzUsuńJagódko, Twoja notka i te Twoje fotki... Chcę znów w Bieszczady! Ja też nie wiem co w nich jest tych Bieszczadach. Człowiek chciałby mieć to COŚ na stałe... Ściskam mocno!
OdpowiedzUsuńMoże zamieszkasz w Bieszczadach :)
UsuńOczywiście , że zagląda:-)
OdpowiedzUsuńpo te piękne zdjęcia, widoki do ukojenia nerwów i mądre teksty.
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie:-)
Pozdrawiam Kocie!
OdpowiedzUsuńzaglądają i zaglądają i czekają na piękne zdjęcia i na kazdy nowy wpis. Tylko, ze one pojawiają się tak rzadko.
OdpowiedzUsuńTeż nad tym boleję :) Pozdrawiam!
UsuńW książce znalazłam to, czego mniej więcej się spodziewałam i na co czekałam. Bonusem jest dla mnie Twoje poczucie humoru, lubię czytając, widzieć "przymrużone oko" ;),doceniam wdzięk i lekkość Twego pisania. Jagodo, jestem pod wrażeniem, że tyle możesz. Pozdrawiam serdecznie, tula
OdpowiedzUsuńCieszę się :) Bardzo serdecznie pozdrawiam!
UsuńPodsunęłaś mi pomysł, Magodo, gdy będę pierwszy raz w Bieszczadach zabiorę ze sobę wino i sprawdzę, czy także jego smak okaże się tam zaskakujący :))) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńNo i proszę, inspiruję :)
UsuńJak miło znowu coś Twojego poczytać i pooglądać. Trzymajcie się zdrowo, dobrzy ludzie.Jurek i Jola
OdpowiedzUsuńJak miło, że się odzywacie! Uściski!
UsuńZaglądamy, zaglądamy :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia mazurskie przesyłamy
Buziaki!
UsuńWitaj :) już nie mogę się doczekać tego wyjazdu do Was...wszystkim już opowiedziałam o Was i o Waszym cudnym miejscu...marzy mi się ten wyjazd od tak dawna i aż strach marzyć, bo w moim przypadku się spełnia hihihi jeszcze tylko 24 dni... pytają A jak nie będzie pogody? Pogoda jest zawsze nawet wtedy gdy leje deszcz...A ja chcę wyjechać na wieś jak śpiewała Maryla Rodowicz, zostawić wszystko i poznać to miejsce, gdzie czuć miłość i szczęście....Wiem inna jestem, ale co tam:):):)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aga z Różanej
Pozdrawiam i do zobaczenia!
Usuńwłaśnie dotarła do mnie Wasza książka, zachwycam się bo przepięknie jest wydana, czuję że to będzie moja lektura na chłodne, jesienne wieczory w ciepłym kocu na fotelu i przy lampce wina :)
OdpowiedzUsuń:) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńJagódko,
OdpowiedzUsuńnie wiem, co podoba mi się najbardziej... historia dzielnego Józka, opowieść o Bieszczadach, zdjęcia, Mirabelka, widoki, goldenki? Cóż, wszystko, jak zawsze u Ciebie. Ale do goldenków mam słabość:) A Mirabelka od samego początku skradła moje serce. A Bieszczady? Jeszcze ich nie znam, ale poznam namiastkę w tym roku.
Czekam na każdy wpis, i na słowo i na obraz:)
Pozdrawiam z deszczowego Gdańska.
My też mamy wielka słabość do goldenów :) Pozdrawiam z Bieszczadów!
UsuńWspaniałe zdjęcia i świetna historia:)
OdpowiedzUsuńDziękuję !
Usuńja zaglądam! :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Uściski!
UsuńOczywiście, że zaglądam! Zaglądam systematycznie, od lat, z tym że pewnie się nie kojarzę, bo przybieram różne pseudonimy (a to kolejnego bloga zakładam, a to profil jakiś nowy tworzę). Bieszczady są moim marzeniem, a ten cudowny blog to dla mnie okienko, przez które je podglądam w ich postaci najpiękniejszej.
OdpowiedzUsuńKsiążkę - zanim zdążyłam kupić - dostałam od dzieci, bo wiedzą, że i Bieszczady kocham i blog "Chata Magoda" z uwielbieniem podczytuję, jak nie ma wpisów nowych to stare przeglądam po wielokroć :). Książka mnie trochę zaskoczyła, zdziwiła, bo spodziewałam się czegoś innego, ale to było szalenie pozytywne zdziwienie, tak jakby otworzyło się kolejne okienko na Bieszczady, z innej perspektywy, z innej strony świata, inaczej opisane.
Pozdrawiam serdecznie i czekam z utęsknieniem na kolejne wpisy na blogu :)
Sztuko w papilotach - bardzo to tajemniczo zabrzmiało :) Bardzo serdecznie pozdrawiam i za tak miłe słowa dziękuję!
UsuńZaglądamy, zaglądamy i czytamy, i podziwiamy jak zawsze cudne zdjęcia
OdpowiedzUsuńPięknie tam u Ciebie
Pozdrawiam
Uściski!
UsuńW Bieszczadach byłam raz, ale to była miłość od pierwszego wejrzenia! Najbardziej zapadły w serce te pustkowia, kilometry dróg bez człowieka. Na razie brak niestety odwagi, by rzucić wszystko i na zawsze uciec w Bieszczady. Ale może kiedyś...
OdpowiedzUsuńKsiążka piękna, można oglądać i czytać bez końca!!!
Dziękuję!
UsuńPewnie, że zagląda. Ja regularnie. Książka jest wspaniała. Po przeczytaniu wciąż mi towarzyszy, nie jest to książka, którą odłożę ot tak na półkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJa też czasami zaglądam! Pozdrawiam wszystkich domowników! Anka
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
UsuńMagodo, Jagódko Kochana, Ktoś zagląda? Zobacz ile wielbicielek i wielbicieli do ciebie przychodzi, że są bez szans, wiem, ale kochają!
OdpowiedzUsuńj
Kochana Jadwigo :) Dlaczego są "bez szans" ?
UsuńBardzo mocno Cię pozdrawiam i zdrowia życzę!
Super dech zapiera, bardzo bym kiedyś chciała zobaczyć na żywo i zazdroszczę:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
UsuńDzien dobry,
OdpowiedzUsuńOczywiscie, ze ktos tu zaglada I to dosc czesto czekajac z utesknieniem na nowe posty!Wiem, ze jest Pani bardzo zajeta, ale prosze pamietac o wiernych czytelnikach dla ktorych Pani blog jest odskocznia os codziennego zycia, nawet w dalekiej Kanadzie.
Postaram się :) Pozdrawiam daleką Kanadę!
UsuńZaglądamy i czytamy :)
OdpowiedzUsuńDuszyczkę trzeba podreperować zdjęciami i .. tą energią :)
Pozdrawiam i do zobaczenia we wrześniu :)
Pozdrawiam!
UsuńTak dobrze czytac Pani bieszczadzkie opowiesci! Moim niezmiennym marzeniem jest odwiedzic kiedys Panstwa Zagrode (jakis czas temu bylam tak blisko realizacji tego marzenia...) Wspomnienia o Wytrwalym Pajaku Podrozniku bardzo mnie wzruszyly, bo ja od lat woze moim samochodem dosc liczna mrowcza rodzine, co czesto szokuje moich pasazerow :-) Nigdy nie odkrylam, w jakim zakamarku auta mrowki postanowily stworzyc swoje male mobilne mrowisko, ale towarzysza mi juz od paru sezonow, wiec chyba im ze mna dobrze :-)
OdpowiedzUsuńTeskniac za Bieszczadami pozdrawiam Cala Rodzine Zagrody Magoda!
Agnieszka Kaczmarek
Opowieść o mrowczej rodzinie bardzo mnie ujęła :) Mocno pozdrawiam!
UsuńOd lat śledzę Pani bloga i może nie regularnie, ale uwielbiam tu zaglądać. Nie narzekam na rzadsze wpisy, rozumiem, że są ciekawsze rzeczy niż ślęczenie przed komputerem - zawsze można wrócić do starszych postów. Pozdrawiam i życzę sielskiego i sielankowego życia ☺
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam!
UsuńWpadłam na Pani blog przypadkiem i zakochałam się w zdjęciach jakie Tworzą mistyczny świat dookoła
OdpowiedzUsuńPozdrawiam na pewno będę zaglądać
Witam!
Usuńprzecudnie tu nadal, a dawno nie zaglądałam:) nadrabiam.......
OdpowiedzUsuńMam nadzieje,że w końcu zajrzę do Pani w realu. Pięknie tu....ehhhhh
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Wolsztyna
Uwielbiam Twój blog i Twoje zdjecia i Bieszczady :) pozdrawiam - Ala
OdpowiedzUsuńUwielbiam Bieszczady :)
OdpowiedzUsuńZaglądam i bez opamiętania zazdroszczę.. chyba tylko ja w głębi serca wiem, jak bardzo chciałabym tak żyć i tylko wówczas byłabym w pełni spełniona..
OdpowiedzUsuńniestety w mojej rodzinie nikt moich marzeń nie podziela, więc mam nadzieję, że kiedyś zawitam choć na chwilę..
pozdrawiam serdecznie z Dolnego Śląska, Dorota
Wspaniałe kadry. :)
OdpowiedzUsuńmiło wiosnę jesienią zobaczyć
OdpowiedzUsuńdlaczego wino smakowało????- bo był to pierwszy raz w tym miejscu,z tym facetem ,pierwszy raz ma smak jedyny.Nic dwa razy się nie zdarza......... pozdrawiam Gosia z Mazur
OdpowiedzUsuńZagląda, zagląda, podczytuje, cieszy sie widoczkami i wyobraża sobie, że tam właśnie w tej chwili się znajduje. Pozdrowienia z pochmurnych Katowic - Dabrysia
OdpowiedzUsuńBieszczady nie są wysokie,ale ich magia jest WIELKA.W górach jest wszystko co kocham Wszystkie wiersze są w bukach Zawsze kiedy tam wracam Biorą mnie klony za wnuka.Zawsze kiedy tam wracam Siedzę na ławce z księżycem i szumią brzóz kropidła Dalekie miasta są niczem........ Od drugiego zdania cytat - dla tych którzy serce zostawili w Bieszczadach znany.Pozdrowienia dla domowników Chaty Grzegorz
OdpowiedzUsuńKiedy chwytasz gwiazdy w dłonie,musisz dotknąć nieba................ Dotknęłam nieba,gwiazdy sypały się do rąk........Do dziś czuję ich ciepły dotyk.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUkochana blogowiczko Jagódko!Jak nostalgicznie zrobiło się w komentarzach.Ale czemu się dziwić skoro Twój blog ,to sama poezja!!!!Miałam pisać zupełnie o czymś.......jesień nastraja!!!!!! Twoje zdjęcia potęgują tęsknotę"Bo jedno jest takie niebo....Bieszczadzkie!!!!!. Będę w Krakowie ,pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńŻycie w Bieszczadach ....nie jest lekkie,ale za to piękne!Tu właśnie żyję.Zwiedziłem kawał świata,lecz nigdy nie zamieniłbym moich Bieszczad na żadne miejsce na ziemi.Co mają w sobie......nigdy ich nie poznam,a jestem"aborygenem" tych ziem.
OdpowiedzUsuńBieszczady budzą mnie powietrzem które mówi-Rafcio wstawaj!!!!!!!!!!! Bieszczady w jakis magiczny sposób pozbywają mnie kaca. Bieszczady myją mnie(lub nie)w strumieniu,rzece,wodociągu(bez znaczenia) Bieszczady pozwalają mi robic co tylko chcę. Bieszczady nie zmuszają mnie do niczego. Bieszczady dają mi wyjatkowy smak wszystkiego co jem i pije(zwłaszcza) Bieszczady są dla mnie Egiptem,Majorką,Chorwacją etc. Bieszczady dają mi selektywną pamięć -dobrego dużo,złego prawie wcale Bieszczady każdym kamieniem,drzewem,krzakiem pytają-co słychać stary? Bieszczady są moim kumplem. Bieszczady podkładają drewno do ognia. Bieszczady polewają mi nastepny kieliszek. Bieszczady śpiewają razem ze mną wieczorem po pijaku. Bieszczady podłożą mi poduszkę(o ile mam)pod głowę. Bieszczady opowiadają mi różne fajne historie. To odnajduję w Bieszczadach- WASZYCH BIESZCZADACH !!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńDroga Jagódko!nie będę oryginalna jeśli napiszę, że jestem bez zmiennie, oczarowana miejscem,Tobą,każdym słowem...Sledzę blog od pierwszego wpisu,mogło by się wydawać,że wszystko już słyszałam,widziałam.Tak wydawać.Przeczytałam książkę,która jest nr.jeden w mojej biblioteczce.Ciągle do niej wracam,wracam i wracam.Tak samo jak do postów na blogu.Jak do starej,dobrej znajomej,czy przyjaciółki{chciałabym,marzyłabym tej drugiej}Ale co tam wirtualnie nią jestem-marzenia nie mają granic.Jak kania dżu wyczekuję Twego słowa pisanego,tęsknię za nim.Facebook to nie to samo.Zycie się toczy,każdy dzień,chwila niesie nowe.Wielu takich chwil,dni spędzanych wsrod życzliwych i przyjaciół{nawet wirtualnych}.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu próbowaliśmy u Was spędzić trochę czasu, ale się nie udało. Zajęte. A my ze Szczecina właśnie. To wiesz jak daleko :) Raz, tylko, jeden raz byłam w Bieszczadach i przez lata doprosić się o ten wyjazd nie mogłam. Byliśmy, a jakże, w Lutowiskach. Chociażby po to, aby zobaczyć i sfotografować kirkut. Zaglądam do Cię czasami, bo to plaster miodu i wiara silna, że prawda, że jest świat taki jak by się chciało i ludzie i psy i koty. A tu proszę ! Książkę mam do kupienia. Dawno mnie u Ciebie nie było.Nadrobię zaległości. Posiedzę na ganku , z psami się powłóczę i z aparatem , bo też lubię. Trzymajcie się ciepło. Nie wiem jak u Was ale w Szczecinie dzisiaj wieje jak jasna cholera.
OdpowiedzUsuńWizytka
Kochani ! Na Nowy Rok życzę Wam zdrowia, dobrych ludzi na Waszej drodze. Życzę Wam czasu, spokoju, chwilki odpoczynku. A sobie życzę, żeby blog znów cieszyć nasze oczy i serca. Pozdrawiam. Ila
OdpowiedzUsuńZaglądam, zaglądam, czekam na nowe ciekawe wpisy i...nic. Cisza. Co U Was???? Książki nie udało mi sie kupić. W bibliotece jest 4 w kolejce do czytania. Pozdrawiam serdecznie Bieszczady. Czekam na dalsze ciekawostki. W Nowym Roku życzę samych dobroci, pomyslności, doskonałego zdrowia i czego tam sobie wymarzysz, - Izabela
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i cudowne widoki.
OdpowiedzUsuń