Urodziłam się w czasach kiedy w sklepach było wielkie, efektowne NIC. Na ulicach i w znajomych domach szarość i bylejakość. Domy szare, szare niebo, paltotki ludzi szare, drzewa od kurzu szare, w oczach takoż. A jak coś szare nie było to z pewnością dlatego, że chlaśnięte zostało farbą olejną - jasny orzech. Do dziś nienawidzę tego koloru przez wszystkich wówczas zwanego sraczkowatym. Tęsknota do pięknego domu i zewnętrza w tych szaro - sraczkowatych realiach rodziła się jeno w nielicznych jednostkach. Traf chciał, że padło też na mnie. Odkąd pamiętam starałam się upiększać otoczenie, mając do dyspozycji, rączki dwie, wyobraźnię i czas. Nauczyłam się robić coś z niczego, tak perfekcyjnie, że do dzisiaj kupno nowej, gotowej rzeczy wydaje mi się stratą pieniędzy niepotrzebną. Siła nawyku trzyma mnie w swych szponach. Potrząsa mną i od zakupu odpędza. Już pisałam, że bez żenady grzebałabym po śmietnikach gdybym tylko miała do nich dostęp - niestety na wsi po prostu ich nie ma. Krzywe krzesło, szafa bez nogi, zarwane łóżko i uszczerbiony garnek to skarby moje najcenniejsze. Potem jest ciężka praca, połamane paznokcie, uchlapane ręce i twarz, zakurzony szlifowaniem dom, godziny, dni a czasem miesiące orki i jest! Gotowe! W szczęściu się pławię, obchodzę ze stron wszystkich, głaszczę i patrzę jak na dzieło sztuki. A przecież dalej to jest grat, tylko, że podrasowany.
Malowałam wszystko na biało wtedy gdy nie było to jeszcze tak powszechną modą, przebieliłam się i dziś widząc jak ktoś maluje na biało na przykład miedziane przedmioty - serce mi się z żalu ściska bo to jest raczej psucie niż upiększanie.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że to jest MOJE. Z główki wyciągnięte, obmyślane po bezsennych nocach, rękami własnymi do życia przywrócone, ustawione, zawieszone, uszyte. Często krzywe ale moje! Potrafię z jednym obrazkiem wędrować po domu, szukać dla niego miejsca najlepszego długo, by trafić na tę harmonię, wewnętrzną harmonię domu.
Czasem korzystam z inspiracji. Pamiętam jak przed laty z zazdrością oglądałam pisma ze zdjęciami domów z innych krajów, jak wściekałam się na naszą, polską biedę i tę szarość właśnie. Dziś moje domy są w czasopismach i nikomu nie zazdroszczę, od nikogo nie ściągam. Nawet często głupio się czymś chwalić bo to dla mnie tak naturalne jak oddychanie, imperatyw taki. Nawet w hotelowych pokojach zawsze coś przestawiałam lub - częściej - chowałam pod łóżko prześlicznej urody obrazki bo patrzeć nie mogłam na nie. Każdy szczegół jest ważny, nawet głupia poduszka jeśli jest z innej bajki to wprowadza zgrzyt.
Wszystkie moje przyjaciółki były takie jak ja. W tych strasznych czasach mieszkałyśmy pięknie, szyjąc, przerabiając niezliczoną ilość razy te same graty, przestawiając je i jak się już nic innego nie dało zrobić - przykrywając je pięknymi tkaninami. W ich domach urządzonych z niczego, każdy czuł się dobrze, domowo i swobodnie. Zawsze w naszych domach pełno było ludzi, dzieci i zwierzaków - w odróżnieniu do innych domów do których nikt nie chciał chodzić mimo, że gospodarze byli miłymi ludźmi. Bo to jak mieszkamy wpływa na nasze samopoczucie, wierzę w to głęboko!
Piszę o tym dzisiaj bo często dostaję propozycje by komuś coś urządzić, za pieniądze ma się rozumieć. I odmawiam namawiając jednocześnie do odkrycia w czym taka osoba czuje się najlepiej. Moje pomysły i wyroby wynikają z tego kim jestem i jaka jestem. Nie będę tym uszczęśliwiać nikogo bo mogłabym unieszczęśliwić.
Jest jeszcze jeden gorący temat dziś dla mnie bolesny. Boli jak cholera! Ale najpierw mały wstęp.
Uwielbiam czekoladę! Patrzcie mi na usta: CZEKOLADĘ! To wielka moja wstydliwa słabizna. Mogłabym żywić się wyłącznie słodkim - zresztą poniekąd tak właśnie czynię.Uwielbiam! Żyć bez niej nie mogę! Codziennie pożeram, pochłaniam hmmm... więcej niż tabliczkę czekolady, do tego jakieś ciastka, ciasta - Maciek wie, że jak w domu zabraknie słodyczy to ma przechlapane. Będę marudzić. Jestem ekspertem na skalę światową, będąc w Belgii zeżarłam chyba roczne zapasy czekolady w tym kraju. Wokół czekolady toczy się moje życie - ludzie! ja umiałam chować ją przed własnym synem! Jak nie mam jej w domu tracę poczucie bezpieczeństwa!
Mam jednocześnie zasady: słowa należy dotrzymywać, nie wolno się sprzedawać. Za nic. Obiecałam sobie, że blog nie będzie miejscem marketingu. Nigdy! Jeśli piszę o kimś/czymś dobrze, to znaczy, że tak jest. A nie dlatego, że ktoś mnie kusi prezentem czy wymierną korzyścią. No i znalazłam sie w matni! Dostałam propozycję zostania testerem czekolady!!!!!
pod warunkiem, że napiszę o firmie na blogu. Maciek powiedział: zgódź się bo się zamęczysz, ja z kolei - te zasady! No bo coś musi być w życiu stałe, niezmienne. Nie można, że tego nie a tamto tak bo dają coś co kocham, potrzebuję.
Szarpię się i zmagam z sumieniem własnym. A mam je i wiem co by mi zrobiło jak bym się złamała. Straszne kuku by mi uczyniło. Czekolada przechodzi mi obok zasmarkanego nosa, ryczę jak to piszę a jeśli czytacie tego posta to znaczy, że go puściłam i latam po domu wykrzykując: głupia, głupia, głupia! Jeśli puściłam tego posta to znaczy, że wygrałam z własną słabością, trzymam się zasad, jestem z siebie dumna i - nieszczęśliwa.
Apel do firm wszelakich niniejszym czynię: nie zwracajcie się do mnie z takimi propozycjami, błagam! Nie kuście i nie obiecujcie! Jeśli nie wzięłam tej nieszczęsnej czekolady to z pewnością już niczego więcej nie wezmę!
Pozdrawiam Was serdecznie z przepięknej bieszczadzkiej krainy. Wasza nieprzekupna.
Buahahahaha, słodkości zatem życze :)
OdpowiedzUsuńPierwsza!!! Ale fajnie, bo właśnie przeglądałam wczorajszy wpis i na chwilę weszłam do Elizy, a tam informacja,że tu jest nowy wpis. To mi się podoba, bo tydzień czekania to było za długo ;))) Wracam do góry czytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ania
Twarda jesteś jak skała Magodo :) ja też jestem czekoladożercą i w takiej sytuacji uległabym jak nic :/
OdpowiedzUsuńa Buba i Beza w śniegu wyglądają jak dwie śnieżynki ;)
Pozdrawiam cieplutko
O matko i córko, ale miałaś zgryz, no i widzisz Jagódko jak twarde zasady masz? Niektórzy też mają i są silni i twardzi i prą do celu, jak Ty Dobra Kobieto, bo na tym polega pełne zycie, trzymać się zasad. Pozdrawiam najgoręcej jak umiem, serdeczne całusy przesyłam i dla zwierzakom macham łapą
OdpowiedzUsuńPodziwiam wytrwałość i wierność zasadom. Niewielu dziś takich ludzi.
OdpowiedzUsuńMnie czekoladą można śmiało z domu wygnać - nie cierpię, nie jem i aż mnie wykrzywia, jak widzę, kiedy małżonek pochłania tabliczkę. Więc ja nie miałabym problemu, żeby odmówić :)
i też lubię robić coś z niczego - choć takich efektów, jak u Ciebie, nie uda mi się osiągnąć pewnie i za sto lat. Od dawna obserwuję Twojego bloga i jestem pełna podziwu - dla Ciebie i Maćka. Prawdziwe cuda robicie. Serdecznie pozdrawiam :)
Trochę niechronologicznie ale pisze
OdpowiedzUsuń1. w końcu widziałam gazetka z Waszą chatą - piękne zdjęcia i przykro mi ale jakoś te oglądane na monitorze tak nie oddaja uroku jak te co je do ręki wzięłam
2. zdziwiło mnie, że byłaś właścicielem agencji reklamowej w Szczecinie, ja miałam wrażenie, że pracowałam ze wszystkimi a tutaj taka niespodzianka
3. ja też z czasów gdzie wszystko trzeba było zrobić samemu, moja Mama nauczył mnie robić na drutach, szydełku, haftować, potrafię szyć z tym, że ja raczej jak to już pisałam jestem rzemieślnik a nie artysta, wszystko odtworzę nic sama nie stworzę. Mnie też wychowano w kulcie zosi samosi co to wszystko musi zrobić. Do dziś mi zostało i się dziwie jak facet może nie potrafić czegoś w domu zrobić, Tata robił wszystko nigdy nie wpuszczał żadnego fachowca :-)
4. a postanowienia gratuluje i zazdroszczę silnej woli, ja w obliczu czekolady pewnie bym pękła jak nic.
Pozdrawiam ze Szczecina
Myślę, że Roman Bratny się chowa;) Ty jesteś twardsza!
OdpowiedzUsuńA coś z niczego? Zawsze ma największą wartość. Twój dom jest tego przykładem:)
Pozdrawiam serdecznie,
M.
Podziwiam Cię i baaardzo cenię, między innymi właśnie za to, o czym piszesz. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCzytam Magodo od dawna i to z wielka przyjemnością opowiadania Twojego życia ,choć nie pisze komentarzy bo po prostu nie zawsze można znaleźć odpowiednie słowa , to dziś jednak muszę się odezwać:-) bo słowo czekolada i Belgia to coś co bardzo dobrze znam :-D więc nie dziwie się że i tu Cię cytuje "będąc w Belgii zeżarłam chyba roczne zapasy czekolady w tym kraju" Ściskam i przesyłam pozdrowienia z Belgii
OdpowiedzUsuńOj to ja może Ci wyslę troche belgijskiej czekolady? Jak chcesz daj znać.
OdpowiedzUsuńNo chyba, ze wykupiłas cały zapas na kilka lat.
Buziole dla dzielnej kobiety.
Ja też uwielbiam tworzyć, przerabiać i upiększać:)
OdpowiedzUsuńTy jesteś w tym mistrzynią:)
A co do czekolady i zasad to może czasem warto dać się skusić? Takie reklamowanie czekolady to w końcu nic aż tak strasznego:)
Ja bym się pewnie złamała:)
Pozdrowienia gorące ślę dla Was Magodzianki:)
Aga
Droga Jagodo!
OdpowiedzUsuńPozwalam sobie na poufałość, ale Twój blog pochłonęłam już prawie cały! Muszę to napisać: jesteś niesamowitą kobietą po prostu i aż!
o kurcze, podziwiam za tak restrykcyjne trzymanie się zasad, bo jak twierdzi moja teściowa - tylko krowa zdania nie zmienia, bo go po prostu nie ma, a Ty mimo czekoladożerstwa zostałaś przy swoim
OdpowiedzUsuńszacun ;)
zdjęcia jak zwykle klimatyczne
ps - namawiam małżona na wakacje u Was i chyba się uda :)
pozdrawiam serdecznie
aaa tam!trzeba sie bylo zgodzic.przeciez to nic takiego.zasady owszem,dobra rzecz:),ale testerem czekolady nie kazdy byc moze.daj spokoj:)
OdpowiedzUsuńja bym testowała do rozpęknięcia:)
OdpowiedzUsuńJagodo, jestem z ciebie tak dumna,że zaraz pęknę! Masz rację,zasady to zasady. Ja też bym nie uległa,chociaż może i bym trochę beczała,jak Ty...
OdpowiedzUsuńZ obrzydzeniem czytam na blogach konkursy z reklamami zup w proszku i tym podobne.Uważam,że dobry produkt sam się obroni i nie potrzeba mu dodatkowej reklamy kosztem innych.
A ręce masz złote. I talent. Nie wszystkim to dane,niestety...
Z szacunkiem pozdrawiam.
Od nas czytelniczek i czytelników to masz garniec najlepszej belgijskiej czekolady za tę nieprzekupność. Za "zdanie odrębne" zawsze ceniłam Twój blog. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję kochani! Proszę mi tylko nie przysyłać czekolady bo ja nie po to całą historię opisałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mocno!
Przyznawac sie do swoich malych slabosci to wielki plus:):)Zdjecia przepiekne....kupilam Werande,jestem oczarowana,bo moglam zobaczyc jeszcze troche zakamarkow,ktorych nie widzialam na blogu:)serdecznie pozdrawiam z zasypanego sniegiem Krakowa
OdpowiedzUsuńBrawo Magodo!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńno kochana tos tak samo twarda jak i ja :):)
OdpowiedzUsuńWłasnie dzisiaj dostałam taką samą propozycję i .... również mam zasady :) wiem o czym mówisz :)
mnie to tez podłamało, bo my uwielbiamy słodycze, a juz czekoladę... na kolana padam :) diet nie znam :) dziękuję za to że również twarda jesteś :)
buziaki
To bardzo żałuję, że akurat na Ciebie padło...ta męka - bo dla mnie czekolada mogłaby nie istnieć ;-)) Mogłabym pocierpieć zamiast Ciebie ;-)
OdpowiedzUsuńBiszkopty na białym przepiękne. A i Bury się, widzę, wpasował ;-)
Cieplutkie pozdrowienia ślę.
Jagodo wielka duchem :)gratuluję zasad. Miałam nawet przez moment chęć napisać, byś odpuściła i pofolgowała , ale jeśli ma Cię to gryźć, to lepiej wytrwaj bo Cię zeżre :) Kupiona czekolada będzie tym smaczniejsza .
OdpowiedzUsuńW sprawie zosi samosi - tez tak mam. Od zawsze starałam się upiększać własne otoczenie, jeśli coś kupuję, to tylko wtedy, gdy mam poczucie, że to właśnie to, że ktoś zrobił coś za mnie i to lepiej. Mam dwie piękne rzeczy ze śmietnika, z mosiądzu. Oddałam do renowacji w ręce fachowców. Ciapanie na biało bez opamiętania wydaje mi się wyjściem na krótką metę. Jak nie było mnie stać na renowację mebli po babci, poszukałam kontaktu z kimś, kto się tym zajmował zawodowo i pracując u niego, jednocześnie odnowiłam swoje .Ale bardzo lubię białe ściany , drewno, żeliwo, wiklinę ,cegłę i chwasty wszelakie. Czyli mam podobnie :)
Jagodo, masz ogromne poczucie smaku, U Maćka podejrzewam wiedzę zawodową, stanowicie znakomity tandem.
Jakoś czułam ( pewnie nie uwierzysz, ale tak jest ), że Eliza jest u Was :)
Pozdrawiam ciepło i pięknie, z zaśnieżonego pięknego Rzgowa.
tula
your house has such a good feeling to it! pure happiness!
OdpowiedzUsuńgreat work with that attic!
hugs,
Rosa
O, to czapki z głów, bo ja też żywic mogłaby się tylko czekoladą i nie wiem czy potrafiłabym się oprzec pokusie, a ty i owszem. I za to podziwiam.
OdpowiedzUsuńO rany, twarda jesteś! Gratuluję:)
OdpowiedzUsuńA jakby pekla OLOA to ja bym zaczela!!!!!
OdpowiedzUsuńJasny gwint, nie cierpię słodyczy, a tak mnie po tym Twoim sugestywnym poście wzięło na czekoladę, że się skręcam. Tylko czekolady w domu nie ma, sklep najbliższy 6 km od nas, o warunkach pogodowych nawet nie wspomnę :-) Twarda baba z Ciebie. Nikt nie miałby Ci za złe, gdybyś się ugięła. No chyba, że sama byś źle się czuła z tą decyzją.
OdpowiedzUsuńCo do śmietników. Jesteśmy mistrzami w trzepaniu starych, głównie poniemieckich śmietników, których jest tu mnóstwo na każdym kroku. Takie cuda wianki się tu nam trafiają, że powoli zaczynam się martwić, że cały nasz dom zostanie opanowany przez te znaleziska. Powiem szczerze, że rzadko przyznaję się do tego typu hobby, bo ludzie dziwnie czasem na to patrzą, ale skoro Ty masz podobnie, to się przyznam, a co :-)))
NO tak... O rekalmach na moim blogu już pisałam drzewiej. Ale czy ja bym się nie złamała na wieść o testowaniu CZEKOLADY??? No nie wiem...
OdpowiedzUsuńTEFALA odrzuciłam z obrzydzeniem, ale czekoladę??
Uhhh! Też bym pewnie zgrzytała zębami i wyła z rozpaczą!!
I wiesz co? Na pocieszenie - zrób sobie ciacha czekoladowe :-)
Przepisem zarzuciłam w Grakotłuku:
www.garymoniki.blogspot.com
Czekolada fajna rzecz, byłoby o czym podyskutować;)) A tak- niezłomna pozostałaś, grzechu nie poczyniłaś....nuda koleżanko, nuuuda!;):D Grzeczne dziewczyny siedzą przy monitorach i podziwiają inne grzeczne dziewczyny- nie chcesz zburzyć tej harmonii?????Grzeszyć ludzka rzecz...a grzeszyć na słodko to praktycznie grzechu nie ma!!!:D
OdpowiedzUsuńSłuchajcie ludzie! Magdzie nalezy sie tabliczka czekolady od kazdego z nas :)) Co Wy na to?
OdpowiedzUsuńBeata
o rany !! taka okazja na tyyle slodkosci , zazdroszcze ci silnej woli, nastepnym razem przyslij ich do mnie z ta czekolada , to sobie wszyscy podegustujemy ;)
OdpowiedzUsuńOj Magodo ,Magodo ....i co to za zasady ? Podejrzewam ,ze polowa tych naszych blogierek ,co tak pieja ,o zasadach , jak by im pomachali plikiem banknotow przed nosem i dali karton dobrej czekolady ,zgodzila by sie ....Ja postawila bym warunek : " zgodze sie jezeli czekolada jest naprawde dobra ,a nie jakis gniot !! Jak bys reklamowala cos paskudnego ,to co innego ,a tak ? Maciek ma racje ...i komu zrobilas zle ? sobie ,bo i tak jestes w rozterce ...Ja mam zasady ,ale wiaza sie one z uczciwoscia wzgledem innych ludzi z dobrym i prawym zachowaniem ...Za sprawa Waszego domu i stylu zycia stalas sie osoba znana w kraju i za granica i mozesz czerpac z tego korzysci ...To jest ten procent z tego ,ze kiedys zdecydowalas sie na zycie na wsi i ciezka prace ! Pomadrzylam sie troszeczke ,ale takie jest moje zdanie ...Pozdrawiam Cie serdecznie Ps: ja nie przepadam za czekolada ,ale uwielbiam chalwe ;))
OdpowiedzUsuńMMM...Dziś mi się przyśni czekolada, czekolada, czekolada!!! I ... śledź!.
OdpowiedzUsuńŚledź ... w czekoladzie !!! :)))
Jagodo, po co Ci czekolada? Beziki są słodsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Maria z Pogórza Przemyskiego
A ja bym się zgodziła na testowanie, nie każdemu zdarza się taka możliwość - trzeba korzystać zwłaszcza jak pokrywa się z taką osobistą pasją. A tak nowe doświadczenie przeszło koło nosa..
OdpowiedzUsuńMagodo, jak już przebolejesz utratę wielkiej góry czekolady to zapewne dostrzeżasz minusy takiej transakcji. Choć o wielu dowiedziałabyś się tylko przystępując do niej.
OdpowiedzUsuńTwoja miłość do czekolady jest wielka i jedyna w swoim rodzaju; żal by było gdyby w to uczucie wkradły się jakieś umowy, warunki, obowiązki i inne biznesowe sprawy.
W dzisiejszych czasach każda tego typu umowa jest w mniejszym lub większym stopniu cyrografem z diabłem.
Bo w życiu nie ma nic za darmo, doskonale o tym wiesz.
No to i ja się pomądrzyłam a teraz wracam do szycia patchworkowej torby i segregacji szmacianych ścinków: oczywiście każdego mi żal wyrzucić więc dołożę je do innych niesamowicie potrzebnych rzeczy bez których żyć się nie da bo z czego robiłabym różne różności?
Pozdrawiam bardzo serdecznie, Dorota
Jagódko (bardzo przepraszam za ta spouchwałość)!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę siły charakteru, u mnie z czekoladą jest podobnie ;)
Pozdrawiam cieplutko
Dzieki ze jestes, i ze sa jeszcze takie osoby jak Ty - maja zasady i sie ich trzymaja! Jak wiele osob tego nie rozumie a jeszcze wiecej tego nie szanuje! A ile jest osob ktore uwazaja, ze "zasady sa po to aby je lamac" (patrz kierowca na czerwonym swietle).
OdpowiedzUsuńFajnie ze jestes z wlasnymi zasadami! Pozdrawiam
Gratuluje :) :) :)
OdpowiedzUsuńoby takich jak Ty było więcej, omijać zaczynam blogi, których autorzy złamali się "tylko raz" :}
producent i tak gdzies się zareklamuje a dlaczego ma to robić Twoim kosztem ?
w nagrodę "oda do czekolady", której uczy się wlasnie na pamięć mój młodociany czekoladoholik :)
przesyłam czekoladowe uściski
czekoladoholiczka Kasia
ô toi chocolat !
Tu es bon,mais ingrat
Enivrant mais trop gras
Si bon,si délicat
Je ne résiste pas!
Dieu des gourmands
Toujours tu m'attends
Sachant que mes dents
Te croqueront en leur temps
Sur une tartine de pain
En carrés à pleines mains
Vêtu d'un ballotin
Maintenant même dans son bain!
ô toi chocolat
En éclair, en opéra
Toujours tu nous capturas
Au détour d'un repas
Les hanches qui prennent du poids
Attention crise de foie!
De n'avoir résisté à l'appel de ta voix
Même le ventre à ses lois!
ô toi chocolat
Je ne lutterais pas
Avec toi en combat
Toujours tu gagneras!
szanuję Twoje niezłomne zasady,masz charakter!
OdpowiedzUsuńAle w reklamowaniu czegoś co uwielbiasz - nie widzę nic złego.Wielka przeciwniczka reklam Anna Dymna powiedziała kiedyś,że żadne pieniądze nie skuszą jej do reklamowania czegokolwiek,no chyba,że byłyby to diamenty.Kto wie,może dla Ciebie takim diamentem jest czekolada!
Pozdrawiam ...czapki z głów..jesteś pieknym i chyba jedynym wyjątkiem na tym sprzedajnym świecie!
Podziwiam za wytrwałość ale ja bym sie złamała pochłaniam czekolade w takich ilościach że głowa mała jak jej w domu nie ma szukam po kontach :)Wiec za to że wytrzymałaś ślemy Ci z córkami słodkie czekoladowe buziaki :)
OdpowiedzUsuńE tam...trzeba było tak jak w serialu "Miłość nad rozlewiskiem",robić foty i umieszczać na blogu z "niechcący" pojawiająca się w kadrze tabliczką czekolady z wyraźnie widocznym logo firmy...
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię!
Jakby to była firma na L...-to nawet "niechcący" bym bym cały dom oplakatowała reklamą tej firmy w zamian za te ROZKOSZE!
Magoda, jesteś mi tak bliska ... Podziwiam Cię za tę pogodę ducha, (jednak) mądrość życiową, za to robisz i co piszesz. Jesteś wielka!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
Ja wiedziałam Jagódko, że my mamy ze sobą cos spólnego. Niestety nie jest to pracowitość, nad czym bardzo ubolewam, bo ja to taki troszkę laniuszek, hehehe. Jest to natomiast umiłowanie do słodkiego.... podobnie jak Ty - ubóstwiam. I powiem Ci jeszce, że bardzo Cię podziwiam, bo gdybym ja dostała taką ofertę, to nie ma mocnych - złamałabym się:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Dzielna, charakterna Jagodo:))
OdpowiedzUsuńKocham czekolade, ale na szczescie zwlaszcza po belgijskich wyrobach miewam migreny, wiec potrafie sobie odmowic.
Piekne zdjecia Elizkowe.
Synio moj, ktory wybyl z Alzacji do Wroclawia zlecenie wykonal i Werande kupil, uff.
Jestem oszolomiona pieknem Waszej bojkowskiej.
Pozdrawiam cieplo.
Kasia
Stało się... Dostałam i ja propozycję reklamy czekolady na blogu...
OdpowiedzUsuńI... NIE ULEGŁAM! Ha! Twardziochem trza być, nie mięciochem!
O matko!jak ja Ciebie lubię Jagódko!!! Wczoraj dowiedziałam się, że coś jest nie tak w moim ciele i miałam okropny humor. Rano przeczytałam Twój post, uśmiałam się do łez, a w ciągu dnia załatwiłam tyle spraw (właściwie nie możliwych do załatwienia),tylko dzięki Tobie. Trzeba przecież swoje życie wziąć w swoje ręce! Jesteś Jagódko lekiem na całe zło!!Serdecznie ściskam i całuję. Ewa
OdpowiedzUsuńSzacunek za nieugiętość.. ale pamiętaj, że zaglądamy tutaj dlatego, iż przyjmujemy Cię taką jaką jesteś.. ze wszystkimi słabościami również.. To Twój blog i Ty tu rządzisz... a zaglądać będą Ci, co widzą w Tobie po prostu człowieka..a człowiek.. no komu jak komu ale Tobie tłumaczyć nie muszę.. Człowiek to nie chodzący ideał ale ulepiona zarówno z zalet jak wad, istota... i kto to tam w przysłowiu nie zmienia poglądów:)?...
OdpowiedzUsuńa ja nie lubię czekolady
OdpowiedzUsuńSZACUN !
OdpowiedzUsuńnie wiem czy ja bym się nie ugięła.Szczególnie iż pieniądze z takiego testowania pomogłyby urządzić lepiej/ciekawiej/atrakcyjniej wasze gospodarstwo i/lub spełnić marzenia.
Hm.Czekoladę lubię,ale mogę bez niej żyć.Za to ostatnio żelki...a!
więc rozumiem;))))))
Jagódko droga - cenię Cię niezmiernie i uwielbiam za te zasady i bezkompromisowość! Pozdrawiam serdecznie z naszego zaśnieżonego Siedliska pod Lipami.
OdpowiedzUsuńMagodo Nieprzekupna! jesteś jak Skała, jesteś dzielna niesłychanie, jesteś niesamowita!
OdpowiedzUsuńpodziwiam i szanuję... aż z zapartym tchem... bo ja do czekolady takowoż uczucia żywię intensywne... i bez niej to... ech... no usycham :)
ale również wyznaję zasadę, że zasady - to zasady!
więc i rozumiem Cię, i trwam w zachwycie!
a opowieść o meblowaniu, przerabianiu, z serca upiększaniu - cuuuudna... i bliska mi także...
jak dobrze tu do Ciebie zaglądać!
utulam ciepluśko Dzielna Ty Bieszczadzka Opoko :)
Ja też do Państwa uwielbiam zaglądać i czekam z niecierpliwością na nowe posty.
OdpowiedzUsuńJestem też z czasów kiedy się samemu szyło,malowło,dziergało, itp i jadło się wyroby czekoladopodobne!
dlatego podziwiam postawę-ja bym sie skusiła!
Pozdrowienia EWA
Zuch-dziewczyna! Nie smakowałaby Ci ta czekolada ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło M.
W koncu w Warszawie w Biedronce znalazłam Werandę Country, no, żesz ty w Biedronce? tak, była i nabyłam, zdjęcia piekne choć Elisse tez wykonała cudne
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
usmiałam się z tego wszechobecnego koloru szaro-sraczkowatego :) nie mogę się wypowiedzieć odnośnie tych czasów, ponieważ jesteśmy z innego pokolenia :) ale dobrze sobie poradzilas z ta szarzyzną.
OdpowiedzUsuńJa mogę jedynie powiedzieć, o moim dzieciństwie u babci. Nie było u niej szaro ale nobliwie. Ciemno zielone ściany,niebieskie, antyki, posażne ciężkie gdańskie meble, kotary. Pokój taty typowo męski, z weilkim kreślarskim stołem. Najwspanialszy oczywiście był strych, gdzie z siostrami buszowałam, szukając "skarbu".
U drugiej babci było jasno, mnóstwo słońca w pokojach, również stare meble. Pamiętam zasłonki w wielkie słoneczniki i mnóstwo zdjęć na komodzie i książeki. Te książki babcia mi czytała. Pokój mamy był podobny do większości pokoji, ale miał wielką szafę i mnóstwo ciuchów, butów, torebek. Ubrania były piękne i kolorowe, nie pamiętam, żeby były szaro-bure :)
Takze moje dzieciństwo było kolorowe. Jak było na mieście i w sklepach nic nie było - no to każdy wie, w każdym mieście tak było.
Pozdr An
witam.
OdpowiedzUsuńW reklamie nie ma nic złego, ten blog też reklamuje Państwa miejsce pracy.
Z przyjemnością zaglądam pomimo tego, że nie byłoby mnie stać na skorzystanie z Państwa gościny. Sama też szyję patchworki, torebki, szydełkuję.
Serdecznie pozdrawiam Anna z Bieszczadów
Zaglądam... a tu zmiany! Najpierw karmnik. Też zrobiliśmy z synem, ale mój jest prymitywny, z dachem jednospadowym, z surowymi, wręcz nieociosanymi bokami, z jedną ścianką nieco wyższą, żeby śnieg nie nawiewał. Ale ptaki na tym się nie znają, byle było coś do jedzenia. Przyleciała nawet sójka i spłoszyła sikorki, dla których wisi słonina.
OdpowiedzUsuńPodziwiam siłę woli i nieprzekupność. A mówią, że każdego można kupić, zależy to tylko od ceny.
Nie czytałam wszystkich komentarzy, może coś powtórzę, ale muszę Ci uprzejmie donieść, że po tym świecie chodzi człek, który musi mieć cały czas w lodówce czekoladę gorzką, jak jej nie ma to ...
OdpowiedzUsuńTo mój mąż, a ja jestem taka jak Ty w pozostałym zakresie / tak sobie w swojej nieskromności myślę/.
Biały lubię, ale swoje zamiary "przemalowania" góry nieco zmieniłam i wybrałam-siwy, czyli szary.
Nie napiszę dlaczego, nie chcę wywoływać dyskusji na ten temat.Pozdrawiam.
Taki hart ducha tylko Bieszczady mogą wyrobić w człowieku:)Podziwiam! Ja też jestem uzależniona od słodkości, a kiedy ich nie ma w domu, to wyjadam miód wprost ze słoika;) Elizkowa sesja u Was cudna!
OdpowiedzUsuńWitaj, ja też dostałam tę propozycję, ale od razu skasowałam, bo na dole małym drukiem było napisane, że trzeba napisać na blogu o ich konkursie, a oni wybiorą tylko kila blogerów, którym wyślą paczkę i nie wiadomo na jakiej zasadzie. Uznałam, że to zupełnie bez sensu. Też uwielbiam czekoladę, ale od jakiegoś czasu nie jem z powodu nadwagi:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Jak przeczytałam o jasnym orzechu vel sraczkowatym to dreszcz mi przeszedł. Pamiętam stary poniemiecki dom na Mazurach, w którym spędzałam w dzieciństwie wakacje - ten kolor, wszędzie ten kolor, puszki z tym kolorem na zapas, odnawianie tym kolorem. Mamy podobne zainteresowania, chęć zrobienia czegoś z niczego, malowanie na biało starych mebli czy miedzi - toż to profanacja.
OdpowiedzUsuńPodziwiam i pozdrawiam.
Jagodo jesteś WIELKA.Uchroniłaś się przed kacem moralnym.BB pięknie wyglądają na śniegu,ale powaliło mnie na widok BBB na kanapie CUDO.Przytulam wszystkich do serca Iga
OdpowiedzUsuńNo rumienię się po prostu na tyle pochwał. Prawda jest taka, że zakupiłam w sklepie większą ilość niezbędnej dla życia czekolady i już się czuję pocieszona.
OdpowiedzUsuńAnno z Bieszczadów a gdzie Ty mieszkasz konkretnie? Zaintrygowałaś mnie ilością talentów i pasji. Chętnie poznałabym Cię lepiej jeśli mieszkamy tak blisko. Pozdrawiam.
Tuv - to testowanie to nie za pieniądze miało być:) Uściski!
Ata - przy "mięciochu" się uśmiałam, buziaki!
Leloop dzięki za strofy poety niestety nie posiadam tego języka ale tak fajnie, kulturalnie się mi na blogu zrobiło! Wiesz, że Cię lubię?
Ewiku jeśli naprawdę rozbawiłam Cię to dla mnie to radość największa!
Dzięki, dzięki wszystkim za tyle serdeczności!!!!
Witam.
OdpowiedzUsuńMieszkam w Lesku w maciupeńkim mieszkanku. Pracę miewam albo dwie naraz(sezon), albo wcale. Żeby nie zwariować i nie "zakochać rodziny na śmierć" dużo czytam, coś tam dłubię, głównie na prezenty.Tak się złożyło, że otrzymujemy dużo pomocy( niematerialnej, z tym dajemy radę). Lubię mieć zajęte ręce, żeby głowa mogła odpocząć.
Pozdrawiam serdecznie Anna z Bieszczadów
Bosze !!Życie mi uratowałaś!!!Bo ja myślałam że to ja tylko taka wredna i wyrodna matka jestem co to dziecku czekoladę wyjada tudzież ją przed nim chowa!!Ja kompleksy miałam na tym punkcie jak stąd na księżyc!!!A tu proszę !!!Sama nie jestem!!!!Jagódko.... DZIĘKUJĘ PO STOKROĆ DZIĘKUJĘ :)))
OdpowiedzUsuńA co do zasad życiowych...moja babcia wpoiła mi dwie:
"Żyj tak żeby nikt nigdy przez Ciebie nie płakał"
i "Rób swoje nawet wówczas gdy stado mówi że to jest beeee" :))
O czekoladzie mowy nie było... więc nie wiem co bym zrobiła :)))))
Pozdrawiam Cię czekoladowo Gaba B.
... a mnie jak się chce czekolady to robię ją sama :) taką białą z orzechami pistacjowymi albo mleczną brązową z biszkoptami i orzechami włoskimi, mniam mniam, smakuje wyśmienicie i pięknie wygląda w szklanych pojemnikach (chociaż trochę krótko, przyznam szczerze :P)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia ze Starej Stajni!
Magdo! Nie zazdroszczę ci tej czekolady bo mi szkodzi,ale zazdroszczę ci miejsca,w którym mieszkasz.Bieszczady ach.......
OdpowiedzUsuńDzielna kobitka ,wiem jakie to wyrzeczenie .Sama pamiętam swój strach przed mamą ,gdy w dzieciństwie wyżerałam z zakamuflowanych zapasów "Maczki",peerelowskie czekoladki.Nic nie było w stanie mie zatrzymać ,nawet strach przed karą...Tym bardziej gratuluję decyzji!
OdpowiedzUsuńGratuluję i cieszę się,że są jeszcze ludzie z zasadami.Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńTylko nie rozumiem dlaczego mialabys testowac czekolade za darmo i jeszcze robic firmie reklame ( darmowa) . A co jezeli okazalaby sie niesmaczna? Ostatnio czesto sie to zdarza.
OdpowiedzUsuńPiekna chata i piekne zdjecia!
Sama tez lubie zwrocic mlodosc i dac nowa dusze starym przez nikogo nie szanowanym gratom.
Gratuluje