Listopad... już ... chociaż jeszcze okolica płonie rudymi modrzewiami. Dzięki nim listopad jest piękny i kolorowy. Jak co roku wpadam nagle w kompletną pustkę, z dnia na dzień kończy się sezon, wyjeżdżają ostatni goście i nikt ode mnie niczego nie chce, nikt do mnie nie mówi, nie trzeba wstawać bo śniadanie... nic nie muszę! To jakby koniowi w kieracie zerwał się dyszel.
Żyjemy wraz z nurtem przyrody. Kiedy nadchodzi jesień, wszystko więdnie i soki przestają płynąć w drzewach, my też zwalniamy. Nawet mi się nie chce teraz gdzieś pojechać - najchętniej wyjazdy planuję na wczesną wiosnę, kiedy odżywam wraz z naturą co wokół mnie.
Uwielbiam wyjeżdżać sama. Zanurzam się wtedy w nieznanym, niepoganiana i niezmuszana do niczego chłonę kolory, zapachy, dźwięki, snuję się bez celu i przeżywam niezapomniane chwile długo jeszcze niosąc obrazy , momenty, mgnienia pod powiekami. To nie musi być daleka egzotyczna podróż. To może być wypad do pobliskiego Sanoka czy nieco dalej do Warszawy lub do zupełnie nieznanej wioski położonej daleko od drogi.
Magia nieznanych miejsc dociera do mnie mocno. Potrzebuję tego tak samo jak chodzenia po górach.
Kiedy za ostatnimi gośćmi opada na drodze pył, natychmiast dzwonię do moich szczecińskich przyjaciółek, przez pół roku nie mam czasu na rozmowy z nimi a są mi potrzebne jak powietrze. (Dlaczego tak jest pisałam już tutaj: http://chatamagoda.blogspot.com/2010/06/puste-miejsca-przy-stole.html ) Życie jednak zmienia się i wczoraj mimo, że zadzwoniłam do trzech to nie rozmawiałam z żadną - jedna była poza zasięgiem a dwie dały mi do słuchawki swoje wnuki. Super! Wnuki są super ale trudno się rozmawia z trzylatkiem, którego się nawet nigdy nie widziało. Rozumiem, że chciały mi pokazać co w ich życiu jest teraz najważniejsze. Nie skarżę się.
Życie na wsi ma swoje uroki ale i posiada ciemne strony. Mieszkając w miejscu, w którym najskuteczniejszym dostępnym środkiem na wszelkie dolegliwości jest maść na krowie wymiona (polecam! działa na wszystko: skaleczenia, głębokie rany, stłuczenia, zmiany reumatyczne, bóle pleców i wiele innych) to pomimo jej rewelacyjnej skuteczności czasem jest potrzeba udania się do prawdziwego lekarza od ludzi. Takie wizyty są na naszej liście do zrobienia jesienią, na pierwszym miejscu. Drugie miejsce na liście to spotkania z ludźmi. Już się cieszę na miesiącami odkładane wizyty, długie opowieści o tym co się zdarzyło w międzyczasie. Dzięki takim spotkaniom znamy dziesiątki smakowitych historii z Bieszczadami w tle. Jak choćby taka, która zdarzyła się w naszym sąsiedztwie: dotyczy bardzo miłych ludzi w czasie tej historii budujących dom. Była już prawie północ, zmęczeni kładli się spać po całym dniu pracy przy domu, kiedy usłyszeli hałas - jakby ktoś kopał w drzwi. Nieco przestraszony gospodarz uchylił drzwi i ktoś wtargnął do środka z impetem - był to sąsiad z domu oddalonego co najmniej o 250 m, trzymający na rękach sporego cielaka. Cielak najwidoczniej był noworodkiem bo jeszcze nie do końca był oczyszczony. Sąsiad zwierzaka położył na podłodze i sapiąc przeokropnie wychrypiał: pępkowe się należy!
Numer trzy na liście to remonty po sezonie, sprzątanie, uzupełnianie braków, zakupy. Banał i nuda ale konieczne.
Numer cztery to przeczytanie kilku stosów książek czekających od miesięcy, obejrzenie kilku filmów.
Pięć to długie spacery i zdrowa dieta. Trudno mówić o zdrowym jedzeniu kiedy je się na stojąco, w biegu i zazwyczaj dojada resztki z obiadu. To także wizyty na basenie, może bieganie?
Sześć ale oczywiście mogłoby być również na pierwszym miejscu - pieski. Spacery z nimi, przytulanki - no wiadomo wszystko to na co nie ma czasu wiosną, latem i wczesną jesienią. Trzeba też jak my sami - zająć się ich zdrowiem bo mamy w domu prawie same staruszki: Bury ma 14, Mirabelka około 13, Buba 10, Beza 8 lat. Tylko Kićka ma jeszcze przed sobą najlepsze lata. Mirabelce odezwały się stawy - chyba ją bolą, pojawiła się astma. Buba i Beza to nieustanne problemy ze skórą i żołądkiem. Bury to jeden wielki problem. Chudy mimo, że karmimy go na okrągło, słaby ale nasyczeć jeszcze potrafi!
Najbardziej z mojego wolnego cieszy się oczywiście Mirabelka. Nie odstępuje, nie odpuszcza choćby na centymetr. W nocy kiedy śpię wskakuje na łóżko i całym pieskiem wtula się w moje plecy. Robi się tak gorąco, że budzę się, przekładam pieska w nogi by ochłonąć, zasypiam i znów budzę się z Mirabelką na plecach. To się czasem powtarza wiele razy w ciągu nocy. Głównym zajęciem Mirabelki jest pilnowanie by mnie nie zgubić. Czasem, kiedy muszę gdzieś pojechać, nigdy na dłużej niż 3 godziny, muszę ją zamykać w domu bo inaczej pcha się do auta. Zawsze kiedy wracam siedzi na parkingu w miejscu z którego odjechałam i czeka. Nic jej nie może odciągnąć, dopiero dźwięk silnika mojego auta sprawia, że piesek kręci w kółko, tak ją odrzutowa siła ogonka wprawia w ruch. Jestem dla niej najpiękniejsza i najcenniejsza. Już kiedyś byłam obdarzona taką miłością - mój kot Niuniuś czcił mnie jak Boginię ( o Niuniusiu tutaj: http://chatamagoda.blogspot.com/2009/05/niunius-i-kozi-ser.html ) jednak powtórka z rozrywki ponownie uświadamia mi, że taka miłość, takie oddanie jest niezwykłym Darem i bardzo trzeba się starać by na niego zasłużyć. Mam wielkie branie u małych, czarnych zwierzątek można by powiedzieć.
Punkt siódmy to wszelkie niespodzianki, sprawy o których teraz nic nie wiemy a wyskakują nagle i znienacka wołając o naszą uwagę. Któż tego nie ma :) Często musimy odłożyć na bok wszelkie plany i listy i skupić się właśnie na tym. Jest jeszcze punkt ósmy, praca, działanie na rzecz naszej Bieszczadzkiej społeczności. Mamy maleńkie stowarzyszenie i coś się staramy dłubać dla dobra wszystkich, jak czas pozwala. Jeśli czyta to ktoś mieszkający w Bieszczadach lub zainteresowany ich dobrostanem - zapraszamy do współpracy!
Nad punktem dziewiątym zastanawiałam się czy tu o nim napisać... ale dobrze. Zaczęłam pisać kolejną książkę, bardzo inną niż pierwsza. Może się uda. Tfu tfu!
Po dziesiąte - planuję powrót do fotografowania. Tyle.
Za nami kolejny w naszym życiu sezon. Najlepszy z dotychczasowych bo najmilszy. Pozdrawiam wszystkich naszych gości, dziękuję za Wasze uśmiechy, życzliwość, opowieści, komplementy, wyrozumiałość. To był nasz dwunasty sezon. Życzymy Wam Zdrowia i dobrego życia a sobie, by kolejne były równie miłe jak ten!
Poniżej portrety nasze ze zwierzyną wykonane przez Magdalenę Berny https://www.facebook.com/MagdalenaBernyPhotography/, kilka zdjęć z lata i jesieni.
Wszystkich serdecznie pozdrawiam!
uwielbiam Twoje opowieści
OdpowiedzUsuńUściski!
UsuńNa ten wpis czekałam ja i moja familia :). Punkt dziewiąty...no cóż...Pani Jagodo od dziś będę wypatrywać wiadomości o nowej książce. Cieszę się bardzooo.... Dziękuję za tak wiele przyjemnie spędzonych chwil na czytaniu i oglądaniu bloga oraz książki. U WAS w Chacie Magoda oraz Lutowiskach jest obłędnie. Byłam i widziałam.Pozdrawiam serdecznie całą załogę Magody.
OdpowiedzUsuńProszę jeszcze nie wypatrywać książki - to trwa i trwa! Pozdrawiam cieplutko!
Usuńdobrego odpoczywania :) należy się
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńCo za widoki macie! :))!
OdpowiedzUsuńNo cóż... mamy!
UsuńWspaniałych chwil, niech będzie dobrze! Książki już nie mogę się doczekać! :D
OdpowiedzUsuńUściski!
UsuńWspaniałego odpoczynku, zaciekawiłaś mnie książką a temat ??? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńj
Nie mogę jeszcze o tym mówić :) Za wcześnie. Pozdrawiam!
UsuńZ wielką przyjemnością znów wpadłam by poczytać Twój blog - a jestem tu od początku. Jak ten czas gna. Pozdrawiam mile
OdpowiedzUsuńTak, spotykamy się już od lat tutaj :) Serdeczności!
UsuńMogę się właściwie pod prawie wszystkim podpisać, tylko stowarzyszenie nie bieszczadzkie. ;) W tym roku u nas też mieliśmy znakomity sezon, choć sprawia to, że jesteśmy podwójnie zmęczeni. Ale to dobre zmęczenie, teraz tak miło było wyjechać, porobić nic, nie musieć nic, nie pędzić, bo śniadanie, bo obiadokolacja, sprzątanie. Teraz cicho jest, powoli, bardzo spokojnie, powietrze pachnie wilgocią i lasem... Po prostu pięknie. Buziaki i uściski!
OdpowiedzUsuńKochana!Wypoczywajcie, róbcie co chcecie i radujcie się :) Buziaki!
UsuńBylam po Waszym slicznym domem w polowie pazdzienika, przejazdem,wieczorem, poglaskalam albo Bube albo Beze, nie wiem, trudno je rozroznic, nie chcialam Wam przeszkadzac bo wiadomo, mieliscie gosci, Slicznie u Was, i sliczna okolica. Jesien byla wyjatkowo kolorowa. Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieje, ze bedziesz pisala czesciej tutaj, na blogu....
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie pozdrawiam Grażyna! Jak piesek był gruby to Beza jak szczupły to Buba :)
UsuńTrudno mi zdecydowac , czy to byl piesek bardziej lub mnie szczuply, wylecial szczekajac groznie ale sie nie przestraszylam tylko do niego zagadalam, mowiac Beza! Buba! na wszelski wypadek...podszedl , zamerdal ogonem i dal sie popiescic.
UsuńI bardzo dobrze ,że nic nie musisz ☺ wypoczywajcie , samych przyjemności zażywajcie ☺ Uściski przesyłam
OdpowiedzUsuńUściski kochana!
UsuńU Was jest tak pięknie , tak pięknie ,zaglądam tu już od dawna jak chcę się nasycić tym pięknem ,nigdy nie byłam w Bieszczadach ale wiem , że na pewno bym je pokochała od razu :)
OdpowiedzUsuńCieszę się ,że mogę chociaż poczytać Wasze opowieści i pooglądać piękne zdjęcia. Przyjemnego odpoczynku życzę :)
Dziękuję i pozdrawiam!
UsuńZawsze cieplo sie robi kiedy czytam to co Pani pisze albo kiedy ogladam zdjecia z Waszego uroczego domu . Dobrze ze jestescie , dziekuje I pozdrawiam Was I wszystkie zwierzaki :-)Lucyna
OdpowiedzUsuńJa też pozdrawiam serdecznie!
UsuńWybieram się do Waszej cudnej chaty od lat i jak do tej pory tylko raz mi się to udało - niestety tylko podeszłam pod dom, popatrzyłam, pomarzylam i poszłam. Moim marzeniem jest przyjechać do Państwa na kilka dni. Pozdrawiam i do zobaczenia!
OdpowiedzUsuńZapraszamy!
UsuńJak zawsze, piękna opowieść... Życzę miłego - w pełni zasłużonego - odpoczynku i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńDziękuję za wpis na blogu. Czekam na nie z utęsknieniem, bardzo mi ich brakuje. Życzę udanego wypoczynku i realizacji planów punkt po punkcie ��. Pozdrawiam serdecznie z suwalszyzny.
OdpowiedzUsuńBieszczady pozdrawiają Suwalszczyznę! Za piękne życzenia dziękuję!
UsuńPiękny wpis, piękni ludzie, piękne zwierzaki, piękne miejsce! Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę spokojnego, bez pośpiechu realizowania kolejnych punktów planu! Ela
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńWy, Wasze zwierzaki i Wasz dom pięknie prezentujecie się w barwach jesieni (podobnie jak w pozostałych porach roku :-) ) Zazdroszczę życia zgodnie z rytmem przyrody i życzę dłuuugiego, udanego wypoczynku.
OdpowiedzUsuńOla M.
P.S. Gdzie kupuje się maść na krowie wymiona? :-)
Maść na wymiona mamy od wiejskiego weterynarza :) Za życzenia dziękuję i serdecznie pozdrawiam!
UsuńZ ogromną przyjemnością, mimo późnej pory, przeczytałam calusieńki post, pooglądałam zdjęcia. Życzę realizacji wymienionych punktów
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ślę słońce i pozdrowienia!
UsuńPiękne zdjecia,według mnie powrót do fotografowania jak najbardziej udany.(Wszystkie inne wcześniejsze zdjęcia też były piękne ) Zaintrygowała mnie wzmianka o książce. Po pracowitym sezonie należy się odpoczynek jak najbardziej.Udanego odpoczynku:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam!
UsuńUwielbiam Twoje opowiesci. Cudowne miejsce, az chciałoby sie tam wpasc, zasiasc w fotelu i byc, tak po prostu. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
UsuńJak dobrze ogrzać się jesiennego wieczoru w cieple Twoich słów i pięknych myśli, posumowań minionego lata i zasłużonego spokoju.
OdpowiedzUsuńŻyczę, spełnienia wszystkich planów i marzeń i cudownego zimowego czasu.
Czekam na kolejną książkę.
Pozdrawiam serdecznie z za leskiej miedzy ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Usuń''...znów budzę się z Mirabelką na plecach. To się czasem powtarza wiele razy w ciągu nocy.'' i ''. Zawsze kiedy wracam siedzi na parkingu w miejscu z którego odjechałam i czeka''
OdpowiedzUsuńNo w tych fragmentach sie wzruszylm.
Czytalam jak wiersz-dostojnie,spokojnie,dumajac i majac delikatny slodki usmiech na twarzy.
Dziekuje asia
Pozdrawiam Asiu!
UsuńWitam panstwa,przeczytalam caly pani blog a i na fb zagladam.Ja tez pochodze z Bieszczad ale teraz mieszkam bardzo daleko.
OdpowiedzUsuńA jak sie nazywa ta masc na wszystko ?
Maść na krowie wymiona :)
UsuńA ja zawsze ryczę, kiedy czytam Pani wpisy (szczególnie te o zwierzętach)...
OdpowiedzUsuńAsia
Pozdrawiam serdecznie!
Usuńdzięki Ci Panie za tę grypę.Przespałam prawie cały dzień a wieczorem siadłam ponadrabiać zaległości.To nie jest tak Jagódko, że wnuki są teraz najważniejsze i cała reszta świata się nie liczy. One po prostu były u babci, a wtedy cała jestem ich. W każdej innej chwili jestem Twoja:)bom ogólnie niczyja jest:)Jestem tu u Ciebie na blogu a obok leży książka, którą właśnie nabyłam. Wzięłam też dla Iwony (tej od sukienki ślubnej) i dla Profesora.Jutro im porozdawam. Czy przetrwałabym trudne czasy bez naszych sabatów? Pewnie tak, ale pewnie byłabym dziś kimś innym. Zazdroszczę Ci wszystkiego jak wiesz.Tylko tych koleżanek nie. To jędze :) Wiem , że się nie gniewasz, bo chyba nie umiesz , ale i tak przepraszam.
OdpowiedzUsuńKocham Cię .
Tereniu kochana! Ja gniewać? A gdzie ja taką drugą Terenię znajdę! Ja Cię bardziej!
UsuńSuper wiadomość:)! czekam zatem na książkę! Ściskam serdecznie. Agata
OdpowiedzUsuńSympatyczna :) Piękny strój ma :)
OdpowiedzUsuńលេងបាល់