Jak w żydowskiej opowieści o biednym krawcu żyjącym w strasznie ciasnej izbie z liczną rodziną, któremu Rabe poradził by poprawił sobie życie wprowadziwszy dodatkowo teściową i kozę, tak mnie tego lata w zapełniony każdego dnia harmonogram jakiś odgórny Rabe dołożył dziesiątki spraw nie cierpiących zwłoki. Wszystko po to by było mi lepiej. Każda z tych spraw oczywiście kaliber: Superważne i Najsuperważniejsze. I oczywiście na termin. Mały, prywatny armagedonik, który właśnie trwa w najlepsze, nie chce się skończyć, ma się dobrze w przeciwieństwie do mnie. Jednak nie ma tego złego... z całego zamieszania na pewno wyjdę mądrzejsza, silniejsza i w dodatku kłopoty doskonale sprawdzają się w naszym z Maćkiem związku - służą nam, stajemy się sobie bliżsi.
Sezon nieprzerwanie trwa od kwietnia, zaczynam wątpić czy kiedyś dane mi będzie tak normalnie cieszyć się latem. To lato jest także wyjątkowe ze względu na wspaniałych ludzi, którzy nas odwiedzają - to niesamowicie inspirujące spotykać tyle fascynujących osobowości, tak - po prostu - dobrych ludzi, wnoszących pod nasz dach dobrą energię, humor, najlepsze myśli. Pozdrawiam Was wszystkich!
Obowiązki wzywają, powiem szybko co z Mirabelką bo często jestem o nią pytana. Otóż. Mirabelka jest SZCZĘŚLIWA! Czemu daje wyraz tysiące razy dziennie, drepcząc za mną wytrwale całymi dniami na króciutkich nóżkach. Okazało się, że maluszek jest bardzo chory, w najgorszym stanie jest jej serce. Do końca życia będzie musiała łykać lekarstwa by normalnie funkcjonować. Jednak wspomagana medycyną jest Królową Podwórka, obszczekującą wszystko i wszystkich. Przy okazji szczekania wyszła na jaw kolejna Mirabelkowa przypadłość: niezbyt dobrze działają jej zwieracze zatem kiedy piesek szczeka to jednocześnie puszcza bąki. Latem to oczywiście żaden problem bo szczeka na dworze. Z racji nawału ważniejszych zmartwień nie wnikam obecnie jak będzie się żyło jesienią z popierdującą przy wydawaniu dźwięków Mirabelką.
Nikt nie potrafi tak się cieszyć jak ona. Rano, szał radości, że cudowny świat spokoju, głasków i pełnej miski nie zniknął. Maleńtas przytył cały kilogram i stał się czarnym wałeczkiem na krzywych łapkach. Wywija niezgrabnie tłustym odwłoczkiem i cały piesek od noska po koniec ogonka promienieje jak nigdy pewnie dotąd. Przez pierwszy miesiąc spędzony z nami Mirabelka nie spała wcale. Siedziała obok jak przyspawana do mojej nogi a nocą, często budziłam się i widziałam wlepione we mnie oczka. Po miesiącu padła i spała dwa dni. Nadal jednak nie ryzykuje spuszczenia ze mnie wzroku, gotowa walczyć i bronić mnie przed każdym. Któregoś dnia desperacko rzuciła się w stado (4 sztuki) psów huskie. Na szczęście były łagodne a Mirabelkowy atak po prostu je zdziwił.
Jej żarliwa miłość, zachwyt wszystkim co robię, szaleńcze oddanie nieco mnie deprymuje. Żaden człowiek nie zasługuje na takie wulkany emocji. Jednak jest to w pakiecie wraz z pieskiem i zmienić się tego nie da.
Zdjęć trochę wstawię i uciekam.
Pozdrawiam wszystkich, którzy tu jeszcze zaglądają - obiecuję jesienią obszerniej się udzielić.
Pozdrawiam wszystkich do mnie piszących, dziękuję za serdeczność i wiele, wiele dowodów sympatii.
Uściski ślę!!!
Mirabelka to sama słodycz - zresztą przy takim imieniu nie ma innego wyjścia :) Jak dobrze znów poczytać i pooglądać, przenosząc się choć na moment z tego zapyziałego Szczecina tam, gdzie można oddychać pełną piersią...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. Zapyziały Szczecin także :) !
UsuńPiękne Magodowe klimaty;-) Brakuje tych Twoich blogowych wpisów. Czekam na nie z utęsknieniem.
OdpowiedzUsuńA po Mirabelce widać, że jest szczęśliwa...
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję Florentyno i pozdrowienia ślę!
UsuńUśmiałam się setnie :) Pisz Jagódko częściej, robisz to wspaniale !:) Pozdrawiam serdecznie :) :) :)
OdpowiedzUsuńNiestety, gdybyż znalazł się czas, wolny czas - tego mi trzeba! Pozdrawiam mocno!
UsuńWasza chata jest piękna, krajobrazy są piękne, a Wy macie po prostu.. piękne dusze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam... jak zwykle oczarowana i czekam na relację z jesieni :)
Dziękuję i pozdrawiam z lekka zawstydzona :)
UsuńMagodo Droga z Maćkiem wraz, zanim przeczytam, to niech uściskam Was mocno ! Gdyby nie fejs, już bym się niepokoiła, ale wpadłam raz pewnego na pomysł, że założę sobie konto w celu śledzenia Was i Wam podobnych miejsc/ludzi, którzy nieco wycofali się z regularnego blogowania, co rozumiem i pretensji nie mam :) Niemniej cieszę się, że piszesz coś długieeeeeeego, co w Twoim wydaniu nigdy mi się nie dłuży, a nawet ze trzy razy przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Eliza D :)
Jakże miło Lewkonio przeczytać Twoje słowa :) Uściski ślę!
UsuńPrawdziwy raj na ziemi, chłonę wszystkimi zmysłami każde zdjęcie i każde napisane słowo :)
OdpowiedzUsuńCzuję zapach kwiatów, traw i pierdy Mirabelki :)
Kocham Bieszczady :)
Kaju... :) :) :) pozdrawiam!
UsuńOj dobrze jest Ciebie poczytac i poogladac twoje zdjecia i Ciebie na zdjeciu...slicznie wokol Ciebie jak zwykle!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Najserdeczniej pozdrawiam!
UsuńZachwyciłam się pięknymi zdjęciami. Zachwyciłam się :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowa :)
UsuńMiło czytać wieści od Ciebie :)
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się ciepło i zdrowo :)
Miło Cię tu widzieć :) Za ciepłe słowa dziękuję - najserdeczniej pozdrawiam!
UsuńNie mogę się już doczekać połowy września, cudownych bieszczadzkich widokow i cudownego klimatu jaki udało Ci się stworzyć w Magodzie :) Nie ma się co dziwić Mirabelce, że taka szczęśliwa i taka w Ciebie zapatrzona !
OdpowiedzUsuńMy też czekamy na Twój przyjazd! Uściski kochana i o zobaczenia!
UsuńMirabelka MUSI być szczęśliwa, skoro Wy zdecydowaliście, że dacie jej dom i serce. Uściski i buziaki! :)
OdpowiedzUsuńDzięki kochana! Uściski slę!
UsuńWszystkim chyba czas pędzi. Dzięki, że wpadłaś :)
OdpowiedzUsuńUściski!
UsuńKiedyś zaglądałam tu każdego dnia, potem rzadziej, bo i Pani rzadziej robiła tu wpisy. Odkąd znalazłam Panią na facebook znów mogę być na bieżąco z Wami i moimi ukochanymi Bieszczadami skąd pochodzili moi Rodzice i gdzie od wielu, wielu lat spędzałam każde wakacje. Dziś losy zagnały mnie do Atlanty, cieszę się szczęściem mojej córki, Jej rodziny i mojego wnuka, Jestem szczęśliwa móc być ich częścią. Bieszczadów jednak brakuje :-) Pozdrawiam serdecznie Elżbieta Woszczak
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie z Bieszczadów!
UsuńMagodo,ja w sprawie Mirabelki. Zwycięstwo i sukces ma wielu ojców. Tak do czasu Mirabelka wiodła swój sobaczy los i nikt oprócz Ciebie nie okazał jej serca ani nawet pewnie porządnej miski. Gdyby nie Ty, pewnie by już padła. A teraz, gdy Ty ją swoją miłością stworzyłaś to wszyscy do niej ciuciają. Ja daję sobie prawo do pisania na jej temat, bo mamy z żoną dwa przygarnięte piesy. Tysiące zaniedbanych zwierząt czekają na swoich wybawców. "Mirabelkę" może mieć każdy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że część osób, które piszą na jej temat a nie przygarnęły pod swój dach żadnego zwierzęcia niezbyt mają do de go moralne prawo. Czyny się liczą, a nie chęci i obłudne ochy i achy. Cieszymy się z żoną, że Mirabelka nabrała pewności siebie, co widać na zdjęciach, U Pana Boga za Mirabelkę nabiłaś punktów. Już pisałem w tej sprawie, ale znowu podbudowałaś moją wiarę w ludzi. Adam, Sylwia, Pies Hugo i Beta- Krowisia. - wszyscy z Kęt.
Każdy ma Mirabelkę na własną miarę :) Nie każdy ma warunki, czuje się gotowy lub może nie wierzy we własne możliwości. To prawda, że uszczęśliwić skrzywdzonego zwierzaka może każdy ale nie każdy o tym wie. I dlatego piszę o Mirabelce by pokazać, że nie taki diabeł (czyli pies ze schroniska) straszny.
UsuńJa Ciebie Adamie ze wszystkimi przyległościami ludzkimi i psimi najserdeczniej pozdrawiam!!!
Zgadzam się z Panem, większość tylko potrafi powiedzieć, że trzeba pomóc zwierzakowi a nic nie robi. Jestem szczęśliwą - nieszczęśliwą właścicielką 7 kotów i 3 psów. Wszystko przybłędy. Nie mam już czasem nerwów i pieniędzy do tej menażerii a ludzie widząc że im pomagamy podrzucają kolejne zwierzęta. Koszmar jakiś, czasem żałuję że nie potrafimy być obojętni na los zwierząt bo pewnie mielibyśmy łatwiejsze i bardziej dostatnie życie. No ale cierpiącym i głodnym oczkom nie potrafimy odmówić kąta. Jeśli ktoś może to niech ratuje los chociaż jednego psiego czy kociego życia. Warto - nawet dla samego siebie - dla poczucia ludzkiej godności i wartości. Tyle jesteśmy warci ile potrafimy z siebie dać...
UsuńCała prawda o Mirabelce ,to po prostu bezmiar miłości do Ciebie <3 !!!
OdpowiedzUsuńBuziaki siarczyste przesyłam !
Przytulam Anita najmocniej!!!
UsuńMiło, ze napisałaś, rozumiem Twoje zaangażowanie, praca,praca praca, bo przecież sezon w pełni, ale jeszcze dwa miesiące i wakacje, przetrwasz ten okres i będą najdłuższe z długich wakacyjny czas, pozdrawiam serdecznie,
OdpowiedzUsuńj
Dzięki Jadwigo za dobre słowo!!!
UsuńChoć jakie słówko skrobnij, wiem wiem, odpoczywacie, cieszcie się urlopem ale dusz pragnie waszych miłych postów, buziaki, widzę , że Gucia była z wizytą, też ma sunię Gucię ze schroniska w Korabiewicach, a moje koty i pies Oskar w porządku, kiwamy wam łapkami
Usuńj
Zawsze zaglądam i czekam na słowa i obrazy. Dzięki facebookowi wiem, że żyjecie, ale tutaj, na blogu, jakieś milsze te "spotkania" z Wami, bardziej kameralne. Mirabelka czuwająca nocami przyprawiła mnie o wielkie wzruszenie. Wszystko inne jak zawsze zachwycające.
OdpowiedzUsuńWitam i pozdrawiam serdecznie!!!
UsuńRaj, wydawałoby się! Pozdrawiam serdecznie z podziwem i zazdrością, przyjaciółka Jadwigi! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę!
UsuńNasz piesek też boryka się z chorobą serca, już kilka razy był jedną łapką na tęczowym moście, ale jakoś szczęśliwie wracał i nadal jest z nami. Z niepokojem patrzymy w każdy kolejny dzień jego życia, podajemy lekarstwa i cieszymy się każdą wspólną chwilą, każdym merdnięciem ogona i każdym spojrzeniem jego wiernych oczek. Dobrze, że Mirabelka trafiła do Was, bo trzeba jej teraz dużo dobroci, a tej na pewno jej pod Waszym dachem nie zabraknie.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia serdeczne dla Was i głaskanki dla całego Szacownego Sierściuchostwa ślę z Wrocławia
Pozdrawiam waszego "sercowca" od Mirabelki :)
UsuńKiedy człowiek wybierze sobie psa, to go kocha. Kiedy pies wybierze sobie człowieka do kochania, to jest to miłość gigantyczna.
OdpowiedzUsuńPzdr.
Och, wysyłam do Was swoich prywatnych szpiegów (he, he) i oni mi więcej obcfocą oraz wieści przywiozą. :)) Może i ja kiedyś...
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, że Mirabelka tak dzielnie Ciebie strzeże, w końcu wygrała los na loterii i w końcu trafiła do psiego raju. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPorównałam zdjęcia Mirabelki ze stycznia i teraz ,ona ma inne oczy ,piękne ,ufne i wierne.
OdpowiedzUsuńw ubiegłym roku przygarnęłam od weterynarza kotkę, po wypadku,miała być uśpiona, ale jak spojrzałam na nią taką mizerotę i bidulę to mi serducho siadło.Mam w domu kota i mieszkam w bloku ale wiesz Jagódko nie mogłam jej zostawić. Zabrałam wyleczyłam a teraz kotka/po dwóch tygodniach okociła się i miałam sześć kociaków/ jest ufna pozwala się głaskać a nawet prosi o mizianie.Do obcych jest nadal wstrzemiężliwa.
Pozdrawiam Was i całe stadko bardzo serdecznie
Ucieszyłam się jak zobaczyłam Twój wpis. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJolanta Kręzel
Z perypetiami nerkowymi Aleksa (przez które przecież do Was nie dotarliśmy) rozumiem ten lęk o zwierzę.
OdpowiedzUsuńI chociaż zdrowie kota ważniejsze, niż nasz relaks, to nie mogę sobie poradzić z żalem za utraconą szansą na ten reset w pięknych okolicznościach i (bez wątpienia) z dobrymi ludźmi.
Do zobaczenia - mam nadzieję.
Zagladamy, pozdrawiamy. Mamy nadzieje przyjechac:)
OdpowiedzUsuńSerdecznosci sle.
Kasia
A cóż to za koniczynowe specjały ?
OdpowiedzUsuńOczywiście miło i pięknie na duszy, że jesteś.....
Pozdrawiam serdecznie.
Cedra.
i od razu humor lepszy:) Dziękuję Pani Jagodo!!
OdpowiedzUsuńTakze sie ucieszylam, ze sa wiadomosci o WAS i o tym malenstwie jaka jest Mirabelka,pozdrawiam cieplo i pomyslnosci dla wszystkich w chacie Magoda
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie!!! Jak cudnie że się odezwałaś.Pisz częściej jesienią proszę nie tylko w swoim imieniu:) zaglądamy do Ciebie.Słuchamy opowieści o Bieszczadach,życiu w chacie i kochanych zwierzakach.PS też przygarnęłam Precelka którego ktoś się pozbył.Jest naszym ukochanym członkiem rodziny.Marylka
OdpowiedzUsuńPies pryka, smutek znika... :) Pozdrawiam. Eliza
OdpowiedzUsuńUśmiałam się z tego "szczekania", u mnie tez zagościła piękność ze schroniska, całe szczęście daliśmy radę ułożyć stado a dziewczyna nie ma aż takiej traumy po bezdomności. Aż serce się ściska ile Mirabelka musiała przeżyć. Drapanko za uszko dla piesków.
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj obejrzałam filmiki, brak mi słów, by oddać ich i piękno, piękno i duszę Waszego Domu.
OdpowiedzUsuńJak cudownie ,że znów piszesz:}!Zaglądałam co jakiś czas,no ale jakoś przegapiłam wpis...I strasznie się cieszę ,że wszystko jest dobrze,podziwiam przepiękne zdjęcia,uśmiecham się czytając fajny ,Twój tekst i też się pochwalę .Tego lata przyszedł do nas Feluś.To kolejny ,trzeci,porzucony przez kogoś piesek,który zamieszkał u mnie. To mieszaniec ,jeszcze bardzo młodziutki.Zaniedbany,przestraszony...ale już jest ok!Niesamowity psiak,bardzo wesoły i ruchliwy,będę miała kolejnego towarzysza na spacerach Pozdrawiam wszystkich w Chacie Magoda i będę wypatrywać kolejnych wieści:}Danka
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękne zdjęcia :-)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
jak ja lubię podglądać co w Waszej trawie piszczy ... Ściskam baardzo mocno !!!
OdpowiedzUsuńWspaniałe widoki i krajobrazy !! Ach te słodkie oczy i piękny psi uśmiech...widać szczęście Mirabelki wymalowane na pysiu :)) Znam taką bezgraniczną miłość, kilka miesięcy temu zaadoptowałam ze schroniska małą Majeczkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję za miły dzień za sprawą zajrzenia do Twojego wpisu, przeczytałam, uśmiecham się, wzruszam i cieszę, że jesteś szczęśliwa i świetnie sobie radzisz. Oddanie i psia radość to cudne uczucia,od lat mam psy i dane jest mi cieszyć się ich miłością. Spojrzenie Mirabelki bezcenne.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i życzę aby armagedonik sczezł i nie pozostało po nim nawet wspomnienie.To mało pocieszające ale armagedoniki to codzienność każdego z nas w tych czasach, które ktoś określił jako globalne zidyjocenie. Zuza
Nie jesteście ludzmi, jesteście aniołami.Oby więcej takich aniołów na ziemi, pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuńWiernie Wam kibicuje i bardzo serdecznie pozdrawiam ,irena z Poznania
OdpowiedzUsuńBardzo piękne zdjęcia. Oby wpisy pojawiały się jak najczęściej.
OdpowiedzUsuńZ nostalgią wspominam pobyt u Was i mam nadzieję, że kiedyś do Was jeszcze zajrzę. Twoje opowieści Jagódko i zdjęcia jak zwykle zapierają dech w piersi. Zazdroszczę Mirabelce, Bezie, Bubie, Kićce i Buremu, że mogą na co dzień obcować z Wami, z Waszą cudowną chatą :). Pozdrawiam bardzo serdecznie - Agata/audrey60
OdpowiedzUsuńW 2009 roku poznałam trzy wspaniałe kobiety - w kolejności poznania były to Eliza z Utkane z marzeń, Jagoda z Chata Magoda i Asia z Green Canoe - blogi i one same pokazały mi drogę, stały się bardzo bliskie, przeżywałam z nimi codzienność. Po drodze spotykałam i spotykam kolejne wspaniałe osoby, a Ty trzy pierwsze tam mocno się we mnie zakorzeniły, że już zawsze będę częścią mojego życia. Pamiętam jak nie mogłam pogodzić się z faktem, że zupełnie przestała pisać Eli i jakby tego było mało nie ma już dostępu do jej bloga, nie ma tylu pięknych zdjęć i tekstów, potem decyzję o wycofaniu się z pisania podjęła Jagódka, ale tu jest nadzieja - co jakiś czas wyczekiwany post i światełko w tunelu - książka. Jest Asia i mam nadzieję, że będzie jeszcze długo. Bardzo tęsknie za Wami moje blogowe koleżanki i bardzo często myślę co u Was, jak się macie, co robicie. Pozdrawiam i cały czas trzymam się tego, że może powrócicie - chociaż raz na jakiś czas. Ila
OdpowiedzUsuńJeżeli to Twoja zasługa Jagódko, że znowu "widzimy" blog Elisse to WIELKIE DZIĘKI. Ila
Usuń