czwartek, 14 lipca 2011

I co tu wybrać?

W zeszłym roku myślałam, że nie da rady robić więcej, doba się nie nadmucha. Cóż... naiwność! W tym roku dowaliłam sobie jeszcze więcej obowiązków i daję radę! Tylko na bloga czasu już nie znajduję. Żałuję bardzo, bo traktuję go jak dziennik pokładowy: dzięki systematycznym wpisom zawsze mogę sprawdzić czy o tej porze roku już mi coś kwitło, kiedy rodziły się kozy, znam wszelkie szczegóły i chronologię. Blog stał się naszą pamięcią i pamiątką. Trudno, to co robię poza blogiem jest na tyle dla mnie ciekawe, że nie zrezygnuję.
 Mam ze sobą duży problem - z własnej nieprzymuszonej woli biorę sobie na głowę wszystko co wydaje mi się fajne. Jestem obowiązkowa, zatem nie odpuszczam niczego, tylko staram się jak najlepiej wypełniać... Wolę mam silną - zazwyczaj daję radę. Jednak gdy patrzę na swoje życie to widzę niekończące się pasmo wyzwań i mozolnych realizacji. Niekończące się. Przeklinam chwilę w której na coś tam się zdecydowałam, bo ledwo ciągnę, i tylko gdy zakończy się jedno natychmiast pakuję się drugie.
Tak jest z wyprawą na Kilimandżaro. Mam tyle zajęć, że porządne przygotowanie do wyprawy nie wchodzi w rachubę. Umiem krytycznie patrzeć na siebie i widzę wyraźnie, że będzie ciężko. Lat mi nie ubywa. Przez blisko pół roku "trenuję" z doskoku, nieskutecznie bo niesystematycznie. Kondycji nie mam wcale, co mogłam stwierdzić ostatnio - zaczęłam biegać. Dysząc jak ryba wyrzucona na brzeg, dorabiałam się przez ostatnie tygodnie potężnych zakwasów. Psy biegają ze mną, Buba patrzy na mnie z niepokojem i nie odstępuje nawet na krok, w każdej chwili gotowa do wykonania profesjonalnej reanimacji.
Wygląda na to, że na Górę wejdę, jak zwykle uruchamiając najgłębsze pokłady wewnętrznej mocy.
Będę się jak zawsze: zmuszać, poganiać, zaciskać zęby, wściekać na siebie. Dojść dojdę. Ale ile to mnie będzie kosztować wysiłku!
Wyjścia już nie mam,  wpłaciłam pierwszą ratę na wyprawę. Bezzwrotną. Jechać zatem muszę. Chcę!
Nie będę o tym myśleć na razie.

  "Człowiek, który nie wierzy w siebie, gotów uwierzyć we wszystko."
Władysław Grzeszczyk
Ma to oczywiście swoje dobre strony - przeżyłam, widziałam, nauczyłam się i zrobiłam więcej niż kilka innych osób razem przez całe życie.
A tyle jeszcze rzeczy, których dotąd nie spróbowałam... Mówiłam, że to się nie kończy?

Byliśmy nie dawno w sanockim skansenie. Odbywa się tam rekonstrukcja  dachu siedemnastowiecznej, drewnianej synagogi z Gwoźdźca. Więcej informacji o synagodze tutaj .
Projekt ten realizują cieśle, którzy zjechali  z całego świata (nawet z Japonii), posługują się wyłącznie ręcznymi narzędziami (zero maszyn), tradycyjnymi metodami, wszystko jak przed wieloma laty. Nie mogliśmy opuścić takiej okazji!
Maciek zawarł wiele znajomości, rozmawiał, oglądał i - przysięgam! - świecił od środka z radości. To niespotykana okazja by na własne oczy zobaczyć pracę najlepszych, uczyć się od nich, poznawać nieznane dotychczas narzędzia.

Makieta:

 Ciosanie bali jak przed wiekami:

 Fragmenty konstrukcji:


 Ręcznie ciosane kołki. Drzyjcie wampiry!


 Cięcie zamków (to łączenia w drewnianych konstrukcjach) odbywa się za pomocą japońskich pił:

 To narzędzie zachwyciło Maćka:
 A to spodobało się mnie:
Synagoga zostanie przewieziona do Warszawy i stanie w Muzeum Historii Żydów Polskich. więcej tutaj

Na koniec fotki rynku galicyjskiego w skansenie - niedługo będzie gotowy!!!



 Pragnę się pochwalić, że dostałam właśnie ostatnią partię Tosiowych,  patchworkowych narzut, do kolejnego pokoju. Teraz, w pokoju mieszkają goście, nie mogę zatem wejść i porobić zdjęć w docelowym otoczeniu, nie wytrzymałam jednakowoż i wytargałam narzuty na taras - tyz piknie. Tosiu, dziękuję! Powtórzę po raz tysięczny: jesteś Wielka!
Narzuta jedna:



Druga:

I obie razem:


Kilka dni temu mieliśmy suche burze - to zjawisko często się u nas zdarza. Nie udało mi się zrobić zdjęcia przeszywającego niebo pioruna - a latały we wszystkie strony skubane - w dół, z prawa w lewo i z lewa na prawo, jednak światło i kolory nieba były tak niesamowite, wręcz nierealne, że mimo mizernej jakości fotek pokazuję:




Maciek od kilku tygodni stawia drewniany dom dla naszej znajomej, nie ma go zatem po całych dniach, wieczorami z doskoku obrabia drewno na zimę z czynną pomocą niezastąpionych pracownic:
A to robią pieski gdy nie pracują, odpoczywają:


Pozują - kolejna fotka z cyklu "oczy szeroko zamknięte":
I uśmiechają się:
Dzisiaj ukazała się książka "Miastowi. Slow food i aronia losu",  Anna Kamińska rozmawia w niej z byłymi miastowymi, między innymi z nami. Wywiad z autorką książki odbył się jakieś dwa lata temu, potem na amen zapomnieliśmy o sprawie, a tu - proszę: nawet w Merlinie książkę  mają, a tam widzę na okładce - moje zdjęcie!. Co jest w środku - nie wiemy, nie pamiętamy nawet co przed laty gadaliśmy do miłej pani. Zamówiłam sobie, jak przyślą to się dowiem.
Za dwa tygodnie ukaże się kolejny numer Werandy Country z materiałem o naszej bojkowskiej chacie. Zdjęcia zrobił Michał Mrowiec, stylizowała i tekst napisała Green Canoe. W tym samym numerze polecam również artykuł o łemkowskiej biżuterii - krywulkach, zdjęcia są autorstwa Karoliny Migurskiej, tekst - mój.

Tyle jeszcze różnych fajnych rzeczy się dzieje, trwają i odchodzą. Nie mam czasu by o nich napisać. Może zimą jak wrócę z Kilimandżaro? O ile nie wymyślę sobie czegoś kolejnego...

Jeszcze słówko do Smoczycy - popatrz kochana - róża od Ciebie już kwitnie!!!!

Co ja się dziś uszarpałam z bloggerem! Jest coraz gorzej, czy ktoś nad tym panuje?

Pozdrawiam  wszystkich serdecznie i wakacyjnie!

50 komentarzy:

  1. Dasz rade! Jestes inspiracja dla tak wielu kobiet. Bardzo zazdroszcze ci projektu Kilimandzaro, a forma sie nie przejmuj, musisz ja miec, bo ciezko pracujesz.
    Cudowne jest miejsce w ktorym mieszkasz!
    Pozdrawiam i wytrwalosci w treningach zycze:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś silna. Kto, jak nie Ty?
    Całuję Was

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś wspaniałą kobietą i dajesz nam wszystkim doskonały przykład bycia dobrą, gospodarną, oczytaną, pogodzoną z życiem...Niesamowita kobieto, wierzę że wejdziesz na szczyt Kilimandżaro, a potem opiszesz, pokażesz nam zdjęcia,a nam głupio będzie ,że ludzie czynią cuda ze swoim życiem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. KOCHANA NA PEWNO COŚ NOWEGO WYMYŚLISZ...BO JAKŻE BY INACZEJ???? NARZUTA PIERWSZ MNIE POWALIŁA NA KOLANA..IDEALNA DLA MNIE!!!!TE KOLORKI!!!!1 A PSINKI..CUDNE..WIDZĘ ,ŻE FISKARS PRZEZ MACKA NIEŹLE ZUŻYTY-POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś niesamowita! Długo czekałam na wpis, ale warto było. Myślałam,że balujecie w podróży poślubnej, a tu praca, praca.. Werandę prenumeruję, pooglądam.Pieski niezawodne!

    OdpowiedzUsuń
  6. Na pewno wejdziesz na Kilimandżaro. jestem tego pewna.Wspaniale rzeczy się tam u Was dzieją. Ciekawa ta budowa synagogi , nie widziałam jeszcze takich narzędzi, chociaż mój mąż ma tego od groma, bo to jego hobby. Jeśli dostanę tę książkę to koniecznie przeczytam. A zdjęcia są jak zwykle fantastyczne, szczególnie te z burzowym niebem Pozdrowienia,
    Essi

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę sobie, że chyba jesteś teraz w tak zwanym " końskim wieku" i ciągniesz, co się da podpiąć. Jednak co warte byłoby życie, gdyby nie wyzwania i próby sprostania. Widzę, że cały czas sprawdzasz siebie. Fajnie, że daje to Tobie wiele radości. Przez to życie staje się barwne i bogate. Życzę, abyś dotarła na luzie na szczyt Kilimandżaro. A kapy są przepiękne i ździebko zazdroszczę, bo sama na łóżkach mam na razie namiastki kap. Ale w przyszłym roku będzie lepiej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. oczywiscie,ze wejdziesz :)
    musisz dla nas wszystkich tam wejsc.
    :)))

    i zejsc.i wrocic do swojego wspanialego domu i nam wszystkim o tym napisac.
    Werande Country prenumeruje dla mnie mama -do mnie dociera z opoznieniem,ale i tak nic nie traci na wartosci
    pozdrawiam
    Aska

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj kobieto, tytanie. Trzymam wszystkie kciuki siedząc na kanapie o obżerając się czereśniami.
    Psiaki cudowne, kochane oczka.
    ps-Mój idol pali?
    buziole w noch

    OdpowiedzUsuń
  10. Jesteś niesamowita!!! Kilimandżaro??? No zatkało mnie z wrażenia:DDD Rewelacja!!! Będę trzymać kciuki, żebyś wyszła i zeszła bezpiecznie. Werandę kupię na pewno. Zdjęcia są tak piękne, że zaraz spakowałabym swój leniwy tyłek i pojechała oglądać ten skansen... Dzięki za relację, bo już czekałam co tam u Was:DDD
    Pozdrawiam serdecznie:DDD

    OdpowiedzUsuń
  11. Znam to o czym piszesz.Też czasami czuję ,że nie dam rady.Ale jakoś idzie...
    Musisz wejść! będę szła z Tobą.W myślach.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  12. Byłam w tym skansenie kilka dobrych lat temu. Sucha burza zjawiskowa a fotki wcale nie są marnej jakości. Podziwiam i powodzenia życzę podczas wyprawy na Kilimandżaro!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj tak dłuuuuuuugo kazałaś czekac na nowy wpis :-) A człek zagląda , ciekawski jak diabli :-)
    Piękne niebo w trakcie tych burz, a uśmiech piesków - bezcenny !
    Pozdrawiam i wytrwałosci życzę C.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jagódko, Ty nie wejdziesz? to niemożliwe, przecież my z Toba będziemy szli, wszyscy i dasz radę, a że orzesz jak chłop pracujesz ciężko nic Ciebie nie złamie, patchworki super, psy bardzo pomocne, jak zwykle, a zycie? warte wielu wyrzeczeń, i jak wiesz im mniej czasu tym lepiej jest wykorzystany, serdeczności dla Was przesyłam z Warszawy,
    www.okiemjadwigi.pl

    OdpowiedzUsuń
  15. Jaka wspaniała mieszanka tematów! Kompletny zastrzyk witaminowy. Już się nie mogę doczekać... :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Jagódko ja bym Cię tak mogła czytać i słuchać i czytać i słuchać... Wszystko piękne u Ciebie jak zawsze:) A wiesz, że ja też tak mam - robię tyle rzeczy i jeszcze więcej bym chciała..., a doba jest zbyt krótka... Będę trzymać kciuki z Kilimandżaro!

    OdpowiedzUsuń
  17. Do powyższych oczywistości i zachwytów nad Tobą i pięknym jak zwykle Magodowym tłem dopisuję: ciarki mnie przeszły na widok tej dłubaniny przy rekonstrukcji synagogi. Co bym poczuła będąc tam na miejscu...? Na pewno byłoby to pomieszanie uczuć od podziwu dla tej pracy, pomysłu i misji, do wciąż powracającego żalu i zadumy po Nich- nieobecnych.
    Trzymam kciuki za wszystkie Twoje wyczyny :)Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mimo, że wpis po długiej przerwie, ale jaki czasochłonny.
    Jak potrafisz o tym wszystkim pomyśleć i napisać, to już świadczy o wielkim zorganizowaniu.
    Podziwiam pomysły. Cóż, do odważnych świat należy!

    OdpowiedzUsuń
  19. Jagodko, dzieki Tobie, wiem ze mozna tyle samemu osiagnac, gdy sie chce.
    Dziekuje!
    Kasia z A.

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo bogaty post! Napiszę tylko, że ściskam Was serdecznie, a Bubę i Bezę targam bez umiarkowania - piękne są i takie szczęśliwe!

    OdpowiedzUsuń
  21. Zaglądam do Ciebie i ja, dodajesz wiary i sił nie tylko mnie zapewne. Zbieram się jakoś, bo widzę Wasze dokonania, jak Wy dajecie radę to i ja się spinam.
    Mam zdrowe ręce i chęć do pracy, przyjdzie czas na efekty.

    Przepraszam za tę osobistą refleksję - tak prawdziwie piszesz o dokonaniach, osiągnięciach, ale i o wątpliwościach, rozsterkach, zwyczajnych i nadzwyczajnych kobiecych odczuciach, że zapewne dla wielu jesteś przyjaciółką, choć zapewne dla większości wirtualną.

    Pozdrawiam serdecznie - jolanda

    PS. Rzucasz serce za przeszkodę, dlatego ze wszystkim dasz radę!

    OdpowiedzUsuń
  22. Po pierwsze, piękne zdjęcia, a już "suchej" burzy, ależ kolory!! u nas na odmianę było wczoraj wściekle żółto- zielono
    takie chmury przyszły i słońce zachodziło więc dawało po oczach nieźle :)), Twój opis - tym razem kondycji jak zawsze wywrócił mnie z krzesłem, ja to się już nadawałam do reanimacji po wniesieniu 3 kołder do schowka na pietro, jakbym się nie daj Boże wybrała na przebieżkę to nie byłoby co reanimować, ale! Twoje zapędy wspinaczkowe na pewno zdziałały jedno w mojej głowinie - jest możliwe wiele, trzeba tylko to sobie wymyślić i nie odpuszczać na krok :)
    wiele dobrego na pewno tym postem uczyniłaś co poniektórym czytającym, a już na pewno mnie, mniej rozczulania, więcej samozaparcia, bo ważne jest to co po nas dobrego zostanie dla innych :)
    Narzutka jest bosssska !
    pozdrawiamy Was z Kalbarkiem najmocniej na świecie :))

    OdpowiedzUsuń
  23. Nareszcie! tak się smutno w polskiej blogosferze zrobiło jak zniknęłyście razem z Green Canoe, że z żalu przeszłam do amerykańskiej:)

    zacytuję krótko Marka Twaina: "człowiek żałuje tylko tych rzeczy, których nie zrobił". i tego sie trzymaj:)
    pzodrawiam,
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie rozumiem tego pojęcia "Polscy Żydzi" jak np. Polak mieszka na Litwie ,to jest Litewski Polak?
    Wydaje mi się,że Żyd,to Żyd,a Polak to Polak .

    OdpowiedzUsuń
  25. Trzymam kciuki za Kilimandżaro i na pewno dasz radę!!!! Synagoga to wyzwanie ale jak będzie gotowa!!!! Świetna sprawa!!!

    OdpowiedzUsuń
  26. ale u Ciebie się dzieje, aż nie wiem co miałam napisać.
    Acha zazdroszczę Ci tego Kilimandżaro, bo ja geograf jestem i kocham góry.
    Szokiem jest dla mnie jak Maciek wciągnął się w te drewniane prace i jak tym żyje, kurcze człowiek nigdy nei wie w co się może wkręcić:-)
    Oczywiście jak zwykle cudne zdjęcia. Czekam już z wypiekami na twarzy na zdjęcia z wyprawy. Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie wierzę w Twój brak kondycji! Przy goldenach kondycja sama przychodzi nie wiadomo skąd :-) Wiem, bo kasuję miastowych kondycją, gdy wbiegam po schodach w bloku bez zadyszki. Że o Izerach nie wspomnę, choć gdzież im do Kilimandżaro.
    Narzuty są piękne. Jedna z moich "gościówek" pokazała mi, jak robi się je ręcznie, to może też się takiej własnoręcznej dorobię.
    całusy :-*

    OdpowiedzUsuń
  28. Pozdrowienia z życzeniami radosnej twórczości przesyła Grzegorz z Polski.

    OdpowiedzUsuń
  29. No to dzieję się u Was...oj dzieje.. podoba mi się ten skansen w Sanoku.. domyślam się że gdzieś niedaleko mieszkacie.. wspominam o tym, bo pod koniec sierpnia planujemy zorganizować koncert kabaretowy w Jaśle..może macie ochotę się wybrać? daj znać a z przyjemnością Was zaproszę... A te fotografie burzowe ..niesamowitej urody..a tkaniny Tosi - jak zwykle urocze.. Tez jestem szczęśliwą posiadaczką jednej z tkanin i obecnie czekam na drugą.. :) no dobra zmykam..uważaj na siebie i trzymam kciuki za treningi:)))

    OdpowiedzUsuń
  30. Wierzę ,że Ci się uda , bardzo chcesz ? zależy Ci ? to dasz radę .
    Zdjęcia piękne , przyroda jeszcze piękniejsza , a psy kochane .
    Patchwork od p.Antoniny bardzo mi się podoba , super zestawienie tkanin i wykonanie .
    Pozdrawiam serdecznie -Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  31. Miło znowu dowiedzieć się co u was słychać. Piękny projekt synagogi. Jak zwykle zapracowani z Was pasjonaci, bardzo to inspirujące również dla takich czasami leniuszków jak ja co to wolą popatrzeć, poleżeć, poczytać, podumać. Natychmiast znajduję jakieś zaległości do wykonania. Przepiękne zdjęcia burzy i beżowowłosych, psich piękności.Czy te cudne patchworki można nabyć, uwielbiam te zielenie.
    Kobieto wejdź i zejdź z tej góry w doskonałym zdrowiu. Też będę z Tobą. A może nie musisz tam się wdrapywać, byłabym spokojniejsza.Zuza

    OdpowiedzUsuń
  32. Dziękuję za przepiękne zdjęcia, za tyle ciekawych informacji! Po lekturze tego wpisu nawet brak wakacji mi już nie doskwiera. Samo czytanie i oglądanie tych zdjęć, to jak wycieczka w nowe, nieznane miejsce.
    Życzę wytrwałości i siły w treningach przed Kilimandżaro.
    Serdecznie pozdrawiam
    Konwaliowe Pole

    OdpowiedzUsuń
  33. Trzymam kciuki za wszystkie TWOJE PLANY ktore czekaja na realizacje.Absolutnie daje wiarę ze podołasz i nie mam wątpliwosci.
    Wspaniale fotki i wspaniałe się czyta o wszystkim co napiszesz.
    Same komentarze z zachwytami swiadczą o Tym ze jesteś wspaniała kobietą silną i ambitną.

    Patchworki jak ja to mowie fiu fiu cos pieknego i pożadanego.::))

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  34. Kciuki za plany !
    Nie ma to jak młodość...
    Jakie piękne patchworki, cudowne...

    OdpowiedzUsuń
  35. Magodo, to ty zimą na to Kilimandżaro??? W takim razie dużo siły i wytrwałości życzę, bo będą ci potrzebne. A mąż zazdrości :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Boszsz, jak mi wstyd, jeszcze nie wysłałąm Ci tego materiału... Przepraszam!!! Tyle się dzieje, że przestaję nad tym panować i takie są pożałowania godne efekty.
    Obiecuję, że się poprawię, a narzuty masz od Tosi PRZE-ŚLI-CZNE!
    Kurczę, zazdroszczę Ci powera, u mnie już nie jest tak różowo. Muszę chyba poczytać Cię uważnie jeszcze raz, może wtedy motywacja mi wzrośnie i zawstydzę się całkiem? Buziaki, Kochana!!!

    OdpowiedzUsuń
  37. Jagódko Droga, jesteś niezwykle silną kobietą i w dodatku dajesz siłę innym, motywujesz, dajesz "kopa", nawet jeśli nie robisz tego w sposób zamierzony. Pozdrawiam Cię więc ciepło, serdecznie i pozostaję w nadziei , że kiedyś poznamy się osobiście.

    OdpowiedzUsuń
  38. Witaj Jagódko, nie wyrabiam sie na zakrętach z obowiązkami przy mojej malutkiej Calineczce, ale jak już zajrzę do Ciebie, to czuję taki spokój i znów mam ochotę do pracy. Macierzyństwo jest bardzo trudne, szczególnie jak sie ma 35 lat, ale cieszy każda malutka zmiana i każdy uśmieszek na buziaku. Pozdrówka! pędzę na taras, bo Marcelka się budzi ....

    OdpowiedzUsuń
  39. Już jestesmy w domu, ale wspomnienia pozostaną.
    Było wspaniale, szkoda tylko, ze tak szybko mija czas.
    Cieszę się , że mogliśmy Magodę zobaczyc na własne oczy :) i poznać Ciebie i Maćka.
    Teraz czeka nas wyjazd do Paryża i Amsterdamu ale Magody nic nie "pokona" . Ten spokój, ta cisza, te widoki......
    A Kilimandżaro ...jestem pewna , ze dla Ciebie to pestka :)

    Podrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  40. Jagódko, trzymam kciuki za Twoje plany i projekty. Na pewno dasz radę :) A na Werandę z Waszą chatą już czekam :)

    Pozdrawiam mocno :)

    Ada

    OdpowiedzUsuń
  41. Trzmam kciuki i pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  42. Zapraszam do mnie po Wyróżnienie !

    OdpowiedzUsuń
  43. Dasz radę z wszystkim tego Ci życzę.
    Zapraszam po wyróżnienie. Cmokusie.

    OdpowiedzUsuń
  44. Łza mi się w oku zakręciła widząc rekonstrukcję budynku z Gwoźdźca ... to tylko kilka kilometrów od miejsca gdzie urodziła się i mieszkała moja babcia Emilka, która później musiała wsiąść do wagonów towarowych i ruszyć na zachód w poszukiwaniu nowego miejsca ... Dziękuję ci kochana za tą reminescencję!

    OdpowiedzUsuń
  45. http://pokochajciekubusia.pl/28 lipca 2011 22:09

    KOCHANI ...PANI JAGÓDKO, PANIE Maćku..DZIĘKUJĘ, CAŁYM SERCEM DZIĘKUJĘ za umieszczenie mojego " KRZYKU WRĘCZ" o POMOC , wsparcia PROJEKTU celem wydania książki jakże różnej tematycznie, od tych cudownych treści, widoków na Waszym blogu...PUKAM do WSZYSTKICH ANIOŁÓW, pokonuję poczucie wstydu prosząc...To takie trudne...Jednak w walce o dziecko wszystko staje gdzieś z boku...KOCHAM WAS BARDZO...Kubutek oczyma dziecka z AUTYZMEM narysuje obrazek tylko dla WAS...oczywiście książka na Państwa ręce z dedykacją i wpisem na jej kartach, kto mnie wspierał..
    DZIĘKUJĘ..
    Małgorzata Klemczak...babcia AUTYSTYCZNEGO KUBUSIA...

    OdpowiedzUsuń
  46. Jagódko napiszę tu, bo pod postem z 1 sierpnia nie potrafię.
    Jaguś BĄDŹ, tu.

    OdpowiedzUsuń
  47. Czytam Twoje blogi bez ustanku, podobają mi się szalenie. Podziwiam Cię we wszystkim co robisz, oprócz tej wyprawy do Afryki. Po co kusić los, jak masz tak fajnie i dobrze. Jesteś dla mnie inspiracją i przykładem i nie wyobrażam sobie, żebyś nie pisała bloga. Napisz coś chociaż raz na miesiąc. Prosimy.Ada

    OdpowiedzUsuń
  48. Witam. Chata Magoda to jedyny w sieci blog, który czytam od deski, do deski i mi się bardzo podoba. Niech Pani dalej pisze, bo czekamy.Marianna

    OdpowiedzUsuń
  49. Oglądałam Bojkowską w Werandzie, czytałam artykuł o biżuterii - GRATULUJĘ!!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Filmowo:


Chata bojkowska

Chata bojkowska

Chata Magoda

Chata Magoda

Widoki z tarasu:

Widoki z tarasu:



Okolice domu

Okolice domu